Выбрать главу

– No wiesz, ciebie chyba nikt nie zadowoli. Masz naprawdę szczególne wymagania.

Flynn usiadł na podłodze obok Molly. W jego oczach pojawiły się iskierki uśmiechu, gdy patrzył, jak bawi się na dywanie z dzieckiem ubrana w elegancki kostium i szpilki.

– Co masz na myśli?

– Większość niań przyzwyczajona jest pracować w domu, a nie w biurze.

– Trudno. Mam powierzyć dziecko zupełnie obcej osobie i nie móc sprawdzać, co się dzieje? Nie. Wolę mieć małego na oku i dopilnować wszystkiego.

– Czy nie uważasz przypadkiem, że Dylan jest trochę za młody, żeby czytać mu literaturę klasyczną? I chyba nie jest na tyle dojrzały, by słuchać koncertów skrzypcowych i taśm z teoriami matematycznymi?

– Miał trudny start. Musi jakoś dorównać rówieśnikom. Przeczytałem już chyba wszystkie książki dla rodziców i te na temat ilorazu inteligencji. Jeśli dziecko od początku ma kontakt ze sztuką, muzyką i książkami, to później…

Molly nie chciała mu przerywać. Wszyscy w biurze znali te jego teorie. Powtarzał je w kółko, aż do znudzenia. Była oczarowana jego przywiązaniem do dziecka, tylko nie mogła zrozumieć, dlaczego Flynn nie chce się do tego przyznać.

Dzisiaj działo się z nim coś niezwykłego. Wyczuwała to w każdym jego słowie. Przyjrzała mu się uważnie. Był bardzo pociągający. Nie dotknął jej od dnia, gdy u niej nocował. Ale w jego oczach czaiło się pragnienie, gdy tylko na nią spojrzał. Od wielu dni próbowała przekonać siebie samą, że to wszystko zniknie, jeśli przestanie o tym myśleć.

– Molly? – Porzuciła natychmiast swoje rozmyślania, gdy usłyszała ten niezwykły ton jego głosu. – Nie zatrzymałem cię tu, by rozmawiać o niani Dylana. Dowiedziałem się o czymś przed godziną i muszę ci o tym powiedzieć.

Zadzwonił telefon. Flynn popatrzył na niego zniecierpliwiony.

– Zostań jeszcze chwilę, dobrze? Załatwię to szybko… Podniósł słuchawkę. Po chwili rozmowy zorientowała się, że dzwoni ktoś z jego rodziny i że zna już wyniki badań.

ROZDZIAŁ ÓSMY

– Mamo, nie chciałem cię przestraszyć. Nic złego się nie dzieje, ale mam ci coś do powiedzenia…

Molly nie wiedziała, czy ma zostać, czy wycofać się dyskretnie. Flynn prosił, by nie wychodziła, ale przecież nie wiedział, że będzie rozmawiał ze swoją matką. Nie chciała im przeszkadzać, ale Dylan, gdy tylko spuścili go z oka, porzucił piłkę i ruszył w stronę łazienki.

Molly zerwała się z podłogi i pospieszyła za nim. Malec uwielbiał psocić w łazience. W zeszłym tygodniu rozwinął całą rolkę papieru i wrzucił ją do sedesu. Tym razem udało jej się chwycić go w porę. Stanowczym gestem zamknęła drzwi łazienki i posadziła go przy klockach. Zdała sobie sprawę, że Flynn nie mógłby jednocześnie prowadzić rozmowy i pilnować tego małego łobuza.

W końcu została w pokoju, ale nie z powodu Dylana ani nie dlatego, że z rozmowy wynikało, że znane są wyniki testów. Zaskoczył ją Flynn. Stał się nagle taki cichy i spokojny – tak niepodobny do mężczyzny, którego znała.

– Nie. Nic złego się nie dzieje. Ale proszę cię, usiądź, dobrze?

Odwrócił siew fotelu. Widziała jego profil, sztywne ramiona i zarys szczęki. Czuła, że jest przygnębiony. Znała już dobrze jego twarz i rozpoznawała emocje, jakie nim rządziły. Ale nigdy nie widziała takiego bólu.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć, mamo. Masz wnuka. Nazywa się Dylan i ma więcej niż roczek… Powoli, powoli, nie zasypuj mnie pytaniami. Nie, nie ożeniłem się nagle. Nie jestem żonaty z matką dziecka i nie zamierzam się z nią ożenić. Tak. Ja…

Nagle Dylan chwycił szalik i ze śmiechem zaczął uciekać w stronę łóżeczka.

– Tak. Masz rację. – W jego głosie było tyle bólu, że Molly spojrzała na niego uważniej. – To moja wina i nie ma na to żadnego wytłumaczenia. Wiem, że przypomina ci to postępowanie ojca, ale nie chcę przed tobą niczego ukrywać. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że jestem ojcem, a ty masz wnuka…

Coś zmieniło się w jego oczach, gdy wspomniał o ojcu. Molly nie wiedziała, o co tu chodzi, ale czuła się coraz bardziej skrępowana. Z pewnością Flynn nie spodziewał się, że będzie ona świadkiem tej rozmowy.

Niepokoiło ją, że dopiero teraz zawiadomił o wszystkim rodzinę. Była pewna, że zrobił to w dniu, w którym pojawiła się Virginia. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że trzymał tak ważną wiadomość w sekrecie i nie poprosił nikogo o pomoc.

– Tak. To pewne. Dziecko jest ze mną. Nie wiem sam, jak mogłem zrobić coś takiego… Tak, wiem, jak się postępuje w takiej sytuacji, ale nie ma mowy, żebym się z nią ożenił. Mamo, to się nigdy nie stanie… Nie dzwonię, żeby cię o coś prosić. Chciałem ci tylko powiedzieć, że masz wnuka. Cokolwiek sobie o mnie pomyślisz – uważałem, że musisz o tym wiedzieć. A może chciałabyś zobaczyć swego wnuka…

Między jego wypowiedziami panowały momenty ciszy i Molly mogła się tylko domyślać, że matka krzyczy na niego. Od czasu do czasu w rozmowie pojawiała się wzmianka o ojcu i wtedy Flynn zaciskał szczęki. Molly zaczęła się zastanawiać, jaka byłaby reakcja jej rodziców na taką wiadomość. Na pewno byliby przygnębieni, ale pojawiliby się od razu, aby jej pomóc.

Nie wszyscy jednak mają szczęście mieć taką rodzinę. Nie mogła nie dostrzec, że Flynn przedstawił swój problem bez żadnych wyjaśnień czy tłumaczeń. Poza tym zupełnie się nie bronił.

– Mamo, wiem, jak cię to zmartwiło… ale to moja wina, nie dziecka. Jeśli ty i tata chcielibyście zobaczyć Dylana…

Znowu zapanowała cisza i Molly poczuła wyrzuty sumienia. Jej zachowanie było niewybaczalne. Powinna była dawno stąd wyjść. Cicho ruszyła w stronę drzwi, ale właśnie wtedy Flynn odłożył słuchawkę i odwrócił się w jej stronę.

Poczuła, że się czerwieni.

– Flynn, tak mi przykro, nie chciałam zostać, gdy zorientowałam się, że to rozmowa prywatna.

– Co za okropna rozmowa. Jak wyrywanie zęba. Ale przynajmniej już wiesz to, co ci chciałem powiedzieć.

– Tak. Znasz wyniki badań i wiesz, że jesteś ojcem Dylana. Flynn, czy ty rzeczywiście nie powiedziałeś o tym wcześniej rodzicom?

Uniósł brwi.

– Nie mogłem przecież im nic powiedzieć, dopóki nie upewniłem się, że Dylan jest naprawdę ich wnukiem.

– Nie mogłeś? Jak to? Przecież miałeś ogromny kłopot. Nie chciałeś, żeby ci pomogli?

– Nigdy bym ich o to nie prosił. Mam trzydzieści pięć lat i nie jestem już małym dzieckiem. To oni zwierzają mi się ze swoich kłopotów, nie ja. Poza tym sytuacja w mojej rodzinie jest specyficzna i to ja im pomagam… – Flynn zerwał się gwałtownie z krzesła, jakby chciał uciąć tę rozmowę. – W każdym razie teraz wszystko jest już jasne. Dziecko jest moje. I tylko to jest ważne. – Popatrzył na chłopca. Dylan spał z palcem w buzi i szalikiem Molly w drugiej rączce. – Domyślałem się tego. Rude włosy. Okropny charakter. Dusza hazardzisty. Ten mały uwielbia niebezpieczeństwo. Kiedy dzieciak w jego wieku jest tak kłopotliwy, z pewnością odziedziczył temperament po rodzicach.

– Kochasz go – rzekła Molly miękko.

– To, że ma moje geny, nie uczyni ze mnie dobrego ojca, Mol. Nadal nie wiem, co powinienem zrobić. Pod tym względem nic się nie zmieniło.

Był zbyt silny, by go udusić, więc pocałowała go w policzek. Już w następnej chwili zorientowała się, że popełniła głupstwo. Ale Flynn był tak niemądry, tak uparty, zagubiony i tak zaślepiony, że nie widział, jak bardzo się zmienił.

Jej wargi zaledwie musnęły jego policzek. Zdążyła tylko poczuć jego zapach, dotyk skóry, ale jej serce już zaczęło bić jak oszalałe. Cofnęła się, ale Flynn chwycił ją za rękę i przytrzymał.