Выбрать главу

– Ja nawet wiem, że to pies od suki pani Matyldy… Proszę, nie odrzucaj mnie…

Dziewczyna podniosła się, chwilę się wahała, a potem zeszła trzy schodki w dół i stanęła przed nim na ulicy. Popatrzyła na twarze mieszkańców Pilawki, którzy wstrzymali oddech. Na ulicy zapadła cisza, tylko koń grzebał tylnym kopytem w kurzu.

Mężczyzna opuścił głowę i patrzył na płyty chodnika.

Czekał.

A potem zobaczył, jak ostrożnie wyciąga swoją dłoń w jego stronę.

– Mam na imię Zofia – powiedziała miękko.

Tłum ludzi wstrzymał oddech. Zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. W tej ciszy usłyszał głos pana Kazimierza:

– No!

Wtedy odważył się podnieść głowę i kiedy dotknął jej ręki, poczuł znane ciepło, a jej szare oczy rozbłysły zielenią.