– Wejść!
Hara otworzył drzwi i wymknął się, przepuszczając pałacowego matematyka. Ten stanął pod ścianą, zagryzając wargi. Trzymał w ręku listy, ale tak jakby nie chciał ich ani podać, ani położyć na stole.
– I jak? – Zaan zerknął na niego zdziwiony. – Rozszyfrowałeś?
Tamten skinął głową. Nie wykonał żadnego innego ruchu. Dziwna cisza, przerywana tylko coraz głośniejszym świstem wiatru i turkotem kół na dziedzińcu przedłużała się nieznośnie. Matematyk wyjął z sakiewki przy pasie małą buteleczkę. Potrząsnął nią lekko.
– Mam prośbę – powiedział cicho, właściwie szepnął.
– Tak?
– Chciałbym, żebyście… po przeczytaniu tych listów pozwolili mi coś powiedzieć.
– Hm… dziwne życzenie. Przecież powiesz, co chcesz.
Matematyk przymknął oczy.
– Chcę, żebyś panie, poprzysiągł na wszystko, co ci najświętsze, że po przeczytaniu listów będę mógł coś powiedzieć.
Zaan przestraszył się nie na żarty. Domyślił się też, co było w małej buteleczce.
– Przysięgam! Dawaj – wyciągnął rękę po listy.
„Panie, oby Dobrzy Bogowie zachowali Cię w zdrowiu jak najdłużej – zaczynał się pierwszy z nich – Twój list wysłany przez umyślnego dotarł do mnie o czasie. Zatrwożył mię wielce. Cóż jednak pycha ludzka może znaczyć wobec potęgi Zakonu? Masz rację, Panie, dwóch oszustów, mieniących się»Sirius«i»Zaan«wkradło się w łaski Wielkiego Księcia Oriona.”
Zaanowi pociemniało w oczach. Z najwyższym trudem czytał dalej.
„Potwierdzam, że»Sirius«jest byłym galernikiem Tyranii Symm zbiegłym onegdaj, który wielu nieprawości się dopuścił. To on zabił Rycerza Zakonu w Keddelwach – opis się zgadza. Co do Zaana nie udało mi się ustalić niczego więcej ponad to, o czym dowiedziałem się od Ciebie, Panie, z ostatniego listu. Naszego źródła umieszczonego w szeregach Królewskich Donosicieli nie udało się wykorzystać – wydaje się pewne, że ani oni, ani Rada Królewska nie wiedzą niczego w sprawie, a nie chciałem, zgodnie ze wskazówkami, naprowadzać ich na trop afery. Z przykrością donoszę, że nie udało mi się także dowiedzieć czegokolwiek o mocodawcach»Siriusa«i»Zaana«. Muszę jednak wykluczyć Luan, a w szczególności otoczenie cesarza i Wydział Drugi imperialnego sztabu. Ustaliłem ponad wszelką wątpliwość, że ogromne pieniądze, którymi rozporządza Zaan w celu ochrony swojego herszta i zbierania informacji pochodzą z miejscowych źródeł. Wszystko wskazuje na lichwiarza Zyriona, ale na czyje rozkazy on działa, nie zdołałem ustalić. Wydaje się, że ktoś, w swojej okrutnej przebiegłości, podsuwa nam tropy wiodące do Zyriona, by ukryć prawdziwe pochodzenie owych ogromnych kwot. Mocodawca zbrodni, sprzedając lichwiarzowi informacje o planach celnych Rady Królewskiej Troy, byłby wszak ostatnim idiotą. A mocodawca ów dowiódł już, ponad wszelką wątpliwość, że idiotą nie jest, sądzę więc, że to tylko dym w nasze oczy mający zasłonić prawdziwe machinacje. Dlatego też poleciłem Zyriona nie ruszać. Śledzenie wszystkich jego operacji rynkowych jest jednak niemożliwe. Nasze źródło u Królewskich Donosicieli twierdzi, że Zyrion to płotka i proponuje śledzić same pieniądze (ich przepływ). Nie zdołałem tego dokonać. Wszelkie próby dotarcia do odbiorców tych ogromnych sum kończą się albo niepowodzeniem, albo utratą naszych ludzi. Ktoś czuwa i patrzy na ręce wszystkim, którzy usiłują śledzić pieniądze.
Wszystko wskazuje więc na spisek wewnętrzny Troy. Czyj jednak? Tego rozstrzygnąć na razie nie sposób. Nie sądzę, by zamieszane były Wielkie Rody. Rada Królewska wiedziałaby naonczas wszystko. Wszak Królewscy Donosiciele są wszędzie.
Kreślę się…”
Zaan nie mógł przełknąć śliny, by ulżyć spierzchniętemu gardłu. Po prostu nie miał jej w ustach. Zerknął na stojącego wciąż pod ścianą matematyka. Ten spokojnie obserwował trzymaną w dłoni buteleczkę z trucizną.
Otworzył następny list.
„Mój Panie, jakże cieszą Twojego skromnego sługę pochwały płynące z Twych ust. Nie zasłużyłem na nie! Spieszę jednak donieść, co nowego w zajmującej nas sprawie.
Okazało się, że miałem rację pisząc, iż zbrodni nie zaplanowały Wielkie Rody skłócone z W. K. Orionem. Podjęły one bowiem dwie próby zabójstwa»Siriusa«. Obie tego samego dnia. Obie nieudane. Straszliwą perfidię z ich strony, jakoby były to zamachy sfingowane, podjęte jeno dla odwrócenia uwagi, po namyśle odrzucam. Nasze źródło u Królewskich Donosicieli twierdzi, że wynajęto prawdziwych morderców, niebezpieczeństwo utraty życia przez»Siriusa«było prawdziwe. Trzecia próba będzie podjęta na oficjalnym przyjęciu u W. K. Oriona podczas restolyzacji i retytularyzacji»młodego księcia«. Będę na uczcie, by sprawdzić rezultat. Podejrzewam jednak, że i ta próba się nie powiedzie. Ktoś możny i władny czuwa nad rozwojem zbrodni»książęcego podmienienia«. Twą supozycję, Panie, jakoby nad sprawą czuwał»Zaan«, nieśmiało i po długim namyśle odrzucam. Zaan jest tylko instruktorem i opiekunem»Siriusa«. Zaan jest tylko łącznikiem pomiędzy mocodawcą, a najętym z racji podobieństwa do prawdziwego księcia, galernikiem. Jest wykonawcą rozkazów. Oczywiście kazałem śledzić Zaana od pierwszego listu, który otrzymałem od Ciebie Panie. Zaan dzień w dzień udaje się do Biura Handlowego, gdzie zdaje sprawę ze swych uczynków i słucha dalszych rozkazów. Rozmawia tam z człowiekiem o imieniu Mika – portowym oszustem. I tu okazuje się niezwykły, zbrodniczy geniusz prawdziwego mocodawcy… Mika spotyka się w Biurze Handlowym z setkami, ha, bez mała tysiącami osób dziennie. Nie sposób śledzić ich wszystkich! Ta droga nie zaprowadzi nas do celu.
I dopiero teraz staje się dla mnie jasne, skąd ten dziwny dla nas z początku dobór ryb w sieci! Oto»Sirius«, były galernik, tylko podobieństwo było ważne. Zaan, jak piszecie, zwykły skryba świątynny, zwerbowany na samym końcu świata, słowem nikt. Mika, oszust portowy. Zyrion, lichwiarz, którego podstawiono nam pod nos, byśmy zagmatwali się w jego mętnych interesach i do sedna sprawy nie doszli. Śmiem twierdzić, że nikt z nich nie zna prawdziwego mocodawcy. Mika pewnie otrzymuje rozkazy od coraz to innych osób, pewnie posługujących się hasłem, przekazuje rozkazy Zaanowi, ten instrukcje»Siriusowi«wyłuszcza, a»książę«karmi Zyriona zasłyszanymi na zebraniach Rady tajemnicami, by zwrócić na niego naszą uwagę i byśmy się nim zajęli, zanim zrobią to Królewscy Donosiciele… Nikt z nich nie wie niczego o prawdziwym mocodawcy, a ludzie, którzy ich werbowali pewnie od dawna zasztyletowani.
Dlatego też usunięcie ich wszystkich, szczególnie»Siriusa«mogłoby rozwojowi zbrodni zapobiec, ale do mocodawcy nas nie doprowadzi, bo cała szajka nic nie wie i nawet na mękach nie wyzna. Zabicie»Siriusa«jest możliwe, ale porwanie nie wchodzi w grę za żadną cenę. Morderstwo samego»księcia«przypisane zostanie Wielkimi Rodom. Porwanie Zakonowi. Zabicie»księcia«i Zaana uważam za zbyt groźne dla nas, ponieważ Zaan perfidnie podaje się za sługę Zakonu i każda zbrodnia przypisana zostanie więc samemu Zakonowi – wszak Wielkie Rody tak wysoko ręki by nie podniosły. Ot i kolejny dowód na zbrodniczy co prawda, ale jednak geniusz mocodawcy. Ujawnienie wszystkiego Królewskim Donosicielom również jest dla nas niekorzystne. Rada natychmiast ujawni aferę, a to zachwieje Królestwem Troy, a w rezultacie, może nawet doprowadzić do wojny domowej. Luan tylko czeka na takie osłabienie przeciwnika, wykorzysta to i zdobędzie strategiczną przewagę w stopniu mogącym zachwiać równowagą sił na świecie. Kiedy Troy będzie się chylić ku upadkowi, ktoś musi powstrzymać Luan… A to już przekracza wymiar spraw, które mogę prowadzić. Dlatego przekazuję Tobie, Panie, pod rozwagę wszystko, czego się dowiedziałem, bo jedynie Ty, Panie, masz wiedzę o zdarzeniach, które dzieją się na wszystkich frontach służby naszym Dobrym Bogom.
Kreślę się…”
Zaan nagle poczuł, że pieką go oczy. Bogowie! Ani razu nie mrugnął podczas czytania… Czy to możliwe? Otworzył następny list.
„Panie, oby Dobrzy Bogowie zachowali Cię w zdrowiu! Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem, że jesteś genialny! Żaden geniusz zbrodni Tobie, geniuszu światłości, nie śmie dorównać!
Panie, pomysł z przybyciem sześciu żołnierzy jest doskonały! Obyśmy tylko zdążyli! Tak, to naprawdę zlikwiduje zbrodnię w zarodku i nikt nie śmie wskazać palcem na Zakon. Szkoda jednak, że nie odda to w nasze ręce mocodawcy, wierzę jednak, że Bogowie ukażą go sami albo oddadzą w nasze ręce później.