Polska może się poszczycić długą listą czasopism literackich, z „Twórczością”, „Kulturą” i „Życiem Literackim” na czele. Środki masowego przekazu są zmonopolizowane przez należące do państwa i kontrolowane przez partię — radio, telewizję i wydawnictwa; niemniej poza kategoriami twórczości, jakich można by w tych warunkach oczekiwać, zezwala się na zadziwiająco szeroki obieg poezji awangardowej, prozy literackiej i — przede wszystkim — literatury obcej w przekładach. Warszawski ośrodek międzynarodowego PEN—Clubu, założony w 1924 roku przez Żeromskiego, wciąż prowadzi ożywioną działalność, stanowiąc niezależne ogniwo łączące literatów polskich z zagranicznymi. Krótko mówiąc, mimo wielu przeszkód polska kultura literacka jest w stanie rozkwitu, co stanowi wyraźny dowód zasadniczo „pozytywistycznej” postawy władz. Problem polega jednak na tym, że tych wartości kulturalnych, które życzy sobie propagować partia, nie uznaje naród, nie mówiąc już o elicie kulturalnej. Raz za razem utalentowani pisarze, którzy dawniej cieszyli się oficjalnym poparciem władz, popadają w konflikt ze swoimi partyjnymi sponsorami, po czym pomnażają szeregi niezadowolonych i rozczarowanych. Atmosfera napięcia jest zjawiskiem chronicznym. Nie wywołuje jej, jak twierdzą niektórzy, rywalizacja konkurencyjnych postaw filozoficznych (do tego Polacy są przyzwyczajeni) — jest to kwestia stylu i wrażliwości, dobrego smaku i tonu. W odczuciu większości wykształconych Polaków, których gorzkie doświadczenia nauczyły nieskończonego sceptycyzmu, wieczne kazania partii, jej nieuleczalny optymizm, niezachwiana pewność, nieustająca manipulacja, nieodmiennie protekcjonalna postawa i nade wszystko nie kończący się potok gratulacji skierowanych pod własnym adresem są dotkliwą obrazą. W oczach przeciętnego inteligenta z Warszawy czy Krakowa program kulturalny, który toleruje z pozycji nietolerancji, który ignoruje podstawową sztukę ironii, krytyki i niejednoznaczności czy łagodnej kpiny z samego siebie, nie jest żadnym programem kulturalnym. Przypomina błazeńskie sztuczki „barbarzyńcy na rzymskim forum”.
Jak pisał Zbigniew Herbert — piórem, które stopniowo zyskuje sobie coraz większe uznanie na całym świecie — najniższego kręgu piekieł nie wypełnia ogień ani siarka, ani też nie ma w nim fizycznych tortur:
Najniższy krąg piekła. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkują go ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów, pełen luster, instrumentów i obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddział infernalny, bez smoły, ognia i tortur fizycznych.
Cały rok odbywają się konkursy, festiwale i koncerty. Nie ma pełni sezonu. Pełnia jest permanentna i niemal absolutna. Co kwartał powstają nowe kierunki i nic, jak się zdaje, nie jest w stanie zahamować tryumfalnego pochodu awangardy.
Belzebub kocha sztukę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego malarze przewyższają już prawie niebieskich. Kto ma lepszą sztukę, ma lepszy rząd — to jasne. Niedługo będą się mogli zmierzyć na Festiwalu Dwu Światów. I wtedy zobaczymy, co zostanie z Dantego, Fra Angelico i Bacha.
Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom spokój, dobre wyżywienie i absolutną izolację od piekielnego życia[559].
Sztuki piękne i muzyka tradycyjnie przyciągają najwybitniejsze talenty narodu. Zasady oficjalnego priorytetu form tradycyjnych i nieabstrakcyjnych nie zdołano doprowadzić do skrajności. Rzeźba, grafika i muzyka instrumentalna osiągnęły najwyższy międzynarodowy poziom. Tacy twórcy, jak malarz prymitywista Nikifor (ok. 1895—1968) czy kompozytorzy: Witold Lutosławski (1913—94) i Krzysztof Penderecki (ur. 1933), cieszą się światową sławą[560].
Kontrolę nad nauką i techniką które w rozumieniu polskim obejmują również wszystkie nauki humanistyczne i społeczne — sprawuje Polska Akademia Nauk (PAN). Specjalistyczne instytuty prowadzą działalność praktyczną i teoretyczną w każdej niemal wyobrażalnej dziedzinie nauki, a uczeni polscy uczestniczą we wszelkich międzynarodowych imprezach naukowych.
Jak we wszystkich krajach komunistycznych, władze wyniosły sport do rangi jednej z podstawowych gałęzi przemysłu, mając nadzieję, że przyniesie im popularność i prestiż. Szczególny nacisk kładzie się na sprawność fizyczną — gimnastykę, lekkoatletykę, sporty drużynowe. Hojnym poparciem rządu cieszy się budowa stadionów, programy szkolenia sportowego, a ostatnio także produkcja nowoczesnego sprzętu sportowego. Zwycięstwo nad drużyną Wielkiej Brytanii w pucharze europejskim w 1973 roku, a także seria sukcesów w zawodach olimpijskich wywołały masowe manifestacje radości.
Partia rządząca kontroluje życie polityczne w kraju w stopniu o wiele większym, niż może to sobie wyobrazić większość zachodnich obserwatorów. Stosowana powszechnie etykietka „państwo jednopartyjne” w gruncie rzeczy nie oddaje pełnego obrazu działania ustroju. W ustroju, w którym każdy organ administracji państwowej podlega kontroli odpowiedniego organu aparatu partyjnego, państwo musi odgrywać rolę młodszego partnera, żeby nie powiedzieć po prostu administracyjnej gałęzi aparatu partii. (Patrz Rys. G). Co więcej, system kontroli pośredniej, sprawowanej „z góry”, uzupełnia kontrola bezpośrednia, „od wewnątrz”, sprawowana za pośrednictwem zdyscyplinowanych komórek aktywistów partyjnych, działających w każdym ministerstwie i w każdym przedsiębiorstwie państwowym. Co najważniejsze, wszechobecny system nomenklatury, czyli „oficjalna lista mianowań”, stanowi gwarancję, że każde stanowisko — czy to w aparacie partyjnym lub państwowym, czy też w siłach zbrojnych lub organizacjach społecznych, związkach zawodowych i spółdzielniach — będzie sprawował człowiek, którego kandydaturę zaaprobuje partia. Wszyscy wyżsi urzędnicy pochodzą zatem z nominacji partii; wszyscy urzędnicy obieralni i posłowie do Sejmu zawdzięczają swoje stanowiska nie poparciu wyborców, lecz partii, która wysunęła ich kandydatury: wszyscy tak zwani urzędnicy „bezpartyjni” muszą zostać zatwierdzeni przez partię.
Nic więc dziwnego, że niektórzy analitycy odrzucają już samą koncepcję „państwa socjalistycznego” jako oficjalnie podtrzymywaną fikcję.
Władze lokalne działają pod ścisłą kontrolą władz szczebli wyższych. Podobnie jak w przypadku centralnych instytucji Rzeczypospolitej, procedury demokratyczne na szczeblu lokalnym są pomyślane tak, aby utrzymać dyktaturę partii. Istnieją trzy zasadnicze podziały administracyjne: na województwa, powiaty (do r. 1975) oraz — od roku 1973 — gminy. W okresie powojennym tendencje odśrodkowe poszczególnych województw zaczęły się zaznaczać z niepokojącą wyrazistością — do tego stopnia, że Śląsk Gierka, na przykład, zaczęto nazywać „polską Katangą”. Tendencje te zostały ukrócone za pomocą istotnych reform administracyjnych: w roku 1973 zastąpiono dawne gromady i osiedla większymi jednostkami, w roku 1975 zaś zwiększono liczbę województw z 17 do 49[561]. (Patrz Mapa 22).
Mapa 22. Polska Rzeczpospolita Ludowa (1975)
559
Zbigniew Herbert, Co myśli pan Cogito o piekle, w: Wiersze zebrane. Warszawa 1982, s. 252.