W końcu pozwolono jej znów wejść do sypialni.
Oczy Heikego wyrażały współczucie dla losu młodzieńca, ale gdy się odezwał, jego głos zabrzmiał surowo:
– Twój przyjaciel ma na imię Tomas, więcej nie zdążyłem z niego wydobyć.
– Witaj, Tomasie – powiedziała Tula.
– Witaj. A jak ty się nazywasz? – spytał zawstydzony.
– Tula Backe – odparła. – Mieszkam w parafii Bergunda, a teraz jadę do Norwegii, ale najpierw chciałam się z tobą pożegnać i porozmawiać chwilę. To szczęśliwy przypadek, prawda?
Radosne iskierki, które płonęły w jego oczach, przygasły.
– Do Norwegii?
– Tak, ale tylko na trochę. Niedługo wrócę tu znów.
W tejże chwili weszła Vinga.
– Znalazłam dla niego opiekę. Kiedy się odrobinę zatrzepocze rzęsami, no i na dokładkę pieniędzmi, to zawsze można osiągnąć cel. Pastor skierował mnie do czegoś, co nazywa się zgromadzeniem sióstr miłosierdzia. Ale im nie wolno pielęgnować obłożnie chorego mężczyzny. Niech niebiosa mają je w swojej opiece! Szczęśliwie mają specjalnego pomocnika, mężczyznę, do takich posług. Będą natomiast gotować mu i sprzątać tak długo, jak będzie trzeba. Wkrótce się tu zjawią. A co u was słychać?
– Właśnie przyszedł do siebie. No, Tomasie, chcielibyśmy się dowiedzieć, co ci dolega.
Młody inwalida odwrócił głowę.
– Byłem po prostu głupi.
– To bardzo ludzkie – stwierdziła Vinga. – A jak to się objawiało?
– Musiałbym opowiedzieć o moim życiu.
– A więc opowiadaj – poprosiła Vinga. – Możesz zacząć od Adama i Ewy, mamy czas.
Te słowa przywołały na jego twarz nieśmiały uśmiech.
– Moje dni były… takie szare. Utrzymywałem się przy życiu przez ostatnie lata, nie wiedząc właściwie po co i dlaczego. Starałem się mieć uszy i oczy zamknięte na reakcje bliźnich.
– Tak, tak, wiem coś o tym – Heike ze smutkiem pokiwał głową. – W ludziach tkwią niezmierzone pokłady agresji. Wyładowują ją na tych, którzy są inni. Na takich jak my.
Tomas uśmiechnął się z wdzięcznością, ale zaraz zmarszczył brwi.
– Czuję się teraz taki mocny – powiedział zdumiony. – I mam nawet siłę mówić.
Vinga ruchem ręki wskazała na Heikego.
– To na pewno jego sprawka. Czy nie przykładał do ciebie swych gorących dłoni?
– O tak, naprawdę były gorące!
– Ale miałeś opowiadać o swoim życiu.
– A, tak. Miałem swój mały warsztat i jakoś dawałem sobie radę. Ale wszystko było takie szare, nijakie. Byłem bardzo samotny. A potem w mój świat wkroczyła ta dziewczyna. Nie umiem nawet wyrazić, ile to dla mnie znaczyło. My… tak świetnie się rozumieliśmy.
Szukał poparcia u Tuli, dziewczyna skinieniem głowy potwierdziła jego słowa.
– Tak, rzeczywiście tak było.
– Ale ona była szczera. Powiedziała bez ogródek, że już więcej nie będzie mogła przyjść.
Ratunku! pomyślała Tula. Niech ci się przypadkiem nie wyrwie, że niby byłam zaręczona!
Szczęśliwie się nie wygadał i mówił dalej:
– Skończyło się na dwóch cudownych spotkaniach. Ona chciała kupić flet…
Vinga spostrzegła, że Heike wiele by dał, by poznać dokładnie historię Fletu, ale nie chciał przerywać opowieści chłopaka.
Tomas westchnął.
– A potem, kiedy już się pożegnała, nie zdradzając mi nawet swojego imienia, wszystko przestało mieć sens. Szare, nudne dni były po dwakroć cięższe do zniesienia i wyobraziłem sobie moje życie jeszcze przez pięćdziesiąt, sześćdziesiąt lat. Wciąż to sama, dzień za dniem…
Milczeli. Rozumieli go aż za dobrze.
– Myślę, że nie zrobiłem tego świadomie, ale poddałem się. Nie chciałem dłużej żyć. Następowało to powoli, przestałem dbać o siebie, nie jadłem tak jak trzeba, na całe tygodnie zamykałem sklep i tylko leżałem tutaj. Brakło mi chęci, by wyjść i kulić coś do jedzenia, dość miałem wyzwisk i naśmiewania się ze mnie i mojego niezgrabnego wózka, nie starczało mi już sił. To ostatnie, naturalnie, z czasem stała się rzeczywistością i pewnego dnia nie byłem już w stanie podnieść się z łóżka. Od tego czasu nie wiem, co się działo, dopóki nie zobaczyłem… twarzy Tuli nade mną. Wydawało mi się, że znalazłem się w niebie.
– Gdyby tak było, na pewno nie mnie byś tam ujrzał – skonstatowała cierpka. Zaraz jednak zmieniła ton: – Ale teraz masz żyć! Żebyś nie ośmielił się umierać! Do kogo bym wtedy poszła, u kogo mogła się wypłakać? Nic o tym nie wiecie, ale Tomas służył mi cudownym wsparciem, kiedyś, kiedy ból rozsadzał mi duszę. Czy pozwolicie mi zamienić z Tomasem kilka słów sam na sam? Zanim przyjdą inni?
Popatrzyli na nią badawczo, najwidoczniej kryło się za tym coś więcej, niż przypuszczali. Nie dopytywali się jednak.
– Oczywiście, możesz – zgodził się Heike. – Chciałbym tylko najpierw porozmawiać z Tomasem o flecie. Skąd się wziął?
– Flet? – zdumiał się Tomas. – Ten „zaczarowany”?
– Tak, właśnie ten.
– To jeden z instrumentów, które sam zrobiłem. Na stole, przy którym pracuję, leży wiele zaczętych. Ten okropnie mi się nie udał, fatalnie rozmieściłem dziurki, nie dało się na nim zagrać żadnej melodii. Ale Tula, szalona Tula, była nim zafascynowana. Ona była jak zauroczona, tak bardzo chciała go mieć. Wydawało mi się, że dawno go wyrzuciłem, aż nagle, dziwnym zrządzeniem losu, wytoczył się nie wiadomo skąd prosto pod jej nogi. Ale dlaczego pytacie? Czy był jakiś szczególny?
– Nie, wcale nie – roześmiał się Heike. – Zastanawialiśmy się, jak można zrobić coś, co brzmi tak żałośnie.
Ale i on, i Vinga, myśleli to samo: nie było wcale zrządzeniem losu, że zaklęty flet poturlał się wprost pod nogi Tuli. To znów siła myśli, złych, zdradliwych, groźnych myśli. Tengel Zły nareszcie dostrzegł możliwość uwolnienia się z wiecznego uśpienia. Znalazł się flet taki jak ten, który mógł go obudzić. I głupiutka dziewczyna, którą mógł wykorzystać jako swoje narzędzie.
Ale Tomas był wolny od jego wpływu. Tak jak Tula był jedynie narzędziem.
– Dobrze, teraz możecie sobie porozmawiać. My poczekamy na ulicy. Przywitamy siostry miłosierdzia, jak przyjdą. Chodź, Vingo!
W maleńkiej sypialni zapadła cisza.
Tomas patrzył na Tulę.
– Czy ty nie miałaś…?
– Wyjść za mąż? To chciałeś powiedzieć? To nie była prawda, Tomasie, wybacz mi, powiedziałam tak, by na razie uniknąć wiązania się z kimkolwiek, nikogo zbyt mocno nie polubić. Jestem przecież jeszcze taka młoda.
– Masz już chyba siedemnaście lat?
– Nie, niestety – odparła przybita. Wszystkie jej kłamstwa po kolei wychodziły na jaw. – Wtedy miałam zaledwie piętnaście. Chciałam… udawałam starszą przed tobą, takim dorosłym. Ale teraz mam szesnaście.
Na jego twarzy ukazał się piękny, nieco smutny uśmiech.
– Dlaczego chciałaś, bym wziął cię za starszą niż jesteś?
Roześmiała się.
– Chyba chciałam ci zaimponować. – Nagle spoważniała, zawstydzona. – Nie, to nieprawda. Podobałeś mi się. Po prostu. Nie chciałam, byś uważał mnie za dziecko i jak dziecko traktował.
Tomas przyglądał się jej badawczo, jak gdyby do końca nie mógł uwierzyć w to, co zaczęło lęgnąć mu się w głowie.
– Nigdy nie patrzyłem na ciebie jak na dziecko. A w każdym razie nie tylko.
Tula stała w drzwiach, opierając się o framugę. Dłonie ukryła za plecami jak mała zawstydzona dziewczynka, która za chwilę ma wejść do pokoju i powitać gości.
– Ja… mam jeszcze więcej do wyznania.
Słysząc te słowa, chłopak oblał się rumieńcem. Napięcie między nimi stało się wyczuwalne. Dlatego ulgę przyniosło mu dokończenie poprzedniej myśli dziewczyny: