– Zagramy w orła i reszkę? – zapytał. – O co?
– Ta miła kicia cierpi na niedosyt wrażeń. Jeśli będzie orzeł, to możesz mnie zastrzelić. Jeśli będzie reszka, to ona może mnie zastrzelić.
– Hym, a jeśli nie zdoła tego zrobić?
– To gramy dalej.
– Dasz radę? – zapytał.
– W tym musi być jakaś pułapka – powiedziała. – Przecież to dla niego zbyt ryzykowne.
– Mądre dziecko – zauważył czarownik. – Niemniej jednak zrobię dokładnie tak, jak obiecałem.
– No to rzucaj swoją monetą.
– Jest w twojej kieszeni. Złota dwudziestodolarówka. Możesz ja udostępnić?
Jakub wyłowił z kieszeni złotą monetę i podał ją czarownikowi. Ten obejrzał ją uważnie, a potem podrzucił w górę. Egzorcysta odbezpieczył broń. Moneta upadła na krawędź i w tej opozycji zatrzymała się. Iwan parsknął śmiechem.
– ›- – - Nierozegrane – powiedział. Może to znaczy, że powinienem was zabić?
– Tego nie było w umowie.
– Może było, ale nie wiedzieliście o tym? Powietrze cmoknęło i zniknął.
– Znowu zrobił się niewidzialny? – zapytała Monika.
– Nie. Powietrze wypełniło pustkę, która po nim została, a on sam jest gdzieś indziej.
– Tutaj – rozległ się jego głos zza ściany.
Pobiegli tam. Czarownik stał pośrodku obórki. Marika była przypięta na łańcuchu do kółka koło żłobu, choć Jakub nigdy jej nie przypinał. Starała się kopnąć tylnymi nogami, ale Iwanów stał akurat ociupinę za daleko.
– Ładny konik – powiedział – ale ździebko nerwowy, może warto by upuścić jej trochę krwi?
W jego ręce pojawił się paskudny, wielki, brudny nóż, a obok kubeł.
– Spróbuj, a będziesz zbierał swoje klejnoty z podłogi – zagroził Jakub.
– Masz tu nerwową klacz i niegłupią dziewczynę. Chyba wybiorę się na Nowy Majdan, poszukam czegoś do picia – powiedział. Tamtejszy bimber jest słynny…
– Metanolu mogę ci nalać.
– Wolę wino.
– Nie mam wina, które by się nadawało dla takiej skatiny, jak ty.
– Wiesz, dlaczego jeszcze żyjecie?
– Hym? No?
– Moje moce rozwijają się w starciu z wami. Im mocniej mnie ugodzicie, tym jestem silniejszy. Każdy cios jest wyzwaniem. Uczę się leczyć rany. Uczę się zadawać wam ból, abym mógł tym skuteczniej szkodzić wysłannikowi Watykanu. Jest jeszcze ciągle dla mnie zbyt silny. Ale już pomału nabieram wprawy. Na końcu zabiję was z pewnością, a na razie idę sobie. Tylko jeden mały żarcik na koniec. Masz nerwową klacz i niegłupią dziewczynę. Więc będziesz miał od tej pory nerwową dziewczynę i mądrą klacz. I niech ci wyjdzie na zdrowie.
Po czym zniknął.
– Chodźmy stąd – powiedział Jakub do Moniki. Dziewczyna stała na czworaka. Marika zarżała w przejmujący sposób, a potem spróbowała jakby coś powiedzieć. Popatrzył na nie obie i włosy stanęły mu dęba na głowie. W jednej strasznej chwili zrozumiał wszystko. Czarownik wymienił im dusze. Marika siedziała w ciele Moniki i w przerażeniu usiłowała rżeć. Monika w ciele Mariki szarpała za łańcuch i usiłowała coś powiedzieć, ale gardło końskie nie było zupełnie do tego przygotowane. I co najgorsze, Jakub nie miał pojęcia jak mógłby im pomóc. Delikatnie podniósł Marikę do pozycji wyprostowanej, a potem podszedł do Moniki i odpiął ją od kółka. Zarżała ponownie. Była to potworna parodia ludzkiej mowy.
– Nie rozumiem cię, niestety, – powiedział. Postaraj się mówić wolniej.
Płakała, ale starała się coś mu przekazać.
– Chodzi ci o uzdę?
Pokiwała głowa.
– Rozumiem, że może to być dla ciebie krępujące.
Rozpiął jej pasek za uszami i zdjął ten element uprzęży. Marika oglądała z zaciekawieniem swoje ręce, a potem zaczęła zginać palce.
– Spokojnie – zwrócił się do Moniki. Postaram się zwrócić wam wasze ciała. Ale najpierw muszę wydusić tę informację od tego drania, a to nie będzie łatwe. Czy jeszcze czegoś potrzebujesz?
Zarżała z rozpaczą. Starał się wydedukować, o co jej chodzi.
– Sukienka? Chodzi ci o to, że jesteś goła? Tak, rozumiem, to może być trochę żenujące, ale nie przejmuj się. Ogon zasłania to, co najgorsze, a ja z całą pewnością nie będę tam ci zaglądał. A żadna twoja sukienka nie wbije się teraz na ciebie. Może ci uszyć coś?
Pokręciła głową.
– Dobrze. Masz w żłobie owies i siano. Woda jest w wiadrze. Może przyniosę ci tu radio?
Pokiwała głową. Popatrzył teraz na Marikę, która właśnie wypróbowywała jak się odpina i zapina guziki.
– Postaraj się mówić po ludzku – poprosił. Teraz możesz. Pamiętasz mam nadzieję słowa?
Milczała chwilę. Wreszcie odpowiedziała z wysiłkiem.
– Tak.
Odetchnął z ulgą.
– Widzisz – zwrócił się do Moniki, która właśnie sprawdzała jak smakuje owies. Nie jest tak najgorzej. Wreszcie dowiem się jak głęboka jest inteligencja koni.
– Chcę mieć źrebaczka – powiedziała wolno Marika. Zawsze chciałam.
– Pomyślimy o tym, jak wrócisz do siebie – obiecał.
– Wkrótce będę mogła mieć, ale poczekam aż wrócę – powiedziała z trudem.
– Poczekamy. Przecież nie podstawimy Moniki pod ogiera.
Dziewczyna zamieniona w konia wydała z siebie długie oburzone rżenie. Jakub podszedł i pogładził japo boku.
– Przecież wiesz, że nie zrobiłbym ci czegoś takiego. Wiem, co czujesz. Możesz mi zaufać. Jeśli chcesz spać w normalnym łóżku, to w moim powinnaś się zmieścić.
– Trzeba będzie wzmocnić – powiedział Marika lekko charkotliwie. Zapasłeś mnie Jakubie.
– Ja cię zapasłem? A kto stawał na tylnych nogach, żeby przez szpary wyskubywać siano ze strychu? Aha, jeszcze jedno. Może ty lepiej zrozumiesz, co twoje przyjaciółka ma do powiedzenia…
– Konie nie mówią. Nasze komunikaty są krótkie i mało treściwe. Ograniczają się do wymieniania powitań i nastrojów – powiedziała klacz zamieniona w dziewczynę. Chciałabym spróbować jak smakuje piwo, jeśli nie masz nic przeciwko.
– Znajdziesz butelkę w lodowce. Ale nie wypij naraz więcej niż połowę. Wystarczy nam tych kłopotów, które mamy.
Kiwnęła głową potakująco. Zupełnie jak wtedy, gdy była koniem.
– Ja pójdę poszukam tego drania. Gdybym nie wrócił przez dwa dni, to skontaktuj się z Semenem. Może on coś wymyśli.
– Wróć.
– Jeśli nie wrócę, to będzie znaczyło, że nie żyję.
– Mogę cię wyszczotkować? – zapytała Monikę. Kłaczka popatrzyła na Jakuba niepewnie.
– Ja już idę. Będziecie tu same. Musisz zadbać o swój wygląd. Opiekuj się nią – przykazał Marice.
– Zadbam ojej wygląd jak o swój własny – powiedziała.
Uśmiechnął się. Co za palant mógł pomyśleć, że konie nie mają poczucia humoru? Spod kurtki wydobył kaburę z rewolwerem. Zawiesił ją na ścianie.
– To tak na wszelki wypadek – powiedział. – Jest nabity i odbezpieczony. Będziesz umiała?
Kiwnęła głową. Wyszedł z obory i wyprowadziwszy z szopy motor, pojechał do wsi. Wyczuł Iwanowa niemal natychmiast. Iwanów wręcz go wzywał. Zatrzymał się przed gospodą. Wszedł do środka. Czarownik kiwał się przy stoliku, na którym stała bateria opróżnionych butelek. Przy nim stał ajent i jeden glinowinka, praktykant.
– Próbował zapłacić tym – ajent pokazywał złotą dwudziestodolarówkę.
– Zapiszmy w protokole. Moneta okrągła żółtego koloru z napisem twenty dolar… Zaraz to wyjaśnimy – powiedział praktykant.
Iwanów odgiął klapę marynarki i pokazał tkwiącą pod nią odznakę UB.
– Dokumenty obywatelu – glina był nieustępliwy.
– Jakub usiadł przy drzwiach.
– Pomóż mi – poprosił telepatycznie czarownik.
– Figę. Najpierw mi powiedz, jak odczarować dziewczyny.
– To bardzo trudne. Moglibyśmy pogadać gdzieś indziej?
– Co ci szkodzi, aby zniknąć?
– Przy dużym stężeniu alkoholu we krwi moje moce zawodzą. Jeśli Bieluch się o tym dowie, to będą kłopoty.
– Kim on właściwie jest?
– Zawsze był sługą mego pana, tak jak ja. Teraz przejął chyba kontrolę. Najwyraźniej jestem mu niepotrzebny.