À propos opisywania i spostrzegania przez Pana kobiet, to właśnie złapałam się na tym, że jest Pan jedynym znanym mi, nie moim mężczyzną, który dostrzegając fizyczność, seksualność i erotyzm kobiet, nigdy nie robi tego w seksistowski sposób. Nawet gdy pisze Pan o tym, że lubi patrzeć na atrakcyjne piersi, w tym wypadku Sandry, to tym samym nie odbiera Pan nic z powagi jej doktoratu z marketingu. Po prostu opisuje Pan ją taką, jaka jest. Ma ładne ciało i piękny umysł. I jeszcze jedno wydaje mi się istotne, że pytanie o temperaturę uczuć to jedno z najbardziej podstępnych i niebezpiecznych tropów w naszych relacjach z mężczyznami. To zwłaszcza pułapka dla tych kobiet, które nie są przygotowane na to, że chociaż i one w tej kwestii mają coś do powiedzenia, to z wieczną temperaturą wrzenia uczuć powinny dać sobie spokój. Letnia nigdy nie będzie im odpowiadała, a gdyby wcześniej posłuchały naprawdę dojrzałych ludzi, to dowiedziałyby się, że miłości nic tak dobrze nie robi jak spokój i przekonanie, że to, co gorące, nawet jeśli świeże, to z czasem i tak się ochłodzi. Kiedy byłam młodą dziewczyną, mój ojczym lubił mawiać: „moja córka kocha mocno, ale krótko”. Jestem konsekwentna i dziś także nie zadaję sobie pytań, czy coś jest na całe życie, i może dzięki temu nie dopada mnie lęk przed samotnym życiem. Pewnie i dlatego, że przekroczyłam rozpatrywaną przez nas dziś trzydziestkępiątkę i zakumplowałam się z życiem na partnerskich warunkach. Będę niezależna, to ono pomoże mi w miłości. A wtedy można kochać tak długo, jak się tylko chce, kogo się chce i całkowicie bezinteresownie, bo z własnego wyboru. A poza tym miłość to (dla mnie) bezustanna walka i niezgoda na ciszę. Trudne, ale nie niemożliwe.
Pozdrawiam,
M.
Frankfurt nad Menem, sobota wieczorem
Jest jak dotąd jedynym na świecie entomologiem (badaczem owadów), o którym śpiewa się pieśni (skomponowane przez gwiazdę Broadwayu Cole'a Portera). Niektórzy uważają go za „wyzwoliciela”, niektórzy za „genialnego, odważnego pioniera”, jeszcze inni za „odrażającego zboczeńca”, który za pomocą „śmietnikowej nauki uprawomocnił degenerację ludzi”. Pomimo to, a może dzięki temu, Alfred Charles Kinsey pozostaje do dzisiaj jedną z najbardziej wpływowych osobowości w kulturalnej historii Stanów Zjednoczonych i najbardziej znanym i kontrowersyjnym seksuologiem w historii ludzkości. To dzięki jego badaniom balansującym na granicy obłędu i prób złamania największych tabu, a także dzięki jego odwadze świat dowiedział się, że prawie wszyscy mężczyźni się onanizują, kobiety osiągają swój szczyt seksualnej aktywności około 35. roku życia, a homoseksualizm wcale nie jest marginalną anomalią z grupy „jeden na milion”. Gdy publikował wyniki swoich badań (1948 rok pierwszy raport, 1953 rok drugi raport) stał się celem zajadłych i skrajnie brutalnych ataków Kościoła, polityków, prawników, mediów, pedagogów, a nawet kolegów naukowców. Został wyklęty, ekskomunikowany, obrzucony błotem, wpisany na najczarniejsze listy anarchistów, komunistów i służalców szatana. W purytańskiej amerykańskiej prasie pojawiły się nawet głosy, aby odebrać mu obywatelstwo Stanów Zjednoczonych i skazać na wieczną banicję. Dzisiaj o Kinseyu się śpiewa, pisze książki, a ostatnio robi się o nim film.