Выбрать главу

Przyjdź do mnie, najszybciej jak to możliwe!”

12

Sissi przyjechała i dokonano prezentacji. Bez kłopotów została przyjęta przez całą grupę, zamieszkała w pokoju Gudrun i Pedra, oni bowiem nadal pozostawali w Madrycie. Nie mogła długo zostać”, wkrótce musiała wracać do Skanii.

Przywiozła jednak pożółkły kawałek papieru, który znalazła pośród swoich rzeczy, musiała go więc dostać razem z gryfem dawno temu. List, czy jak to nazwać, znajdował się w zniszczonej kopercie z napisem „Ważne dokumenty”. Koperta leżała razem z jej i matki świadectwem chrztu, a ona nigdy się tym nie interesowała.

– Czy to może być to, czego szukasz? – wyciągnęła papier do Mortena, którego znała najlepiej i uważała za autorytet, ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich pozostałych i zadowoleniu samego Mortena.

– To przecież właściwie pozbawione sensu słowa – rzekła trochę przepraszającym tonem, jakby czekała, że on zacznie się głośno śmiać.

Przeczytali informację. Została zapisana po szwedzku, mieli jednak wrażenie, że niegdyś tekst przetłumaczono z hiszpańskiego, bowiem język był dość nieudolny.

„Moja jest kraina, szara i pionowa, gdzie się gromadzą orły. Z południa na zachód. Z północy na prawo”.

– To jest właśnie ten dokument – odezwało się wiele głosów równocześnie.

– Ale czy nie powinno być „z południa na lewo”? – spytała Unni. – Skoro dalej jest „na prawo”?

– W tym wypadku zachód i lewo musi oznaczać to samo – stwierdził Antonio. – Tylko o co tu chodzi? Czy oni muszą nam wciąż podrzucać kolejne rebusy do rozwiązania?

Sissi nadal odnosiła się do całej sprawy dość sceptycznie. Nadal toczyła się w niej walka między rozsądkiem a pragnieniami.

Morten starał się ją uspokoić:

– Skoro rycerze o tobie nie wiedzieli, to mnisi pewnie też nie.

– Jacy mnisi? Ci okrutni kaci, o których rozmawiacie?

– Tak. Ubierali się jak mnisi, ale byli tylko pomocnikami inkwizycji. Takimi, którzy czerpali przyjemność z okrucieństwa, rozkoszowali się nim. Dominikanie na przykład nie byli tacy źli. Dbali tylko o swoje majątki.

– Starczy i to – skrzywiła się Sissi, a pozostali przyznali jej rację.

Dziewczyna kręciła głową, nie mogła przestać się temu wszystkiemu dziwić.

W końcu Jordi zabrał ją ze sobą do rycerzy. Morten i Unni mogli jej towarzyszyć, wszyscy przekonywali ją że nie ma się czego obawiać. Naprawdę nie powinna się bać!

Rycerze byli dostojni i przerażający, kiedy wyłonili się z zacienionego ogrodu. Po prostu z powietrza.

Przez twarz Sissi przemknął intensywny rumieniec, który zaraz zbladł. Wstrząsnął nią dreszcz, jakby spontaniczna chęć ucieczki, ale zdołała ją opanować. Ściskała rękę Mortena, spoglądała przestraszona to na Unni, to na Jordiego, żeby się przekonać, że to co widzi, jest prawdą.

– Tak jest – potwierdził Jordi. – Oni są prawdziwi. Jeśli tak można nazwać zjawy nie z tego świata. Przedstawił rycerzy po kolei, jak zawsze z wielkim szacunkiem, a na koniec powiedział:

– To zaś, Sissi, jest twój przodek, don Garcia de Cantabria. Bardzo się cieszy, że jesteś i że cię odnaleźliśmy.

Don Garcia zsiadł z konia i podszedł do niej długimi, jakby miękkimi krokami.

Kroki upiora, pomyślała Unni, jej też zrobiło się słabo. Ciekawe, jak Sissi to przyjmie?

Ale Sissi zachowała się znakomicie.

Patrzyła pod stopy, kiedy kłaniała się nisko, ale potem wyprostowała się i podniosła wzrok. (No, dla ścisłości trzeba powiedzieć, że Jordi poinstruował ją zawczasu i że mimo to z daleka było widać, iż trzęsie się niczym osikowy liść.) Don Garcia położył obciągniętą rękawiczką dłoń na jej ramieniu. Tylko nie zacznij teraz histerycznie krzyczeć, błagała w myślach Unni, ale opanowanie Sissi jej imponowało. Potem opowiadała, że to dotknięcie jego dłoni było niczym muśnięcie piórkiem, prawie nic nie czuła, ale zarazem ciężkie jak ołów, zawierało całą, skondensowaną historię rodu.

Unni sama uważała, że to niesamowite mieć przed sobą chodzącego upiora, zresztą stojąc na ziemi, wydawał się jakiś bardziej ludzki, niż kiedy siedział wysoko na koniu, taki daleki. Widziała też wyraźnie ubranie don Garcii, kiedy podnosił rękę. Złoty blask pasa i purpurową szatę, chociaż wszystko było brudne i wygniecione, tak długo po śmierci… Ten rycerz miał surowy, jakby zacięty wyraz twarzy, nie dobrotliwy jak don Galindo. Don Garcia był jedynym z rycerzy w średnim wieku. Jakieś sześćdziesiąt łat (plus kilkaset), o szpakowatym zaroście i martwych, białych oczach.

– On jest z ciebie bardzo zadowolony, Sissi – powiedział Jordi przyjaźnie. – I prosi, żebyś się go nie bała. Będzie nad tobą czuwał.

Sissi nie bardzo wiedziała, czy powinna być za tę obietnicę wdzięczna. Odetchnęła głośno, kiedy spotkanie dobiegło końca.

Ale była zdecydowana im pomagać. Problem chętnych do działania młodych kulturystów ze Skanii rozważał się poniekąd sam. Hasse i Nisse nie mogli przyjechać do Norwegii, bo musieli się zajmować studiami.

Właściwie Sissi przyjęła to z ulgą, chciała zachować nowych przyjaciół tylko dla siebie.

Vesla była narazie w znakomitym humorze. Czarna chmura jej życia, matka, zadzwoniła z wiadomością, że córka nowych sąsiadów jest bardzo sympatyczna, odwiedza ją często i pyta, czy nie mogłaby się do czegoś przydać. Jest, mówiła matka, o wiele milsza i bardziej wyrozumiała, niż niewdzięczna Vesla, która tylko ściąga wstyd na głowę nieszczęsnej matki. Córka sąsiadów załatwia dla niej sprawunki i ma cierpliwość słuchać, kiedy samotna, nieszczęśliwa kobieta, chce się wyżalić i opowiedzieć o swoich życiowych problemach.

Więc niech sobie Vesla zostanie tam, gdzie jest, nie musi się już niczym przejmować.

Jak dobrze, myślała Vesla. Jak cudownie i wspaniale! Obawiała się tylko, że to może długo nie potrwać. Na wszelki wypadek więc zmieniła telefon komórkowy. Teraz nareszcie może się w spokoju cieszyć swoim Antoniem!

Ale jej obawy okazały się słuszne: szczęście nie trwało długo.

Matka nie mogła jej dopaść telefonicznie, przysłała więc list pełen zaklęć i wymówek. List został przez pocztę dostany, bowiem Vesla nie chciała zdradzić nowego adresu. Zawierał mnóstwo oskarżeń i opisów cierpień. Oto przykład:

„Ta bezwstydna dziewczyna, która przychodziła tu, do mojego domu, i której ja zaufałam! Teraz mi mówi, że nie jest w stanie dłużej słuchać mojego gadania. Słyszałaś coś takiego? Naprawdę nie ma już na świecie zrozumienia ani współczucia. Jakbym ja nigdy nie miała do powiedzenia niczego przyjemnego! Jak można się czuć, kiedy cały świat jest przeciwko tobie?

A ty jesteś jedną z tych, którzy dokładają kamienie do mojego brzemienia. Teraz masz zaraz iść do pastora i poślubić tego grzesznego studenta medycyny, który ściągnął na mnie wstyd wobec wszystkich moich sąsiadów i znajomych. Jeśli nie zadbasz, żeby zalegalizować ten swój grzeszny związek, to więcej mnie nie zobaczysz! I nie wyobrażaj sobie, że przyjdę na twój ślub i będę patrzeć, jak idziesz przez kościół w białej sukni, do której nie masz prawa, pokazując wszystkim takie wyraźne dowody, że grzeszyłaś przeciwko pańskiemu przykazaniu, które mówi: Nie cudzołóż!

Kiedy już będziesz formalnie zaślubiona i urodzisz dziecko, owoc grzechu, to daj znać. Ale nie wcześniej! Chcę spotykać znajomych z podniesionym czołem i móc im powiedzieć, że moja córka jest doktorową Vargas. Nie wcześniej, ostrzegam cię! Bo jak nie, to cię wydziedziczę i nie dostaniesz po mnie żadnego spadku”.

– Przejrzałam cię już dawno temu, ty karykaturo matki – westchnęła Vesla zmęczona.

Mimo to dalszy ciąg listu wywołał w niej szok: