– Dobrze!
– I pamiętaj – szepnęła Achaja. – Zrób to szybko. Zanim pogruchoczę ci kości!
– He, he… Chwal się. Chwal! A ja zaraz…
Nie dokończyła. Ścisnęły się na znak dany przez Arnne. Aiiiiiiiiiiii zacisnęła zęby, ale wbrew pozorom nie była głupia. Rąbnęła na kolana i pocałowała Achaję w nogę zanim ta zrobiła z jej dłoni kostną mączkę. Usiłując nie jęczeć i powstrzymując łzy, oblizywała krew płynącą spod paznokci.
– Teraz już wiesz, o co mi chodziło? – uśmiechnęła się Achaja.
– Uch… – Aiiiiiiiiiiii nie mogła zaczerpnąć oddechu. – Wiem! Bogowie…
Jęknęła cicho. Ciągle na kolanach. Nie mogła rozprostować palców. Achaja przyklęknęła obok.
– Jestem dobra – szepnęła. – Bardzo dobra. Jestem mistrzem. Mówią nawet, że szermierzem natchnionym. Ale jeśli przyjedzie tu Virion, potnie cię na paseczki, nawet nie przerywając śniadania. A jeśli przyjedzie tu Nolaan, to nie będziesz nawet wiedziała, że giniesz. A on nie będzie nawet wiedział, że cię zabił. Rozumiesz mnie? Tam za lasem jest bardzo twardy świat. Tam nie ma takich wojowników jak wy. Ale skurwysyny są sto razy większe. Tysiąc razy większe. Oni nie wytrzymają w nocy walki z wami jeden na jednego. Ale załatwią was jak zechcą. Uwierz mi. Oni są bardziej twardzi. Oni są bardziej bezwzględni. Oni mają siłę, mają pieniądze, możliwości, oni mają czas. – Achaja spojrzała Aiiiiiiiiiiii w oczy. – Za trzy lata Wielkiego Lasu już nie będzie. A te swołocze będą. I będą miały się dobrze. Zrozumiałaś mnie? – Popatrzyła uważnie. – Dobrze mnie zrozumiałaś? – Dotknęła dłonią jej szyi. – We wszystkim mnie zrozumiałaś?
Arnne kucnęła tuż obok.
– Wysłuchaj jej uważnie – szepnęła. – Jej słowa są słowami Biafry. Najgorszego sukinsyna, jakiego ziemia nosi. Wysłuchaj jej uważnie.
– Ale…
– Posłuchaj jej uważnie – powtórzyła Arnne. – Bo jak ona mówi, to jest tak, jakby sam Biafra mówił. Za trzy lata Lasu już nie będzie. Spalą was. Spalą was. Nie pozostanie ani jedno drzewo. Tu będzie jedno wielkie popielisko.
– Nie damy się!
– Posłuchaj. Usiłowałaś już nie dać się Achai. Ona jest twarda, owszem. Ale Biafra jest o całe niebo większą zarazą.
Achaja prawie zastrzygła uszami, słysząc takie określenia w ustach czarownicy. Uśmiechnęła się nieznacznie.
– Musisz nas skontaktować ze Starszymi, Aiiiiiiiiiiii. Musisz!
Dziewczyna spojrzała na Achaję.
– Tego się nie da zrobić.
– Musisz, kotku.
– Nie. Nie mogę. Ja jestem za mała.
– Możesz. Tylko skup się.
– Nie da rady.
Achaja nachyliła się do jej ucha.
– Posłuchaj, Aiiiiiiiiiiii. Jak to załatwisz, dam ci się pokonać przy wszystkich twoich kolegach i koleżankach. Zrobisz ze mną w szermierce co zechcesz. Na ich oczach!
– O, Bogowie! – Dziewczyna rozszerzyła swoje smolistoczarne oczy. – Kurde. Dam ci za to mój łuk i wszystkie strzały, i plecionkę, co ją robiłam zeszłej zimy, i mojego chłopaka. Na trzydzieści dni. On jest fajny! Fajny, fajny! Strasznie go kocham! Będzie ci się strasznie podobał.
Achaja zerknęła na Arnne i pokiwała głową. – Nie chcę twojego łuku, nie chcę twojego chłopaka, Aiiiiiiiiiiii. Ja muszę się spotkać ze Starszymi.
Czarownica nachyliła się również i szepnęła.
– Aiiiiiiiiiiii, posłuchaj nas uważnie. Jak pokonasz Achaję przy świadkach, to sama pewnie zostaniesz Starszą. Wszyscy będą ci zazdrościć. A ona najpierw rozwali pięćdziesięciu wojowników. A potem ty ją. Rozważ to dokładnie.
– O, Bogowie – jęknęła Aiiiiiiiiiiii. – Tak strasznie bym chciała cię pokonać – zagryzła wargi. – Naprawdę nie chciałybyście mojego chłopaka? Co? On jest fajny!
– Nie chcemy twojego chłopaka, dziewczyno. Nie chcemy twojego łuku, choć na pewno jest dobry. My musimy porozmawiać ze Starszymi.
– I jesteśmy ci w stanie bardzo pomóc – dodała Achaja. – Dzięki nam możesz zostać Starszą – sączyła jad w ucho skołowaconej dziewczyny. – My jesteśmy z wywiadu. Pomożemy ci nawet tutaj. Będzie fajnie.
– Wszyscy będą ci zazdrościć – wtrąciła Arnne. – My jesteśmy z wywiadu. Możemy wszystko zrobić. Wszystko!
– Będzie ci dobrze, dziewczyno – syczała jak wąż Achaja. – Z nami będziesz kimś.
– My możemy sprawić, że będziesz najważniejsza. Najlepsza. – Oczy Arnne przypominały oczy gada mimo kompletnego braku źrenic. Właściwie to całe były czarnymi źrenicami – A prosimy tylko o drobną przysługę. O bardzo małą rzecz.
– Co ci zależy? Tylko nas skontaktujesz. Taki drobiazg? Czy to w ogóle warte splunięcia?
– A za to… – Arnne objęła Aiiiiiiiiiiii za szyję – pokonasz Achaję! Szermierza natchnionego. Przy wszystkich. Wiesz, co będą mówić o tobie koleżanki? Jak strasznie będą ci zazdrościć?
– Taki mały układ. Rozumiesz? – szeptała Achaja. – No, zgódź się. Co ci zależy?
– To taki drobiazg – szeptała Arnne. – Za takie małe gówienko dostaniesz wielką nagrodę.
Aiiiiiiiiiiii patrzyła to na jedną, to na drugą. Nie bardzo wiedziała, czym może zaszkodzić swoim, zgadzając się na tę propozycję. Dla pewności spytała jednak:
– Wy chcecie dla nas dobrze? Tak?
– Tak! Tak! – Obie, czarownica i Achaja, energicznie przytaknęły, usiłując zachować przy tym kamienne twarze. – Oczywiście!
– No… to dobrze. Mój chłopak może wiele u…
– Pomiń nieistotne szczegóły. Zrób to.
Obie wstały. Arnne i Achaja. Obie podeszły do drzew na skraju polany, żeby oddalić się od niepotrzebnych uszu.
– Ale jesteśmy świnie – szepnęła Arnne, zasłaniając usta.
– Jesteśmy w wywiadzie.
– No. Aleśmy jej wodę z głowy zrobiły. Biedna dupka.
– Bywa. I tak lepiej będą miały pod naszym butem, niżby miały być spalone.
– Prawda. – Arnne przeciągnęła się. – Ten jej chłopak, zdaje się, dużo może. Kto mu da dupy? Ty czy ja?
– Ja – ziewnęła Achaja. – Jestem bardziej wprawiona.
Starsza Starsza siedziała jak poprzednio – na podwiniętych nogach. Jej rada również. Teraz jednak Achaja i Arnne mogły ją widzieć. Musiały klęczeć, owszem, ale przynajmniej nikt nie kazał im paść na twarz.
– Chciałyście mówić – powiedział jeden z mężczyzn.
– Pani. Państwo… mam na imię Achaja i jestem majorem wywiadu Królestwa Arkach. Jestem księżniczką. Moja Starsza Siostra, Królowa Arkach, kazała mi powiedzieć te słowa: chcemy pokoju, chcemy zawarcia układu pomiędzy naszymi…
– Paląc Las? – przerwała Starsza Starsza.
– Pani, Las spłonie w przeciągu trzech lat. My jednak możemy to powstrzymać. – Achaja usiłowała nie dać po sobie poznać, że docenia zdecydowane działania Biafry. Musiał im nieźle „dopiec” w międzyczasie. Zaryzykowała:
– Pani. Arkach będzie palić Las i nie zdołacie go powstrzymać. Chorzy Ludzie palą go od swojej strony. Ale my nie chcemy waszej zagłady. Chcemy zawrzeć układ. Zagwarantujemy absolutną nienaruszalność Lasu w zamian za prawo przejścia.
– Ta ziemia spłynie krwią – przerwała jej Starsza Starsza.
– Przykro mi to mówić… ale nie sądzę. A może inaczej. Spłynie krwią, ale nie żołnierzy Arkach. Wypalenia są w tej chwili tak wielkie, że sami zdajecie sobie sprawę, że tego nie da się już powstrzymać. – Ryzykowała strasznie, nie znała oczywiście rozmiarów wypaleń. Ale znała Biafrę. – Pani, proponujemy układ. Zawieszenie broni. Współpracę. A mówię w imieniu mojej królowej.
– Nie zgodzimy się na to, by obcy przemierzali te knieje.