– Czy teraz nie będziesz już miała przede mną żadnych tajemnic? – spytał.
Kiwnęła głową i wybuchła dziecinnym płaczem.
Ostatni to mój list, Drogi Bratanku, i gdy przeczytasz go, łacno pojmiesz, że nie może być następnych. Na wstępie proszę Cię o zimną krew. To, co przeczytasz, trwoży nawet mnie, chociaż jestem całego zamysłu autorem. Napisałem Ci już, że do nas należeć musi ostatni ruch na geoplanszy. Ten świat ginie, ale, do kroćset, nie pozwolimy, żeby było to zasługą marnych ludzi! My zrobimy koniec świata. Jutro!
Meff na moment przerwał czytanie i przymknął oczy. O parapet okna w berneńskim hotelu bębnił jesienny deszczyk, z dołu dolatywał zwykły jazgot ulicy. Fawsonem wstrząsnął dreszcz i choć znał odpowiedź, jeszcze raz dla porządku zadał sobie w myśli pytanie: Czy ja śnię?!
Nie, Ty się dopiero budzisz. Budzisz się do ostatniego etapu misji, i zaprawdę powiadam Ci, nie żałuj tego świata, bo nie udał się on, oj, nie udał! Maluczko, a sam się unicestwi. Pisałem Ci już o tym – od pewnego czasu ani my. ani Szanowna Konkurencja nie posiadamy najmniejszego wpływu na jego losy. Spróbuj zaprzeczyć. Powiesz, że są jeszcze regiony żarliwej wiary, bastiony dobra i środowiska mniej zepsute. Możliwe, ale po pierwsze, przeważnie kwitnie tam wiara płytka, stanowiąca ekwiwalent niedostatków w innych dziedzinach, a jeśli nawet jest głęboka, to okolice zdrowsze stanowią ledwie niewielkie enklawy, ba, dalekie peryferie globu. Nie tam znajdują się główne teatry wydarzeń, a przede wszystkim nie tam pisze się scenariusze dziejów współczesnych. Oczywiście, wykonanie końca świata pozostawimy im samym, ludziom, ale nastąpi to z naszej inspiracji – my podamy czas i metodę. Zaś Twoi wypróbowani współpracownicy stanowić będą pięć zapalników detonujących beczkę prochu, którą jest nasza poczciwa Kula. Powiem Ci jeszcze, dlaczego decydujemy się na to teraz. Niewykluczone, że instynkt samozachowawczy mógłby w jakimś momencie skłonić ludzi do rozsądku i odsunąć miecz Damoklesa. Może się też zdarzyć (w co osobiście wątpię) jakiś wielki zryw, odnowa moralna gatunku, masowe nawrócenia. Są i dziś zakątki o takowej tendencji. Słyszałeś choćby o Nowym Mahdim, Proroku, który od paru lat zdumiewa nie tylko wyznawców islamu. Obecnie liczba tych, którzy musieliby zostać potępieni, w porównaniu z gremium zbawionych, jest dla nas niesłychanie korzystna, a nie masz pojęcia, jak oni tam, na Dole, lubią statystykę, chociaż w tym, co podsuną Lucyperowi, liczba potępionych wyniesie niezależnie od wszystkiego i tak 99,9°/o.
Koniec świata! Tylko w pierwszej chwili brzmi to tragicznie. Mam przecież na myśli zagładę świata ludzi, świat duchów pozostaje, ba, nie posiadając materialnych obciążeń, prosperować będzie znacznie lepiej. A poza tym, mówmy otwarcie. Nasz czyn ma wszelkie cechy samoobrony. Gatunek ludzi z oporami, ale się rozwija. Wprawdzie naszym agentom (zresztą na tej płaszczyźnie solidarnie współdziałaliśmy z Białymi) udawało się jak dotąd tak stymulować rozwój nauki, że wepchnęliśmy fizykę w ślepą uliczkę atomu i kosmosu, skutecznie blokując wszelkie kanały mogące doprowadzić do odkrycia innych wymiarów, które przecież są w zasięgu wyciągnięte; ręki. Odkrycie Kazakiego było jednym z pierwszych wyłomów w tzw. naukowym światopoglądzie. Ale przyszły i następne. Parę lat temu, chyba o tym słyszałeś, doszło do fali samobójstw w pewnym zespole badawczym uniwersytetu w Princeton – musieliśmy to zorganizować, byli o krok od zdarcia ostatniej zasłony. Na nasz karb trzeba też położyć parę katastrof samochodowych wybitnych biochemików, ale przy szczupłości kadr nie możemy upilnować wszystkich. Zresztą sam poznałeś te kadry. Pełnym diabłem jesteś tylko Ty, reszta to półszatany, a więc istoty przynajmniej częściowo śmiertelne, coraz słabsze… A wyobrażasz sobie, co by się stało w momencie wynalazku transprzestrzennika (urządzenie do dowolnego zmieniania wymiaru) i eliksiru życia? Co się zwykle ze sobą łączy. Ludzie, mało że nieśmiertelni, a w każdym razie bardzo długowieczni, staliby się od nas całkowicie niezależni, co więcej, mogliby wdzierać się bezkarnie do naszego świata. Rozdeptaliby Piekło tysiącami turystów, więcej, mogliby uwolnić wszystkich znajdujących się tam potępieńców.
Ale co tam Piekło. Osiągnąwszy władzę nad wymiarami, ludzka tłuszcza wdarłaby się i do Nieba. Czego już w ogóle sobie nie mogę wyobrazić! Masz pojęcie, Bratanku, kochany jak królowa brytyjska przez swych poddanych?!
Święty Piotr w charakterze obsługi kasy biletowej. Błogosławieni jako przewodnicy albo sprzedawcy napojów rzeźwiących. Horribile dictu!
No, ale dość, bo mój list zmienia się powoli w notatnik agitatora. A powinien być tylko rozkazem Najniższego Dołu, który, chcesz czy nie chcesz, musisz wypełnić!
A gdybym nie chciał?
A gdybyś nie chciał? No cóż, mimo całej sympatii dla Ciebie jako najbliższego krewnego prawo jest surowe. Umarłbyś niezwłocznie i, odarty z diablego immunitetu, jako szeregowy potępiony (swoją duszę sprzedałeś wszak za ów milion “zielonych"), poszedłbyś na samo dno, do ognia, siarki i innych tak wymyślnych męczarni, że dobre wychowanie nie pozwala na ich wymienienie…
Meff lekko zaniepokojony głębiej zaczerpnął powietrza. Gardło miał suche jak nora pustynnego lisa.
Ale nie mówmy o rzeczach przykrych, gdy w istocie czeka nas pyszny fajerwerk. Owszem, nie stać nas na inwazję potworów w skali apokaliptycznej. Piekło podlega takim samym prawom jak kosmos, gdzie gwiazdy gasną, a galaktyki rozpraszają się. Starzejemy się, posiadamy coraz mniej energii, temperatura spada. Oczywiście, starcza ognia dla potępieńców, natomiast podróże powrotne na ziemię, tak łatwe ongiś, dzisiaj są prawie niepodobieństwem. Energia, którą obecnie zużywam na przekazanie listu, powoduje wyłączenie kilkuset kotłów i niedogrzanie tyluż następnych. To wyczerpywanie się energii stanowi jeszcze jeden powód rozpoczęcia akcji! Naszej samoobronnej akcji!
Jak już powiedziałem, ludzie ludziom sami zgotują ten los. Oczywiście będzie ważna, bo jakżeby inaczej. Trzecia, ostatnia, definitywna! Nasi eksperci uważają, że przy obecnym naprężeniu stosunków międzynarodowych wystarczy sprowokować tylko uderzenia wstępne, potem już poleci samo, aż do ostatecznego wyczerpania się magazynów, co sprawi, że trzecia planeta układu stanie się bardziej jałowa niż Księżyc i nie zdrowsza od Wenus.
Jak uczynić to, dysponując zaledwie pięcioma nie pierwszej młodości fachowcami? Po pierwsze, potrzebny będzie punkt dyspozycyjny. Kryjówka. Najlepiej gdzieś w wysokich górach, w kraju, który nie stanie się bezpośrednim celem pierwszych uderzeń. Co umożliwi Ci kontrolę sytuacji i ewentualne poprawki, gdyby doszło do zahamowania eskalacji zagłady. Następnie Twoi ludzie dokonają pięciu superprowokacji. Podczas popołudniowego seansu łączności odczytasz dalszą część listu kolejno Drakuli, Frankensteinowi etc. Nadajniki są tak skonstruowane, że Ty możesz kontaktować się z każdym z nich, oni tylko z Tobą, i to wyłącznie gdy Ty tego zażądasz. Ba, możesz obserwować ich w działaniu, zwłaszcza gdy są w zasięgu mikrokamerki umieszczonej przy nadajniku. Poza tym chciałem Ci zwrócić uwagę na parę niebezpieczeństw…
Rozległo się pukanie do drzwi. Szybko schował nie doczytane kartki. Do pokoju wpakowała się pokojówka i dość bezceremonialnie włączyła odkurzacz.
Jeśli takie obyczaje zalęgły się w Szwajcarii, nic i tego świata już nie będzie – pomyślał Meff, wziął telefon i skrył się w łazience, żeby zadzwonić do Anity. Pomysł wyjazdu w góry razem z nią z minuty na minutę uznawał za lepszy. Jeśli jeszcze ktokolwiek go śledzi, będzie musiał stracić wszelkie podstawy do podejrzeń. Któż wybiera się na akcję z panienką do oddalonego od centrum świata wysokogórskiego kurortu? Cieszył się również, że wybrał położony w osłoniętej dolinie Zermatt. Idealne miejsce na kierowanie akcją.