— Tak też myślałem — oświadczył mężczyzna. — Ale wie pan o tym, że jeśli pana dusza nie zostanie zbawiona, pójdzie pan do piekła.
Cathy ujęła Petera za ramię.
— Chodźmy — powiedziała. Mężczyzna jednak zagrodził im drogę.
— Niech pan zawierzy Jezusowi, panie Hobson. To jedyny sposób.
— Hmm, właściwie nie jestem zainteresowany dyskusją na ten temat — stwierdził Peter.
— Jezus panu wybacza — zapewnił mężczyzna. Sięgnął do kieszeni trencza. Przez jedną straszliwą chwilę Peter sądził, że wyciągnie pistolet, lecz zamiast niego wydobył stamtąd zniszczoną Biblię oprawną w czerwoną jak krew skórę.
— Niech pan wysłucha słowa Bożego, panie Hobson! Niech pan zbawi swą duszę.
— Proszę nas zostawić w spokoju — powiedziała Cathy bezpośrednio do intruza.
— Nie mogę pozwolić wam odejść — odparł mężczyzna. Wyciągnął rękę i…
…dotknął ramienia Cathy.
Nim Peter zdążył zareagować, jego żona postawiła obcas na podbiciu stopy nieznajomego. Ten zawył z bólu.
— Zjeżdżaj! — krzyknęła Cathy. Ujęła stanowczo Petera za ramię i ruszyła razem z nim naprzód.
— Hej — odezwał się Peter. Wciąż czuł się wzburzony, ale był pod wrażeniem. — Całkiem nieźle.
Odrzuciła do tyłu czarne włosy.
— Nikt nie będzie zaczepiał mojego męża — oznajmiła, prezentując swój megawatowy uśmiech. Poszli w kierunku odległej o kilka posesji restauracji. — A teraz pozwól, że postawię ci kolację.
Zabrzmiał dzwonek. Rod Churchill spojrzał na zegarek. Dwadzieścia sześć minut.
Jeszcze nigdy nie udało mu się dostać darmowego posiłku, choć nauczycielka historii ze szkoły, w której pracował, twierdziła, że jej poszczęściło się dwa razy z rzędu.
Z przyzwyczajenia popatrzył na widoczny na ekranie telewizora obraz z kamery bezpieczeństwa. Tak jest, kierowca z Food Food. Pomarańczowo-biały uniform był łatwy do rozpoznania. Rod poszedł do przedpokoju, przejrzał się w lustrze, by się upewnić, że włosy w należyty sposób zasłaniają łysinę, i otworzył drzwi. Podpisał potwierdzenie odbioru.
Kierowca wręczył mu kopię. Następnie Rod zabrał opakowany posiłek do jadalni.
Ostrożnie otworzył pudełka z bezpiecznej dla środowiska pianki, nalał sobie kieliszek białego wina, włączył telewizor — dobrze widoczny z jego miejsca w jadalni — i zasiadł do kolacji.
Pomyślał, że rostbef jest niezły, choć trochę żylasty, ale sos zrobili dziś wyjątkowo dobry. Wyczyścił talerz miażdżonymi widelcem ziemniakami, aby zjeść sos do końca. Uporał się już z połową szarlotki, kiedy dopadł go ból — silne łomotanie z tyłu głowy oraz dręczące uczucie przypominające wbijanie gwoździ w oczodoły. Poczuł, że serce mu kołacze.
Czoło miał śliskie od potu. Przez chwilę myślał, że zwymiotuje. Ogarnęła go fala gorąca. Dźwignął się na nogi w nadziei, że dotrze do telefonu i wezwie pomoc, ale nagle nastał moment niemożliwego do zniesienia bólu. Runął na plecy, przewracając krzesło, i padł na pokrytą dywanem podłogę martwy jak kamień.
Peter i Cathy byli już w łóżku, lecz ich Monitor Hobsona wiedział, że oboje jeszcze nie śpią, pozwolił więc, by telefon zadzwonił.
W sypialni nie było oczywiście wideofonu. Peter przesunął w ciemności ręką po stoliku nocnym w poszukiwaniu słuchawki.
— Halo? — powiedział.
Płacząca kobieta.
— Och, Peter! Peter!
— Bunny?
Usłyszawszy imię swej matki, Cathy natychmiast usiadła na łóżku.
— Światła! — zawołała. Kierujący domem komputer włączył dwie stojące na podłodze lampy.
— Peter, Rod nie żyje.
— O mój Boże — powiedział Peter.
— Co jest? — zapytała zatroskana Cathy. — O co chodzi?
— Co się stało? — zapytał Peter z biciem serca.
— Właśnie wróciłam z kursu i znalazłam go leżącego na podłodze w jadalni.
— Wezwałaś karetkę? — zapytał Peter.
— Co jest? — zapytała ponownie Cathy, przerażona.
Bunny płakała już tak długo, że musiała przerwać, żeby wydmuchać nos.
— Tak, tak, jest już w drodze.
— My też — rzekł Peter. — Przyjedziemy tak szybko, jak tylko to możliwe.
— Dziękuję — odparła przerażona Bunny. — Dziękuję. Dziękuję.
— Trzymaj się — dodał Peter. — Już jedziemy.
Odłożył słuchawkę.
— Co się dzieje? — spytała znowu Cathy.
Peter popatrzył na żonę. Jej olbrzymie oczy były szeroko otwarte ze strachu. Mój Boże, jak jej powiedzieć?
— To była twoja matka — zaczął. Zdawał sobie sprawę, że to już wiedziała, ale chciał zyskać na czasie, by uporządkować myśli. — Twój ojciec… ona sądzi, że twój ojciec nie żyje.
Na twarzy Cathy zatańczyło przerażenie. Otworzyła szeroko usta i potrząsnęła lekko głową od lewej ku prawej.
— Ubierz się — powiedział delikatnie Peter. — Musimy jechać.
PRZEGLĄD WIADOMOŚCI SIECIOWYCH
Prowadzony nieustannie przez Gallupa sondaż „Religia w Ameryce” wykazuje, że frekwencja w kościołach była w tym tygodniu o 13,75 procent wyższa niż w analogicznym tygodniu ubiegłego roku.
Szpital Christiaana Barnarda w Mandelaville w Azanii ogłosił dziś, że oficjalnie uznaje chwilę opuszczenia ciała przez falę duszy za moment śmierci.
Twórca filmów kategorii B Jon Tchobanian rozpoczął produkcję nowego generowanego komputerowo obrazu Łowca dusz. Opowiada on o obłąkanym pracowniku szpitala, który więzi ludzkie dusze w butlach magnetycznych, żądając okupu. Tchobanian stwierdził: „Ponieważ jest to film o życiu po śmierci obsada składa się wyłącznie z komputerowych rekonstrukcji zmarłych aktorów. Wystąpią w nim Boris Karloff i Peter Lorre”.
Life Unlimited z San Rafael w Kalifornii poinformowało dziś, że w tym miesiącu padł rekord sprzedaży patentowanego procesu zapewniającego nanotechnologiczną nieśmiertelność. Analityk Gudrun Mungay z Merrill Lynch zasugerowała, że ten wyjątkowy popyt jest bezpośrednią reakcją na odkrycie fali duszy. „Niektórzy ludzie zdecydowanie nie mają ochoty na spotkanie ze swym stwórcą” — stwierdziła.
Wiadomości sądowe: Oshkosh w stanie Wisconsin. Oskarżony o wielokrotne gwałty Gordon Spitz przedstawił dziś linię obrony głoszącą, że jest niewinny z uwagi na szczególny rodzaj braku poczytalności. Spitz, który twierdzi, że od dwunastego roku życia miał doświadczenia poza ciałem, utrzymuje, iż jego dusza nie była obecna w ciele za każdym razem, gdy popełniał gwałt, i w związku z tym nie jest odpowiedzialny za swoje zbrodnie.
ROZDZIAŁ 33
Czasami nic nie mogło się równać z dobrą, staromodną klawiaturą. Nadal było to najlepsze z kiedykolwiek wynalezionych narzędzi do wprowadzania danych czy formatowania tekstu. Sandra Philo wyciągnęła z biurka szufladkę klawiatury i zaczęła wypisywać wszystkie nazwy własne, które pojawiły się w związku z zamordowaniem Hansa Larsena, w tym również nazwę ulicy, przy której mieszkał, firmy, w której pracował, miejsca, w którym spędził w zeszłym roku urlop, a także nazwiska sąsiadów, krewnych, przyjaciół i kolegów z pracy. Wprowadziła również rozmaite terminy związane z okaleczeniami, jakie spotkały Larsena.
Kiedy skończyła, miała listę ponad dwustu słów. Kazała wtedy komputerowi przeszukać dane dotyczące wszystkich zabójstw popełnionych w Regionie Wielkiego Toronto, by sprawdzić, czy w złożonych w tych sprawach raportach powtórzą się niektóre z tych wyrazów. Podczas poszukiwań komputer wyświetlał na ekranie krótką linię kropek, by pokazać, że pracuje. Potrzeba było tylko kilku sekund, by uporał się z zadaniem.