Выбрать главу

Dokończę ten e-mail pojutrze. Proszę o wybaczenie. Jean-Pierre wszedł właśnie do mojego biura i stoi za moimi plecami. Widocznie jego brunetka musiała już pójść do domu. Na ekranie monitora mojego komputera jest Pani fotografia. Gdy do Pani piszę, chcę często spoglądać na Pani fotografię. Lubię patrzeć na Panią. To taka imitacja intymności, która ma mi pomóc w rozmowie z Panią. Jean-Pierre wszedł bez pukania do mojego biura, musiał spojrzeć na mój monitor i bez chwili wahania zapytał, czy Pani jest moją… kochanką. W jego świecie (i takie myślenie przenosi na świat wszystkich pozostałych heteroseksualnych mężczyzn) wszystkie niespokrewnione z nim kobiety należą do trzech zbiorów rozłącznych (zostanę przy teorii mnogości i terminologii matematycznej). Pierwszy zbiór to kobiety, które już miał, drugi to kobiety, których jeszcze nie miał, ponieważ jeszcze się z nimi nie zetknął. Trzeci zbiór jest jednoelementowy i należy do niego Matka Teresa z Kalkuty. Trudno mu uwierzyć, że ktoś może posługiwać się inną teorią zbiorów, mieć inne podziały i myśleć inaczej.

Pozwoli Pani, że przerwę pisanie i dokładnie wytłumaczę mu naszą relację. Tym bardziej że jest zachwycony Pani urodą i z pewnością zapyta, czy mam Pani numer telefonu…

Serdeczności,

JLW

PS Pytanie #4: Za czym ostatnio tęskni Pani najbardziej?

Warszawa, piątek

Panie Januszu,

nie cierpiałam wszystkich swoich matematyków i matematyczek. W dniu, w którym zdałam maturę z królowej wszystkich nauk na piątkę, wraz z przyjaciółkami spaliłam odpowiednie podręczniki w lesie. Być może był w tym jakiś zamysł, bo wkrótce zrozumiałam, że tak naprawdę większość nas, kobiet, po zapoznaniu się z tabliczką mnożenia matematykę przekłada na praktyczną stronę życia. Policzalne albo niepoliczalne. Żeby była para, musi być ona i on. Do rodziny brakuje jednego lub dwojga dzieci i wówczas jest trójka albo czwórka. Pozorny spokój. Mniej więcej w ten sposób rozwiązujemy pierwsze, a bywa że i dla wielu z nas to najważniejsze zadanie. Matematyczne. Dom i święty spokój, tak żeby się wszystko zgadzało. W naszym wyobrażeniu o życiu poukładanym. Szczęśliwe czy też nie, najważniejsze że statystycznie policzalne. Do tego naturalnie dochodzą pensje, niezaplanowane wydatki i niezapłacone rachunki. Gdy w sumie wszystko co najmniej wychodzi na zero, to wówczas życie wydaje nam się w miarę bezpieczne. Poza tym w wolnych chwilach kobiety liczą lata i zmarszczki, i kolejne rocznice. Ile lat minęło od ślubu i ile jeszcze zostało do śmierci. To cała matematyka. Trochę więcej matematycznych problemów my, kobiety, mamy ze skonstruowaniem wzoru na to, kiedy nie zachodzić, a kiedy zajść w ciążę. Kiedy urodzić pierwsze dziecko, a kiedy dać sobie spokój z macierzyństwem.

O takiej matematyce, która wyznacza i reguluje relacje między kobietą a mężczyzną François Ozon nakręcił świetny, bo prawdziwy, film „5x2”. Oto pięć razy towarzyszymy dwójce ludzi, którzy spotkali się po to, żeby się kochać przez całe życie. Żeby jednak tak się stało, ktoś z kimś musiał się rozstać, ktoś kogoś musiał zdradzić, zakochać się w kimś innym, a potem uwierzyć, że tym razem stał się prawdziwy cud. Miłość na całe życie. Przesłanie równie dramatyczne, co mało odkrywcze. Zwłaszcza że rozwody nie są dla kawalerów, a tych, którzy wolą życie w pojedynkę, stale przybywa. Na spędzenie ze sobą całego życia mają tak naprawdę tylko szansę ci, którzy spotkają się odpowiednio późno, czyli tak późno, żeby się sobą nie zdążyć znudzić. Czyli kiedy? To cała arytmetyka.