– Przynajmniej zwróciłaś się do mnie po imieniu, a nie bezosobowo. Chcę z tobą porozmawiać.
Poczuła, że jej żołądek skurczył się do rozmiarów tenisowej piłki.
– Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że jestem zakochany w Marthcie Shaw?
To pytanie sprawiło jej taką radość, że z trudem mogła wydobyć z siebie jakąś sensowną odpowiedź.
– Kiedy Parker zawiózł mnie do mieszkania Richarda, coś o niej napomknął. Powiedziałam, że moim zdaniem ona jest w tobie zakochana, a twój brat spytał, jak się tego domyśliłam. Powiedziałam mu, że to instynkt. Wtedy zamilkł, a potem zmienił temat. Uznałam więc, że jesteście ze sobą związani. Zwłaszcza że tyle razy dzwoniła do szpitala. Pomyślałam, że może się pokłóciliście. Nie wiedziałam…
Usłyszała, jak z jego piersi wydobyło się ciężkie westchnienie.
– Martha jest byłą żoną Parkera.
– Co? – Terri omal nie spadła z krzesła.
– Dawno temu była sekretarką mojego drugiego brata, Creightona. Poznałem ją kilka lat temu, podczas jednej z moich podróży do Houston. Można powiedzieć, że trochę mi się narzucała, a ponieważ bardzo tego nie lubię, dałem jej odczuć, że nie jestem zainteresowany. – Brzmi nieźle, pomyślała Terri. – Potem dowiedziałem się, że Parker stracił na jej punkcie głowę. Kocham mojego brata i nie chciałem, żeby ktoś go zranił. Powinienem był powiedzieć mu o jej zachowaniu, kiedy się jej oświadczył, ale ograniczyłem się do ostrzeżenia przed instytucją małżeństwa. To był mój błąd. Wyśmiał mnie wtedy w głos. Kiedy nadszedł wielki dzień, zadbałem o to, by na statku zaistniała kryzysowa sytuacja, wymagająca mojej obecności. Nie chciałem być na ślubie. Parker naturalnie szybko zorientował się, kogo poślubił. Martha była zbyt zajęta własną osobą, by kochać kogokolwiek innego. Podobno bardzo się starał, ale i tak w końcu wystąpił o rozwód. Naturalnie musiał za to słono zapłacić. Zażyczyła też sobie powrotu do starej pracy i chociaż Creighton początkowo nie chciał o tym słyszeć, zgodził się w końcu, by pomóc bratu.
Teraz Terri wiedziała już, co o tym wszystkim myśleć. Było dla niej jasne, że Martha zakochała się w Benie Herricku. Tak naprawdę nigdy nie przestało jej na nim zależeć.
– Szkoda, że nie wiedziałam tego wcześniej. Nie powiedziałabym Parkerowi, że Martha jest w tobie zakochana. To musiało go zaboleć. Tak mi przykro. Co mogłabym zrobić?
– Nic. Skąd miałaś znać całą historię? Być może nawet pomogłaś Parkerowi, który obwinia się za rozpad swojego małżeństwa.
– Więc teraz zacznie winić ciebie?
– Nie, Terri. Mieszkam tu od ośmiu lat. Może twoja niewinna uwaga pomoże mu zrozumieć, że Martha nigdy tak naprawdę nie chciała być jego żoną. Może wreszcie zrzuci z siebie ten ciężar.
– Mam nadzieję, że się nie mylisz. – Głos Terri zadrżał, a w oczach zalśniły łzy. – Jak ona może? To przecież było okrutne wobec Parkera i zupełnie nie fair w stosunku do ciebie.
– To cała historia. Zaraz po rozwodzie Parker mieszkał tu miesiąc ze mną. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
– Jak się dowie, że Martha ma tu jutro przyjechać, wasza przyjaźń może ucierpieć.
– Mam nadzieję, że rzeczywiście tu dotrze.
– Dlaczego tak mówisz?
– Przeżyje największy szok w swoim życiu. Porozmawiamy o tym rano.
Rozmowa najwyraźniej go wyczerpała. Chciał spać. Terri wstała z krzesła.
– Dziękuję, że powiedziałeś mi prawdę.
– Mówisz tak, jakby to był koniec świata. A nie jest. I niech ci nie przyjdzie do głowy pocieszać Parkera.
– Nie przyszło mi.
– Oboje macie za sobą podobne przeżycia. Mam nadzieję, że ty przynajmniej nie winisz się za rozpad małżeństwa, do którego tak naprawdę nie powinno dojść.
– Na początku się obwiniałam – przyznała Terri. – Potem jednak zdałam sobie sprawę, że problem tkwił w Richardzie. Jego rodzice zginęli, gdy był mały, wychowywało go wujostwo. Nigdy nie chciał pogodzić się z tym, że życie nie jest fair. Po śmierci swoich opiekunów ożenił się ze mną. Może sądził, że małżeństwo przyniesie mu szczęście, którego wcześniej nie zaznał.
– Był zbyt niedojrzały i prawdopodobnie zbyt skoncentrowany na sobie, by zdać sobie sprawę, że wygrał los na loterii. To samo można powiedzieć o Marthcie. Straciła mężczyznę, jakich ze świecą szukać.
– Zgadzam się.
Terri wiedziała, że Ben mówił o bracie. Ale wiedziała też, że Martha nigdy nie przestała myśleć o Benie.
– Teraz mojemu bratu wydaje się, że znów się zakochał. Naprawdę jesteś kobietą, która może zawrócić mężczyźnie w głowie. Nic dziwnego, że nie chce dać ci spokoju. Obawiam się, że będę musiał użyć drastycznych środków.
– Co masz na myśli? – Zmarszczyła brwi.
– Porozmawiamy o tym jutro. Dobranoc, Tern.
– Dobranoc – szepnęła.
Następnego dnia niebo było bardzo zachmurzone. Zbliżał się sztorm. Ben zaproponował, żeby najpierw popłynęli na miejsce wypadku, a dopiero potem zjedli śniadanie.
Zjechali windą na dół. Dwóch ludzi pomogło im założyć kamizelki ratunkowe, po czym wsiedli do łodzi. Jeden z marynarzy uruchomił silnik. Kiedy wypłynęli na otwarte morze, Terri, przerażona wysoką falą, przylgnęła do burty. Po chwili Ben dał znak marynarzowi, żeby wyłączył silnik.
– To tu. Chciałem opowiedzieć ci wszystko na morzu, ale jest zbyt wzburzone. Wracajmy na statek.
– Dziękuję.
– Przynajmniej tyle mogłem zrobić. – Ben dał znak marynarzowi, by zawrócił łódź i ruszyli w powrotną drogę. Najwyższa pora. Wiatr wzmagał się z każdą chwilą, a niebo pociemniało jeszcze bardziej.
W windzie Terri zaproponowała:
– Ja zajmę się przygotowaniem śniadania, a ty możesz napisać całą historię na laptopie. W ten sposób oszczędzisz gardło.
Ben uśmiechnął się, po czym w milczeniu weszli do mieszkania.
Terri od razu poszła do kuchni. Poprzedniego dnia Ben zjadł tyle, że na pewno jest już gotowy na jajecznicę, kaszkę i sok.
Gdy wszystko było gotowe, ustawiła naczynia na tacy i poszła do pokoju.
– Jak ci idzie?
– Prawie skończyłem.
– Mam wrażenie, że mówisz coraz lepiej.
– Tak, czuję się lepiej.
– Nie powinieneś jednak nadmiernie forsować gardła.
Terri nakryła stół na dwie osoby i poczekała na Bena. Po chwili do niej dołączył. Spojrzał na stół i uśmiechnął się.
– Chyba czytasz w moich myślach.
– Uznałam, że dziś możesz dostać posiłek juniora.
Ben zachichotał.
– Nie śmiej się, bo pozrywasz sobie szwy pod brodą.
– To rozpuszczalne szwy. Już ich prawie nie ma.
Terri zjadła trochę jajecznicy, po czym zabrała się do czytania tego, co napisał Ben. Nadszedł czas, by dowiedziała się, co wydarzyło się tamtego feralnego dnia.
„Twój były mąż bardzo często spóźniał się do pracy, a czasem w ogóle się w niej nie pojawiał. Często przychodził na kacu. Jednak, by go zwolnić, jego szef musiał najpierw uzyskać ode mnie pozwolenie. Carlos zapoznał się z całą sprawą i dał twojemu byłemu mężowi ostatnie ostrzeżenie. Bezskutecznie. W tej sytuacji Carlos o wszystkim mnie poinformował, ponieważ ostatnie słowo w takich sytuacjach należy do mnie.
Przeczytałem podanie o pracę twojego byłego męża. Napisał, że ostatnio pracował w Baton Rouge. Zadzwoniłem tam. Okazało się, że porzucił pracę, aby zatrudnić się u mnie. Powiedziano mi też, że Richard nie należał do ludzi, na których można polegać i zapewne prędzej czy później i tak by go stamtąd zwolniono.
Wyznaję zasadę, że każdemu należy dać szansę, by mógł pokazać, na co go stać. Nie lubię zwalniać pracowników, zwłaszcza jeśli mają rodzinę. Twój były mąż podkreślał, że ma w Stanach żonę, Terri. Jako swój domowy adres podał Leads w Dakocie Południowej.