Białorusini różnili się zarówno od Polaków, jak i od Rosjan, Litwinów i Ukraińców. Podobnie jak potomkowie prawosławnych lub unickich słowiańskich chłopów z terenów środkowej Litwy, czyli Białorusi, należeli do najsłabiej rozwiniętego odłamu Słowian Wschodnich. Ich stronnictwo narodowe, które według pogardliwych słów Lewisa Namiera „mogłoby bez trudu zasiąść na jednej niewielkiej kanapie”, całą swą niewielką energię zużywało na przekonywanie świata, że nic go nie obchodzą polityczne dążenia Polaków i Litwinów i że nie przyznaje się do żadnych powiązań kulturowych ani uczuciowych z mieszkańcami Wielkiej Rosji.
W tym właśnie celu niektórzy z jego przywódców przywrócili do życia dawną plemienną nazwę: Krywicianie; etykietka ta została zakazana zarówno przez cenzorów carskich, jak i sowieckich. Ich język, który z początku naukowcy zarówno z Petersburga, jak i z Warszawy zaklasyfikowali jako dialekt języka polskiego, aż do r. 1906 nie był oficjalnie uznawany przez władze carskie, a zapisywano go zarówno cyrylicą, jak i alfabetem łacińskim. Ich literatura — podobnie jak literatura Litwinów — kształtowała się według polskich wzorców; rozwijali ją tacy pisarze, jak: W. Dunin—Marcinkiewicz (1807—84) czy F. Bohuszewicz (1840—1900), którzy pisali po polsku i białorusku. Ich terytorium narodowe, według pierwszej definicji Ritticha z 1875 r., miało się rozciągać od Białegostoku na zachodzie po Smoleńsk na wschodzie, oraz od Dżwiny na pomocy po Prypeć na południu; według tego samego źródła, ludność liczyła 3 745 000 osób. Do zamieszkujących Polesie prymitywnych Poleszuków, którzy mieli bardzo niewielkie poczucie jakiejkolwiek przynależności narodowej, przyznawali się zarówno Białorusini, jak i Litwini. W oczach Polaków białoruski ruch narodowy nie był niczym więcej jak tylko ciekawostką kulturalną pozbawioną wszelkiego politycznego znaczenia[56].
Na południowym wschodzie — to znaczy na południowo-zachodnich obszarach imperium rosyjskiego oraz w austriackiej Galicji — Polacy popadli w konflikt z ruchem ukraińskiego odrodzenia narodowego. Proces, dzięki któremu ten liczny odłam Słowian Wschodnich przekształcił się z niejednolitej mieszaniny „Rusinów” w spójny naród ukraiński, był tak samo długi i równie złożony, jak proces powstania samego narodu polskiego. Rozpoczął się na ziemiach zajmowanych przez Kozaków, które zostały odłączone od Polski w r. 1667 i które — aż do momentu ich podporządkowania w 1787 r. Rosji — tworzyły na wpół autonomiczne „Państwo Hetmańskie” pod zwierzchnictwem Rosji. Później rozrosło się ono, obejmując terytoria przyznane Rosji i Austrii na mocy rozbiorów. Pod koniec XIX w. proces ten trwał nadal i istotna różnica między „Rusinami” i „Rosjanami” — podobna do różnicy między „Dutch” i „Deutsch” na terenie Europy Zachodniej — nie była znana szerszemu światu. Na terenie imperium carskiego, gdzie Rusini byli w większości wyznania prawosławnego, idee separatyzmu politycznego rysowały się dość słabo, silne natomiast były żądania uznania i rozwoju lokalnego języka i literatury. Tu właśnie we wcześniejszym okresie przywódcy Rusinów pierwsi wprowadzili etykietę „Ukraińcy” jako sposób na uniknięcie upokarzającej nazwy „Małorosjanie”, jaką nadała im carska biurokracja. (Czytelnikom z Zachodu tę nową nazwę najłatwiej będzie zrozumieć w kontekście analogicznego faktu przyjęcia nazwy geograficznej „Niderlandczycy” przez ludność holenderską Zjednoczonych Prowincji. W obu przypadkach względem pierwszoplanowym było uniknięcie utożsamienia danej grupy ludności z jej bardziej licznymi, a także ekspansywnymi pod względem kulturowym — sąsiadami: Rosjanami lub Niemcami). Na pozostającej pod władzą caratu Ukrainie teksty najbardziej istotne dla kulturalnego renesansu były publikowane przez Bractwo Cyryla i Metodego — aż po r. 1847, gdy Bractwo to zostało odgórnie rozwiązane. Księgi Powstania Narodu Ukraińskiego Mykoły Kostomarowa (1817—85) oraz silnie oddziaływająca na czytelników poezja romantyczna Tarasa Szewczenki (1814—61) miały dla Ukraińców takie samo znaczenie, jak dla Polaków dzieła Mickiewicza, Słowackiego i Krasińskiego, na których zresztą były w pewnym stopniu wzorowane. Pisma skazanego na wygnanie profesora historii z Kijowa Mychajły Drahomanowa (1841—95) stały się zachętą do rozwoju pozytywistycznej, ugodowej odmiany nacjonalizmu. Natomiast Rusini zamieszkujący Galicję byli przeważnie unitami i ich działalność polityczną podsycała, między innymi, perspektywa przymusowego nawrócenia na prawosławie w przypadku przejęcia tych ziem przez carat. Tolerancyjna postawa władz austriackich pozwalała na wszechstronny rozwój kulturalny. Przewaga licznej społeczności polskiej, nawet na terenach wschodniej Galicji, prowadziła jednak do zaciekłej rywalizacji i — podobnie jak w przypadku Litwinów — do zaskakujących sprzeczności. Nie był niczym wyjątkowym fakt, że najwybitniejszy patron ukraińskiego ruchu narodowego w Galicji, hrabia Andrzej Szeptycki (Andriej Szeptyćkyj, 1865—1944), od roku 1900 unicki arcybiskup Lwowa, był kochającym starszym bratem polskiego nacjonalisty, generała Stanisława Szeptyckiego (1867—1946). Chociaż większość Ukraińców zamieszkujących Galicję miała silne powiązania z kulturą polską, na początku XX w. było już rzeczą jasną, że interesy ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego radykalnie odbiegają od interesów nacjonalistów polskich. Działając w harmonii i zgodzie, dwa bratnie słowiańskie narody, liczące sobie w tym czasie 30 i 20 milionów ludności, mogłyby wywrzeć potężny wpływ na sprawy Europy. Tymczasem uwikłane w braterską walkę, całkiem skutecznie neutralizowały nawzajem swoje działania[57].
Na pozostałych terenach zaboru austriackiego Polacy wchodzili w kolizję z Czechami. Znów można by się spodziewać, że te dwa najlepiej rozwinięte narody słowiańskie, oba w przeważającej większości katolickie i oba wyposażone w długą historię i bogatą kulturę, z zapałem podejmą wspólne działanie. Tymczasem stało się wręcz odwrotnie. W sferze polityki wiedeńskiej poglądy dysydenckich burżuazyjnych przywódców czeskiego ruchu narodowców różniły się bardzo istotnie od poglądów lojalistycznych polskich arystokratów z Galicji. Fakt, że Czesi stawiali się na równi z Ukraińcami i południowymi Słowianami, budził wrogość Polaków, tradycyjnie związanych z Węgrami. Czesi szukali poparcia w Rosji, wywołując tym zdziwienie i urazę wśród Polaków. To bardzo smutne, ale Polacy i Czesi rzadko bywali wierni cnocie dobrosąsiedzkiego współżycia[58].
W epoce rządów carskich, kiedy świat pełen był wielkich imperiów, było rzeczą naturalną rozpatrywanie roszczeń do terytoriów narodowych w kategoriach imperialistycznych. W kręgach rewolucyjnych postępowanie mocarstw rozbiorowych w Europie Wschodniej już dawno przyniosło imperializmowi owo złe imię, które Lenin miał później przystroić w szaty teorii marksistowskiej. Przekonanie, że Rosja, Niemcy i Austria ponoszą winę za „imperializm” w najbardziej pejoratywnym znaczeniu tego słowa, już dawno stało się doktryną przyjętą przez polskich radykałów. Ale to była gra, w którą mogło grać kilku partnerów. Rosjanie, Niemcy i Austriacy, którym porządnie dawało się we znaki wierzganie Polaków przeciwko ich świętym imperiom, odkryli, że mogą odpowiedzieć pięknym za nadobne. Żądaniom przywrócenia polskiego państwa narodowego, niegdyś wspieranym przez wszystkich liberałów Europy, teraz z największą radością przypinano etykietkę „polskiego imperializmu”. Socjaliści z wszystkich krajów, z zasady przeciwni nadejściu ery nacjonalizmu, ze szczególną radością witali te modne epitety. Stąd też na przykład osobliwa postawa socjalistów brytyjskich, którzy konsekwentnie bronili integralności ogromnego wielonarodowościowego cesarstwa rosyjskiego, jednocześnie sprzeciwiając się utworzeniu „imperialistycznego” państwa polskiego w jakimkolwiek kształcie, poza zredukowanym do minimum. Jednak zabawa w „przezywanie” bynajmniej na tym się nie kończyła. Litwini, Białorusini, Ukraińcy i Czesi mieli się wszyscy przyłączyć do ogólnego chóru głosów przeciwko polskiemu imperializmowi. Natomiast polscy imperialiści ze swej strony proklamowali „imperializm litewski” na Litwie, „imperializm ukraiński” w Galicji i „imperializm czeski” na Śląsku Cieszyńskim. Ostatecznie Polacy zjednoczyli się z Litwinami i Ukraińcami we wspólnym proteście przeciwko pojawieniu się „imperializmu białoruskiego” na Podlasiu i Polesiu. (Nie wiadomo, czy imperialiści polscy kiedykolwiek zdali sobie sprawę ze śmiertelnego zagrożenia, jakim byli imperialiści żydowscy z Pińska). Punkt szczytowy osiągnięto 13 października 1944 r. podczas spotkania na Kremlu, kiedy to nie kto inny tylko sam Józef Stalin oskarżył przedstawiciela polskiego rządu emigracyjnego, Stanisława Mikołajczyka, o to, że jest „imperialistą”. Od tamtego czasu „imperializm” zdążył się już przerodzić w naładowane emocjami chwytliwe słówko, którego każdy używa, jak i kiedy mu się podoba.
57
Patrz W. E. D. Allen, The Ukrainę: a History, Cambridge 1940; M. Khrushevsky, A History of the Ukraine, New Haven 1941.
58
W. J. Rose, Czechs and Poles as neighbours, „Journal of Central European Affairs”, II (1941), s.153—171.