Выбрать главу

Heike powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu:

– Dziś w nocy będziesz spała razem z Vingą, ja przeniosę się do innego pokoju. Bo choć szczęśliwy jestem, że w ogóle udało ci się ujść z tego z życiem, to wcale nie podoba mi się pomoc, jakiej ci udzielono. Nie rozumiem, co to ma znaczyć…

Tula natomiast świetnie rozumiała i bardzo cieszyła się, że spędzi noc w jednym pokoju z Vingą. Była przerażona do szaleństwa.

I jeszcze jedno: Nie wierzyła już, że demony są tylko wytworem jej fantazji, przepojonych namiętnością snów. Były czymś znacznie więcej.

Tej nocy nie mogła zasnąć z wielu, bardzo wielu powodów. Wstrząs, jakiego doznała. Ból, smutek, że musi opuścić swych przyjaciół: Heikego, Vingę i Eskila i znajomych z parafii Grastensholm, wszystkich pacjentów i zwierzęta na dworze, z którymi zdążyła się już zaprzyjaźnić.

Spać nie dawały jej przede wszystkim myśli. Bała się, śmiertelnie się bała, że cztery demony nie będą chciały jej wypuścić, gdy dowiedzą się, że wyjeżdża. A jeśli później, gdy jej już nie będzie, zemszczą się na Heikem i jego rodzinie? Pomimo że wiedziała, jak bardzo tęsknić będzie za dworem Grastensholm, gorąco pragnęła jak najprędzej stąd odjechać. Heike miał co do tego rację, choć nie wiedział nic o nocnych wizytach demonów w jej sypialni w te dni, kiedy zmysły nie dawały jej spokoju i tak bardzo potrzebna jej była bliskość mężczyzny.

Tula zadrżała na wspomnienie nocy, które spędziła z czterema duchami otchłani. Ich erotyczna gra stawała się coraz bardziej wyrafinowana, nie dotykały jej już tylko tak jak za pierwszym razem – przede wszystkim dlatego, że ona sama tego chciała. Traktowała je jako istoty ze snów i prawdopodobnie za każdym razem, gdy ją odwiedzały, znajdowała się jak gdyby w hipnotycznym transie, bo sypialnia wydawała jej się taka dziwna, tak ciemna i mglista, i wszystko, co się działo, zdawało się w pewien sposób odległe.

Czy naprawdę były rzeczywiste, czy też nie?

Pozwalała im wkładać lodowate organy między uda, dotykać piersi szponami, bo zwiększało to wymieszaną ze strachem rozkosz. Lubiły ją podniecać, same tym podniecone, i okazywały, że doceniają jej gotowość, nigdy się w nią nie wdzierając. Być może rozumiały, że oznaczałoby to koniec ich potajemnych spotkań. Bo Tula zwyczajnie przestałaby istnieć.

Dlatego właśnie Tula śmiertelnie się obawiała, że odkryją jej ucieczkę.

Czy ta noc nigdy nie będzie miała kresu?

Nie rozumiała, jak Heike i jego rodzina mogli żyć w tym domu, na co dzień obcując z przerażającymi mieszkańcami strychu, którzy w dodatku pojawiali się także we wszystkich pomieszczeniach mieszkalnych. W odpowiedzi na jej pytania i Heike, i Vinga zapewniali Tulę, że wszystko układa się jak najlepiej. Szary ludek nigdy nie wyrządził im żadnej krzywdy, wprost przeciwnie, sprawował pieczę nad dworem, pod jego opieką wszystko kwitło. Ludzie nigdy nie cierpieli biedy, a lepiej utrzymanego dworu ze świecą można by szukać. Służba bardzo sobie chwaliła posady, bo pracę we dworze i w obejściu niepojęcie łatwo dało się wykonać – nic dziwnego, przy takiej dyskretnej, niewidzialnej pomocy. Eskil o niczym nie wiedział, często jednak twierdził, że czuje obecność swego anioła stróża. I tak też rzecz się miała, choć jego opiekunów trudno było nazwać aniołami.

A poza wszystkim Heike i jego rodzina nie mieli wyboru. To on sam wywołał kiedyś szary ludek podczas straszliwego rytuału, który omal nie kosztował życia jego i Vingi. Uczynił to, by uratować Grastensholm dla rodu. Wielokrotnie jednak zastanawiał się później, czy wobec tego, co nastąpiło potem, warta było o to zabiegać. Szary ludek nie czynił krzywdy, to prawda, ale mimo wszystko Heike żył w ciągłym strachu o przyszłość. A teraz przybył ktoś tak nieobliczalny jak Tula i o mały włos koszmar stałby się rzeczywistością.

Także więc i Heike nie spał dobrze tej nocy.

Dopiero o świcie, kiedy pierwsze promienie wiosennego słońca zalały ziemię, Tuła rozluźniła się na tyle, że usnęła, wycieńczona. Niewiele godzin spała, ale i one miały dobroczynny skutek.

Poprzedniego wieczoru postanowiono, że Eskil będzie towarzyszyć jej w podróży. Akurat dobrze się składało, bo po pierwsze Vinga chciała wyekspediować syna do Christianii w bardzo kobiecej sprawie, a mianowicie by odebrał obstalowane wcześniej u szewca trzewiki. Po drugie Heike miał zamiar wysłać Eskila aż do Goteborga, by osobiście dostarczył bardzo potrzebny lek jednemu z jego pacjentów, który się tam przeprowadził. Nie chciał przekazywać tak ważnej przesyłki pocztowym dyliżansem.

Tula mogła więc mieć towarzystwo przez spory kawałek drogi.

Postanowili jechać konno. Było to prostsze niż jazda powolnym powozem, a w dodatku Tuli miało być znacznie łatwiej, kiedy Eskil zawróci. Nie mógł jej odwieźć do samego domu, bo w Norwegii czekało go sporo pracy, miał jednak zadbać o to, by w pewny i bezpieczny sposób przebyła ostatni odcinek dzielący ją od domu. Heike i Vinga po wielekroć wbijali mu to do głowy.

Eskil jednak miał inne plany, których na razie nikomu jeszcze nie zdradził.

Najpierw Tula pożegnała się z Grastensholm wcześnie rano, ukradkiem i szeptem. Nadal drżała ze strachu przed demonami. Heike wyczuwał jej lęk, choć nie w pełni ją rozumiał. Ale on także nie chciał, by cokolwiek powstrzymało jej wyjazd, wietrzył niebezpieczeństwo. Po raz kolejny zachodził w głowę, dlaczego demony pomogły Tuli. Snuł pewne domysły, ale bał się sformułować je do końca. Choć wcześniej wyleciało mu to z pamięci, przypomniał sobie teraz, że jeszcze w czasach Snivela jedna ze służących napastowana była przez cztery groźne postacie, które nie czyniły żadnej tajemnicy, że były nią erotycznie zainteresowane. Wtedy nic nie zrobiły. Ale jeśli teraz Tula…?

Nie, Heike spychał tę myśl jak najdalej w głąb podświadomości.

Kiedy byli już gotowi do wyjazdu, Heike wsunął Tuli do ręki nieduży skórzany woreczek.

– Tutaj, moja kochana, masz dwa środki ze skarbu Ludzi Lodu. Na kartce zapisałem ci, do czego służą, i podałem dokładne dawki.

Tula wiedziała, z jakim trudem Heikemu przychodzi pisanie, i uśmiechnęła się z wdzięcznością. W duchu przyrzekła sobie, że nawet jeśli miałoby to zająć jej pół życia, odczyta jego zapiski.

– Ale pamiętaj – ostrzegł Heike. – Nie nadużywaj ich!

– Oczywiście, że nie będę – zapewniła go Tula. – Dostałam nauczkę!

Heike westchnął.

– Kiedy masz taki anielski wyraz twarzy, Tulo, spodziewam się najgorszego. Szczęśliwej podróży, kochana, i nie uwiedź przypadkiem po drodze mego syna!

– Eskil jest odporny na moje uwodzicielskie sztuczki – zaśmiała się Tula.

– A ona na moje – dodał Eskil. – Najwyraźniej nie jesteśmy zwierzętami tego samego gatunku.

– Ależ tak właśnie jest! – wykrzyknęła Vinga. – Na szczęście jesteście rozsądni. Kolejne małżeństwo zawarte przez członków rodziny Ludzi Lodu oznaczałoby katastrofę.

– Czy może być jeszcze gorzej niż jest? – zapytał Heike.

Uściskali się serdecznie, trochę przy tym popłakując, i Tula z Eskilem ruszyli w drogę.

Tula dygotała ze strachu. Miała wrażenie, że przez cały czas czuje na plecach wzrok demonów. Nie mogła sobie przypomnieć, czy na strychu są jakieś okna. Czy przypadkiem na dachu nie było małej wieżyczki, bezpośrednio połączonej ze strychem?

A jeśli stały teraz na górze…? Potrafiły wszak przemieszczać się, jak chciały, bez względu na przestrzeń, a może i czas. Jeśli widziały, jak odjeżdża, i nagle zagrodzą jej drogę? Albo wskoczą na siodło za nią?

Nie, musi się wreszcie uspokoić!

Myśli jednak nie chciały jej słuchać.

Jak daleko sięgało ich terytorium? Poza bramy Grastensholm? Dalej?

Nie sądziła, by rozciągało się poza parafię. Heike opowiadał, że szary ludek, mieszkający na strychu, pochodził właśnie z parafii.