– Rois – cierpliwie tłumaczyła Fortune – to nie jest Anglia, Szkocja czy Irlandia, a Kaprys Fortuny z pewnością nie jest zamkiem ani wspaniałym dworem, chociaż kiedyś jeszcze nim będzie. To jest Mary Land. Mogę się założyć, że przez te wszystkie miesiące mój mąż nie zasiadał sam do posiłków, otoczony splendorem. Jadł z Kevinem i z każdym, kto usiadł za stołem. – Spojrzała na Kierana, który kiwnął głową. – No widzisz. Skończ więc z tymi głupstwami, Rois. Za jakiś czas będę miała elegancką jadalnię, ale na razie jest to pomieszczenie do wszystkiego. Pani Hawkins przygotowała dużego indyka, którego podała ze słodkimi ziemniakami upieczonymi w popiele, zielonym groszkiem, świeżym chlebem, masłem i serem. Potem był deser z suszonych jabłek i miodu. Fortune poleciła, żeby otworzyć beczułkę piwa, którą przywiozła ze sobą. Czterej służący, siedzący na końcu prostego stołu, podziękowali jej. Od dawna nie mieli w ustach dobrego angielskiego piwa. Obie mamy odkrawały drobne kawałeczki mięsa i karmiły nimi dzieci. Aine i Brendan mieli już po kilka ząbków i chętnie z nich korzystali. Dolly okazała się niezwykle pomocna, zabawiając maluchy, żeby jej pani i Rois też mogły się pożywić. Comfort Rogers nie usiadła do stołu, bo pani Hawkins zatrudniła ją do podawania posiłku.
– Kiedy będę mogła coś zjeść? Jak skończą jeść, nic nie zostanie – marudziła Comfort.
– Jeśli nie będzie indyka, możesz zjeść rozgotowane żyto. Na pewno się tym solidnie najesz – pogodnie zauważyła pani Hawkins. Po skończonym posiłku czterej służący udali się do siebie do stajni. Kevin wziął na ręce na wpół śpiącego Brendana, objął ramieniem Rois i razem ruszyli w stronę swojego domku.
– Położę panienkę spać, milady. Już zasypia – powiedziała Dolly.
– Dziękuję – rzekła Fortune. Kieran wyciągnął rękę i ujął jej dłoń.
– Chodź – powiedział. – Chcę ci wszystko pokazać jeszcze przed zachodem słońca. Gdy wyszli na zewnątrz, Fortune zobaczyła, że dom stoi na niewielkiej skale nad zatoką. Widziała łąki z pasącymi się końmi i przynajmniej dwa pola, na których coś rosło. Jak na początek lata, powietrze było bardzo łagodne. Zauważyła też, że było o wiele cieplej niż w Anglii.
– Mam tyle pytań – powiedziała. – Co uprawiamy na tamtych polach?
– Tytoń – odpowiedział. – To doskonała roślina, która przyniesie nam pieniądze. A poza tym sami będziemy potrzebować tytoniu, bo Mary's Land nie jest jeszcze zbyt cywilizowanym miejscem, jakim kiedyś się stanie. Konie, które hodujemy nie pociągną wozu, raczej dosiądzie ich jakiś dżentelmen czy dama. Może powinniśmy sprzedać parę wierzchowców w Wirginii, ale jeszcze nie teraz.
– Czy produkujemy jakąś żywność? – spytała go.
– Owszem, tak nakazuje prawo Mary's Land. Indianie nauczyli nas uprawiać jeszcze trzy rośliny, które nazywają fasolą, dynią i kabaczkiem. Sprawdziliśmy już, że nasze nasiona kiełkują w tutejszej ziemi. Zielony groszek, marchew, buraki. Uprawiamy też tutejsze słodkie ziemniaki. To urodzajna ziemia.
– Dom, który kiedyś zbudujemy z cegieł, musi stać frontem do zatoki – powiedziała Fortune. – Taki piękny widok. Nigdy jeszcze nie widziałam nic równie pięknego. – Odwróciła się i spojrzała na niego. – Dziękuję ci za nasz dom, Kieranie.
– Tak bardzo mi ciebie brakowało. Ileż to nocy leżałem, nie śpiąc, tęskniąc za tobą, Fortune, zastanawiając się, czy to miejsce spodoba ci się tak samo, jak mnie. Czy możesz być szczęśliwa w Mary's Land, tak daleko od swoich bliskich? – rzekł cicho, palcami delikatnie dotykając jej twarzy.
– Ty jesteś mi najbliższy – oświadczyła. – Ty i Aine, i inne dzieci, które będziemy mieli. To prawda, będzie mi brakowało rodziny, ale zniosę to, jeśli tylko my będziemy razem. Czuję też, że należę do tego miejsca, tak jak ty. Poczułam to, gdy płynęliśmy przez zatokę w stronę St. Mary's Town. Czułam to głęboko w sercu. Ta ziemia wzywała nas, Kieranie. Za ich plecami zachodziło słońce, a kiedy, trzymając się za ręce, wracali do domu, na niebie nad nimi pojawiły się pierwsze gwiazdy.
– Wezmę kąpiel – zakomunikowała Fortune. – Gdzieś pomiędzy moimi rzeczami jest duża dębowa balia. Każ ludziom ją znaleźć i napełnić wodą. Mogą ją postawić w naszej sypialni. Pójdę do pani Hawkins, żeby zagotowała wodę. Nie kąpałam się od sześciu tygodni, Kieranie, i moja skóra jest aż sztywna od soli. Muszę wziąć kąpiel. A potem… – uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko i znacząco -… będziemy musieli się na nowo poznać, mój panie. Uśmiechnął się radośnie.
– Dopilnuję, żeby balia się znalazła, madam. Mogę nawet dołączyć do ciebie albo pełnić rolę służącej. Fortune roześmiała się wesoło. Zaczynała mieć wrażenie, że nigdy się nie rozstawali i w jego oczach widziała, że czuł to samo.
Odnaleziono balię i ustawiono ją w sypialni. Potem wlano do niej wiele wiader wody. W końcu zostali sami. Na kominku w rogu pokoju tlił się ogień, bowiem wieczorem powietrze się ochłodziło. Okna były zasłonięte. Płomienie świec migotały. Kieran ukląkł przed żoną, która przysiadła na brzegu łóżka. Ściągnął jej buty, potem zrolował jej pończochy, nie zapominając wcześniej zsunąć podwiązek. Fortune wstała i odwróciła się do niego plecami. Rozsznurował stanik jej sukni, a w tym czasie ona rozpięła spódnicę. Stanik i spódnica zostały starannie ułożone na krześle.
Fortune, w samej bieliźnie, stanęła twarzą w twarz z mężem. Zręcznie pozbyła się halek. Podniosła do góry ręce, zebrała płomiennorude włosy i upięła je na czubku głowy. W trakcie tej czynności widział zarys jej piersi i poczuł przypływ pożądania. Wyciągnął rękę i z premedytacją zaczął rozwiązywać cienkie różowe wstążki, przytrzymujące razem poły giezła. W końcu rozchylił delikatny batyst koszulki i zsunął ją z ramion żony. Koszulka upadła na podłogę. Zrobił krok do tyłu i westchnął z czystej przyjemności.
– Na Boga, dziewczyno, jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką znam. – Otoczył dłońmi jej kibić i powoli podniósł ją nieco, aby móc pocałować różowe sutki.
– Muszę się wykąpać – zaprotestowała łagodnie. Zaczął lizać językiem jej ciało.
– Jesteś słona – powiedział z cichym śmiechem. Nagle przestał się z nią drażnić i wstawił ją do balii. Ukląkł koło niej, wziął myjkę, namydlił ją i zaczął przecierać jej plecy i ramiona, używając drugiej dłoni, żeby ją opłukiwać. Potem zajął się jej ręką. Ściereczka przesunęła się po jedwabistej skórze. Opłukał jej rękę i ucałował każdy palec. W ten sam sposób została potraktowana druga ręka, ale tym razem powoli, znacząco ssał jej palce.
– Kiepska z ciebie służąca – powiedziała cicho. – Nie umyłeś mi ani szyi, ani uszu, Kieranie Devers. W odpowiedzi nachylił się i złożył pocałunek na jej karku, a następnie przemył go namydloną szmatką. – Zawsze miałaś bardzo wdzięczną i kuszącą szyję, madam – wymruczał. Trzymająca myjkę dłoń znikła pod wodą, wynurzyła się, wyżęła szmatkę, po czym delikatnie obmyła małe uszy. Po umyciu Kieran pocałował obie muszle uszne.
Znów namoczył i wycisnął myjkę. Namydlił ją obficie i przystąpił do mycia jej pełnych piersi, flanelową ściereczką drażniąc sutki, dopóki nie nabrzmiały i nie zaczęły sterczeć z gorącej wody.
– Wstań – powiedział napiętym głosem.
– Mogę skończyć się myć sama – zapewniła go. Serce waliło jej jak szalone. Jego wzrok był taki namiętny.
– Wstań! – powtórzył przez zaciśnięte zęby. Fortune wstała. W klęczącej pozycji wyglądał jak błagalnik u stóp bogini i tak właśnie się czuł. Obiecał jej wierność i był wierny. Nie przespał się z żadną kobietą, odkąd spał ze swoją żoną. Ze swoją piękną, uwodzicielską, słodką żoną. Kieran prawie się trząsł w oczekiwaniu.