Kieran ujrzał ją siedzącą na ławce wozu, który wjechał na pełne kurzu podwórko przed domem. Jej niebieska suknia nie była ani ciemna, ani jasna. Śnieżnobiały, obszyty koronką lniany kołnierzyk kontrastował z jedwabiem. Miała na sobie skórzane rękawiczki, wykończone delikatną, złotą koronką. Jeszcze nigdy nie widział jej w kapeluszu. Była szalenie elegancka. Dlaczego go poślubiła? Czemu przebyła całą tę drogę, żeby zamieszkać w tym dzikim miejscu? Czy nadal go kochała? Nagle spostrzegł na jej kolanach małe dziecko. Poczuł ucisk w piersiach. Kiedy wóz zatrzymał się przed nim, z trudem mógł wydobyć głos.
– Kieran! – Zapomniał już, jak słodki był jej głos. Uśmiechnęła się. – Bałam się o ciebie, kiedy nie wyjechałeś nam na powitanie. Powitasz nas teraz w domu?
– Na Boga, ależ mi ciebie brakowało! – wybuchnął. Widząc jego ogniste spojrzenie, Fortune natychmiast zapomniała o swoich wątpliwościach, tak jak on zapomniał o własnych.
Rois posadziła synka na kolanach ojca i wzięła na ręce Aine, śpiewając przy tym ulubioną kołysankę dziewczynki, żeby zaskoczone dziecko nie zaczęło płakać. W tym czasie rodzice małej mogli się wreszcie przywitać jak należy. Rois świetnie wyobrażała sobie rozczarowanie, jakie czuła jej pani, że Kieran nie wyjechał jej na spotkanie.
Właściciel Kaprysu Fortuny porwał żonę w objęcia, przytulił mocno i namiętnie ucałował. Jego wargi paliły jej usta. Czuł gotujące się w nim pożądanie i zamarzył, żeby mogli zaszyć się gdzieś na tydzień czy dwa, żeby się kochać. Fortune zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego najmocniej, jak tylko mogła, wzdychając z nieukrywaną przyjemnością, gdy bez końca całował jej usta, twarz, powieki, aż zawołała:
– Przestań, kochanie!
– Tak mi ciebie brakowało – powiedział niskim głosem. – Do tej chwili wydawało mi się, że wiem, jak bardzo. Teraz rozumiem, że nic nie wiedziałem i że moja tęsknota za tobą była nie do ukojenia. Witaj w domu, ukochana! Witaj w Kaprysie Fortuny! – I począł ją ponownie całować, a ona syciła się jego uczuciem. Wszystko będzie dobrze.
– Mama! – rozległ się cienki głosik Aine, w którym wyraźnie pobrzmiewała nuta zniecierpliwienia. – Kim był ten mężczyzna, który zabierał jej mamę?
Kieran i Fortune oderwali się od siebie z radosnym śmiechem. Fortune wzięła córkę od Rois i podała ją Kieranowi.
– To twój tata, kochanie – wyjaśniła córeczce.
Aine uważnie przyjrzała się wielkiemu mężczyźnie, który trzyma! ją na rękach. Zasłoniła rączkami twarz, po czym wstydliwie obserwowała go przez szparę pomiędzy paluszkami.
– Tata? – powiedziała, uważnie analizując słowo. Potem zaczęła się wyrywać, krzycząc: – Na dół! Na dół! Kieran postawił dziecko na ziemi.
– Nie chcę taty – zdecydowanym głosem oświadczyła Aine, odwróciła się i przywarła do matki. Na twarzy Kierana pojawiło się zaskoczenie, a potem smutek.
– Nie lubi mnie – rzekł oszołomiony. Fortune roześmiała się i przekazała córeczkę Rois.
– Nie jest przyzwyczajona do mężczyzn, to wszystko. Przez większość czasu mama i ja mieszkałyśmy same w Queen's Malvern. Kiedy przyjeżdżał mój ojciec, był bardziej zajęty czarowaniem Autumn, którą uwielbia, niż zajmowaniem się Aine. Nasza córka przyzwyczai się w końcu do ciebie, Kieranie. Ignoruj ją, a przyjdzie do ciebie, kochany. A teraz chcę obejrzeć mój dom! Odsunęła się od męża i spojrzała na swoją nową siedzibę. Budynek był wysoki na półtora piętra, zbudowany z drewnianych bali, z trzema ceglanymi kominami i drewnianym dachem. Z zadowoleniem spostrzegła, że okna miały szyby i ciężkie okiennice. Kapitan O’Flaherty miał rację, gdy mówił, że dom nie będzie podobny do niczego, co dotąd znała. Niewątpliwie był inny.
– Pod domem jest piwnica – odezwał się Kieran, mając nadzieję uzyskać od niej jakąś opinię. – Kiedyś zastąpimy go murowanym, ale teraz ledwo zdołaliśmy zrobić cegły na kominy.
Fortune kiwnęła głową. W końcu odezwała się:
– Jak duży jest w środku?
– Na parterze są cztery pokoje oraz spiżarnia i mały schowek. Służący śpią na górze, która nie jest zbyt przestronna. Kevin i Rois mają w pobliżu własny domek – odpowiedział.
– Służący? Ilu? – Była zaskoczona, ale przypomniała sobie opowieść o służącej, która zatrzymała jej męża.
– W domu są trzy służące, a w stajni czterech mężczyzn – odparł. – Kupiłem ich w Wirginii.
– Czy kupowani służący nie są po prostu przestępcami, zesłanymi do kolonii?
– Niektórzy tak, ale wielu zostało skazanych na podstawie śmiesznych oskarżeń. Są też tacy, którzy sami oddali się w niewolę, bo po siedmiu latach służby odzyskują wolność i otrzymują własną ziemię. Pani Hawkins, która jest naszą kucharką, nie mogła zapłacić medykowi opiekującemu się jej umierającym mężem. Ten kazał ją wywieźć. Dolly, którą kupiłem, żeby doglądała Aine, jest katoliczką. Służąca Comfort Rogers została przyłapana na kradzieży chleba, którym żywiła swoje rodzeństwo. Czterej mężczyźni, których nabyłem, aby pomagali w polu i przy inwentarzu, są purytanami. Takie są te ich zbrodnie, ale w Mary's Land są mile widziani. Wszyscy są dobrymi pracownikami. Nie wprowadziłbym do domu niebezpiecznych przestępców, najdroższa. Boże! Nawet w tym pokracznym kapeluszu z białymi piórami jesteś taka piękna. – Znów ją pocałował, tym razem szybko i mocno. Fortune roześmiała się.
– Ten kapelusz to dzisiaj szczyt mody w Londynie. Będzie przedmiotem zazdrości każdej damy w kolonii.
– Chodź do domu, moja ukochana – poprosił, biorąc ją za rękę. Weszli do domu, żeby Fortune mogła go obejrzeć. Była nieco zaskoczona odkrywszy, że ściany wewnątrz budynku są z surowego drewna, z gliną wypełniającą szpary pomiędzy belkami, aby wiatr i deszcz nie wdzierały się do środka. Przez całą długość budynku biegł centralny korytarz. Podłogi były z gołych desek. Fortune pomyślała z ulgą, że na szczęście przywiozła ze sobą indyjskie dywany. Po lewej stronie korytarza znajdowała się ich sypialnia. Po prawej usytuowany był salon. Za ich sypialnią była niewielka izba, do której można było wejść jedynie przez ich pokój. Cały tył domu zajmował pokój gospodarczy z dołączoną do niego, jakby w ostatniej chwili, spiżarnią i składzikiem.
– Trzeba natychmiast otynkować ściany – zdecydowanie oświadczyła Fortune. – Bez tego zimą będzie tu za zimno dla Aine i dla mnie. Podłogi muszą zostać wypiaskowane i wypolerowane. Gdzie są meble, które przywiozłam ze sobą?
– W salonie, poza łóżkiem, które wstawiłem do sypialni – powiedział ze znaczącym spojrzeniem. Fortune zaczerwieniła się, ale był to rumieniec radości i oczekiwania. Jej mąż był stęskniony za nią, podobnie jak ona stęskniła się za nim.
– Meble niech zostaną tam, gdzie są, dopóki nie otynkujemy domu. Będą źle wyglądać pod ścianami z gołych desek.
– Zaczniemy jutro z rana, zanim zapanuje upalna wilgoć – obiecał. – Chodź, poznasz służących – powiedział i udali się na tył domu, gdzie czekały na nich trzy kobiety. Jedna była pulchna, uśmiechnięta i miała błyszczące, brązowe oczy. To była Dolly, która miała się zajmować Aine. Od razu spodobała się Fortune. Dolly grzecznie dygnęła przed swoją panią.
– Wiesz, ile masz lat, Dolly? – zadała pytanie Fortune.
– Urodziłam się w roku, w którym próbowano wysadzić Parlament – odpowiedziała Dolly. – Nie przywiązuję wagi do takich rzeczy, milady. Dolly miała więc trzydzieści lat.
– Dobrze – powiedziała Fortune ze śmiechem. – Ja też nie przywiązuję wagi do takich spraw. Czy zrobi ci różnicę, jeśli będziesz miała do opieki więcej dzieci? Planuję urodzić więcej, a teraz będziesz też musiała zajmować się chłopcem Rois. Jest o dwa dni młodszy od mojej córki. Oboje umieją już chodzić i lubią dokazywać.