Выбрать главу

Comfort słyszała, że ktoś za nią idzie. Z podnieceniem pomyślała, że może to któryś z mężczyzn. Ukryła się w zaroślach, żeby zidentyfikować, kto ją goni. Na widok Fortune torującej sobie drogę wśród krzaków, Comfort poczuła przypływ rozczarowania. Nagle jednak przyszedł jej do głowy pewien pomysł. Znów zaczęła śpiewać, prowadząc swoją panią coraz głębiej i głębiej w las. Przeprawiła się przez mały strumień i ponownie się ukryła, patrząc jak Fortune przechodzi w bród na drugą stronę i podąża dalej. Z triumfalnym uśmiechem Comfort zawróciła. Jej rywalka sama zgotowała sobie swój los. Wkrótce zorientuje się, że się zgubiła i nie będzie w stanie odnaleźć drogi z lasu. Wychodząc z kniei, Comfort uśmiechała się do siebie, myśląc, że ona tymczasem będzie u boku swojego pana.

Fortune zatrzymała się. Wszędzie wokół niej rosły gęste drzewa i zarośla. Pomyślała, że musi wracać. Starała się iść po własnych śladach, ale wiodąca w las ścieżka, teraz, gdy próbowała wyjść z lasu, nie wydawała się już taka wyraźna. Przed sobą usłyszała szum wody. Strumień, przez który się przeprawiała! Ale kiedy zatrzymała się na jego brzegu, nie była wcale pewna, że to ten sam strumień. Tamten, przez który przechodziła, płynął cicho. Ten szumiał i pluskał, tocząc wody po kamienistym korycie.

Zaczynała ją ogarniać panika. Z przerażeniem pomyślała, że zabłądziła. Stała bez ruchu. Nagle bała się zrobić choć jeden krok w którąkolwiek stronę, żeby się jeszcze bardziej nie zgubić. Przecież nie szła długo, nie mogła tak bardzo oddalić się od domu. Ale w którą stronę iść? O Boże, nie wiedziała! Zaczęła płakać. Zabłądziła w tym lesie w Nowym Świecie i nikt jej nie znajdzie. Aine zostanie sierotą, a syn, bo była pewna, że to syn, którego nosiła, umrze tu razem z nią. Zwinęła się na miękkim poszyciu lasu i plącząc, zasnęła.

– Dotknięta Ogniem, obudź się – usłyszała wołający ją niski głos.

Fortune otworzyła oczy, a kiedy wstała, znalazła się twarzą w twarz z wysokim, starszym Indianinem. Wstrzymała oddech.

– Nie bój się, Dotknięta Ogniem. Jestem Wiele Księżyców, czarownik Wicocomoco.

– Znasz angielski? – Fortune była zdumiona. Uśmiechnął się.

– Wasza kobieta – czarownik, Szklane Oko, nauczyła mnie angielskiego, a ja nauczyłem ją naszej mowy. Szklane Oko? Oczywiście! Happeth Jones z jej okularami!

– Zgubiłam się, Wiele Księżyców. Poszłam do lasu za nieposłuszną służącą i zabłądziłam. Czy możesz mnie zaprowadzić do domu? Skinął głową.

– Śledziłaś dziewczynę o włosach w kolorze słomy? To bardzo zła osoba, Dotknięta Ogniem. Sprowadziła chorobę na kilku naszych młodych mężczyzn, których skusiła. Pozwoliła im użyć się, jak mężczyzna używa kobiety. Potem zachorowali.

– Ma na imię Comfort, ale nie daje żadnego komfortu – mówiła Fortune, idąc obok czarownika. – Mój mąż zamierza ją stąd odesłać. Dziewczyna twierdzi, że boi się twoich ludzi. Przykro mi, że sprowadziła chorobę na waszych mężczyzn. Może pani Jones, Szklane Oko, mogłaby w czymś pomóc. Wdzięczna jestem, że mnie znalazłeś, Wiele Księżyców. Bez twojej pomocy chyb abym nie wydostała się z lasu. – Fortune widziała coraz rzadziej rosnące drzewa, a za nimi pola tytoniu. Zbliżał się zachód słońca. Zrozumiała, że miała mnóstwo szczęścia.

– Fortune! Fortune! Wołano jej imię.

– Tutaj jestem – zawołała w odpowiedzi, wybiegła z lasu i wpadła w wyciągnięte ramiona Kierana.

– Już myślałem, że cię straciłem – powiedział, całując ją wygłodniałe.

– Niewiele brakowało, ale dzięki Wiele Księżyców… – Odwróciła się. – Poszedł sobie! Och, Kieranie, chciałam, żebyś i ty mu podziękował. Odnalazł mnie czarownik Wicocomoco, który zaprzyjaźnił się z panią Jones. To on wyprowadził mnie z lasu. Wiesz, jak nazywają ją Indianie? Szklane Oko!

– Czemu poszłaś do lasu? – zapytał, kiedy zaczęli iść w stronę domu. Fortune opowiedziała mu o wszystkim, po czym dodała:

– Umieram z głodu, Kieranie!

– Pani Hawkins niedługo będzie miała gotowy obiad. Rois przybiegła, żeby powiedzieć, iż poszłaś do lasu i przepadłaś. Przez całe popołudnie przeczesywałem kraniec lasu. Niewiele brakowało, a posłalibyśmy do indiańskiej wioski z prośbą o pomoc. Do diabła, co Comfort robiła w lesie?

– Dowiedziałam się, że dziewczyna świetnie zna tutejsze lasy. I wbrew jej zaprzeczeniom, ani odrobinę nie boi się Indian. Przespała się już z paroma młodymi byczkami i zaraziła ich jakąś chorobą – oświadczyła mężowi Fortune. – Czy Rois wspomniała, że jutro rano chcę ją odesłać do St. Mary's? Kiwnął głową.

– Zakułem ją w kajdany i zamknąłem z spiżarni – poinformował żonę, gdy wchodzili do domu.

– O, milady, dzięki Bogu, że jest pani z powrotem! – zawołała Rois, podbiegając do swojej pani.

– Już wszystko jest w porządku – zapewniła Fortune służącą. – A jutro rano pozbędziemy się Comfort Rogers.

– Bez niej będzie lepiej – bezceremonialnie stwierdziła Rois.

*

Wczesnym rankiem płacząca Comfort została wyprowadzona ze spiżarni i wsadzona na wóz. Kevin miał pojechać ze swoim panem do St. Mary's Town. Jednak w chwili, gdy wóz ruszył spod domu, Comfort krzyknęła:

– Zabiera mnie stąd, ty suko! Będziemy razem, a ty zostaniesz sama! Wiedziałam, że mnie pragnie. Wiedziałam, że nie ciebie kocha, ale mnie!

– Dziwka! – parsknęła Rois.

– Żal mi jej – powiedziała Fortune. – Nie na tyle, żeby chcieć ją mieć w pobliżu, ale mimo wszystko żal mi jej.

Wieczorem, po powrocie mężczyzn, gdy wszyscy razem, państwo i służba, zasiedli w pokoju za stołem, Kieran Devers zaczął opowiadać, jak to cudem uniknęli wielkich problemów. Obaj z Kevinem dotarli bez przeszkód do St. Mary's. Zabrał służącą przed oblicze gubernatora i poprosił, by zakuto ją w dyby i wychłostano za złe zachowanie. Następnie zamierza! przekazać ją w ręce kapitana O'Flaherty'ego i odesłać do Anglii.

Wrzeszczącą Comfort zakuto na rynku w dyby, rozerwano jej koszulę na plecach i wymierzono dziesięć batów za niemoralne i sprośne zachowanie oraz za nieposłuszeństwo wobec swoich państwa. Po całym dniu spędzonym w dybach późnym popołudniem, przed wieczornym odpływem, miała zostać odstawiona na pokład statku. Dopilnowawszy, żeby służąca otrzymała należną karę, Kieran i Kevin zajęli się załadunkiem na „Różę Cardiffu” beczek z tytoniem. Potem udali się do Aarona Kiry. Ucieszyła ich wiadomość, że został zaakceptowany w St. Mary's i świetnie prosperował, pożyczając pieniądze.

– Co mam zrobić z dziewczyną, kiedy wrócimy do Anglii? – Ualtar O’Flaherty zapytał męża kuzynki, kiedy wreszcie zakończono załadunek i trzej mężczyźni zasiedli do posiłku w kajucie kapitana.

– Daj jej tę sakiewkę i niech sobie idzie. Nie odważy się wrócić na swoje stare śmieci, w obawie, że mogą ją złapać i aresztować. Odpracowała dopiero dwa lata swojej kary, ale ma tak fatalną reputację, że nie możemy jej nikomu odsprzedać. Nie chcę, żeby kręciła się w pobliżu mojej rodziny. Zwabiła Fortune do lasu, żeby tam zabłądziła. Moją żonę ocalił jeden z zaprzyjaźnionych Indian. Szczerze mówiąc, nie miałbym nic przeciwko temu, żebyś na środku oceanu wyrzucił ją za burtę, Ualtarze. Ta podstępna dziwka nie zasługuje na nic więcej. Trzymaj ją skutą i zamkniętą, bo inaczej znajdziesz ją rozkładającą nogi przed całą załogą i będziesz miał bunt na statku. To niegodziwa łajdaczka.

Rozległo się pukanie do drzwi kabiny, które uchyliły się, ukazując chłopca okrętowego.

– Jakiś dżentelmen chce się widzieć z panem Deversem – powiedział i odsunął się na bok, żeby przepuścić towarzyszącego mu mężczyznę.