Niby Żółw coś zaśpiewał?
- Och, wolałabym usłyszeć jakąś piosenkę, jeśli tylko Niby Żółw się zgodzi - rzekła
Alicja z takim pośpiechem, że Smok poczuł się urażony.
- Hm - rzekł - są przeróżne gusta... - Zaśpiewaj jej "Zupę Rakową", drogi przyjacielu.
Niby Żółw odetchnął głęboko i zaczął śpiewać głosem przerywanym od czasu do czasu
przez łkanie:
Stoi pachnąca w wazie różowej,
My się kłaniamy jako królowej,
Pyszna zupko, gdy cię jem, gdy cię jem, gdy cię jem,
Życie staje się wnet snem, pięknym snem.
Pyszna zupko, gdy cię jem, gdy cię jem, gdy cię jem,
Życie staje się wnet snem, pięknym SNE-EM.
Niby Żółw chciał raz jeszcze powtórzyć tę zwrotkę, kiedy nagle w pobliżu dało się
słyszeć wołanie: "Proces się zaczyna!"
- Chodźmy - wrzasnął Smok i popędził wraz z Alicją ku gmachowi sądu, nie żegnając się
nawet z Niby Żółwiem.
- Co to za proces? - pytała Alicja, ledwo nadążając za ciągnącym ją za rękę stworem. Z
dala dochodziło ich jeszcze tęskne zawodzenie Niby Żółwia:
- Życie staje się wnet snem, pięknym SNE-EM...
Rozdział XI - Kto ukradł ciastka?
Gdy przybyli do gmachu sądu, Król i Królowa Kier zasiadali na tronie, dokoła zaś
zebrała się wielka ciżba. Były tam najrozmaitsze rodzaje ptaków i małych zwierzątek oraz
cała talia kart. Przed parą królewską stał Walet Kier skuty łańcuchami i strzeżony przez
dwóch żołnierzy. Obok Króla siedział Biały Królik z trąbką w jednej i zwojem pergaminu w
drugiej ręce. Pośrodku sali sądowej znajdował się stolik, na którym stała taca z ciastkami.
Wyglądały one tak apetycznie, że Alicji ślinka napłynęła do ust. "Chciałabym - pomyślała -
aby już było po sprawie i żeby poczęstowano nas tymi ciastkami". Na razie jednak wcale się
na to nie zanosiło, zaczęła więc z nudów rozglądać się dokoła.
Alicja była w sądzie po raz pierwszy w życiu. Widziała już jednak salę sądową na
obrazku, co pozwalało jej orientować się w otoczeniu. "To jest pan sędzia - powiedziała do
siebie - poznaję go po wielkiej peruce".
Sędzią był zresztą sam Król. Nosił on na peruce koronę, w czym nie było mu z pewnością
ani zbyt wygodnie, ani do twarzy (spójrzcie na obrazek).
"A to jest ława przysięgłych - pomyślała Alicja. - Tych dwanaście stworzonek (musiała
powiedzieć "stworzonek", bo były tam zarówno ptaki, jak i czworonogi) to zapewne
sędziowie przysięgli". Powtórzyła te ostatnie słowa kilkakrotnie i z wyraźną dumą, przyszło
jej bowiem do głowy, że niewiele małych dziewczynek w jej wieku rozumie znaczenie takich
słów.
Dwunastu sędziów pisało coś pilnie w zeszycikach.
- Co oni właściwie robią? - zapytała
!!! BRAK STRON 173 - 180 !!!
W tym miejscu wyraziła uznanie jedna ze świnek morskich, co zostało natychmiast
stłumione przez woźnych. (Ponieważ słowo "stłumione" mogłoby Wam nasunąć pewne
wątpliwości, wyjaśnię, w jaki sposób się to odbyło: woźni mieli wielki worek płócienny, do
którego wsadzali wpierw Świnkę głową naprzód, następnie zaś usiedli na nim).
"Rada jestem, że widziałam, jak się to robi - pomyślała Alicja. - Tak często czytałam w
gazetach, że po ogłoszeniu wyroku próba owacji została natychmiast stłumiona przez
woźnych, i nigdy nie rozumiałam, o co właściwie idzie".
- Jeżeli to jest wszystko, co wiesz, to możesz usiąść - rzekł Król zwracając się do
Kapelusznika.
- Musiałbym najpierw wstać, Wasza Królewska Mość, bo teraz klęczę.
- Powiedziałam, że możesz usiąść - rzekł Król. - Nie będę powtarzał jednej i tej samej
rzeczy po sto razy.
Tu wyraziła swoje uznanie druga Świnka Morska, co zostało w podobny sposób
stłumione.
"Tyle o świnkach morskich - pomyślała Alicja. - Teraz może proces potoczy się
sprawniej".
- Chciałabym raczej skończyć mój podwieczorek - rzekł Kapelusznik spoglądając z
przestrachem na Królową, która czytała wciąż listę śpiewaków.
- Możesz odejść - rzekł Król, po czym Kapelusznik wybiegł z sądu śpiesząc się tak
bardzo, że zapomniał swoich pantofli.
- Masz ściąć go zaraz po wyjściu na dwór - krzyknęła Królowa do jednego z woźnych.
Ale Kapelusznik zniknął bez śladu, zanim woźny zdążył dobiec do drzwi.
- Wezwij następnego świadka - rzekł Król.
Następnym świadkiem była Kucharka Księżny. Niosła ona w ręku pudełko z pieprzem.
Alicja poznała ją natychmiast po tym, że publiczność siedząca przy drzwiach zaczęła
gwałtownie kichać.
- Złóż zeznanie - rzekł Król.
- Nie chcę - odparła Kucharka.
Król popatrzał z niepokojem na Białego Królika, który powiedział cicho:
- Wasza Królewska Mość musi wziąć tego świadka w krzyżowy ogień pytań.
- Jeśli trzeba, to trudno - rzekł Król ze smętną miną. Następnie skrzyżował ręce na
piersiach, zmarszczył czoło tak, że nie było mu niemal widać oczu, i spytał ponurym głosem:
- Z czego na ogół robi się ciastka?
- Przeważnie z pieprzu - odparła Kucharka.
- Z syropu - rozległ się senny głosik tuż za Kucharką.
- Aresztujcie tego Susła! - wrzasnęła Królowa. - Zetnijcie łeb temu Susłowi! Wyrzućcie
tego Susła za drzwi! Uszczypnijcie go! Precz z jego bokobrodami!
Przez kilka minut panowało zamieszanie. Nim wyrzucono Susła za drzwi i przystąpiono
do dalszego przesłuchiwania świadków, Kucharka znikła jak kamfora.
- Nic nie szkodzi - rzekł Król z wyrazem ulgi. - Zawołaj następnego świadka. - Tu Król
odezwał się półgłosem do Królowej: - Musisz sama wziąć następnego świadka w krzyżowy
ogień pytań. Mnie już od tego rozbolała głowa.
Alicja widziała, że Biały Królik szuka czegoś na liście. Ciekawiło ją, kto będzie
następnym świadkiem. "Nie mają jeszcze dotychczas zbyt wielu zeznań" - pomyślała.
Jakież było jej zdumienie, gdy Biały Królik przeczytał swym piskliwym głosikiem imię -
Alicja.
Zeznanie Alicji
- Obecna! - zawołała Alicja i zapominając zupełnie o tym, że znów urosła, zerwała się na
równe nogi z takim impetem, że spódniczką zawadziła o ławę przysięgłych. Ława wywróciła
się i przysięgli spadli na głowy zebranego poniżej tłumu. Leżeli tam w dziwacznych
pozycjach, przypominając Alicji rybki z akwarium, które niechcący wywróciła przed kilkoma
dniami.
- Och, najmocniej przepraszam! - zawołała Alicja nie na żarty przestraszona tym
wypadkiem. To mówiąc zaczęła z wielkim pośpiechem zbierać przysięgłych z podłogi. (Po
wypadku z akwarium pozostało jej niejasne wrażenie, że muszą oni być natychmiast
podniesieni i posadzeni na ławie, w przeciwnym bowiem razie grozi im śmierć).
- Sprawa nie może toczyć się dalej, dopóki wszyscy sędziowie nie znajdą się z powrotem
na swoich miejscach - rzekł z wielką powagą Król. - Wszyscy - powtórzył z naciskiem,
patrząc surowo na Alicję.
Alicja spojrzała na ławę przysięgłych i postrzegła, że w pośpiechu posadziła jaszczurkę
Bisia głową na dół. Biedak machał teraz żałośnie ogonkiem, nie umiejąc wydostać się z tej
opresji. Musiała więc wyjąć go z powrotem i posadzić w sposób właściwy. "Nie jest to zresztą
zbyt istotne dla sprawy - pomyślała - tyleż samo będzie zeń pożytku w tej pozycji, co i w