– Próbuję tylko przeżyć.
– I czasem wymaga to donoszenia na innych więźniów, prawda?
– Wysoki sądzie… – zaczął Minton, wstając.
– Proszę usiąść, panie Minton – odrzekła Fullbright. – Okazałam panu dużą wyrozumiałość, pozwalając powołać tego świadka. Pan Haller korzysta teraz z podobnych względów. Świadek może odpowiedzieć.
Protokolant odczytał Corlissowi pytanie.
– Chyba tak.
– Ile razy denuncjował pan innych więźniów?
– Nie wiem. Parę razy.
– Ile razy składał pan w sądzie zeznanie korzystne dla oskarżenia?
– Czy chodzi też o moje sprawy?
– Nie, panie Corliss. O zeznania na korzyść oskarżenia. Ile razy zeznawał pan przeciw innemu więźniowi, dostarczając argumentów oskarżeniu?
– To chyba jest czwarty raz.
Zdumiałem się teatralnie, choć odpowiedź bynajmniej mnie nie zdziwiła.
– A więc jest pan zawodowcem. Można wręcz powiedzieć, że pracuje pan jako uzależniony od narkotyków donosiciel więzienny.
– Po prostu mówię prawdę. Jeżeli ktoś mówi mi o czymś złym, mam obowiązek zgłosić to komu trzeba.
– Ale namawia pan ludzi do tego, żeby zdradzali panu takie rzeczy, prawda?
– Nie, raczej nie. Rozmawiają ze mną, bo jestem życzliwy.
– Życzliwy. Oczekuje pan więc, że przysięgli uwierzą, iż nieznany panu człowiek ni stąd, ni zowąd przyzna się panu – całkiem obcemu człowiekowi – że dał dziwce to, na co zasłużyła. Zgadza się?
– Tak właśnie powiedział.
– Czyli wyznał to, a potem obaj wróciliście do rozmowy o papierosach, tak?
– Niezupełnie.
– Niezupełnie? Co pan przez to rozumie?
– Powiedział mi też, że już wcześniej zrobił coś takiego. Mówił, że uszło mu to na sucho i teraz też ujdzie. Chwalił się, że ostatnim razem udało mu się nawet zabić sukę i nic mu nie zrobili.
Zastygłem na moment. Potem spojrzałem na Rouleta, który siedział nieporuszony jak głaz z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
– Powiedział pan…
Urwałem w pół słowa, jak gdybym znalazł się na polu minowym i usłyszał ostrzegawczy trzask zapalnika pod butem. Kątem oka dostrzegłem, jak Minton wyprężył się czujnie.
– Panie Haller? – zniecierpliwiła się sędzia.
Oderwałem wzrok od Corlissa i spojrzałem na nią.
– Wysoki sądzie, na razie nie mam więcej pytań.
Rozdział 40
Minton zerwał się z miejsca jak bokser z narożnika nacierający na krwawiącego rywala.
– Chce pan uzupełnić przesłuchanie, panie Minton? – spytała Fullbright.
– Oczywiście, wysoki sądzie.
Spojrzał na przysięgłych, dając im do zrozumienia, jak ważne odpowiedzi zaraz padną, po czym zwrócił się do Corlissa.
– Panie Corliss, powiedział pan, że oskarżony się chwalił. Dlaczego się chwalił?
– Powiedział mi, że raz zabił dziewczynę i nic mu za to nie zrobili.
Wstałem.
– Wysoki sądzie, to nie ma nic wspólnego z rozpatrywaną sprawą i nie stanowi repliki na żaden argument wysunięty poprzednio przez obronę. Świadek nie może…
– Wysoki sądzie – wtrącił Minton. – Tę informację uzyskał w przesłuchaniu przedstawiciel obrony. Oskarżenie ma prawo ją zbadać.
– Zezwalam na pytanie – odparła Fullbright.
Usiadłem z miną człowieka pognębionego. Minton drążył dalej.
Zmierzał dokładnie tam, gdzie chciałem go zaprowadzić.
– Panie Corliss, czy pan Roulet zdradził jakieś szczegóły tamtego zdarzenia, w którym, jak twierdził, nie został ukarany za zabójstwo kobiety?
– Mówił, że dziewczyna była tancerką z wężem. Występowała w jakiejś knajpie, gdzie scena wyglądała jak jama węży czy coś w tym rodzaju.
Poczułem, jak palce Rouleta oplatają moje ramię i mocno się zaciskają. Jego oddech musnął moje ucho.
– Kurwa, co to ma znaczyć? – zapytał szeptem.
Odwróciłem się do niego.
– Nie wiem. Coś ty naopowiadał temu facetowi?
Odpowiedział przez zaciśnięte zęby:
– Nic mu nie powiedziałem. To jakaś cholerna pułapka. I ty ją zastawiłeś!
– Ja? Co ty wygadujesz? Mówiłem, że nie udało mi się do niego dotrzeć, bo zamknęli go w szpitalu. Jeżeli nic mu nie powiedziałeś, to musiał to zrobić ktoś inny. Lepiej pomyśl kto.
Ponownie spojrzałem na Mintona stojącego przy pulpicie i kontynuującego przesłuchanie.
– Czy pan Roulet mówił coś jeszcze o tancerce, którą, jak twierdzi, zamordował? – zapytał.
– Nie. To wszystko, co mi powiedział.
Minton zajrzał do notatek, sprawdzając, czy ma coś jeszcze, po czym skinął głową.
– Nie mam więcej pytań, wysoki sądzie.
Sędzia popatrzyła na mnie. W jej twarzy dostrzegłem coś na kształt współczucia.
– Czy obrona ma jeszcze jakieś pytania do świadka?
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, w głębi sali rozległ się szczęk otwieranych drzwi i kiedy się odwróciłem, ujrzałem Lornę Taylor.
Szybkim krokiem podeszła do barierki.
– Wysoki sądzie, czy mogę się naradzić ze swoją współpracowniczką?
– Proszę się pospieszyć, panie Haller.
Podszedłem do bramki i wziąłem od Lorny kasetę wideo wraz z kartką, która była przymocowana do niej gumką. Zgodnie z moim wcześniejszym poleceniem, Lorna szepnęła mi do ucha:
– Teraz właśnie mówię ci szeptem na ucho coś bardzo ważnego.
Jak idzie?
Skinąłem głową, zdejmując gumkę i patrząc na kartkę.
– Trafiłaś idealnie – odpowiedziałem szeptem. – Jestem gotów.
– Mogę zostać i popatrzeć?
– Nie, lepiej wyjdź. Nie chcę, żeby ktoś z tobą rozmawiał, kiedy będzie po wszystkim.
Przytaknęła i wyszła. Wróciłem do pulpitu.
– Nie mam pytań, wysoki sądzie.
Usiadłem i czekałem. Roulet chwycił mnie za ramię.
– Co ty wyrabiasz?
– Nie dotykaj mnie. Mamy nowe informacje, których nie możemy ujawnić w przesłuchaniu.
Skupiłem wzrok na sędzi.
– Ma pan jeszcze innych świadków, panie Minton? – spytała Fullbright.
– Nie, wysoki sądzie.
Sędzia skinęła głową.
– Świadek jest wolny.
Meehan ruszył w stronę Corlissa. Kiedy sędzia spojrzała na mnie, podniosłem się z miejsca.
– Panie Haller, odpowiedź na replikę oskarżenia?
– Tak, wysoki sądzie, obrona wzywa na świadka D.J. Corlissa w ramach odpowiedzi na replikę oskarżenia.
Meehan stanął jak wryty, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Uniosłem kasetę i kartkę, które dostałem od Lorny.
– Mam nowe informacje na temat pana Corlissa, wysoki sądzie.
Nie mogłem ujawnić ich podczas przesłuchania.
– Doskonale. Proszę kontynuować.
– Czy mogę prosić o chwilę na naradę z klientem?
– Proszę krótko.
Znów nachyliłem się do Rouleta.
– Słuchaj, nie wiem, o co tu chodzi, ale to nie ma znaczenia – szepnąłem.
– Jak to, nie ma znaczenia? Jak możesz…
– Posłuchaj. Nie ma znaczenia, bo mogę go zniszczyć. Mógłby nawet twierdzić, że zabiłeś dwadzieścia kobiet. Jeżeli łże, to łże. Jeśli go zniszczę, nic z tego, co mówi, nie będzie się liczyło. Rozumiesz?
Roulet przytaknął i po chwili zastanowienia zaczął się uspokajać.
– To go zniszcz.
– Zniszczę. Ale muszę wiedzieć, czy nic więcej nie wyjdzie. Czy on może jeszcze coś wiedzieć? Mam unikać jakiegoś tematu?
Roulet odrzekł powoli, jak gdyby tłumaczył coś dziecku.
– Nie wiem, bo w ogóle z nim nie rozmawiałem. Nie jestem idiotą, żeby dyskutować z jakimś obcym skurwielem o papierosach i morderstwie!
– Panie Haller? – przynagliła mnie sędzia.
Uniosłem głowę.
– Tak, wysoki sądzie.
Trzymając taśmę i kartkę, ponownie podszedłem do pulpitu. Po drodze obrzuciłem krótkim spojrzeniem publiczność i zauważyłem, że Kurlen wyszedł. Nie miałem pojęcia, jak długo wytrzymał i ile zdążył usłyszeć. Lankford też zniknął. Została tylko Sobel, która unikała mojego wzroku. Zwróciłem się do Corlissa:
– Panie Corliss, czy może pan powiedzieć przysięgłym, gdzie dokładnie pan był, kiedy pan Roulet rzekomo wyjawił panu rewelacje na temat morderstwa i napaści?