Zwłaszcza po fiasku sprawy Blake'a. A na tej możesz się porządnie sparzyć.
– Naprawdę? A to dlaczego?
Spojrzałem na stojący na jego biurku komputer.
– Da się na tym obejrzeć DVD?
Minton podążył za moim wzrokiem. Komputer wyglądał na przedpotopowy.
– Chyba się da. Co to będzie?
Uświadomiłem sobie, że pokazując mu zapis wideo z kamery w „Morgan's”, przedwcześnie wyciągnę asa z rękawa, ale byłem pewien, że gdy Minton to zobaczy, w poniedziałek nie dojdzie do odczytania oskarżenia i będzie po sprawie. Miałem zneutralizować dowody i wyciągnąć klienta spod młota machiny. A to był najlepszy sposób.
– Wprawdzie nie mam jeszcze wszystkich materiałów, ale zdobyłem to – powiedziałem.
Podałem Mintonowi płytę DVD, którą dostałem od Levina. Prokurator włożył ją do komputera.
– Zapis z kamery nad barem w „Morgan's” – wyjaśniłem mu, gdy próbował uruchomić napęd. – Nie dotarliście do lokalu, ale dotarł tam mój człowiek. Nagranie pokazuje, co się tam działo w niedzielę wieczorem, kiedy doszło do rzekomej napaści.
– Mogło zostać spreparowane.
– Mogło, ale nie zostało. Możesz to sprawdzić. Oryginał ma mój detektyw. Powiem mu, żeby go udostępnił po odczytaniu oskarżenia.
Po kilku próbach Mintonowi udało się włączyć odtwarzanie.
Oglądał zapis wideo w milczeniu, podczas gdy ja objaśniałem szczegóły tak jak wcześniej Levin mnie, zwracając jego uwagę na licznik czasu oraz pana X i jego leworęczność. Zgodnie z moim poleceniem, Minton przewinął obraz do przodu i zwolnił w chwili, gdy Reggae Campo podeszła do mojego klienta przy barze. Prokurator w skupieniu marszczył brwi. Gdy zapis się kończył, wyciągnął płytę z komputera i spytał:
– Mogę ją zatrzymać, dopóki nie dostanę oryginału?
– Naturalnie.
Minton włożył płytę do opakowania i położył na pliku akt na biurku.
– Co jeszcze? – zapytał.
Teraz to ja w zaskoczeniu otworzyłem usta.
– Jak to – co jeszcze? To nie wystarczy?
– Do czego ma wystarczyć?
– Słuchaj, Ted, dajmy sobie spokój z pierdołami.
– Zgoda.
– O co ci chodzi? Przez tę płytę sprawa wali się w gruzy. Zamiast o oskarżeniu i procesie, pogadajmy lepiej o tym, czy w przyszłym tygodniu mamy iść do sądu ze wspólnym wnioskiem o oddalenie.
Chcę udupić sprawę raz na zawsze, Ted. Bez możliwości wznowienia, gdyby ktoś postanowił zmienić zdanie.
Minton z uśmiechem pokręcił głową.
– Nie da rady, Mickey. Ta kobieta została brutalnie pobita. Zmasakrowana przez jakiegoś bydlaka. Dlatego nie zamierzam składać żadnego wniosku o…
– Brutalnie pobita? Przecież przez cały tydzień przyjmuje klientów. Powinieneś…
– Skąd o tym wiesz?
Pokręciłem głową.
– Próbuję ci pomóc, oszczędzić ci wstydu, a ty się przejmujesz, czy nie naruszyłem jakichś zasad ochrony ofiary. No to posłuchaj.
Ona nie jest żadną ofiarą. Nie rozumiesz, o co tu chodzi? Jeżeli przysięgli zobaczą obraz z tej płyty, wszystkie talerzyki sypią się w drobny mak. Będzie po sprawie, Ted, a ty będziesz musiał iść na dywanik i wytłumaczyć Smithsonowi, dlaczego dałeś się zaskoczyć.
Nie znam za dobrze Smithsona, ale wiem jedno. Nie lubi przegrywać. A po tym, co się wczoraj stało, wydaje mi się, że ma jeszcze mniejszą ochotę na następną plamę.
– Prostytutki też bywają ofiarami. Nawet amatorki.
Pokręciłem głową. Postanowiłem odsłonić wszystkie karty.
– Wrobiła go – oznajmiłem. – Wiedziała, że ma pieniądze, i zastawiła na niego pułapkę. Chce go pozwać i zarobić. Albo sama się pobiła, albo kazała to zrobić swojemu chłopakowi z baru, temu mańkutowi. Żadna ława przysięgłych na świecie nie kupi tego, co chcesz wcisnąć. Krew na ręce czy odciski palców na nożu – wszystko zostało sfingowane, kiedy leżał nieprzytomny.
Minton kiwał głową, jak gdyby śledził mój logiczny wywód, po czym zaatakował mnie znienacka:
– Obawiam się, że być może próbujesz zastraszyć ofiarę, każąc ją śledzić i nękać.
– Co?
– Znasz zasady walki. Masz zostawić ofiarę w spokoju, bo inaczej będziemy o tym musieli porozmawiać z sędzią.
Pokręciłem głową, bezradnie rozkładając ręce.
– Słyszałeś, co do ciebie mówiłem?
– Tak, słyszałem wszystko, ale to w niczym nie zmienia moich zamiarów. Mam jednak dla ciebie propozycję, która jest aktualna tylko do poniedziałkowego posiedzenia. Potem nie będzie już wyboru. Twój klient staje przed sędzią i przysięgłymi na własne ryzyko. Nie uda ci się mnie zastraszyć terminem sześćdziesięciu dni.
Będę gotowy.
Poczułem się, jakbym tkwił zanurzony w wodzie i każde moje słowo zmieniało się w bańkę powietrza, która pękała na powierzchni i ulatywała. Nikt nie rozumiał, co mówię. Nagle uświadomiłem sobie, że chyba coś przeoczyłem. Coś istotnego. Być może Minton był żółtodziobem, ale nie był głupi, a ja lekkomyślnie założyłem, że jest. Prokuratura okręgowa Los Angeles przyjmowała najlepszych z najlepszych absolwentów prawa. Minton wspominał o USC, a tamtejszy wydział prawa opuszczali wybitni fachowcy. To tylko kwestia doświadczenia. Mintonowi być może brakowało doświadczenia, ale nie brakowało mu prawniczej inteligencji. Zdałem sobie sprawę, że odpowiedzi na tę zagadkę muszę szukać u siebie, nie u Mintona.
– Coś przeoczyłem? – spytałem.
– Nie wiem – odparł Minton. – Reprezentujesz potężną obronę.
Co mógłbyś przeoczyć?
Przez chwilę wpatrywałem się w niego, aż wreszcie zrozumiałem.
W ujawnionych przez niego dowodach czaił się jakiś haczyk. Cienka teczka kryła coś, czego nie było w grubej teczce Levina. Coś, co pozwoliłoby oskarżeniu przymknąć oko na fakt, że Reggie Campo sprzedawała seks. Minton sam mi to zdradził. Prostytutki też bywają ofiarami.
Miałem ochotę przerwać tę rozmowę, otworzyć teczkę z dowodami i porównać je ze wszystkim, co wiedziałem o sprawie. Ale nie mogłem tego zrobić w jego obecności.
– No dobrze – powiedziałem. – Jak brzmi twoja propozycja?
Klient i tak jej nie przyjmie, ale mu przekażę.
– Czeka go odsiadka. To nie podlega dyskusji. Jesteśmy skłonni nagodzić zarzut do napaści z bronią i pobicia z usiłowaniem gwałtu.
Wyrok mniej więcej ze środka skali, czyli około siedmiu lat.
Skinąłem głową. Napaść z bronią w ręku, pobicie i usiłowanie gwałtu. Siedem lat oznaczało w istocie cztery lata za kratkami. Propozycja nie była zła, ale tylko przy założeniu, że Roulet naprawdę popełnił przestępstwo. Jeżeli był niewinny, żadna oferta nie była do przyjęcia.
Wzruszyłem ramionami.
– Powtórzę mu – powiedziałem.
– Pamiętaj, tylko do odczytania oskarżenia. Jeżeli się zgodzi, lepiej zadzwoń do mnie w poniedziałek z samego rana.
– W porządku.
Zamknąłem aktówkę i wstałem. Pomyślałem sobie, że Roulet pewnie czeka na mój telefon z wiadomością, że koszmar się skończył. Tymczasem ja miałem mu przedstawić propozycję siedmioletniej odsiadki.
Minton podał mi rękę. Obiecałem, że do niego zadzwonię, po czym opuściłem gabinet. W korytarzu prowadzącym do portierni natknąłem się na Maggie McPherson.
– Hayley świetnie się bawiła w sobotę – powiedziała, mając na myśli naszą córkę. – Jest zachwycona i ciągle o tym mówi. Podobno w ten weekend też chcesz się z nią zobaczyć.
– Tak, jeżeli nie masz nic przeciwko temu.
– Dobrze się czujesz? Wyglądasz na lekko oszołomionego.
– To był ciężki tydzień. Cieszę się, że jutro nie mam żadnych spotkań. Co Hayley bardziej pasuje, sobota czy niedziela?
– Wszystko jedno. Widziałeś się z Tedem w sprawie Rouleta?
– Tak. Przedstawił mi propozycję.
Uniosłem aktówkę, pokazując, że wynoszę od niego ofertę ugody.
– Teraz muszę spróbować ją sprzedać – dodałem. – Może być ciężko. Facet twierdzi, że tego nie zrobił.