Zawsze wtedy, gdy car zmuszony był do wprowadzenia ustępstw natury konstytucyjnej — tak jak to miało miejsce w latach 1815, 1861 i 1906 — Polakom dawano do zrozumienia, że mogą oczekiwać rzeczywistej poprawy własnej sytuacji. Zamiast tego odkrywali, że carska biurokracja, której działanie zakłócały wynikające z tych ustępstw ograniczenia swobód, traktuje owe liberalne posunięcia jako okresowe zmiany stanowiska i natychmiast zaczyna uparcie dążyć do odzyskania dawnej pozycji —jeśli trzeba, ignorując reformy konstytucyjne — oraz do ponownego wprowadzenia dawnych form kontroli. W wieku XIX — podobnie jak w XVIII — reforma nie była zapowiedzią spokoju, lecz konfliktu: dla Polaków zaś — zapowiedzią klęski. Była to sytuacja, w której konstytucjonaliści i demokraci nigdy nie mieli żadnych szans na zwycięstwo. Albo ustępowali dobrowolnie i z góry rezygnowali ze swoich ideałów, albo też buntowali się i, po krótkim okresie wolności, zostawali siłą zmuszeni do ustąpienia.
Była to, oczywiście, rzecz dobrze znana w Rosji, a nieliczni rosyjscy dysydenci, którzy żywili propolskie sympatie, tłumaczyli to na korzyść Polaków. Jednym z takich „ludzi Zachodu”, którego zresztą w końcu władze uznały za umysłowo chorego, był pisarz Piotr Czaadajew, który podczas wojen napoleońskich znalazł się jako młody oficer w Polsce i przyłączył się do polskiej loży masońskiej w Krakowie. „Mówiąc o Rosji”, pisał Czaadajew, „ludzie wyobrażają sobie zawsze jakąś szczególną formę rządu (…). Tymczasem wcale tak nie jest. Rosja to zupełnie inny świat: podległy woli, samowoli, despotyzmowi jednego człowieka. W sprzeczności z prawami współistnienia, Rosja kroczy jedynie w kierunku swojego własnego zniewolenia, a także zniewolenia sąsiednich ludów”[73].
Najbardziej rzucający się w oczy przykład duchowej przepaści, jaka dzieliła ludzi, którzy kształtowali oświecone opinie w Polsce, od tych, którzy czynili to w Rosji, stanowią polskie powiązania Fiodora Michajłowicza Dostojewskiego.
Mimo polskiego nazwiska, zarówno wychowanie, które pisarz odebrał w Moskwie, jak i jego poglądy były z gruntu rosyjskie. Niektórzy spośród krytyków sugerowali, że głęboko skrywane wątpliwości na temat własnej rosyjskości mogły mu podpowiadać ekstremalnie szowinistyczną postawę, jakiej hołdował. Bez względu na to, jakie mogły być tego powody, pisarz czuł się w obowiązku łączyć stanowisko nieugiętego obrońcy wszystkiego, co rosyjskie, z patologiczną nienawiścią do wszystkiego, co polskie. W jego powieściach Polaczyszki tworzą istną galerię łobuzów, oszustów, ladacznic, kłamców, szachrajów i bestii. Epizod z Braci Karamazow, w którym dwóch głupich polskich szlachciców niechętnie pije toast za „Rosję w granicach z 1772 roku”, po czym okazuje się, że obaj są szulerami, to zaledwie jeden z wielu przykładów. Dla historyka jest jednak rzeczą interesującą, że niewątpliwa stronniczość Dostojewskiego — w odróżnieniu od postawy jego czytelników — nie wynikała ze zwykłej ignorancji. Mówił biegle po polsku i dokładnie znał polską literaturę — szczególnie dzieła Mickiewicza. Co więcej, spędził kilka lat na wygnaniu na Syberii w towarzystwie polskich współwięźniów, z którymi prowadził długie i ożywione dyskusje i którzy mieli mu posłużyć za model do wielu spośród najbardziej żywych literackich portretów. Jeden z jego współwięźniów, Szymon Tokarzewski (1821—1900), napisał dość szczegółową relację z tych spotkań, odmalowując obraz doprawdy godny uwagi. Można sądzić, że Dostojewski, rosyjski oficer, który został skazany na śmierć za udział w zbrojnym spisku i który w ostatniej chwili uniknął kuł plutonu egzekucyjnego, oraz Tokarzewski, polski właściciel ziemski i idealista, skazany na 2000 batów i dziesięć lat katorgi za popieranie krucjaty księdza Ściegiennego, walczącego o wyzwolenie chłopów, powinni mieć ze sobą wiele wspólnego. Oto dwóch ludzi wyznających szczytne zasady, wykształconych, reprezentujących podobną pozycję społeczną, którzy wspólnie znoszą skutki straszliwie niesprawiedliwej kary, jaką ponieśli za prawo do własnej tożsamości; tymczasem ich wzajemne niezrozumienie było całkowite:
Ilekroć zwracając się do nas, Polaków, mawiał „my szlachta”, ja przerywałem mu zawsze:
— Przepraszam pana, ja myślę, że w tym ostrogu nie ma’ szlachty, są tylko ludzie praw pozbawieni, są katorżnicy.
Wówczas pienił się ze złości.
— A pan, oczywiście, rad jesteś z tego, żeś katorżnikiem, krzyczał ze złością i ironią (…).
Dostojewskij nienawidził Polaków, ponieważ z rysów i z nazwiska, niestety znać było pochodzenie polskie, mawiał, że gdyby wiedział, iż w jego żyłach płynie chociaż jedna kropla krwi polskiej, kazałby ją natychmiast wypuścić. Jakże boleśnie było słuchać, gdy ten spiskowiec, ten skazaniec za wolność i postęp, wyznawał, że wówczas dopiero uczuje się szczęśliwym, kiedy wszystkie ludy przejdą pod panowanie Rosji (…). Według Dostojewskiego, na świecie jeden tylko istniał naród wielki, do misji wspaniałych przeznaczony, naród rosyjski.
Francuzi, twierdził on, jeszcze trochę podobni są do ludzi, lecz Anglicy, Niemcy, Hiszpanie to są wprost karykatury. Literatura innych narodów, w porównaniu z literaturą rosyjską — jest prostą parodią literatury (…). Jakimże więc sposobem wychowaniec korpusu kadetów, Teodor Michajłowicz Dostojewskij, dostał się do katorgi jako więzień stanu?[74]
Nie trzeba dodawać, że Tokarzewski, którego po powstaniu styczniowym znów zesłano na Syberię na kolejne dwadzieścia lat, równie małą sympatią darzył Rosję, co Dostojewski Polskę. Zasadnicza różnica między nimi polegała na tym, że podczas gdy Polak był tylko jednym z wielu nieznanych więźniów politycznych, Rosjanin był jednym z największych geniuszy światowej literatury, który swoje uprzedzenia mógł przekazywać czytelnikom całego świata. Dlatego też powiedziano o nim, że „był największym wrogiem, jakiego Polska kiedykolwiek miała”[75].
Dla większości polskich czytelników niemożliwość pogodzenia ze sobą rosyjskich i polskich tradycji politycznych jest rzeczą tak dalece nie ulegającą wątpliwości, że wielu z nich mogłoby kwestionować pomysł włączenia zarysu zasad, na których opierał się rząd w Rosji, do pracy poświęconej dziejom Polski. Jest to jednak niezaprzeczalnie konieczne, a związek między obiema sprawami nie ulega wątpliwości. Jest rzeczą niestosowną uważanie ziem zaboru rosyjskiego za tereny pozostające po prostu „pod rosyjską okupacją”. Były to ziemie nie tylko okupowane, ale przyłączone i wcielone w podstawowy organizm polityczny Rosji. Chociaż zachowały swoje specyficzne cechy — podobnie jak wszystkie inne prowincje cesarstwa — to jednak stanowiły część Rosji w tej samej mierze, co Ukraina, Krym czy Zakaukazie. Z wyjątkiem sytuacji Królestwa Kongresowego wiatach 1815—32 i 1861—64 nie można ich było porównać do sytuacji Wielkiego Księstwa Finlandii, które wprawdzie zostało odłączone od Szwecji i zaanektowane w 1815 r., ale nigdy nie było w pełni wcielone do Rosji w sensie politycznym czy konstytucyjnym. Polakom niełatwo pogodzić się z tą prawdą, że największa pośród trzech części podzielonej. Polski nie cieszyła się nawet taką nominalną odrębnością, jaką dziś przyznaje się nierosyjskim republikom Związku Radzieckiego. Chociaż może to zabrzmieć jak sprzeczność, Polska była integralną częścią Rosji; Warszawa i Wilno jako Варшава i Вильно były miastami rosyjskimi, a Polacy w Rosji — bez względu na to, czy im się to podobało, czy nie — byli poddanymi cara. Żyli pod rządami nie tradycji polskiej, ale tradycji rosyjskiej, której supremacja w polskich prowincjach cesarstwa nie uległa w okresie między pierwszym rozbiorem a pierwszą wojną światową żadnym poważnym zagrożeniom. Co więcej, rosyjska tradycja nie była bytem abstrakcyjnym. Troista zasada leżąca u podstaw rosyjskich rządów znajdowała urzeczywistnienie w strukturze prawa i instytucji państwowych, a w czyn wprowadzały ją zastępy urzędników, których wytrwałe działania na przestrzeni półtora wieku nie mogły oczywiście nie dotknąć ludności ani nie wywrzeć na niej swego piętna.
73
Piotr J. Czaadajew, List filozoficzny (1836). Patrz R. Hare, Pioneers of Russian Social Thought, Londyn 1951.
74
Szymon Tokarzewski, Siedem lat katorgi. Pamiętniki (…) 1846—1857 r., wyd. 2 (…) powiększone rozdziałami skreślonymi przez cenzurę rosyjską. Warszawa 1918, s. 168—170. (Wyd. class="underline" Pamiętniki. 1846—1857, z więzień, robót ciężkich i wygnania. Cz. I: Siedem lat katorgi. Warszawa 1907; cz. II: Ciernistym szlakiem. Warszawa 1909).
75
W. Lednicki, Russia, Poland and the West: essays in literary and cultural history, Londyn 1954, rozdz. 6: Dostoevsky and Poland.