Pozdrawiam.
PS Zachwyt każdego dnia wywołuje we mnie mój ojczym, tym że ciągle chce mu się żyć na takich obrotach, i mimo wieku nie przestaje być prawdziwym mężczyzną (nic to, że czasami nieco przedwojennym). A jednak parę dni temu zaskoczył mnie i „uwiódł” swoją inteligencją, błyskotliwością, poczuciem humoru i wyjątkowym luzem Artur Żmijewski. Wchodziłam do studia z przekonaniem, że jest oschły, beznamiętny i do znudzenia poukładany. Nie wiem, może i taki jest, ale tego wieczoru taki nie był. Zachwycił.
Frankfurt nad Menem, poniedziałek wieczorem
Pani Małgorzato,
rodzice dorastających córek w Niemczech (myślę, że od kilku lat dotyczy to w równym stopniu także Polski) pewnego dnia zauważają, że na biurku lub w tornistrze ich latorośli pojawia się kolorowe czasopismo, które nie wywołuje w nich szczególnego zachwytu. Tak było także ze mną (dwukrotnie) w przypadku moich własnych córek, gdy miały około 13 lub 14 lat. To czasopismo nosi tytuł „Bravo” i słynie między innymi z tego, że o wypryskach na twarzy, modzie i seksie nastolatek pisze w taki sam sposób. Nie miałem nic przeciwko profesjonalnym poradom kosmetyczek, moda denerwowała mnie tylko wtedy, gdy przekonywano moje córki, że najlepiej wygląda się w spódnicach Gucciego, Calvina Kleina lub D amp;G, (sorry, ale to ja płacę rachunki), natomiast porady seksuologów w odpowiedzi na listy (głównie) czytelniczek (chłopcy w tym wieku albo czytają Playboya, albo nie lubią pisać listów) wprowadzały mnie w stan osłupienia. Do dzisiaj (a to już ponad cztery lata) pamiętam list do „Bravo” od pewnej zaniepokojonej 14-letniej (sic!) Laury z Bochum, która pytała o to, czy zakończone orgazmem wielokrotne masturbacje za pomocą strumienia wody w prysznicu nie wpłyną negatywnie na „jakość jej orgazmów” wynikających ze związku z Andreasem (16 lat, także z Bochum). Poczułem się bardzo nieswojo. I to wcale nie z powodu tego, że w wieku swoich 14 lat nie znałem nikogo na naszym osiedlu w Toruniu, kto miał łazienkę z prysznicem. Poczułem się nieswojo z powodu odpowiedzi specjalistki od seksuologii z „Bravo”. Uspokajała Laurę, że „orgazm to orgazm”, ale także ostrzegała, że powinna być ostrożna, ponieważ „woda wysusza skórę” i w związku z tym powinna zadbać o „dokładne nawilżanie krocza dobrym kremem”. Ani słowa o miłości, ani słowa o tym, że warto poczekać ze współżyciem, że seks to przede wszystkim bliskość i intymność, że to nie tylko przyjemność, ale i odpowiedzialność, że… Nie! Nic takiego w odpowiedzi redaktorki z „Bravo” nie było. „Orgazm to orgazm”. Wszystko jedno, czy z prysznica, czy z miłości. Chodzi głównie o to, aby był. Co za kosmiczna bzdura rozpowszechniana w setkach tysięcy egzemplarzy kolorowej gazetki, o której wiadomo, że jest kupowana przez ludzi, którzy z racji niezawinionej przez nich niedojrzałości nie mają często jeszcze wzorców i autorytetów. W wieku 13, 14 lat jest się w ostrej fazie buntu wobec rodziców i wzorców szuka się wtedy najczęściej poza domem. Szczególnie wzorców dotyczących seksualności i wszystkiego, co się z tym wiąże. Dla większości dzieci życie seksualne rodziców nie istnieje, a gdy się o nim dowiadują -najczęściej przez przypadek – to są bardzo zaskoczone. Mam czasami wrażenie, że moim córkom wydaje się, że ich rodzice spali ze sobą tylko dwa razy. „Po pierwszym razie urodziłam się ja, a po drugim, tym ostatnim, moja siostra”.
Nie mogłem sobie przypomnieć, czy w wieku 14 lat znałem takie słowo jak „orgazm”. Pewnie nie znałem. I niczego, zupełnie niczego, mi nie brakowało w życiu z tego powodu. I może dlatego nie byłem zadowolony, że moje córki wydają swoje kieszonkowe na kupowanie „Bravo”. Orgazm to dla mnie zbyt poważne i zbyt piękne zjawisko, aby łączyć je z „dobrym kremem nawilżającym krocze”. Nie chciałem i do dzisiaj nie chcę, aby moje córki miały problemy Laury z Bochum i aby postrzegały seks, używając zniekształcającej, nowoczesnej optyki redaktorów gazety, w której chodzi tylko o nakład i sprzedaż. Nawet jeśli masowo sprzeda się fałsz.