Выбрать главу

Tak oto wielki skandal zagrażał królestwu Bohemii, a kobiecy spryt zniweczył misterne plany Sherlocka Holmesa.

Dawniej mój przyjaciel kpił sobie z umysłu kobiet, ale jakoś nie słyszałem, by robił to w ostatnim czasie. I kiedy mówi o Irene Adler lub o jej zdjęciu, zawsze wymawia jak tytuł: „Ta Kobieta”.

1 zdjęcia wielkości 4,5 x 6,5 cala, naklejane na warstwę grubego kartonu; cieszyły się dużą popularnością pod koniec XIX wieku (przyp. tłum.)

2 John Hare - angielski aktor; występował w Londynie w drugiej połowie XIX w., uważany był za najwybitniejszego aktora swych czasów (przyp. tłum.)

Rozdział drugi

Liga rudzielców

Pewnego dnia jesienią zeszłego roku odwiedziłem mego przyjaciela Sherlocka Holmesa i zastałem go pogrążonego w rozmowie z bardzo tęgim rumianym starszym dżentelmenem o płomiennorudych włosach. Przeprosiłem za najście i już miałem opuścić pokój, kiedy Holmes bezceremonialnie wciągnął mnie do środka i zamknął drzwi.

- Nie mogłeś wybrać lepszego momentu na wizytę, mój drogi Watsonie - rzekł serdecznie.

- Sądziłem, że jesteś zajęty.

- Istotnie, jestem, i to bardzo.

- W takim razie mogę poczekać w pokoju obok.

- Mowy nie ma. Panie Wilson, ten dżentelmen był mym towarzyszem i pomocnikiem przy rozwiązywaniu wielu najbardziej udanych spraw, i nie mam wątpliwości, że również w pańskim przypadku okaże się wielce pomocny.

Tęgi mężczyzna uniósł się z krzesła i pochylił się do przodu w geście powitania, obrzucając mnie pytającym spojrzeniem oczu okolonych fałdami tłuszczu.

- Proszę usiąść na sofie - powiedział Holmes, opadając z powrotem na fotel i stykając dłonie opuszkami palców, co zazwyczaj robił, gdy się nad czymś zastanawiał. - Mój drogi Watsonie, wiem, że podzielasz moje zamiłowanie do wszystkiego, co niezwykłe i wykracza poza umowności i monotonię codziennego życia. Okazałeś to, spisując z entuzjazmem i, za pozwoleniem, nieco ubarwiając tak wiele mych mało znaczących przygód.

- Sprawy, które prowadziłeś, zawsze bardzo mnie interesowały - zauważyłem.

- Pamiętasz zapewne, jak niedawno, tuż przed tym, jak przyszła do nas panna Mary Sutherland i opowiedziała o swoim niewielkim problemie, wspomniałem, że nawet człowiek

0 najśmielszej fantazji nie jest w stanie wyobrazić czy wymyślić sobie tak osobliwych

1 dziwacznych przypadków, jakie niesie życie.

- Pozwoliłem sobie zwątpić w słuszność tego stwierdzenia.

- Owszem, doktorze, musisz jednak uznać moje poglądy. W przeciwnym razie będę przypominał ci kolejne fakty dopóty, dopóki twój rozsądek nie ugnie się pod ich ciężarem i nie przyzna mi racji. Obecny tu pan Jabez Wilson zaszczycił mnie dziś rano wizytą i zaczął opowiadać historię, która zanosi się na jedną z najbardziej niezwykłych. Jak wiesz, uważam, że najdziwniejsze i najosobliwsze zdarzenia bardzo często wiążą się raczej z drobnymi wykroczeniami. Często wątpliwe jest, czy na pewno zostało popełnione przestępstwo. Na podstawie tego, co dotąd usłyszałem, nie potrafię stwierdzić, czy doszło do złamania prawa, ale bieg wypadków należy do najniezwyklej szych, z jakimi się dotychczas zetknąłem. Panie Wilson, będzie pan tak dobry i zacznie swą opowieść od nowa! Proszę o to nie tylko dlatego, że mój przyjaciel doktor Watson wysłuchał tej historii od początku do końca, ale także dlatego, że ze względu na jej niezwykły charakter chciałbym ponownie usłyszeć wszystkie szczegóły. Kiedy mniej więcej wiem, co się wydarzyło, mogę posiłkować się tysiącami podobnych spraw, które mam w pamięci. Tym razem jestem zmuszony przyznać, że okoliczności pańskiej sprawy są wedle mojej najlepszej wiedzy jedyne w swoim rodzaju.

Postawny klient, napęczniały z dumy, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza brudną pomiętą gazetę i rozłożył ją na kolanach. Kiedy studiował ogłoszenia, pochylił głowę, wówczas dobrze mu się przyjrzałem i spróbowałem zgadnąć na podstawie wyglądu i ubioru, jak to robił mój przyjaciel, kim jest nasz gość.

Moje obserwacje niewiele mi jednak dały. Od razu można było zauważyć, że jest to typowy pompatyczny brytyjski kupiec, opasły i tępy. Miał na sobie workowate szare spodnie w pepitkę. Jego niezbyt schludny czarny surdut był rozpięty, a na poszarzałej kamizelce widniała bardzo gruba pretensjonalna dewizka z osobliwą ozdobą w postaci kawałka metalu z kwadratowym otworem pośrodku. Na krześle obok leżały postrzępiony cylinder i spłowiały brązowy płaszcz z wymiętym aksamitnym kołnierzem. Przyjrzałem się naszemu gościowi najdokładniej, jak potrafiłem, ale nie dostrzegłem niczego godnego uwagi prócz ogniście rudych włosów oraz wielkiego smutku i niezadowolenia, jakie miał wypisane na twarzy.

Bystremu spojrzeniu Sherlocka Holmesa nie uszła uwagi moja obserwacja, a na moje pytające spojrzenie pokręcił tylko głową i się uśmiechnął:

- Nie potrafię wydedukować niczego prócz oczywistych faktów: nasz gość pracował kiedyś fizycznie, zażywa tabaki, jest wolnomularzem, był w Chinach, a ostatnio sporo pisał.

Imć Jabez Wilson zerwał się z krzesła, wciąż przyciskając palec wskazujący do gazety, i wbił wzrok w mego towarzysza.

- Jakim cudem udało się panu tego wszystkiego dowiedzieć, panie Holmes? - spytał. -Skąd pan na przykład wie, że byłem pracownikiem fizycznym? Owszem, to szczera prawda, w młodości byłem cieślą okrętowym.

- Mówią o tym pańskie ręce. Prawa jest znacznie mocniejsza od lewej. Używał jej pan podczas pracy, więc mięśnie są lepiej rozwinięte.

- A tabaka? A wolnomularstwo?

- Łatwo się domyślić, jako że wbrew ścisłym regułom zakonu nosi pan broszę z cyrklem i węgielnicą.

- Oczywiście! Zapomniałem o tym. A pisanie?

- Na cóż innego może wskazywać prawy mankiet, wyświecony na siedem cali, i lewy rękaw, wytarty na łokciu?

- No tak. A Chiny?

- Wizerunek ryby, który widnieje nad prawym nadgarstkiem, mógł zostać wytatuowany jedynie w Chinach. Zajmowałem się kiedyś tatuażami, stworzyłem nawet przyczynek do literatury tego przedmiotu. Tylko w tym kraju rybie łuski barwi się na delikatnie różowy kolor. Gdy dostrzegłem chińską monetę zawieszoną na pańskiej dewizce, przekonałem się ostatecznie, że był pan w tym kraju.

Jabez Wilson zaśmiał się donośnie.

- A niech mnie! - wykrzyknął. - Na początku myślałem, żeś pan zrobił coś sprytnego, ale teraz widzę, że wcale tak nie jest.

- Watsonie, zaczynam domniemywać, że popełniam błąd, wyjaśniając tok swego rozumowania - stwierdził Holmes. - Jak wiesz, omne ignotum pro magnifico3, więc mogę narazić mą reputację na szwank, jeśli nadal będę aż tak szczery. Panie Wilson, czy udało się panu odnaleźć ogłoszenie?

- Tak, mam je - odpowiedział kupiec, wskazując tłustym palcem kolumnę. - Jest tu. Od niego wszystko się zaczęło. Niech pan sam spojrzy.

Wziąłem gazetę i przeczytałem:

DO LIGI RUDZIELCÓW. Na mocy testamentu Ezechiasza Hopkinsa z Lebanon w stanie Pensylwania, USA, powstała możliwość zatrudnienia jednego z członków Ligi, upoważniająca go do pobierania wynagrodzenia w wysokości czterech funtów tygodniowo w zamian za oddawanie drobnych usług. Ubiegać się o posadę może każdy rudowłosy mężczyzna, zdrowy na ciele i umyśle, który ukończył dwadzieścia jeden lat. Kandydaci winni stawić się osobiście w poniedziałek o jedenastej rano do pana Duncana Rossa w siedzibie Ligi przy Pope’s Court 7, Fleet Street.

- Co to oznacza, do kroćset? - wykrzyknąłem, gdy dwa razy przeczytałem niezwykłe ogłoszenie.

Holmes zachichotał i zaczął się wiercić na krześle; robił tak zawsze, gdy był czymś uradowany.

- Przyznasz - zwrócił się do mnie - że to dosyć osobliwe. A teraz, panie Wilson, proszę zacząć od początku i opowiedzieć nam wszystko o sobie, swym domu i o tym, jak to ogłoszenie wpłynęło na pana losy. Doktorze, popatrz na tytuł gazety i datę.