Выбрать главу

- To całkiem prawdopodobne.

- Wpadł na pomysł, że znikając, mógłby zmylić pogoń, a jednocześnie dokonać okrutnej zemsty na swej dawnej ukochanej, pozorując morderstwo dokonane przez jej jedyne dziecko. Było to arcydzieło zbrodni, a on rozegrał je po mistrzowsku. Pomysł z testamentem, który posłużyłby oczywistym motywem do zabójstwa, potajemna wizyta, o jakiej nie wiedzieli nawet rodzice młodzieńca, zabranie laski, krew i szczątki zwierząt oraz guziki w stosie drewna -wszystko to było godne podziwu. Jeszcze kilka godzin temu wydawało mi się, że z tej sieci nie ma ucieczki. Oldacre był jednak pozbawiony najważniejszego daru cechującego artystów, nie wiedział, kiedy przestać. Chciał poprawić to, co było doskonałe, mocniej zaciskając pętlę wokół szyi swej nieszczęsnej ofiary, i przez to wszystko zepsuł. Zejdźmy na dół, Lestrade. Chciałbym zadać mu jeszcze kilka pytań.

Złośliwy człowieczek siedział we własnym salonie otoczony policjantami.

- To był dowcip, proszę pana, tylko dowcip, nic więcej! - skomlał bez przerwy. -Zapewniam pana, że ukryłem się tylko po to, by sprawdzić, jaki będzie skutek mego zniknięcia. Nie był pan chyba tak niesprawiedliwy i nie sądził, że pozwolę, by biednemu młodemu panu McFarlane stała się jakaś krzywda!

- O tym zdecydują przysięgli - stwierdził Lestrade. - Z pewnością postawimy panu zarzut jeśli nie usiłowania zabójstwa, to przynajmniej spisku.

- A pańscy wierzyciele zapewne zajmą konto pana Corneliusa - dodał Holmes.

Człowieczek wzdrygnął się i zwrócił swe złośliwe oczka ku memu przyjacielowi.

- Doprawdy, mam za co panu dziękować - stwierdził. - Być może pewnego dnia zdołam spłacić swój dług.

Holmes uśmiechnął się z pobłażaniem.

- Sądzę, że przez kilka najbliższych lat będzie pan bardzo zajęty - odparł. - A przy okazji, co położył pan na stosie drzewa obok swych starych spodni? Czy był to martwy pies czy króliki? Nie chce pan powiedzieć? To wielce nieuprzejme z pana strony! Sądzę, że para królików wyjaśnia zarówno krew, jak i zwęglone szczątki. Watsonie, jeśli kiedykolwiek będziesz pisać o tej sprawie, wspomnij o królikach.

Rozdział trzeci

Tańczące sylwetki

Holmes od kilku godzin siedział, pochylając swe długie szczupłe plecy nad naczyniem chemicznym, w którym warzył jakiś szczególnie cuchnący dekokt. Z głową opuszczoną na piersi przypominał mi dziwnego chudego ptaka o matowym szarym upierzeniu z czarną kitą na czubku głowy.

- A zatem, Watsonie - powiedział nagle - odradzasz inwestowanie w południowoafrykańskie papiery wartościowe?

Wzdrygnąłem się ze zdziwienia. Choć byłem przyzwyczajony do osobliwych zdolności mego przyjaciela, takie nagłe wtargnięcie w moje najskrytsze myśli było całkowicie niewytłumaczalne.

- Skąd o tym wiesz, u licha? - spytałem.

Obrócił się na stołku z dymiącą probówką w dłoniach i błyskiem rozbawienia w głęboko osadzonych oczach.

- Przyznaj, Watsonie, że zupełnie cię zaskoczyłem - powiedział.

- Przyznaję.

- Powinienem kazać ci podpisać oświadczenie w tej sprawie.

- Dlaczego?

- Za pięć minut stwierdzisz, że to absurdalnie proste.

- Jestem pewien, że tego nie powiem.

- Widzisz, drogi Watsonie - odstawił probówkę na stojak i zaczął wygłaszać wykład z miną profesora zwracającego się do swych studentów. - Doprawdy, nietrudno jest wyciągnąć serię wniosków, z których każdy zależy od poprzedniego, a każdy jest prosty sam w sobie. Jeśli po dokonaniu takiego rozumowania usunie się wnioski pośrednie i przedstawi słuchaczom jedynie początek i koniec, można osiągnąć oszałamiający, choć powierzchowny efekt. Dlatego po oględzinach bruzdy pomiędzy twym lewym kciukiem a palcem wskazującym uzyskałem pewność, że nie zamierzasz inwestować swego niewielkiego kapitału w złotonośne pola.

- Nie widzę związku.

- To wielce prawdopodobne, ja jednak mogę szybko go wykazać. Oto brakujące ogniwa tego prostego łańcucha. Po pierwsze, gdy wróciłeś z klubu ostatniej nocy, miałeś ślady kredy między lewym kciukiem a palcem wskazującym. Po drugie, wsuwasz tam kredę, kiedy grasz w bilard, by podtrzymać kij. Po trzecie, w bilard grywasz jedynie z Thurstonem. Po czwarte, cztery tygodnie temu powiedziałeś mi, że Thurston ma opcje na udziały w jakiejś nieruchomości w Afryce Południowej, które wygasną za miesiąc i którymi chciał się z tobą podzielić. Po piąte, twoja książeczka czekowa spoczywa w mej zamkniętej szufladzie, a nie poprosiłeś mnie o klucz. Po szóste, nie zamierzasz inwestować pieniędzy w ten sposób.

- Ależ to absurdalnie proste! - wykrzyknąłem.

- Zgadza się - przyznał mój przyjaciel, nieco poirytowany. - Każdy problem staje się dziecinny, kiedy ci go wyjaśnię. Oto jeden niewyjaśniony. Sprawdź, co uda ci się z tego wywnioskować, Watsonie - rzucił na stół arkusz papieru i powrócił do swej analizy chemicznej.

Spojrzałem ze zdumieniem na absurdalne hieroglify pokrywające papier.

- Ależ Holmesie, to dziecięce bazgroły! - wykrzyknąłem.

- Tak ci się wydaje!

- Co innego może to być?

- Tego właśnie pragnie się dowiedzieć pan Hilton Cubitt z Riding Thorpe Manor w hrabstwie Norfolk. Ta drobna zagadka nadeszła poranną pocztą, a jej autor ma przyjechać następnym pociągiem. Oto dzwonek do drzwi, Watsonie, i nie zdziwiłbym się, gdyby to był nasz klient.

Na schodach rozbrzmiały ciężkie kroki, a chwilę później do pokoju wszedł wysoki ogorzały, gładko wygolony dżentelmen, którego błyszczące oczy i rumiane policzki świadczyły, że pędzi życie z dala od mgieł Baker Street. Odniosłem wrażenie, że wchodząc, przyniósł ze sobą powiew czystego, świeżego, orzeźwiającego powietrza ze wschodniego wybrzeża. Uścisnął ręce nam obu, i już miał usiąść, kiedy jego wzrok spoczął na kartce pokrytej osobliwymi rysunkami, którą przed chwilą oglądałem, a później zostawiłem na stole.

- I jak, panie Holmes, co pan o nich sądzi? - wykrzyknął. - Powiedziano mi, że lubi pan osobliwe zagadki, a nie sądzę, by istniała dziwniejsza od tej. Wysłałem wiadomość wcześniej, by miał pan czas zapoznać się z nią przed moim przyjazdem.

- To istotnie dość interesujący wytwór - przyznał Holmes. - Na pierwszy rzut oka wydaje się dziecinnym żartem. Składa się z pewnej liczby absurdalnych małych sylwetek, tańczących na papierze. Dlaczego przywiązuje pan wagę do takiego groteskowego rysunku?

- Nie przyszłoby mi to nawet do głowy, panie Holmes, ale moja żona uważa, że jest to bardzo ważne, i śmiertelnie się tego boi. Dlatego chcę dogłębnie zbadać tę sprawę.

Holmes przez pewien czas przyglądał się rysunkowi, potem ostrożnie go złożył i umieścił w swym notesie.

Holmes uniósł arkusik papieru i popatrzył na niego pod światło. Była to kartka wydarta z notatnika, pokryta rysunkami, wykonanymi ołówkiem. Tak one wyglądały:

- Sprawa może być bardzo interesująca i niezwykła - podsumował. - Panie Cubitt, w swym liście podał pan kilka szczegółów, byłbym jednak zobowiązany, gdyby pan był tak dobry i powtórzył je mojemu przyjacielowi doktorowi Watsonowi.

- Nie jestem biegły w opowiadaniu - stwierdził nasz gość, nerwowo splatając i rozplatając swe wielkie silne ręce. - Proszę pytać mnie o wszystko, czego nie przedstawię dość jasno. Zacznę od mego małżeństwa, zawartego w zeszłym roku. Najpierw jednak chcę powiedzieć, że choć nie jestem bogaty, moja rodzina mieszka w Riding Thorpe od przeszło pięciuset lat, a w hrabstwie Norfolk nie ma rodu cieszącego się większym poszanowaniem. W zeszłym roku przyjechałem do Londynu na obchody jubileuszu panowania królowej Wiktorii i zatrzymałem się w pensjonacie przy Russell Square, gdyż wybrał go Parker, wikary z naszej parafii. Mieszkała tam młoda Amerykanka, nazywała się Patrick, Elsie Patrick. Zaprzyjaźniliśmy się, a nim minął miesiąc, byłem w niej zakochany nad życie. Wzięliśmy cichy ślub cywilny i wróciliśmy do Norfolk jako małżeństwo. Panie Holmes, zapewne uzna pan za szaleństwo, że potomek dobrej rodziny ożenił się, nie wiedząc nic o przeszłości ani o krewnych swej wybranki, jednak gdyby mógł pan zobaczyć i poznać moją małżonkę, z pewnością by mnie zrozumiał. Elsie nigdy nie ukrywała tego, co myśli. Muszę przyznać, że na każdym kroku dawała mi możliwość wycofania się, gdybym tylko tego chciał. „Zawarłam w życiu kilka nieciekawych znajomości - wyznała - i chciałabym o nich zapomnieć. Wolałabym nie wspominać