Выбрать главу

Ratunku, pomyślała. Co ja zrobiłam? Co to było?

Nie zdążyłam nawet zobaczyć ani poczuć, jaki on jest, jak wygląda.

Do diaska!

Ale żar, który w niej płonął, zamienił się w stygnący powoli popiół.

Młody wytwórca instrumentów miał wrażenie, że uszły z niego wszystkie siły, cała chęć i wola życia.

Nigdy już jej nie ujrzeć…

Nie miał żadnego doświadczenia z kobietami, nikt jednak nie odebrał mu marzeń. I dane mu było przeżyć najpiękniejsze z nich. Dziewczyna, która nie zwracała się do niego z krzykiem, jak gdyby był głuchy czy niedorozwinięty, nie zważała na jego uschłe, martwe kończyny, odnosiła się do niego tak, jak do każdego normalnie stworzonego człowieka.

Jak łatwo im było nawiązać rozmowę!

I mógł trzymać ją w ramionach, wolno mu było ją pocieszać, ukoić jej cierpienia spowodowane straszliwym przeżyciem, którego doświadczyła jako dziecko. Prawie ją pocałował, choć oczywiście tak naprawdę nie śmiał tego uczynić, mogło to zniszczyć ów kruchy, niepowtarzalny nastrój, jaki zapanował między nimi.

Był to dla niego niezwykle trudny moment. Musiał oprzeć się drzemiącym w nim siłom, które domagały się swoich praw.

Odeszła.

Ta prawda była niczym krzyk rozpaczy.

Co więcej teraz mu pozostawało?

Nic.

ROZDZIAŁ V

Dopiero kilka dni później Tula przypomniała sobie o flecie.

Nastał bardzo pracowity czas, sam środek żniw, Tula harowała tak ciężko, że wieczorami była śmiertelnie zmęczona, nigdy bowiem nie robiła niczego połowicznie. Albo angażowała wszystkie swoje siły, albo nie robiła w ogóle nic.

Było już późne popołudnie, kiedy zasiedli przy jadalnym stole w domu Erlanda i Gunilli. Spłachetki pola, należące do rodziny, nie były duże i sami mogli sobie z nimi poradzić, nie musieli wynajmować ludzi do pomocy.

– Świetnie się dzisiaj spisaliśmy – rzekł Erland zadowolony. – Naprawdę umiesz pracować, Tulo! I taka zrobiłaś się silna!

Gunilla nic nie mówiła, tylko patrzyła na córkę. To prawda, mieli wszelkie powody do dumy ze swego dziecka. Najbardziej zachwycało w Tuli to, że zachowała w sobie dziecięcą czystość i naiwną ufność. To dawało pewność, że nie popełni żadnego głupstwa, wkraczając w pełen intryg i oszustw świat dorosłych. Ale czy nie stanie jej się jakaś krzywda? Tak niewiele wiedziała o ciemnych stronach życia. O złych skłonnościach, o zabójstwie i śmierci, o grzechu i pożądaniu. Mała Tula była taka czysta, taka czysta, wystarczyło spojrzeć w jej kryształowo niewinne oczy!

Gunilla zdawała sobie sprawę, że powinna porozmawiać ze swoją córką o życiu i rozmaitych kobiecych problemach, o tym, na co może zostać narażona, o małżeństwie. Nie mogła jednak się na to zdobyć. Gdy nadarzała się okazja do takiej rozmowy, matce jakby nagle odbierało mowę. Ale nie można obwiniać za to Gunilli z pewnością niewielu ludzi miało tak przykre doświadczenia jak ona. Przecież tylko niezłomna miłość Erlanda wyzwoliła ją od panicznego lęku przed ludźmi. Wymagać od niej, by odbyła poważną rozmowę z córką, to doprawdy za wiele.

Nie mogła też prosić o to Siri. Siri także dręczyły zbyt bolesne wspomnienia. A Ebba, nie ujmując niczego przybranej matce Gunilli, nie była odpowiednią osobą, by pokierować dziewczyną.

Gunilla zadrżała na samą myśl o wychowywaniu Tuli przez Ebbę.

Kiedy wszyscy udali się na poobiednią drzemkę, Tula także umknęła do swego pokoiku.

Szybko przekonała się, że wybrakowany flet absolutnie nie nadaje się do użytku. Nie przypuszczała, by istniało coś takiego jak ćwierć odległości między dźwiękami gamy, ale teraz niczego nie była już pewna. Próby wypadały żałośnie, zrezygnowała więc i podjęła ćwiczenia na swoim starym, dobrym flecie. Uważała, że gra już zupełnie nieźle.

Tej nocy znów nawiedziły ją nieprzyjemne sny, dręczące, dławiące koszmary. Następnego ranka nic jednak nie pamiętała, męczyło ją jedynie niejasne przeczucie, że ktoś od niej czegoś chciał. Miała wrażenie, jakby coś strasznego, przerażającego, kusiło ją i pociągało.

Spiesz się, Tulo! Szybko! Takie przeświadczenie pozostało jej po śnie.

Kaleka?

Nie, nie mogę jechać do niego jeszcze raz, nie wolno mi, broniła się. Wiem, że on mnie potrzebuje, mnie także potrzebna jest jego przyjaźń, ale nasza znajomość nie może przerodzić się w nic więcej. Nie może zmienić się w miłość, w żaden trwały związek. Nie wolno mi dopuścić, by cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości i marzeń, które legną w gruzach. Bo Tula Backe nie została stworzona do głębszych uczuć ani też do nich nie dojrzała, a on wszystko traktuje tak poważnie! Owszem, nie miałabym nic przeciwko temu, by spędzić z nim noc, poznać go bliżej, czule pieścić. Przypuszczam, że mógłby okazać się świetnym kochankiem, jeśli w ogóle jest do tego zdolny, bo przecież tak naprawdę to nigdy nie wiadomo. Ale muszę się trzymać odeń z daleka, muszę! Zresztą nie będzie to wcale takie trudne, bo matka i ojciec nigdy nie zgodzą się, bym jeszcze raz pojechała do miasta.

Następnego dnia znów nie mogła odnaleźć spokoju. Coś – albo może ktoś – poganiał. Ktoś widać ogromnie się niecierpliwił.

Zwykli ludzie nie odebraliby być może takich subtelnych impulsów, ale Tula różniła się od innych. Była o wiele wrażliwsza, potrafiła na przykład wyczuć niepokój w gromadzie ludzi, a nawet zwierząt, a rozmawiając z kimś odbierała nastawienie rozmówcy do niej, wyczuwała jego stan psychiczny, strach czy też radość, choć starał się tego nie okazywać.

Teraz rozmaite wrażenia wprost nacierały ze wszystkich stron, ale ona nie potrafiła określić ich źródła. Wiedziała jedynie, że przyprawiały ją o nieustanny niepokój.

Ćwiczyła na flecie w swoim pokoju, ale targało nią tysiące sprzecznych uczuć. Zniecierpliwiona rzucała flet w kąt i siedząc na łóżku wciskała się w ścianę. Podciągała kolana i w niewygodnej pozycji, z głową opartą o ścianę, usiłowała domyślić się przyczyn swego jakże denerwującego stanu.

Uporczywie narzucała się jej jedna jedyna konkluzja, a mianowicie że źle postąpiła wobec kalekiego właściciela sklepu z instrumentami muzycznymi.

Jej palce odruchowo poszukiwały fletu, ale kiedy zaczęła grać, zorientowała się, że trzyma w dłoniach ten „zaczarowany”. Ze złości nie przerywała gry. Do licha, cóż to za kocia muzyka, jakie przenikliwe, wdzierające się w uszy tony.

A jednak nie wypuszczała go z rąk. Rozgniewana, wzburzona, usiłowała wydusić z nieszczęsnego instrumentu jakąś melodię. Szukała i próbowała, odrzucała i znajdowała kolejne nieznośne dźwięki.

Wreszcie wpadł do pokoju rozgniewany ojciec.

– Na miłość boską, Tulo, chcesz nas wszystkich doprowadzić do obłędu?

Wówczas Tula zorientowała się, że przez jedną krótką chwilę odczuwała coś na kształt spokoju. Ojciec zakłócił ją, miała ochotę w odwecie rzucić się na niego z pazurami.

Obrażona na cały świat, w paskudnym humorze, położyła się spać.

Jaki to sen przyśnił się jej tej nocy?

Obudziła się z jękiem, ale niczego nie mogła sobie przypomnieć. Miała jedynie wrażenie jakby… jakby ten ktoś albo coś był z niej zadowolony.

I tego się tak bardzo wystraszyła?

Stało się tak, że w wolnych chwilach grę na flecie ćwiczyła w lesie, w ten sposób przynajmniej nikomu nie przeszkadzała. Dobry flet od dawna już leżał zapomniany w kącie. Nie stanowił już dla niej wyzwania, zbyt dobrze sobie z nim radziła. Teraz jej ambicje rozbudzał ów nieudany instrument. Tak bardzo chciała za wszelką cenę wydobyć z niego przyzwoitą melodię, choć on z całych sił zdawał się temu opierać.