– Jeszcze nie skończyłem.
– Przepraszam.
– Przez całe dnie zastanawiałem się, co zrobić, żebyś nie chciała wracać do swojego dawnego życia.
Każde jego słowo było jak balsam dla jej uszu.
– Zapewniam cię, że na moim statku miałabyś znacznie więcej problemów do rozwiązania niż w swojej izbie handlowej. Musisz tylko powiedzieć, ile byś chciała zarabiać. Mogę zapewnić ci wiele przywilejów, możliwość widywania się z rodziną w dowolnym czasie, zwiedzenie całego świata i wiele innych atrakcji. Coś mi jednak mówi, że to ci nie wystarczy.
– Cóż, dziękuję za propozycję.
– Jeszcze nie skończyłem. Jesteś mi tak potrzebna, ponieważ dzięki temu, że jesteś kobietą, potrafisz postępować z ludźmi. Aż tryskasz współczuciem i empatią. Ale wiem, że ta kobieca strona twojej natury nigdy nie będzie spełniona bez męża i dzieci.
Terri usiadła na najbliższym krześle. Jak on ją dobrze znał. Zbyt dobrze. Tak bardzo pragnęła pocieszyć go w nieszczęściu, że chyba za bardzo obnażyła przed nim swoją duszę. Mówiła mu rzeczy, których w normalnych warunkach zapewne nie wyznałaby obcemu mężczyźnie.
– W ten niezręczny sposób, który jest zapewne rezultatem mojego wieloletniego kawalerstwa, proszę, abyś za mnie wyszła.
O Boże!
– Nie musisz mi odpowiadać od razu. Wolałbym nawet, byś poczekała, aż załatwimy sprawy twojego byłego męża. Wtedy spokojnie się nad tym zastanowisz.
Terri wstała z krzesła.
– Wydaje mi się, że za dużo mówisz. Powinieneś odpocząć.
– Było w moim życiu kilka kobiet – ciągnął Ben, nie zważając na jej słowa. – To oczywiste. Jednak dla żadnej z nich nie byłbym odpowiednim mężem i dlatego do tej pory nie założyłem rodziny. Ale po tym wypadku zdałem sobie sprawę, że moje życie zatoczyło pewien krąg. Przy tobie mogę jaśniej myśleć. Nagle zdałem sobie sprawę, że dalsze samotne życie zupełnie mnie nie pociąga.
– A co z miłością?
– Oboje jej już zaznaliśmy – odparł szybko. – Oboje doświadczyliśmy już zauroczenia drugą osobą, pasji, namiętności i wszystkiego, co dzieje się między dwojgiem zakochanych ludzi. Ty wiesz już także, jak to jest być w ciąży i nosić w sobie dziecko.
Terri odwróciła wzrok.
– Boisz się, że gdybyś znów zaszła w ciążę, mogłabyś ponownie poronić?
Po chwili wahania skinęła głową.
– To tłumaczy twoje uczucia w stosunku do Juanity.
Po policzkach Terri popłynęły łzy.
– To okropne stracić dziecko i nie mieć przy sobie bliskiej osoby. – Jej głos drżał. – Czułam się taka pusta. Nie mogłam przytulić się do mężczyzny, który przyczynił się do poczęcia tego życia i który nie chciał być w tej trudnej chwili ze mną…
Przerwała i ukryła twarz w dłoniach, by zapanować nad emocjami. Po chwili uniosła głowę.
– Przepraszam.
– Nie przepraszaj mnie za to, co czujesz, Terri. Dzięki tym uczuciom jesteś mi bliższa niż kiedykolwiek. Oboje wiemy, że między nami jest jakieś porozumienie, które niemal pozwala nam czytać w swoich myślach. Mamy podobne poczucie humoru, szanujemy się. Jesteśmy też chyba wobec siebie lojalni. To wystarczy do zbudowania dobrego związku. A może z czasem zakochamy się w sobie bez pamięci?
Mógł sobie mówić, co chciał, ale ona wiedziała, że bez miłości nie ma mowy o udanym małżeństwie. I oczywiście o dzieciach.
Pragnęła Bena bardziej niż kogokolwiek na ziemi, ale skoro on nie czuł tego samego w stosunku do niej…
A może po prostu nie potrafił tego czuć? Może właśnie dlatego do tej pory pozostał kawalerem?
Zaczęła podejrzewać, że przypuszczenia jej i Parkera nie były pozbawione sensu. Wypadek zmienił psychikę Bena, uczynił go bardziej wrażliwym. Po raz pierwszy w dorosłym życiu znalazł się w sytuacji, w której był zupełnie bezradny i zależny od innych ludzi.
Ale jeszcze tydzień lub dwa i jego samopoczucie diametralnie się zmieni. Zapewne zdawał sobie z tego sprawę i dlatego poprosił ją, by wstrzymała się jakiś czas z odpowiedzią. Taki wytrawny biznesmen jak on doskonale wiedział, jak zostawić sobie otwartą furtkę.
– Przemyślę twoją propozycję – powiedziała, choć znała już odpowiedź.
– Jest jeszcze jedna sprawa. Parker wyobraża sobie, że ma u ciebie jakieś szanse. Podobnie zresztą jak Carlos. Obaj czekają tylko na stosowną okazję, by się o tym przekonać. Gdybyś za mnie wyszła, ten problem by zniknął.
Przestań, Ben. Sprawiasz, że zbyt mocno tego pragnę. Zbyt mocno pragnę ciebie… Ben odwrócił się na bok.
– Nie wiem jak ty, ale ja po tej przemowie zrobiłem się okropnie głodny. Kiedy przypadkiem pójdziesz do kuchni, zrób mi, poproszę, grillowaną kanapkę z serem.
Terri zebrała puste naczynia na tacę.
– Zgodnie z zaleceniami lekarza kanapki możesz zacząć jeść dopiero jutro. Co byś powiedział na omlet? Dodam dużo sera.
– Dobrze, ale przynieś do niego pół litra mleka.
– Obawiam się, że musi ci wystarczyć kubek.
– Poczekam z oglądaniem. Akurat doszliśmy do najlepszego kawałka.
– Nie czekaj – krzyknęła przez ramię. – Znam ten film.
– Ale bez ciebie to nie będzie to samo.
Nie powinien był tego mówić. Zwłaszcza, jeśli naprawdę tak myślał…
– … dziękujemy więc za życie Richarda Jeppsona. Choć nie ma go już wśród nas, wiemy, że zobaczymy go znów, gdy zmartwychwstaniemy w naszym Panu. Amen.
Po modlitwie pastora chór zaintonował hymn. Terri była wzruszona. Przyszło mnóstwo ludzi, którzy swoją obecnością oddali hołd nie tylko Richardowi, ale również jego ciotce i wujowi, którzy go wychowali. Dobrze, że zorganizowali tę uroczystość tu, w Spearfish, gdzie Richard się urodził.
Terri przez cały czas była świadoma obecności mężczyzny, który siedział kilka rzędów za jej rodziną.
Dzięki hojności Bena kościół tonął w kwiatach. Ben także postarał się, by symboliczny nagrobek Richarda stanął w pobliżu miejsca, gdzie zostali pochowani jego rodzice i wujostwo.
Tym gestem zyskał sobie przychylność matki Terri, która nie chciała nawet słyszeć o tym, by zatrzymał się w hotelu. Musiał przyjąć zaproszenie do jej domu w Lead. Dzięki temu Terri nie musiała walczyć z pokusą, by zaprosić go do swojego mieszkania.
Oczarował też Beth. Terri nie mogła jej za to winić. Był tak atrakcyjnym i fascynującym człowiekiem, że oczarował całą rodzinę.
Nikt nie chciał słyszeć o jego powrocie do Ekwadoru. Zwłaszcza Terri, która obawiała się, że zmieni zdanie na temat jej ewentualnego zatrudnienia jako sekretarki, nie wspominając już o propozycji małżeństwa.
Bo w przeciwieństwie do niej, Ben nie był zakochany. To dlatego, odkąd przyjechali do Dakoty Południowej, ani razu nie poruszył tematu ślubu.
Po skończonej uroczystości Terri celowo zaczęła rozmawiać ze starymi znajomymi. Chciała zachować dystans w stosunku do Bena.
– Kochanie? – Matka położyła rękę na jej ramieniu. – Jadę do domu z Beth i Tomem. Jak tylko do nas dołączycie, zjemy lunch.
– Mamo, Ben zamierza wrócić dziś do Ekwadoru.
– Sprawia wrażenie człowieka, który nie odmówi posiłku przed podróżą.
Ben czuł się już znacznie lepiej i mógł jeść, co tylko chciał. Nadrabiał więc zaległości, wykorzystując każdą okazję.
Terri uściskała matkę.
– Dziękuję, że przyjechaliście. To była wspaniała uroczystość – powiedziała drżącym głosem.
– Kochanie, co się stało?
– Nic. Po prostu trochę się wzruszyłam.
– W takim razie nie pozwól mu uciec – szepnęła matka.
Wiedziała!
– Terri? – za plecami usłyszała głęboki głos Bena. – Czy mogę jeszcze w czymkolwiek pomóc?
W szarym jedwabnym garniturze wyglądał oszałamiająco. Nie śmiała nawet na niego spojrzeć w obawie, że zapatrzy się jak cielę na malowane wrota.