Pewnym wytchnieniem z otaczającej ją głupoty były ćwiczenia przeprowadzane przez taktyków (brali za to dodatkowe wynagrodzenie i dość często zjawiali się na ich placu). W każdym razie oficerowie wyższych szarż potrafili się przynajmniej poprawnie wysławiać.
– Żołnierz Achaja będzie teraz trzymać pikę, celując w tamten rondel zawieszony na drzewie.
Dziewczyna z najwyższym trudem uniosła ciężkie i niesamowicie długie drzewce.
– …wyobrażając sobie, że celuje w jeźdźca, który jest o dwadzieścia kroków od niej – ciągnął taktyk. – Źle! Musisz tego jeźdźca mieć przed oczami, dziecko.
„W prawdziwej bitwie niczego nie będę musiała sobie wyobrażać” – pomyślała Achaja, usiłując jednocześnie nie stękać z wysiłku.
– Pewnie myślisz sobie, że w prawdziwej bitwie nie będzie sobie musiała niczego wyobrażać? To błąd. Co by to było, jakby każdy z was trzymał pikę inaczej. Jazda rozniosłaby was… Hej, chcesz zabić jakiegoś komara?
Koniec drzewca rzeczywiście chwiał się coraz bardziej.
– Nieeeee… Nie tak. Pika nie służy do zabijania komarów.
Achaja zalewała się potem. Tego naprawdę nie da się utrzymać ani chwili dłużej.
– Wolałbym, żebyś celowała w rondel, a nie w mój brzuch – powiedział taktyk. – Chyba, że oczywiście masz jakiś powód, żeby czynić inaczej.
Koniec drzewca rzeczywiście zataczał coraz większe koła w zmęczonych rękach dziewczyny.
– Hmmmmm… Czy wiesz, czym się różni rondel od chmury?
– S… Słucham, proszę pana?
– Czym się różni rondel od chmury? Chyba potrafisz je odróżnić?
– Tak, proszę pana – Achaja nie mogła zaczerpnąć oddechu, miała wrażenie, że to straszne narzędzie tortur odpadnie jej razem z rękami.
– To dlaczego celujesz w chmurę? – zainteresował się taktyk.
– W rondel…
– Nawet w najtrudniejszej sytuacji żołnierz powinien odpowiadać jasno i całym zdaniem – taktyk z zainteresowaniem obserwował chwiejącą się na nogach dziewczynę. – Gdyby na przykład podczas wojny wysłano cię z meldunkiem, docierasz do dowódcy i mówisz: „pobili i przeszli linię!”. Ani kto kogo pobił, ani kiedy i jaką linię przeszedł. Wyrzuciliby cię z dowództwa na zbity pysk. I być może przez ciebie byśmy wojnę przegrali? A wtedy co? Nie byłoby już armii, w której mogłabyś służyć.
Achaja w pełnym oporządzeniu, hełmie, z tarczą i w nagolennicach marzyła już tylko o tym, żeby wreszcie przestał mówić. Byłaby w stanie celowo przekręcić każdy meldunek, byleby tylko nie było już armii, w której mogłaby służyć.
– Meldować trzeba całym zdaniem – ciągnął niestrudzony oficer. – No spróbuj.
– Melduję, że lancą celuję w…
– Wróć! – skrzywił się taktyk. – Jaką lancą, do śmiercionośnej dupy? Co to na chwilę zamknąłem oczy, a oni w międzyczasie przenieśli cię do lekkiej jazdy?
– Melduję, że kopią cel…
– Jaką kopią? Co to, przeniosłaś się do formacji rycerstwa na północy?
– Melduję, że dzidą…
– Jaką dzidą?!!! Co ty jesteś dzikus czy żołnierz królestwa Troy?
Dziewczynie ciemne płatki latały przed oczyma. Była tak skołowana, że na złość nie mogła sobie przypomnieć tego słowa.
– Oszczep? Tyka? Żerdź? Grabie? – podsuwał jej życzliwie oficer.
– Pi… pi…
– Pijana jesteś, więc będę cię miał – zaintonował początek wulgarnej piosenki.
– Pika! – wypaliła nareszcie dziewczyna, dumna, że w tym stanie pamiętała w ogóle, do czego służy język w ustach. – Pika!
– Bogowie – westchnął taktyk, wznosząc oczy ku niebu. – Czyż nie mówiłem właśnie, że melduje się pełnym zdaniem?
Innym razem postanowiło ją wyszkolić aż dwóch oficerów. Ponieważ znęcali się już wcześniej nad prawie połową oddziału, wiedziała, że są złośliwi, ale trzeba im przyznać, byli też dość pogodni. Najpierw jeden długo rozwodził się, że każdy żołnierz musi dokładnie wiedzieć, co ma przy sobie, żeby móc wszystko w odpowiedniej chwili wykorzystać, potem drugi kazał jej wyliczyć wszystko, co ma w plecaku.
Stanęła wyprężona na baczność i zaczęła recytować.
– Kubek, miska, łyżka, koc, drewniany, zaostrzony palik, krzesiwo, sznurek…
– Wróć! Jaki znowu sznurek, do rozwolnionego gówna? Jeszcze raz!
– Kubek, miska, łyżka, koc, drewniany, zaostrzony palik, krzesiwo, sznurek…
– Bogowie! A może od razu wstążeczka?!!!
Dziewczyna była zbyt otępiała ze zmęczenia i upału.
– Kubek, miska, łyżka, koc, drewniany, zaostrzony palik, krzesiwo, sznu… rzemień – tym razem udało jej się wymienić wszystkie dwadzieścia osiem przedmiotów, które miała w worku na plecach.
– A nie zapomniałaś przypadkiem o czymś? – spytał drugi oficer.
– Nie proszę pana!
– No to przebiegnij wokół placu razem z tym swoim plecakiem, może sobie przypomnisz.
Ruszyła biegiem choć była pewna, że niczego nie przeoczyła. Kiedy zalana potem stanęła znowu przed taktykami, skandowała jeszcze raz:
– Kubek, miska, łyżka, koc, drewniany, zaostrzony palik, krzesiwo, rzemień… – wyrecytowała wszystko, robiąc tylko dłuższe przerwy na zaczerpnięcie oddechu.
– To wszystko?
– Tak, proszę pana!
– No to jeszcze jedno okrążenie!
Historia powtórzyła się z dziesięć razy. Achaja straciła rachubę okrążeń, słaniała się na nogach i biegła zygzakiem.
– Co masz w plecaku?
– Kubek, miska, łyżka, koc… – gorączkowo zastanawiała się, o co może im chodzić. Kiedy dotarła do końca listy dodała jeszcze: – i powietrze!
Obaj wytrzeszczyli oczy, a potem ryknęli śmiechem.
– Powietrze! Cha, cha, cha… Powietrze… sprytna jesteś. Jeszcze raz wokół placu.
Nie mogła już biec. Zataczając się, powłóczyła nogami. Widziała jednak, że jej pomysł wyraźnie spodobał się taktykom. Miała wrażenie, że odtąd, następne pokolenia rekrutów będą dręczone również tym nieszczęsnym „powietrzem”.
– No? – usłyszała, kiedy z trudem stanęła przed nimi wyprostowana. – Co masz w plecaku?
Wymieniła wszystko.
– I co jeszcze?
– Już nic, proszę pana.
– Masz jeszcze coś…
– Tak, proszę pana.
– Wiesz co?
– Nie, proszę pana.
– Buławę stratega!!! Cha, cha… Nie słyszałaś jak sam król mówił, że każdy żołnierz nosi w plecaku buławę stratega, idiotko? Cha, cha, cha…
Czasem miała chwilę drobnej satysfakcji. Ich dziesiętnik pokazywał na czym polega zasłona wykonana krótkim mieczem.
– Tym nie wywijać jak cepem – krzyczał. – Trzymać tak! – przycisnął łokieć do boku. – Tera wam, psiamać, nikt miecza z ręki nie wybije… a wy za to możecie od razu ciachnąć! No! A jak żeśta się nauczyli, pokaże… – powiódł wzrokiem po obecnych – Reena!
Smukła dziewczyna wyszła z szeregu i przyjęła pozycję. Podoficer bez trudu wytrącił jej miecz i walnął mocno w tarczę, aż dziewczyna się wywróciła.
– Eeeeee… Dupa jesteś i do dupy umiesz – ocenił. – Jazda wokół placu! Achaja! Tera ty, psie nasienie!