– Czy nie mogłabym pojechać z tobą?
Popatrzył na nią surowo.
– Niemądra! To przecież ma być wyłącznie moja przygoda!
Charakterystyczny śmiech Tuli rozdzwonił się w powietrzu.
– Nie chcesz chyba powiedzieć, że jestem większą indywidualnością od ciebie? Że boisz się, byś nie stanął w drugim szeregu?
Zacisnął gniewnie zęby i intensywnie się w nią wpatrywał.
– Ty, Tulo, jesteś tak przytłaczająco silna i pełna tajemnic, że aż bije od ciebie, wprost promieniuje mistycyzm. Dlatego właśnie się ciebie bałem.
– Doprawdy! – zdumiała się nie na żarty. – O tym nie wiedziałam.
– Ale ty się ukrywasz. Och, mój Boże, jak świetnie maskujesz swoje prawdziwe ja! Kim ty naprawdę jesteś, Tulo?
– Twój ojciec wie – odparła cicho. – Tylko on, bo nawet ja sama nie wiem, kim jestem. Wiem jedynie, że każdego dnia mojego życia jakaś siła wciąż od nowa dzieli mnie na dwoje.
Eskil przez dłuższą chwilę przyglądał się jej badawczo.
– Sama nazywam siebie „aniołem o czarnych skrzydłach” – dodała chichotem pokrywając żal.
Parsknął śmiechem.
– To chyba trafne określenie. Nie popisywałaś się przede mną swoimi diabelskimi umiejętnościami, ale wcale by mnie nie zdziwiło, gdybyś takowe posiadała.
Uznała, że dociekliwość Eskila staje się zbyt natrętna.
Spostrzegł jej niechęć i dodał pospiesznie:
– W każdym razie, Tulo, pomyślałem o twojej podróży do domu. W jukach leżą spakowane ubrania, z których już wiele lat temu wyrosłem. Przebierz się w nie.
– W chłopięce ubrania?
– No tak! W nich będziesz bardziej bezpieczna.
Tuli na moment odebrało mowę, ale po chwili zastanowienia rzekła, śmiejąc się cichutko:
– Podoba mi się ten pomysł. E, do licha, nawet bardzo mi się podoba. Pomyśl tylko, jaka będę swobodna. Ale co zrobimy z moimi włosami?
– Wziąłem też ze sobą nożyczki.
Uff!
– No dobrze, ale nie za krótko!
– Wielu młodych chłopców nosi włosy do ramion.
– A… moje kształty?
Eskil wyjaśnił prędko:
– Szeroka koszula, a na nią krótka peleryna.
– To chyba nie bardzo modne – lekko zmarszczyła nosek. – Ale niech będzie. Zgadzam się na każde szaleństwo.
Po chwili zaczęła śmiać się już głośno.
– Wiesz, Eskilu, to naprawdę może być zabawne! Ale będę zwodzić ludzi! Całkiem pomieszam im w głowach!
Tula nigdy nie liczyła się z konsekwencjami swoich pomysłów, zanim nie było za późno.
ROZDZIAŁ XI
– No i jak? – zapytała Tula podniecona, kiedy zatrzymali się w lesie, Eskil obciął jej włosy, a ona przebrała się w jego stare chłopięce ubranie.
Eskil postąpił parę kroków do tyłu i unosząc głowę taksował sylwetkę dziewczyny.
– Całkiem nieźle – orzekł zamyślony. – Jeśli nie będziesz tak dumnie wypinać piersi, możesz z powodzeniem uchodzić za chłopca. Przez ten rok twoja twarz nabrała wyrazu, masz proste, regularne rysy, gęste, jasnobrązowe brwi. Byłaś piękna jako dziewczyna, ale jako chłopak jesteś prześliczna! Musisz teraz wystrzegać się dziewcząt, by nie wplątać się w jakieś kłopotliwe sytuacje. A najbardziej uważaj na kobiety dojrzałe, one potrafią być diablo natrętne!
– Mówisz tak z własnego doświadczenia?
– Może…
– A to dopiero ciekawe! Która to?!
– O nie, ja nie lubię plotek.
– Ależ, Eskilu, przecież już wyjeżdżam!
Nie dodała: „I nigdy nie wrócę na Grastensholm!” Wywołałoby to tylko burzę protestów, pytań i zbędnych, kłamliwych wyjaśnień.
Poddał się.
– Dobrze, jak chcesz. Ale obiecaj, że nic nie powiesz matce ani ojcu… To żona organisty. Rzuciła się na mnie jak, nie przymierzając, kobyła. Musiałem bronić się rękami i nogami. To najprawdziwsza prawda!
Tula zachichotała.
– Że też nie wykorzystałeś takiej okazji!
– No wiesz! Ona ma co najmniej czterdzieści pięć lat i wygląda jak przejrzała gruszka!
– A na dodatek straszliwie się poci – nie omieszkała dodać Tula. – No, naprawdę uważasz, że dobrze wyglądam? – zakończyła, obracając się dokoła.
– Świetnie! Bardzo ci w tym do twarzy… Ten tyłeczek w obcisłych spodniach… Aż bierze mnie na ciebie ochota, naturalnie jako na dziewczynę w przebraniu, niech ci nie przyjdzie do głowy nic innego. Wcześniej twój widok mnie nie podniecał, ale teraz!
– O, nie – sprzeciwiła się Tula, dodając bezwstydnie: – Taki byłby kłopot ze ściąganiem tych męskich spodni i butów!
Eskil wybałuszył oczy i spiekł raka.
– Ale przecież ja nie mówiłem poważnie!
– Ja też nie – odparła śmiejąc się zaraźliwie. – Jeśli mam już stracić cnotę, nie może to być tak pozbawione dramatyzmu, jak byłoby z tobą.
Jaką cnotę? pomyślała sobie. Oby niebiosa darowały mi moje łgarstwa! Pewnie tam na górze zaczynają już być zmęczeni, tyle mają ze mną roboty.
– Obraziłaś mnie, Tulo – powiedział Eskil, ale widać było, że i jego bawi ta sytuacja. – Do licha, Tulo, powinniśmy byli więcej ze sobą rozmawiać.
– Czy nie wydaje ci się, że jesteśmy w stosunku do siebie bardziej otwarci dlatego, że wkrótce się rozstaniemy?
– Chyba tak. Wcześniej zależało nam na zachowaniu niezależności. Nie chcieliśmy dopuścić, by przypadkiem zrodziła się miłość. Bo przecież jesteśmy jak brat i siostra… To chyba jeszcze gorzej!
– To wszystko prawda – Tula z powagą skinęła głową. – Uważaj na siebie w tym Eldaford.
– Dziękuję! I ty bądź ostrożna w drodze do domu. Mam okropne wyrzuty sumienia, że zostawiam cię samą, ale…
– Właśnie widzę. Nie możesz się już doczekać, kiedy wyruszysz.
– Wcale nie! Ale naprawdę uważaj, z kim przestajesz, pilnuj konia, pieniędzy i swoich rzeczy! Po drogach wałęsa się mnóstwo włóczęgów, a ty wyglądasz na bardzo młodą osobę. Ale na pewno dasz sobie radę!
Lepiej niż ci się wydaje, pomyślała Tula.
Wyjechali z zagajnika. Tula patrzyła, jak zabudowa staje się coraz gęściejsza. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, domy. Eskil pożegnał się i ruszył w swoją stronę. Patrzyła za nim tylko przez chwilę. On zbyt się spieszył, by się oglądać.
Dopiero gdy minęła Christianię i skierowała się ku Ostfold, poczuła się naprawdę wolna. Demony z Grastensholm nie mogły już tu dotrzeć. Na razie jedynie Eskil wiedział, że podróżuje sama, mogła więc robić dokładnie to, na co miała ochotę, nie zważając na nikogo. Musiała tylko pamiętać, by dotrzeć do domu w miarę rozsądnym czasie, bo Heike i Vinga zapowiedzieli, że nie zwlekając napiszą do ojca i matki, iż Tula jest już w drodze. Oczywiście w bezpiecznej asyście Eskila.
Jakże by inaczej!
Tęskniła za domem, to jasne! Cieszyła się, że znów zobaczy rodziców, dziadka i obie babcie, całą wielką rodzinę w Backa. No i Tomasa, kochanego, dobrego Tomasa. Jak wspaniale będzie znów z nim porozmawiać!
Ale przedtem… To wprost fantastyczne! Jakie porywające! Będzie mogła popuścić cugli.
Rozumiała teraz, jak musiała czuć się Sol, piękna czarownica sprzed dwustu lat, gdy po raz pierwszy wyrwała się na wolność.
Ale krótkie życie Sol miało okrutny koniec. Tula nie zamierzała postępować tak nieroztropnie. Nie była zresztą nawet w połowie tak piękna jak Sol ani też nie opanowała sztuki czarowania tak świetnie jak tamta.
Oczywiście nie w smak jej było, że Heike i Vinga dowiedzieli się o jej obciążeniu złym dziedzictwem. Teraz jednak byli już daleko. A zatem mogła robić, co jej się żywnie podobało.
Wszystko, co chciała!
Radosne poczucie wolności omal nie rozsadziło piersi dziewczyny. Jej dźwięczny głośny śmiech rozniósł się pod niebem. Przestworza, pola i łąki, cała ziemia… Świat należał do niej!