Выбрать главу

– Kiedy uciekamy? – spytała Arnne.

Achaja otrząsnęła się nagle. Nie sądziła, że czarownica ją zrozumie. A jednak zrozumiała.

– Spróbujmy – westchnęła. – Spróbujmy najpierw dogadać się z tymi Starszymi, czy jak im.

Arnne westchnęła ciężko. Oparła ręce na brzegu, pozwalając, by jej ciało unosiło się na powierzchni, lśniąc lekko w świetle gwiazd.

– Ty dalej jesteś agentem wywiadu – mruknęła. – Masz kły i pazury, masz ogon. Ale dalej jesteś agentem wywiadu pana Biafry. Dalej usiłujesz wykonać zadanie.

– Tak cię to dziwi?

– A ciebie nie? Zrobili z nami jakieś niesamowite rzeczy, powołali do życia z martwych, przerobili na zwierzęta. A ty tylko: wykonać zadanie! Panie generale, major Achaja melduje się po zrobieniu wszystkich zleconych jej świństw, ku chwale, tfu! królestwa, czy co.

– A ja ci powiem jedno. Nie wiem, co tu ze mną zrobili. Ale wiem, co ze mną zrobił Biafra. On mi dał jasno do zrozumienia. Chcesz, żeby istniało Królestwo Arkach, to rób świństwa, bądź kurwą, bądź mordercą. Jeśli chcesz… płać! Jeśli cię na to stać. Jeśli wiesz, za co płacisz. Jeśli masz pieniądze. A Arkach, to jedyne państwo, które mi się podoba. Które się za mną ujęło, które dało mi prawo bycia człowiekiem. Nawet usranym żołnierzem w najbardziej wrednej jednostce. Powiedziałam: kocham Arkach. Zabiję dla ciebie, Biafra. I zrobię to dla niego. Unurzam się w gównie, choćbym tu i teraz miała złamać ci kark, ty moja piękna czarownico.

– Ale ty masz popieprzoną przeszłość.

– Cha, cha, cha…

– I zabijesz kogoś niewinnego dla tego sukinsyna?

– Słuchaj. On mi powiedział, że jak chcesz osiągnąć to, co uważasz za słuszne, to się nie wahaj. Rób to, co ci podpowiada twój rozum. Choćby to miało być mordowanie niemowląt w kołyskach. Troy mnie sprzedało jak postaw sukna na targu. Luan zrobiło ze mnie zwierzę, i to nie takie z kłami, ogonem i pazurami. Luan zrobiło ze mnie prawdziwe zwierzę. A potem zobaczyłam Arkach. Gnoje, łapówkarze, nadęci skurwysyni! Ale powiedzieli mi jasno: tu jest wolność, córko. Tu jesteś człowiekiem! Choćby i gnojem, skurwysynem, łapówkarą, śmieciem… ale człowiekiem! Nie postawem sukna, nie zwierzęciem. Człowiekiem. Możesz być z nami, choć jesteś obca. Możesz ubiegać się o niezwykle godne miano człowieka razem z nami, biorąc łapówki, jeśli obejmiesz jakiś urząd, kurwiąc się, gnojąc, ale razem! Bez strachu w sercu. Bez bojaźni. Rób co chcesz, ale rób to jak człowiek. Choćbyś się miała nawet zgnoić jak wieprz. Rób to jak człowiek.

Achaja wzruszyła się tak, że zaczęła płakać.

– Słuchaj – pociągnęła nosem – ja w obozie niewolników też zaszłam daleko. Byłam… cha, cha, cha… „człowiekiem” według ich nazewnictwa. Bo dupy dawałam dobrze. I potem jedna dziewczyna, co ją świeżo przysłali, poprosiła mnie o pomoc, dla swojego chłopca, który był ranny. A ja go zabiłam. Bo… bo… mi się wydawało, że lepiej już mu pomóc nie mogę. I jeszcze uważałam, że się poświęciłam. I dostałam swoje dwadzieścia pięć batów. Dłubiąc w nosie, wytrzymałam. A tamtą zatłukli na śmierć. I pamiętam jej twarz. Jak się dziwiła. Jak się dziwiła, że ktoś może upaść tak nisko. A wszyscy byli za mną. To ja miałam rację. To ja zrobiłam dobry, choć głupi, uczynek. Szlag!

Arnne podpłynęła powoli. Zagryzła wargi, potem objęła Achaję i przytuliła do siebie. Głaskała ją delikatnie po głowie.

– I… i wiesz… Potem uciekłam do Arkach. A tam byli ludzie. Nie Bogowie. Zwykli ludzie. Chuje, gnoje, świnie, ale, kurwa, ludzie. Oni nie uważali mnie za śmiecia, za towar. Widziałam w nadgranicznej karczmie, jak chłopi kpią z królowej. A potem dosiadł się do nas szlachcic. Ten to urągał wszystkim… wszystkim władzom, kapłanom, Bogom bez mała. No, przyszedł normalnie taki człowiek do ciebie i powiedział, że tu jest kraina ludzi. Nie jakichś pięknych szczególnie, ale ludzi. Ludzi! Że głupota, łapówkarstwo, kurestwo… To jest wszędzie. Nikt mi jednak nie powiedział, że jestem postawem sukna, że jestem zwierzęciem. Chcesz żyć z nami? Żyj! Człowieku. Człowieku! powiedzieli.

Achaja nie próbowała powstrzymać łez. Arnne, przejęta, obejmowała ją ramieniem. Głaskała po plecach.

– Ja ci powiem jeszcze jedno. Armia Arkach wystawiła mnie, razem z całą dywizją, na pojedynek z Virionem i jego czterdziestoma mistrzami. Nie przez lekceważenie, tylko przez nieudolność. W Troy to pewnie by się nie mogło zdarzyć. Ale powiem jedno. Wytrzymałam. Bo byłam już człowiekiem. Zostałam majorem i księżniczką. I ja… ja… to strasznie cenię. W Troy byłam księżniczką, córką Wielkiego Księcia. Troy jest drugim państwem na świecie. Czy wiesz, kto to jest Wielki Książę? Królowa Arkach mogłaby mu do stołu usługiwać. A jednak cenię sobie tylko to, że jestem u was majorem. Że jestem waszą księżniczką. I jeśli Biafra powie: jedz gówno tych Starszych tutaj, ale wykonaj zadanie, to zjem gówno i wykonam zadanie! Jestem majorem wywiadu Arkach. I daję ci słowo honoru: nigdy nie byłam bardziej dumna. Jestem majorem i rozkaz wykonam. Do końca! Kurwa, rozumiesz mnie? Choćbym miała tu zabić tysiąc niemowląt… Wykonam jak pies na łańcuchu!

– Kochasz Biafrę?

– Sram go. To taki gnój, że ci nawet w głowie nie postanie. To straszny sukinsyn. Tylko… sukinsyn inteligentny. Jeśli on pomoże Arkach, to ja pomogę jemu. Choćbym się już miała nie uwolnić od smrodu.

Czarownica przybliżyła oczy do oczu Achai.

– Kiedy uciekamy? – Uśmiechnęła się. – Pani major, księżniczko moja – wypowiedziała oficjalną formułę.

– Kurde… co?

– Jestem na pani rozkazy. Proszę wybaczyć wcześniejsze zachowanie. Ja nie miałam swojego sierżanta, który by mi powiedział, że życie ma sens.

Achaja wzruszyła ramionami. Potem uśmiechnęła się również. Obie wyszczerzyły do siebie kły. Tym razem w jak najbardziej dosłownym sensie.

ROZDZIAŁ 14

Aiiiiiiiiiiii, do jasnej zarazy! Co ty wyprawiasz?

– Budzę cię, koleżanko.

– No, kurde – Achaja usiłowała chwycić się czegokolwiek. – Budzenie to u was wyciąganie za nogę z jaskini? Co za dzicz.

Aiiiiiiiiiiii nie usłyszała na szczęście. Wrzuciła Achaję do jeziora i odsunęła się, żeby zimne strugi jej nie dosięgły.

– Noc zapada. Czas wstawać! – krzyknęła.

Achaja, prychając, wyskoczyła na trawę. Chciała zakląć, ale Aiiiiiiiiiiii już wycierała ją liśćmi. Ktoś wrzucił do jeziorka Arnne. Jest jednak jakaś sprawiedliwość!, pomyślała Achaja.

– Spróbuj rozplatać te swoje włosy. – Aiiiiiiiiiiii nachyliła się nad głową dziewczyny. – Kto ci to tak poplątał?

– Sama sobie zrobiłam. – Achaja rozplątywała jednak posłusznie swoje wojskowe warkoczyki. Wiedziała, że Aiiiiiiiiiiii nie jest złośliwa, ale też nie ma pojęcia, że palnięcie kogoś w twarz z całej siły, w cywilizowanym świecie nie jest bynajmniej oznaką przyjaźni.

Wokół zgromadziło się kilkanaście dziewczyn i kilku chłopców. Wszyscy komentowali żywo wygląd obcych. Głównie czepiano się włosów Achai – nikt nie rozumiał, jak można sobie zrobić tak głupie uczesanie. I po co? Achaja z kolei nie wiedziała, co ich tak dziwi, rozplątywała szybko warkocze, bo nie chciała zarobić kilku „przyjacielskich” ciosów ani w twarz, ani w żadną inną część ciała. Zdążyła już parokrotnie zaobserwować, że uderzenie znienacka kogoś na przykład w wątrobę jest w tym świecie wojowników ogólnie przyjętą formą wyrażania emocji. Szlag! Miała tych warkoczyków jednak strasznie dużo. Dostała od tyłu w kręgosłup za opieszałość od jakiejś chudej, wysokiej dziewczyny i, naprawdę przyjacielsko, kopniaka w tyłek od Aiiiiiiiiiiii. Nareszcie skończyła. Ale nie był to koniec męki.