Выбрать главу

4. Bo on nadaje nowy sens życiu…

Wiele kobiet jest znudzonych i sfrustrowanych swoim życiem małżeńskim. Pozornie ułożonym, dla zewnętrznego świata szczęśliwym. To te niewierne z grupy niegrzecznych libertynek. Po pewnym czasie przeraża je codzienność i powtarzalność granicząca z rytuałem. Chcą od niego uciec. Nie chcą samotności we dwoje. Nie chcą ciągnąć małżeńskiego zaprzęgu. W pewnym momencie swojego życia odkrywają na nowo starożytną mądrość mówiącą o tym, że „małżeństwo jest zaprzęgiem tak trudnym do powożenia, iż trzeba być we troje, aby dobrnąć do celu”. Poszukują nowego sensu, nowej drogi, rozwoju i znajduję… kochanka. Zauważają, że tylko przy nim rozwijają swoją osobowość, że przy nim leczą się z choroby osamotnienia. Pobudza znowu ich apetyt na życie. Kochanek jako psychoterapeuta. Nie dość że o wiele tańszy, to jeszcze można dostawać od niego prezenty. Istotą niewierności jest dla kobiet realizacja niezbywalnego prawa do poszukiwania szczęścia. To prawo do szczęścia stoi dla wielu z nich nawet ponad boskim prawem sakramentu małżeńskiego.

5. Bo ona może się zemścić…

W ankietach przeprowadzanych przez Instytut Kinseya około 36% kobiet przyznaje, że zdradza swojego męża w odwecie za jego zdradę lub zdrady. On nigdy się o tym, niestety, nie dowie. Po pierwsze, jest zbyt mało czujny (już w drugim roku związku, średnio po 18 miesiącach) i zbyt leniwy, aby wykonać wszystkie czynności sprawdzające, a po drugie (albo jednak chyba po pierwsze), żaden tzw. szanujący się mężczyzna nie jest nawet w stanie założyć, że jego kobieta mogłaby go zdradzać. Myśli, że jeśli on pożąda jej tylko incydentalnie, to dotyczy to także wszystkich pozostałych mężczyzn. A tymczasem kobieta wyrównuje rachunki ze zdradzającym mężem Najpierw słodka jest tylko zemsta. Potem słodszy staje się kochanek.

Z pewnością powyższa lista wyda się Pani niepełna. Ciekawe, co Pani mogłaby do niej dorzucić?

Dobranoc,

JLW

PS Pytanie #3: Czy jest coś, czego się Pani w swoim życiu wstydzi?

Warszawa, środa

Panie Januszu,

os czy muszek?

64 lata temu niemiecki filozof Ernst Jünger zapisuje w swoim dzienniku: „Rozmowa o mężczyźnie, który jest dobrym mężem, ale kiepskim kochankiem. W takich wypadkach kobiety zwykły się pocieszać: zawsze prowadziłam drugie życie. Zastanawiałem się nad przyczyną takich zwierzeń, jest nią chyba samotność, w której dwoje ludzi przebywa obok siebie i która ma w sobie coś przerażającego. Mężczyźni żyją tam jakby nad przepaściami, które są niedbale zasłonięte kwiatami i w których głębi kryją się węże i małe szkielety. Ale dlaczego? W końcu tylko z tego powodu, że budzą lęk i nieufność. Przy całkowitym, boskim zrozumieniu nasi najbliżsi wyjawiliby nam swoje tajemnice ufnie jak dzieci”.

Pan, do czego już przywykłam, opiera się na danych i obliczeniach, ja bardziej wierzę w spostrzeżenia, których dostarcza samo życie. Wynika z nich między innymi, że my kobiety najbardziej cenimy sobie tych mężczyzn, o których trzeba stale zabiegać. Mężczyzn niepokornych. Trudnych. Takich, którym nie do końca i bezkarnie można skakać po głowie. Deklarujemy, że potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa w związku, ale gdy tylko takie posiądziemy, zaczyna nas ono nudzić. Oczyma wyobraźni rozglądamy się w najbliższym otoczeniu i kreujemy partnera idealnego. Jakże odmiennego od tego, który siedzi obok nas na kanapie. Ten wyśniony ma być szalony, nieszablonowy i koniecznie powinien podobać się innym kobietom.

Dlaczego tak się dzieje? Bo kobiety nadal mają kłopoty z poczuciem własnej wartości. Zwyczajny mężczyzna nie daje im najlepszego świadectwa. Dlatego tak ważne jest bycie nadzwyczajną w oczach wymarzonego. Zaś samo rozumowanie w tym przypadku nie ulega zmianom. Podoba mu się moja pupa, to znaczy, że jestem coś warta. Gdy przestanie być jędrna, to i ja stanę się dla ukochanego przezroczysta. Przeceniona. W przeciwieństwie do mężczyzn, dla których pożądanie przez kobietę jest tylko kolejnym dowodem i potwierdzeniem jego nadzwyczajności i wyjątkowości. To nie żadna nagroda, to się należy jak psu kość. Miałam, co prawda, kiedyś koleżankę, która przed pójściem do łóżka z chłopakiem nastawiała budzik i jeśli, jak Pan to nazywa, bzykanie trwało mniej niż 45 minut (zalecenia Michaliny Wisłockiej), wówczas w zeszycie w kratkę wciągała go na listę kochanków z nagłówkiem; impotent. Koniec znajomości. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że to ona mogłaby mieć jakiś wpływ na miłosną klepsydrę. Podczas rozmów z przyjaciółkami, znajomymi i obcymi kobietami dostrzegam, że najbardziej na krytykę własnych żon narażeni są mężowie rytualni: w łóżku wszystko tak samo od lat. Żadnej niespodzianki. Rach! Ciach! I po wszystkim. Atrakcyjność obcych mężczyzn bierze się także stąd, że kobiety nie przyjmują do wiadomości, że ich wyidealizowany kochanek też robi skwaszone miny i głupie uwagi, tyle tylko, że przed kim innym. Do upadłego wierzą, że pożądany nie chrapie, nie poci się i nie chodzi po domu w gaciach i skarpetkach.