Zauważył to jedynie Jordi, bo tylko on obserwował Unni górującą ponad tłumem niezbyt rosłych Japończyków. Chwycił Katei za ramię.
– Chodź! Nadal potrzebujemy twojej pomocy. Teraz złapali moją przyjaciółkę.
To nie tylko moja przyjaciółka, myślał. To światło mojego życia, samo życie, moja ukochana.
Biegł, ciągnąc za sobą Japończyka.
Kiedy w końcu dotarli do zarośli, ptaszki zdążyły już wyfrunąć z gniazda.
W pobliżu znajdowały się jakieś duże zabudowania Jordi, któremu ciekła krew z rozciętej brwi, widział świat na czerwono w najdosłowniejszym znaczeniu tego słowa, poza tym był obolały na całym ciele, rozglądał się rozpaczliwie wokół.
– Musieli pobiec tam, za róg – powiedział Katei bardzo podniecony dramatycznymi wydarzeniami. Ineko patrzyła na niego z prawdziwym podziwem.
Jego angielski był dość szczególny, ale Jordi rozumiał. Ciągnąc za sobą gromadę fotografujących bez przerwy Japończyków, okrążyli zabudowania po to tylko, by zobaczyć, że napastnicy znikają za następnym rogiem.
Katei polecił swoim towarzyszom podróży zagrodzić im drogę od drugiej strony i szofer poprowadził tam grupę ochotników.
Jeden z pomocników Alonza przerzucił sobie Unni przez ramię. Widziała znienawidzoną twarz Emmy, jej szyderczy uśmiech, wykrzywiający rysy. Cała banda biegła ze swoją zdobyczą wzdłuż rzeki, jak najdalej od klasztoru, do zaparkowanego na uboczu samochodu.
Unni była wściekła i nie przebierała w środkach. Zdołała uwolnić jedną rękę, wykręciła się tak, że mogła złapać niosącego ją napastnika za podbrzusze i z całej siły go uszczypnęła.
Wrzasnął z bólu jak oparzony i odrzucił Unni, prosto do rzeki.
Nurt pochwycił oszołomioną dziewczynę i znosił ją bardzo szybko w dół, od terenu klasztoru.
15
I wtedy tamci starsi mężczyźni, którzy na poboczu reperowali samochód, ruszyli na pomoc.
Jordi i Katei biegli, ale nigdzie Unni nie widzieli. Emma i jej kompani uciekali coraz dalej, ale teraz oni byli mniej ważni.
Mężczyźni przy samochodzie tłumaczyli i pokazywali z zapałem.
– Wskakujcie do samochodu – powiedział jeden, siadając za kierownicą.
Jordi i Katei natychmiast posłuchali. Rzeka przez długi odcinek płynęła równolegle z drogą, mężczyzna pędził tak szybko, jak tylko Hiszpan potrafi, i nagle dostrzegli Unni.
– Dobry Boże – jęknął Jordi, otwierając drzwi samochodu.
– Jedź dalej, wyprzedź ją i dopiero potem stań przy samym brzegu!
Mężczyzna zrozumiał bez trudu. Samochód nie zdążył się na dobre zatrzymać, a Jordi i Katei już wyskoczyli. Jordi rzucił się do wody, Katei trzymał go jedną ręką, drugą zaś wczepił się z całej siły w drzwiczki samochodu.
Jordiemu udało się złapać wyciągniętą rękę Unni, dosłownie w ostatniej sekundzie, zanim rzeka zdążyła porwać ją dalej.
Kaszlała rozdzierająco, gdy łańcuch ratunkowy, jeśli tak to można określić, wyciągał ją na ląd. Już biegła do nich cała japońska wycieczka, z przewodniczką na samym końcu. Krzywiła się biedaczka, że grupa przeżyła swoją najbardziej podniecającą przygodę całkowicie poza jej kontrolą.
Ale się narobiło zamieszania i krzyku! Proponowano ciepłe, suche ubrania całej trójce, obejmowano Katei oraz Hiszpana, Unni i Jordiego, i wciąż gorączkowo naciskano spusty aparatów fotograficznych.
– Uratowałam twój aparat, Katei – powiedziała Ineko. – Leżał na trawie.
On patrzył w jej piękne, skośne oczy, widział pełen podziwu, promienny uśmiech i czuł, że to jest jego dzień.
Później, wieczorem, panowie rozmawiali z nim w hotelowym salonie o filmach karate i o tym, czego sami dokonywali w młodości.
Jordiego i Unni to jednak nie dotyczyło. Podziękowali Hiszpanom i Katei, i gdy tylko udało im się wymknąć z tłumu, pospieszyli do swojego pokoju.
Jordi pomógł Unni zdjąć ociekające wodą sandały.
– Tak strasznie się bałem – mówił drżącym głosem. – Kiedy porwali cię ze sobą, kiedy zobaczyłem cię w rzece, to myślałem, że serce mi pęknie.
– A ja to nawet nie zdążyłam się przestraszyć – rzekła Unni. – Z wyjątkiem tej chwili, kiedy widziałam, jak się na ciebie rzucają.
Patrzyli sobie w oczy i widzieli, jak bardzo się o siebie nawzajem troszczą, jak przejmują się tym, by drugiemu nic się nie stało. Jakie to wspaniałe, jakie piękne uczucie!
Unni musiała spuścić wzrok, bała się bowiem, że jej miłość będzie dla niego zbyt wielkim obciążeniem. A przecież za nic nie chciałaby go dręczyć!
– N – nno i jaak cci po – poszło z ry – rycerzami? – wyjąkała, wciąż przemarznięta i zszokowana.
On otulił z czułością jej zimne stopy w kąpielowy ręcznik, spojrzał na nią i uśmiechnął się uszczęśliwiony.
– Pozwolili!
Już miała krzyknąć „hurra!, ale zamilkła przestraszona.
– Jordi, tylko nie mów, że nasze półgodziny minęło tam, w rzece?
– Nie, kochanie. I to ty zauważysz, kiedy się zacznie. Unni pochyliła się i na próbę położyła mu ręce na policzkach.
– Nie – powiedziała z uśmiechem. – Jeszcze nie. Zaczęła się śmiać. Podniecona i zrozpaczona.
– Czy mogę się najpierw wytrzeć?
– Oczywiście. I ja też. Ale czy ty w tej rzece się nie uderzyłaś? Tyle tam kamieni…
– Rzeczywiście, uderzyłam się, kiedy spadałam, ale niegroźnie. Woda złagodziła upadek. A potem zachowywałam się tak, jak mnie uczono: płynęłam z prądem, nogi do przodu, głowa z tyłu, wysoko. Próbowałam stanąć na dnie.
– Bardzo rozsądnie. Chodź teraz do łazienki, to spróbuję cię wytrzeć!
Czy powinniśmy tak robić? pomyślała podniecona i przestraszona zarazem. Ale oczywiście poszła za nim.
Podczas gdy próbował ściągnąć z niej klejący się do ciała T – shirt, nic nie widziała. Zdejmował z niej bluzkę bardzo ostrożnie i wolno, aż w końcu całkiem uwolnił jej głowę.
Dłonie wciąż miał zimne.
Czego trzeba, żeby stał się ciepły? zastanawiała się. Co też ci rycerze wymyślili!
A może darowany nam czas już się rozpoczął? A ja nawet tego nie zauważyłam?
To jasne, że kilka razy przedtem widziała już nagi tors Jordiego, ale nie miała nic przeciwko temu, żeby zobaczyć go znowu. Absolutnie nic. Teraz, kiedy przestał już być taki strasznie chudy, widać, jak dobrze jest zbudowany, jak pięknie grają jego mięśnie i że na piersiach ma akurat tyle włosów, ile trzeba. Nie rozumiała młodych mężczyzn, którzy golą sobie włosy na piersiach. Przypominają chłopców w okresie dojrzewania.
Jej wzrok z oddaniem przesuwał się po ciemnej płaszczyźnie włosów, zwężającej się ku dołowi i ginącej, tajemniczo i obiecująco, pod paskiem spodni. Ten widok sprawiał, że zaczynało się jej kręcić w głowie.
Ona miała na sobie tylko stanik i przyklejone do ud spodnie. Cieszyła się, że czas wyzwolenia kobiet, manifestujący się wyrzucaniem staników już minął. Może to była i wygoda dla pań o bardzo małych piersiach, ale piersiom kobiet dojrzałych wcale nie służył. Przykro jest patrzeć na obwisłe biusty, sięgające aż do brzucha. To właśnie powinna być granica przesadnie rozbuchanej wolności.
Co to za myśli zaprzątają jej głowę w tej wyczekanej, drogocennej chwili? Ale czuła się po prostu skrępowana, tylko tyle. Nigdy przedtem nie rozbierała się przed Jordim, choć tyle razy zajmowali wspólny pokój w hotelu. Zawsze tak jakoś wszystko urządzała, swoje pobyty w łazience, przygotowania do snu, chyłkiem przemykała do łóżka w krótkiej nocnej koszulce.
Zauważyła, że na dworze zrobiło się ciemno. Czy nie można by zgasić światła również w łazience?
Jordi musiał pojąć, co oznacza jej wzrok skierowany ku sufitowej lampie. Podszedł do kontaktu i pstryknął.