Выбрать главу

— Któż tego nie wie! — westchnął inspektor Hale.

— Ale mężczyźni — ciągnął Poirot — a zwłaszcza artyści, to inna sprawa.

— Sztuka! — rzekł pogardliwie inspektor. — Cała ta gadanina o sztuce! Nigdy nie mogłem tego zrozumieć i chyba nigdy już nie zrozumiem! Trzeba było panu widzieć ten obraz. Wszystko na nim było brązowe, śnił mi się nawet. Co gorsza, odbiło się to na moim wzroku. Zdawało mi się, że wszystkie balustrady, ściany i tak dalej, są krzywe. I kobiety także.

Poirot uśmiechną! się.

— Składa pan nieświadomie hołd sztuce Amyasa Crale’a — powiedział.

— Co też pan mówił! Dlaczego malarz nie może malować czegoś, na co milo jest popatrzeć. Po co za wszelką cenę szukać brzydoty.

— Niektórzy z nas, mon cher, znajdują piękno w najdziwniejszych formach!

— Dziewczyna była bardzo ładna, ani słowa! — rzekł Hale. — Nie miała na sobie prawie nic prócz szminki. W ogóle sposób ubierania się dzisiejszych dziewcząt to szczyt nieprzyzwoitości. A proszę pamiętać, że to wszystko było szesnaście lat temu, dzisiaj nikt już na to nie zwraca uwagi. Ale wtedy. no, przyznam się, że byłem zgorszony. Spodnie i jakaś koszulka z dużym wycięciem, a poza tym dosłownie nic!

— Pan, jak widzę, doskonale zapamiętał sobie te szczegóły — rzucił półgłosem Poirot. Inspektor Hale zaczerwienił się.

— Opisuję panu po prostu moje ówczesne wrażenia — rzekł surowo.

— Oczywiście, oczywiście — uspokoił go skwapliwie Poirot, po czym zapytał: — Więc głównymi świadkami oskarżenia w procesie pani Crale byli Filip Blake i Elza Greer?

— Tak jest. Oboje byli bardzo wrogo do niej nastawieni. Ale prokurator powołał także na świadka guwernantkę i jej zeznania przeważyły szalę. Guwernantka była całkowicie po stronie pani Crale, gotowa była bronić jej jak lwica. Ale jako osoba z gruntu uczciwa, zeznała tylko prawdę, nie starając się nic zniekształcić ani zatuszować.

— A Meredith Blake?

— Biedny pan Blake był niesłychanie przygnębiony tą całą historią, no, i nic dziwnego! Wyrzucał sobie manię zielarską, a sędzia również mu ją wytykał. Cykuta i sole AE notowane są w cedule trucizn. Usłyszał kilka bardzo przykrych uwag. Był przyjacielem obu stron : wszystko to bardzo głęboko go dotknęło, pomijając już fakt, że jako spokojny i solidny ziemianin unikał rozgłosu i nie lubił, by nazwisko jego było na ustach wszystkich.

— A czy młodsza siostra pani Crale też zeznawała?

— Nie, to nie było potrzebne. Nie było jej przy tym, kiedy pani Crale groziła mężowi, i nie mogła nam opowiedzieć nic takiego, czego nie moglibyśmy się dowiedzieć od innych. Owszem, widziała, jak pani Crale wyjęła z lodówki butelkę piwa i, oczywiście, obrona mogłaby ją powołać na świadka, że pani Crale zaniosła butelkę prosto do ogrodu, nic przy niej nie manipulując. Ale to było niepotrzebne, bo w butelce nie znaleziono żadnych śladów cykuty.

— Ale jakim sposobem pani Crale udało się wlać truciznę do szklanki w obecności tamtych dwóch osób?

— Przede wszystkim te osoby wcale na nią nie zwracały uwagi. Innymi słowy: pan Crale malował, patrząc wyłącznie na płótno i na model. A panna Greer pozowała, odwrócona plecami do pani Crale i wpatrywała się w jakiś punkt powyżej ramienia Crale’a.

Poirot skinął głową na znak, że rozumie.

— Jak powiadam, żadne z nich nie patrzyło na panią Crale. Miała truciznę w takiej pipetce, wie pan, jakich się dawniej używało do napełniania wiecznych piór. Znaleźliśmy ją potłuczoną na dróżce prowadzącej do domu.

— Pan ma na wszystko odpowiedź — mruknął Poirot.

— Ależ, panie Poirot! Bądźmy bezstronni! Pani Crale grozi mężowi, że go zabije. Kradnie truciznę z laboratorium. Pusta buteleczka zostaje znaleziona w jej pokoju i nie ma na niej innych odcisków palców prócz jej własnych. Rozmyślnie zanosi mężowi mrożone piwo do ogrodu, co jest dziwne, jeżeli się zważy, że właściwie ze sobą nie rozmawiali.

— Bardzo ciekawa okoliczność. Zwróciłem już na nią uwagę.

— Otóż właśnie. Tym się zdradziła. Czemu zrobiła się nagle taka uprzejma? Crale skarży się na dziwny smak piwa, a cykuta ma przykry smak. Pani Crale urządza wszystko tak, że to ona sama znajduje zwłoki i wysyła guwernantkę do telefonu. Po co? Po to, żeby móc wytrzeć szklankę i butelkę, a potem odcisnąć na nich palce męża. Potem już śmiało może powiedzieć, że mąż popełnił samobójstwo pod wpływem wyrzutów sumienia. Historyjka jej zdaniem zupełnie wiarygodna.

— Tak, nie było to zbyt mądrze pomyślane.

— Istotnie. Moim zdaniem ona w ogóle nie myślała. Nienawiść i zazdrość wszystko jej przesłoniły. Myślała tylko o tym, żeby go zabić. A potem, kiedy już było po wszystkim, kiedy zobaczyła, że mąż nie żyje, przypuszczalnie oprzytomniała nagle, zdała sobie sprawę, że popełniła zbrodnię i że za zbrodnię grozi kara śmierci. I w rozpaczy chwyciła się jedynego wytłumaczenia, jakie jej przyszło do głowy — samobójstwa.

— Wszystko, co pan mówi, jest bardzo logiczne, niewątpliwie logiczne — rzekł Poirot. — Istotnie, mogła tak rozumować.

— Z jednej strony można by to nazwać zabójstwem z premedytacją, z drugiej jednak nie — powiedział Hale. — Mnie osobiście się zdaje, że nie obmyśliła sobie tego wcześniej, a po prostu pchnęła ją do tego jakaś ślepa siła.

— Ciekawe. — szepnął Poirot.

Hale spojrzał na niego badawczo.

— Czy udało mi się pana przekonać, panie Poirot, że to była zupełnie jasna sprawa? — zapytał.

— Prawie. Chociaż może nie na sto procent. Jest tu kilka bardzo dziwnych punktów.

— Czy może pan podać jakieś inne rozwiązanie, które dałoby się udowodnić?

Zamiast odpowiedzi Poirot spytał:

— A co robiły tego dnia wszystkie inne zamieszane w sprawę osoby?

— Zapewniam pana, że zbadaliśmy wszystko. Nie darowaliśmy nikomu. Żadna z osób zainteresowanych nie posiadała alibi w pełnym tego słowa znaczeniu, bo zawsze o nie trudno w wypadku otrucia. Morderca może przecież dzień przedtem dać ofierze truciznę w jakiejś kapsułce, powiedzieć, że to jest środek na niestrawność i że trzeba go zażyć przed obiadem, a potem wyjeżdża na drugi koniec Anglii.

— Ale pan nie przypuszcza, że w tym wypadku tak było?

— Pan Crale nie cierpiał na niestrawność. A w każdym razie nie widzę tu podobnej możliwości. Co prawda, pan Meredith Blake gorąco zalecał wszystkim napary swej fabrykacji, ale nie przypuszczam, żeby pan Crale dat się na nie namówić. Gdyby nawet tak było, to z pewnością dużo by na ten temat mówił i dowcipkował. A poza tym, dlaczego pan Blake miałby zabić pana Crale’a? Wszystko przemawia za tym, że byli ze sobą w jak najlepszych stosunkach, jak zresztą wszyscy inni. Pan Filip Blake był przecież jego najlepszym przyjacielem. Panna Greer kochała się w nim, panna Williams zapewne potępiała jego postępowanie, ale potępienie moralne nie prowadzi jeszcze do trucia. Mała panna Warren często się z nim kłóciła, była w trudnym wieku, zdaje się, że miała tego roku wstąpić do szkoły, ale on ją bardzo lubił, a i ona jego także. Ponadto w domu Crale’ów otaczano ją specjalną troskliwością i miłością. Słyszał pan może z jakiego powodu? Kiedy była mała, pani Crale okaleczyła ja w napadzie furii. To także dowodzi, jak bardzo nieopanowaną osobą była pani Crale, prawda? Rzucić się na dziecko i oszpecić je na całe życie!

— Może to też dowodzić — rzekł Poirot zamyślony — że Angela Warren mogła żywić głęboką i uzasadnioną urazę do Karoliny Crale.