Выбрать главу

Słuchał jej tylko jednym uchem, w oczach błyszczała mu żądza przygód. To dziwne, myślała Tula. Siedzieli tak sobie, jakby byli parą dobrych, droczących się przyjaciół. A przecież upłynęło sześć lat od czasu, kiedy widzieli się po raz ostatni, i to przez parę krótkich dni, podczas konfirmacji Anny Marii.

Tula podzieliła się swym odkryciem z Eskilem.

– Ja też mam takie wrażenie.

– Już wtedy lubiłeś się ze mną drażnić – przypomniała mu.

– To prawda. I dzisiaj od razu wyczułem, że mogę sobie z ciebie żartować, a ty się nie pogniewasz. Ale wiesz, prawdą jest powiedzenie: „kto się lubi, ten się czubi”. Droczyć się można tylko z osobami, które się darzy sympatią i wie się, że one zrozumieją żarty.

– Masz zupełną rację – pokiwała głową. – Ale powinniśmy chyba zejść na dół.

Kiedy z przesadną uprzejmością przytrzymywał przed nią drzwi, pomyślała zaskoczona: traktuję go nadal jak swoistego bohatera, starszego chłopca, który ośmiela się psocić, a ja bardziej niż chętnie idę w jego ślady. On dorósł i zmienił się w bardzo pociągającego młodego człowieka, z pewnością podbija serca wielu dziewcząt. Ale mnie Eskil nie pociąga. Jest raczej kimś w rodzaju ubóstwianego starszego brata, którego nigdy nie miałam.

Doprawdy, muszę być dziwnym stworzeniem!

ROZDZIAŁ IX

Kiedy zgodnie z zapowiedzią Heike wezwał Tulę na rozmowę w cztery oczy, dziewczyna miała wrażenie, że oto nadszedł dzień sądu. Wcześniej zjedli pospiesznie przyrządzony, ale bardzo wystawny powitalny obiad. Do stołu podawali zwykli śmiertelni służący.

Tula od czasu do czasu widywała szary ludek. Raz jakieś stworzenie wychyliło głowę zza nogi od stołu, to znów inne wspinało się po poręczy schodów w górę, a kilka małych szarych, podobnych do kłębków wełny istot otarło się o jej nogi, jak gdyby chciały sprawdzić, z czego to ona jest zrobiona.

Zauważyła, że są jej ciekawe, wszak zdolna była je widzieć, to wprost niesłychane!

Kim była, co tu robiła?

Chociaż Tula usiłowała przyzwyczaić się do ich obecności, to i tak co chwila podskakiwała. Nie potrafiła zapanować nad lękiem, gdyż większość z pojawiających się istot była doprawdy makabryczna!

Zrezygnowana potulnie poszła za Heikem. Vinga posłała jej pełne współczucia spojrzenie, ale nie mogła w niczym pomóc. Oni, dotknięci z Ludzi Lodu, musieli rozmówić się sami.

Heike wprowadził Tulę do niedużego, ciemnobrązowego salonu. Meble ze skóry, ciemne szafy, okna z ołowianego szkła, kominek… Przytulny pokój, wcale nie taki smutny, jak można się była spodziewać. Heike poprosił Tulę, by usiadła w jednym z głębokich foteli z trzeszczącej skóry, a sam zajął miejsce w drugim.

Czekała z dłońmi nerwowo zaciśniętymi na podołku. Serce uderzało jej mocno. Bała się Heikego.

Wreszcie westchnął.

– Wiesz, dlaczego cię tu zabrałem, Tulo? Z powodu moich podejrzeń. Jako dotknięta mogłaś ściągnąć na swoją głowę wszelkie nieszczęścia tego świata. Jednak w podróży zachowywałaś się tak naturalnie, że zaczynałem już wierzyć, iż się pomyliłem. A potem okazało się, że widzisz szary ludek, i sprawa stała się jasna.

Paskudna pułapka, cierpko pomyślała Tula. Chyba nie zastawiono jej celowo, moja reakcja była przecież dla Heikego i Vingi ogromnym zaskoczeniem.

– Kiedy obudziły się twoje podejrzenia?

– Już tej zimy, gdy razem z Vingą byliśmy u Anny Marii, przekazano mi sygnały informujące o tym, że dzieje się z tobą coś złego, że jesteś bliska wybudzenia Tengela Złego ze snu. Zastanawiałem się wtedy nad tobą, próbowałem wygrzebać z pamięci twój obraz. Ale wywołałem tylko wizerunek ślicznej, pulchniutkiej, radosnej dziewczynki. Kiedy przyjechaliśmy do Bergqvara, byłaś odmieniona, zupełnie nienaturalna. – Pochylił się ku niej. – Jak długo o tym wiedziałaś? Bo musiałaś wiedzieć.

Tula odwróciła twarz.

– Chyba od zawsze. Tak, zawsze. Od samego początku.

Milczał przez chwilę.

– Jest w tym coś, co bardzo mi się nie podoba. Dlaczego utrzymywałaś to w tajemnicy?

Wzruszyła ramionami, nie zamierzała być do końca szczera.

Głos Heikego nabrał ostrości.

– Moim zdaniem wszystko wskazuje na to, że chciałaś, by nikt nie przeszkadzał ci w wykorzystywaniu twoich zdolności, prawda?

Tula nie odpowiedziała wprost. Nadal nie miała pewności, jak dalece może się posunąć w wyznaniach. Mruknęła coś o matce i ojcu…

Heike był jednak nieprzejednany.

– Czy kiedykolwiek wykorzystywałaś swoje zdolności?

– Tylko kilka razy. Ale to nie było nic poważnego.

– Opowiadaj!

Do diabła! Jaki on uparty!

– Pomogłam tylko matce i ojcu. Zapewniłam dobre zbiory, uzdrawiałam krowy, takie tam głupstwa.

– I nic w kierunku zła?

– Nie – odparła Tula.

Uznała, że tak właśnie może powiedzieć, bo przecież zawsze kiedy wyrządzała komuś krzywdę czy zabijała, działo się to dlatego, że tamci niegodziwcy stanowili zagrożenie dla jej najbliższych lub dla innych porządnych, wedle jej opinii, ludzi.

Czy nie były to wobec tego dobre uczynki?

Nie otrzymała odpowiedzi na to pytanie, nawet od siebie samej.

– Ile potrafisz? – zapytał Heike.

– Niewiele. Nigdy tego nie sprawdzałam.

Heike jednak nie rezygnował.

– Każdy z dotkniętych ma swoją specjalność, nie wiem zresztą, jak to dokładniej określić. Ja na przykład utrzymuję bardzo bliskie kontakty z naszymi przodkami. Ulvhedin potrafił przy pomocy hipnozy zamienić ludzi w bryłę lodu. Później, kiedy dzięki Niklasowi, Villemo i Dominikowi nawrócił się w stronę dobra, nauczył się zaklinać. Ale w tej dziedzinie najpotężniejszy był Mar. Solve umiał przywoływać do siebie ludzi i przedmioty. I tak dalej. A co ty potrafisz?

– Nie wiem.

Heike postawił na stoliku między nimi pięknie rzeźbioną szkatułkę.

– Podnieś ją – polecił. – Siłą myśli!

– Ale przecież ja nie umiem!

– Spróbuj!

Jego władza nad nią była wprost szokująco silna. Zanim zdołała przemyśleć konsekwencje, usłuchała.

– Drewno, odstąp od drewna… – zaczęła, ale nie zdążyła powiedzieć nic więcej, gdy ręka Heikego ciężko spadła na jej dłoń.

– Gdzie się tego nauczyłaś?

– Nie wiem.

Teraz gniewał się naprawdę.

– Wijesz się jak piskorz, Tulo! Wykręcasz się nic nie mówiącymi odpowiedziami. – Odetchnął głęboko. – A więc umiesz czarować. Tak, słyszałem, że to wrodzone u niektórych dotkniętych z Ludzi Lodu.

Tym razem Tula się rozzłościła.

– Dlaczego cały czas mówisz o dotkniętych? Czy ja nie mogę być wybrana?

Puścił jej rękę i znów usiadł wygodniej w fotelu.

– Nie – odparł spokojnie. – Nie jesteś wybrana. Wybrani mają inną aurę.

– A więc mam jakąś aurę?

– Wszyscy ludzie ją mają. Ale nie każdemu dane jest ją zobaczyć.

Tula nie mogła sobie przypomnieć, by kiedykolwiek widziała czyjąś aurę. Poczuła się urażona.

– A więc widziałeś, że jestem dotknięta?

– Mówiłem ci już, że miałem swoje podejrzenia. Twoja aura nie należy do najpiękniejszych.

Do diabła! Do diabła! Do diabła! Do diabła! powtarzała w myślach Tula.

– Ale przecież nie mam żadnych oznak dotkniętych. Żółtych oczu ani innych objawów.

– Na razie jeszcze nie – odparł. – Na razie. Ale szybko się zmieniasz, Tulo. Niewiele już zostało z zabawnego, pulchnego aniołka.

– Brzydnę? Myślisz, że z czasem stanę się taka jak… jak miała na imię ta straszna czarownica z Doliny Ludzi Lodu?

– Hanna? Och, nie, naprawdę mam nadzieję, że nie. Pokaż mi swoje oczy. Tu, przy oknie.