„Orion do Króla. Dahren już strzelał. U mnie spokój. Archentar nie ma gońców.”
„Pałac do Oriona. Nie wyrzucajcie resztek pod mury. Co z Dahrenem?”
„Orion do Archentara. Pałac pyta, co z Dahrenem?”
„Orion do Króla. Nie mam wieści. Nie mam wieści.”
„Orion do Króla. Pałac: odebraliście mnie?”
„Orion do Króla. Pałac: co z wami? Pałac: co z wami?”
„Orion do Króla. Pałac: odezwijcie się.”
„Orion do Archentara. Odezwij się.”
„Orion do Króla. Nie mam nic od Dahrena ani Archentara. Pewnie już strzelają z murów. Pałac: trzymajcie się.”
„Orion do Króla. Dziś strzelałem po raz pierwszy. Bandy głodnych jeszcze nieliczne. Pałac: trzymajcie się.”
„Orion do wszystkich. Tłum głodnych gęstnieje pod murami. Koniec wiadomości ode mnie.”
Zaan stał na murach, wsłuchując się z posępne okrzyki herolda. Nikt nie miał pojęcia, czy na dole był ktoś jeszcze, kto zgodzi się przekazać wieści. Tłum szturmował bramę dwa razy. Gołymi rękami, więc nie było żadnego niebezpieczeństwa. Rozproszono osłabionych ludzi strzałami z kusz w pół modlitwy. Jeszcze ołów nie gotował się w kadziach, jeszcze maźnice służyły wyłącznie do oświetlania przedpola.
Książę Orion stał zasępiony klika kroków dalej. Tłum na dole nie był taki groźny. Najważniejsze, żeby w samym mieście nie upadła organizacja. Żeby obecne w obrębie murów wojsko zachowało komendę. Bogowie! Być albo nie być dla Troy. Ilu książąt w momencie wybuchu zarazy znajdowało się poza stolicą? Kto zorganizuje kordon? Kto zamknie porty? Czy Troy będzie jeszcze istnieć jako zorganizowane państwo? To były pytania na wagę życia.
– Zaaaaan! – krzyknął ktoś nagle z tłumu pod murami. – Ty jesteś najgorszy sukinsyn!
Żołnierz stojący obok Zaana podniósł kuszę.
– Uciszyć go? – spytał.
– Nie! Nie strzelać! Niech nikt nie strzela!
Żołnierze spojrzeli na niego krzywo i z lekkim przestrachem. Toż obok stał sam Wielki Książę. A któż śmiałby wydawać rozkazy w obecności tak wielkiej osoby? Książę jednak nie obraził się bynajmniej. Znał już wartość tego człowieka w długim płaszczu. To właśnie on ostrzegł przed zarazą, on sprawił, że zdążono zamknąć pałace i być może to dzięki niemu Troy będzie jeszcze istnieć jako królestwo, a nie jako pustawa przestrzeń przemierzana przez wygłodniałe hordy.
– Powiedziałem już wyraźnie – syknął książę. – Każdy ma wykonywać rozkazy tego człowieka.
Żołnierze opuścili głowy. Orion podszedł bliżej.
– O co chodzi? – spytał.
– Wielki Panie… Myślę, że on – Zaan wskazał za mur – ma dla mnie wiadomość.
– No to dlaczego nie wykrzyczy tego, co ma do powiedzenia?
– Toż tłum go rozerwie na strzępy, jeśli się dowiedzą że on nasz. Jak innych kurierów.
Książę przygryzł wargi.
– Co trzeba zrobić?
– Myślę, że trzeba tylko przekonać go, że tu jestem Wielki Panie. Ten, który go przysłał, na pewno wymyślił jak przekazać wieści.
– Mmmm… a jak go przekonasz, że tu jesteś tak, żeby nie zdradzić gońca przed tłumem?
– Zaaaaaaan! Ty świnio! – wrzasnął człowiek po murami.
Zaan uśmiechnął się.
– Mnie nazwałeś świnią? – niby to pogroził tamtemu pięścią, ale chodziło tylko o to, żeby pokazać gdzie stoi – Jak śmiałeś tak do mnie powiedzieć???
Książę zachichotał cicho, zasłaniając usta.
– Sprytny jesteś – szepnął.
– Zaaaan. Zaraz rozwalę ci głowę pociskiem z procy – wrzasnął człowiek zza murów.
– Zaraz będzie pocisk z procy – szepnął Zaan. – Usunąć się z murów.
– Toż nie trafi w głowę – mruknął jakiś żołnierz.
– Stul pysk, idioto! – warknął książę. – Kucnąć albo usunąć się! Niech pocisk przeleci swobodnie nad murem. A ty – zwrócił się do Zaana. – Daj tamtemu jeszcze jakieś alibi.
– Ty skurwysynu!!! – wrzasnął Zaan z wielkim po święceniem. – Zaraz nastawię ci dupy! I tak nie trafisz.
Procarz podniecany już nawet gniewnymi okrzykami tłumu powoli rozkręcał sznur. Po chwili pocisk wystrzelił w górę i przeleciał wysoko nad murem. Żołnierze nie musieli się nawet usuwać. Jacyś ludzie zaczęli rzucać kamieniami, ale te pociski nie miały już żadnych szans.
– Dobra – warknął książę. – Dwóch najlepszych kuszników do mnie. Wystrzelcie parę razy obok procarza. Tylko, żeby żadna strzała go nawet nie drasnęła!
Odwrócił się i razem z Zaanem zaczęli schodzić na dziedziniec. Przesyłkę odnaleźli od razu – metalową, wgniecioną lekko kulę. Ale odnaleźć, a zbliżyć się… to dwie różne rzeczy.
– No i co? – książę nałożył na twarz ptasią maskę. – Weźmiesz do ręki?
Zaan przełknął ślinę. Szlag wie, czy to coś mogło być skażone morowym powietrzem. Zawiązał chustę na twarzy. Potem wyjął sakiewkę i potrząsnął nią tak, żeby wszyscy widzieli.
– No! Kto chce zarobić?
– Czekaj – powstrzymał go Orion. – Niech wystąpi taki, co umie czytać. Jak weźmie przesyłkę do ręki, nie będzie już mógł zbliżyć się do innych ludzi. Zostanie zamknięty w klatce na rogu dziedzińca. Ale… za każdy dzień będzie dostawał złotą monetę. A do tego wino zamiast wody i najlepsze jedzenie. Ile będzie chciał!
Gra warta była świeczki, a niebezpieczeństwo niewielkie. Zgłosił się jeden ze skrybów, któremu wyraźnie obrzydła już woda z octem i skąpe racje coraz bardziej zepsutej żywności z pałacowych spichrzy. Podniósł ołowianą kulkę i rozbił pod butem. Ze środka wyciągnął zwiniętą ściśle kartkę.
„M. do Z.” – zaczął czytać.
To od Miki – domyślił się Zaan. Miał nadzieję, że Mika jest na tyle rozsądny, żeby nie pisać wprost o wszystkich sprawach w liście, który mógł wpaść w dowolne ręce.
„Wszystko, co miałem zrobić, zrobiłem. Ze skutkiem pozytywnym.”
Zaan odetchnął. Udało się!
„Teraz wiadomości z miasta i spoza niego.”
– Wiadomości! – krzyknął książę, czując nareszcie wielką ulgę. – No czytaj żesz człowieku!!!
„Z tego co wiem, w mieście bardzo źle. Najgorzej w Wysokim. Padła rada miejska. Ludzie wdarli się do budynku i powiesili radnych w oknach. Padł cmentarz – tam już się nie chowa nikogo. Padło zgromadzenie świątynne. Pałace trzymają się, mimo naporu. Z urzędów pozostał jedynie arsenał i strażnica. Organizacja jeszcze jest.”
– Bogowie – wyszeptał Orion. – Dobrzy Bogowie…
„W Niskim Mieście trochę lepiej. Padła Mennica, Wielka Świątynia i urzędy portowe. Strażnica i pałace nietknięte. W więzieniu zaraza, ale jeszcze się trzyma. Król kazał palić zwłoki, ale „ścierwniki” tego nie robią. Cmentarz jeszcze zorganizowany. Dostawy wody i jedzenia funkcjonują w wyznaczonych rejonach. Nie wiem, co z resztą. Teraz wiadomości spoza miasta…”
– No czytaj szybciej! – ryknął Orion w stanie najwyższej ekscytacji.
– „Armia Wschód ruszyła na stolicę. Dowodzi Wielki Książę Tau. Zamyka porty jeden po drugim. Jego najstarszy syn tworzy kordon wokół stolicy z garnizonów Armii Domowej…”
– O Bogowie… O Bogowie… Dobrzy Bogowie! – Wielki Książę Orion czując ogromną ulgę usiadł wprost na płytach dziedzińca, kryjąc twarz w dłoniach. – Troy będzie istnieć! Tau był poza murami!!!
„Armia Zachód ma się źle. Na szczęście Luan nie atakuje teraz. Władzę przejął strateg Milte. Skądś wytrzasnął córkę Wielkiego Księcia Dahrena – Nauzeę. Używa jej jako legitymacji do swoich poczynań. Ma szansę, jeśli władza nie uderzy mu do głowy. Nauzea spisuje się dzielnie. Coś tam nawet wybełkotała do żołnierzy, bodaj w imieniu swojego tatusia…”
– Milte powinien być ozłocony – szepnął Orion. Wstał nagle. Znowu był Wielkim Księciem Królestwa Troy, a nie starym tygrysem w za ciasnej klatce. – Będziemy istnieć, jeśli Luan nie uderzy z całą siłą.