Выбрать главу

– Dobrze.

Nasłuchując tego, co dzieje się w pokoju, Terri wyjęła z lodówki trzy butelki coli i lód. Postawiła szklanki na tacy, obok położyła kilka serwetek i ruszyła do pokoju.

Żałowała, że po drodze nie wstąpiła do siebie, żeby poprawić fryzurę i pomalować usta. Mogła też założyć coś bardziej eleganckiego niż dżinsy i bluzkę. Było jednak za późno.

Musiała przyznać, że jest ciekawa kobiety, która wyszła za Parkera, aby być blisko Bena. Co innego rozmawiać z nią przez telefon, a co innego spotkać twarzą w twarz i to w takiej sytuacji.

Ben dostrzegł Terri i zaprosił ją gestem do środka. Terri przeniosła wzrok na siedzącą obok niego kobietę. Była urocza.

Niezbyt wysoka, ale za to bardzo proporcjonalnie zbudowana. Proste, ciemne włosy związała w koński ogon, a gdy się uśmiechała, w jej ogromnych, ciemnych oczach zapalały się miodowe ogniki. Przypominała dziewczynę z sąsiedztwa, milą znajomą, z którą zawsze można zamienić kilka słów. Była ubrana w jasnozielone spodnie i bluzkę w tym samym kolorze. Tern w jednej chwili zrozumiała, dlaczego Parker zakochał się w niej bez pamięci. Żaden mężczyzna nie potrafiłby przejść obok takiej kobiety obojętnie. Ben był wyjątkiem.

– A więc w końcu się poznałyśmy – powiedziała na powitanie.

– Tak. – Martha sięgnęła po szklankę. – Kto by pomyślał, że to Ben tam leżał, a nie pani mąż. Przykro mi z powodu jego śmierci.

– Dziękuję. Doceniam pani pomoc w zorganizowaniu podróży, mojego pobytu w Ekwadorze i całej reszty. Naprawdę nie wiem, jak dałabym sobie bez pani radę. – Spojrzała na Bena. – Masz ochotę się napić?

Sięgnął po szklankę.

– Usiądź, proszę – zaprosił ją.

Terri odstawiła tacę na stolik i przysunęła sobie wolne krzesło.

Uśmiech Marthy nie był już tak promienny jak na początku.

– Właśnie mówiłam Benowi, że mój szef, a brat Bena, pozwolił mi tu przylecieć, abym opiekowała się Benem w czasie jego rekonwalescencji.

Potrafiła zręcznie kłamać.

– W kryzysowych sytuacjach nie ma jak rodzina.

– Albo jak taki niezastąpiony pracownik jak Carlos – wtrącił Ben.

– Jak długo zamierza pani tu zostać? – Martha uparcie dążyła do celu.

– Rano lecę do Dakoty Południowej.

– Rozumiem. Z chęcią pomogę pani zorganizować podróż do domu.

Ben dopił do końca swój napój i odstawił pustą szklankę na stół.

– To nie będzie konieczne – powiedział. – Wszystko już załatwiłem.

– W twoim stanie nie powinieneś zajmować się takimi sprawami.

– To doprawdy żaden problem, Martho. Raczej przyjemność. Lecę z Terri, żeby pomóc jej w ustawieniu tablicy pamiątkowej dla uczczenia pamięci byłego męża.

Martha omal nie zakrztusiła się colą.

– Byłego męża? Byliście rozwiedzeni?

– Już od ponad roku. Richard skłamał w swoim podaniu o pracę. Nawet pani nie wie, jak bardzo byłam zdziwiona, kiedy odebrałam pani wiadomość o wypadku. Zupełnie oniemiałam.

Martha była wściekła.

Terri uznała, że należy się jej wyjaśnienie.

– Nie powiedziałam pani o tym, ponieważ pomyślałam, że firma Heniek zatrudnia poza Stanami tylko ludzi żonatych. Nie chciałam powiedzieć czegoś, co przysporzyłoby Richardowi kłopotów i to w czasie, kiedy najbardziej potrzebował pomocy.

– A jednak przyjechała pani do Ekwadoru. Dlaczego tak bardzo obchodził panią los byłego męża? – To pytanie w pełni ujawniało charakter Marthy.

– Bo przez kilka lat żyliśmy razem, a dla mnie, mimo rozwodu, ma to znaczenie.

– To chyba zależy od tego, z jakim człowiekiem było się związanym – rzuciła lekko Martha, a jej uwaga sprawiła, że Terri zrobiło się żal Parkera.

– Ben powiedział mi, że była pani żoną Parkera. Jestem pewna, że gdyby potrzebował pani pomocy, udzieliłaby mu jej pani przez wzgląd na wspólnie spędzone lata.

– Być może.

Terri nie mogła pozostawić tej odpowiedzi bez komentarza.

– Kiedy pojechałam do dziewczyny Richarda, która spodziewa się dziecka, żeby powiedzieć jej o jego śmierci, Parker pojechał ze mną. Nie tylko służył mi za tłumacza, ale także wsparł tę biedaczkę finansowo. Człowiek, który ma złe serce, na pewno by się tak nie zachował.

Poczuła na sobie pytający wzrok Bena. Zapewne dopiero teraz dowiedział się o tej sprawie.

– Chcę powiedzieć, że wszyscy byliście naprawdę wspaniali. Jeszcze raz dziękuję pani za pomoc.

– Nie ma za co. – Martha przeniosła wzrok na Bena. – Kiedy zamierzasz wrócić?

– Nie jestem pewien. – Ben wstał i podszedł do Terri. Stanął za jej krzesłem i położył dłoń na jej ramieniu. – To zależy od tego, jak szybko Terri zechce wyjść za mnie i zostać jednocześnie moją osobistą sekretarką.

Zapadła cisza.

Terri ujrzała, jak krew odpływa z twarzy Marthy. Sama z trudem walczyła o oddech. Miała wrażenie, że coś umknęło jej uwagi.

Czy coś jest nie tak?

Jeśli chcesz zabawiać się moim kosztem…

Martha przytrzymała się brzegu sofy.

– Wychodzisz za niego za mąż? – Patrzyła Terri prosto w oczy.

Na pomoc.

Obiecała przecież Benowi, że zrobi dokładnie wszystko, czego od niej zażąda. Jednak dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo jest zdesperowany!

– Jeszcze nie wiem. Najpierw załatwię sprawę nagrobku Richarda.

Poczuła na ramieniu mocny uścisk, od którego potężna fala ciepła zalała jej ciało.

– A zatem, jak widzisz, nie będę potrzebował twojego towarzystwa – powiedział Ben. – Zadzwonię do Creightona i podziękuję, że pozwolił ci tu przylecieć.

– To nie będzie konieczne – odparła wciąż zszokowana Martha.

Ben puścił ramię Terri.

– Kiedy przyjechałaś, właśnie oglądaliśmy z Terri film. Chętnie zobaczylibyśmy jego zakończenie. Pozwolisz, że odprowadzę cię do windy?

Terri nie pozostawało nic innego, jak udać przed Martha kobietę zakochaną w Benie, co wcale nie było takie trudne.

Zerwała się z krzesła i chwyciła Bena za rękę.

– Powinieneś być już w łóżku. Ja odprowadzę Marthę.

Ben pochylił głowę i pocałował Terri w szyję, wprawiając ją w drżenie. Pożegnał Marthę i wyszedł z salonu.

Terri w niepojęty dla siebie sposób zachowała odrobinę zdrowego rozsądku i spytała gościa, czy nie miałby ochoty skorzystać przed wyjściem z toalety.

– Nie sądzę – odparła Martha i ruszyła do windy.

– Życzę miłej podróży.

Zanim zamknęły się drzwi windy, Terri zdołała jeszcze dostrzec wyraz wściekłości w oczach swojej rozmówczyni. Nie tracąc czasu, wróciła do sypialni. Ben włączył ponownie telewizor i oglądał film.

– Poszła sobie.

Ben nacisnął guzik pauzy.

– A zatem mój plan zadziałał.

Najwyraźniej był z siebie bardzo zadowolony. Terri miała mu za złe jego spokój. Ona sama ledwo trzymała się na nogach, a on jak gdyby nigdy nic oglądał sobie film.

– Na pewno udało ci się wyprowadzić ją z równowagi. Jestem pewna, że powtórzy wszystko twojemu bratu. Ale kiedy dowie się, że to nieprawda, nic jej już nie powstrzyma. Obawiam się, że twój szalony pomysł tylko pogorszył sprawę.

– To zależy wyłącznie od ciebie.

– Nie rozumiem.

– W szpitalu podjąłem decyzję, że jak wyzdrowieję, to zaproponuję ci pracę osobistej sekretarki. Do tej pory dawałem sobie radę sam, ale teraz chyba przydałaby mi się pomoc. Jednak kiedy cię lepiej poznałem, zmieniłem zdanie. Jesteś bardzo niezależną osobą, która dokładnie wie, czego chce. Ktoś taki jak ty chyba niewiele by mi pomógł teraz, kiedy mój sen się spełnił.

Terri złożyła ręce.

– Twoja opinia naturalnie bardzo mi pochlebia, ale…