Выбрать главу

Przytulił ją jeszcze mocniej.

– Nie mogłam z tym iść do moich rodziców – powiedziała niewyraźnie, bo znów porwał ją płacz. – W całym świecie tylko z tobą mogę porozmawiać.

Tomas westchnął, drżąc ze szczęścia.

– Zbłądziłam – załkała. – Zbłądziłam.

– Ale teraz jesteś już w domu, najdroższe, zbłąkane dziecko. Zacznij od samego początku, niczego nie ukrywaj, bo to później obróci się przeciw tobie.

– Masz rację. Wszystko, co do tej pory zmilczałam, wypala mnie, zżera po kawałku od środka. A najstraszniejsze, Tomasie, że wcale nie staję się lepsza. Raz za razem popełniam te same błędy. Heike wziął mnie pod swą opiekę. Uczył mnie, pomagał mi stać się dobrym człowiekiem, lecz nie byłam w stanie spełnić jego oczekiwań.

– Dla mnie jesteś najlepsza ze wszystkich ludzi na świecie. Ale zacznij opowiadać, Tulo!

Wzięła głęboki oddech, wierzchem dłoni osuszyła łzy z oczu. Tomas podał jej chusteczkę, by wytarła nos. A mimo wszystko w jej głosie ciągle dźwięczał płacz, kiedy zaczęła:

– Wiesz, że należę do Ludzi Lodu. To ród spłodzony z zimna i mroku, nad głowami jego potomków ciąży odwieczne przekleństwo.

– Wspominałaś już o tym.

– Widziałeś Heikego. On jest jednym z dotkniętych w naszym rodzie. Przeklętym.

– Ale taki dobry!

– Tak. Bo on jest niewiarygodnie silny. ja, Tomasie, także należę do przeklętych, choć nie posiadam żadnych zewnętrznych tego oznak. Ale jestem inna niż Heike. Poddaję się złym impulsom i rozsądek dochodzi do głosu dopiero znacznie później.

– Tak trudno mi wierzyć, że ty…

– Och, przestań już, Tomasie! Jestem czarownicą, tej prawdy nie da się ominąć.

– A więc udowodnij mi to – rzekł łagodnie.

– Jak chcesz – odparła Tula niechętnie.

Cicho zaczęła snuć swoją pieśń, przedziwne słowa, których sensu nie mógł zrozumieć.

Poczuł jednak, że podnoszą mu się delikatne włoski na plecach i karku, kiedy patrzył, jak pokój spowija nagle mrok, świeca, stojąca w świeczniku na stole, przy którym pracował, zapala się sama z siebie, w palenisku zaczyna trzaskać ogień, a drewniane naczynia unoszą się ze stołu i wibrując zawisają w powietrzu.

Tomas siedział nieruchomo, śmiertelnie wystraszony, nie zdjął jednak z pleców ramienia, którym obejmował dziewczynę jakby w geście obrony.

Teraz nadeszła pora, bym okazał Tuli swe zaufanie. Jeśli teraz zawiodę, utracę ją na zawsze. Ach, mój Boże, co tu się dzieje? Boże, pozwól tej dziewczynie uwolnić się od przekleństwa!

Nic jednak nie świadczyło o tym, by włączyła się jakaś wyższa moc. W pokoju zapanował straszliwy nastrój magii i czarów.

Tula przestała nucić. Ogień i świeca zgasły, wszystko wróciło na miejsce, w pokoju znów było jasno.

Tomas zorientował się, jak silnego doznał wstrząsu, bo z oczu płynęły mu łzy, a w piersiach aż dech zaparło.

– Wierzę ci – powiedział, kilkakrotnie przełykając ślinę. Nadal ją obejmował, wargi delikatnie muskały skronie dziewczyny. Tuli wydawało się, że w oddali zapłonął nikły płomyk, wskazujący drogę do wspaniałego świata jedności i wspólnoty. Jakby jakieś drzwi uchyliły się odrobinę.

I ona zauważyła, jak bardzo Tamas jest wzburzony, a zresztą dziwne by było, gdyby stało się inaczej.

– Wybacz mi, Tomasie – powiedziała. – Musiałam ci to pokazać, byś potraktował moje opowiadanie poważnie. Bo ono całe jest wprost niewiarygodne. Czy masz siłę mnie wysłuchać?

Odpowiedzieć mógł jedynie skinieniem głowy, ale Tula dostrzegła jego gest i to jej wystarczyło.

Zwiesiwszy głowę na piersi powiedziała cicho:

– Zabiłam, Tomasie.

Poczuła, że napinają mu się wszystkie mięśnie, ale po chwili rzekł spokojnie:

– Myślę, że nie bez powodu.

– Masz rację. To były potwory, pragnęły krzywdy innych.

Powiedziała „potwory”? Mój Boże, myślał Tomas. A więc było ich więcej.

– W samoobronie? – zapytał. – Czy zrobiłaś to, by się bronić?

– Raz tak. Myślę, że zabiłam tylko dwóch ludzi, Tomasie, ale nie pamiętam dokładnie. Byłam wtedy za mała. Jeden chciał zgładzić naszego dobroczyńcę. Ten nędznik utonął w gnojówce, dlatego że ja tak chciałam.

Tomas bezgłośnie jęknął z przerażenia.

– Drugi niósł śmiertelne niebezpieczeństwo dla otoczenia. Zhańbił i zabił wiele małych dzieci. To on mnie zgwałcił, mówiłam ci o tym. No, ale jeśli cała prawda ma wyjść na jaw, to sprowokowałam go do tego. Poniósł straszną śmierć w potwornych męczarniach.

Tomas westchnął.

– Ale mściłam się i na inne sposoby. Upokarzałam ludzi w najbardziej wyrafinowany sposób. Ostatnio dziś rano i dlatego właśnie jestem taka zrozpaczona. Kiedy ogarnia mnie nienawiść, poczucie krzywdy wywołane niesprawiedliwością, jaką mi wyrządzono, nie wiem, co robię. Dopiero kiedy to przeminie, budzę się i wylewam gorzkie łzy.

– Myślę, że powinniśmy zostawić twoje dzieciństwo w spokoju, Tulo. Spędziłaś rok u Heakego, mówisz, że on cię wiele nauczył. Jak się sprawowałaś tam, w Norwegii?

– Wydaje mi się, że wszyscy byli ze mnie zadowoleni. Heike i Vinga to silne osobowości, a ja naprawdę starałam się jak mogłam, tak jak mnie uczyli.

– No widzisz! Tym sposobem zebrałaś bardzo wiele plusów. A najważniejsze, jak zachowywałaś się później.

– Chodzi ci o podróż do domu? O, to była strasznie wybuchowa mieszanka.

Tula szczerze wyznała mu wszystko, co przeżyła w tej fatalnej podróży, uznała bowiem, że Tomas ma rację. Wszystko, co wydarzyło się przed jej pobytem w Norwegii, nie miało większego znaczenia, była przecież dzieckiem. Z tego okresu nie można jedynie zapomnieć o mrożącym krew w żyłach spotkaniu z Tengelem Złym, do którego doprowadził flet od Tomasa.

Tomas usiłował przekonać ją, że nie była to jej wina, lecz splot nieszczęśliwych okoliczności. Tula kiwnęła głową, uśmiechając się z niedowierzaniem, ale wdzięczna była za te słowa pociechy.

Kiedy wreszcie skończyła opowieść o swej podróży, Tomas westchnął:

– Po pierwsze, nie ciebie jedną należy obarczać winą za to, co się stało. W równym stopniu winien jest twój kuzyn Eskil, bo pozwolił ci jechać tak daleko samotnie. A poza tym jestem zdania, że twoje dobre i te nie bardzo chwalebne postępki mniej więcej się równoważą. Okazałaś dobroć tym dwojgu dzieciom, no i mężczyźnie, który kochał chłopców. Muszę przyznać, że w tym wypadku postąpiłaś nadzwyczaj delikatnie.

Tula wpatrywała się w niego zdumiona.

– Naprawdę nie jesteś wstrząśnięty?

– Wiem co nieco o tym, co znaczy stać poza nawiasem społeczeństwa, Tulo, nie zapominaj o tym! Przyznam, że trudno mi się pogodzić z wieloma punktami twej opowieści. Twoje nadprzyrodzone zdolności i ta lodowata nienawiść… Ale rozumiem, że wszystko łączy się z tym, co nazywasz przekleństwem Ludzi Lodu. Twierdzisz, że jesteś rozdarta, i nie mam ani cienia wątpliwości, że to prawda! Bo jesteś dobrą dziewczyną, Tulo, która nie ma kontroli nad swoim drugim ja, czyż nie tak?

– O, ale jest jeszcze o wiele więcej – załkała, kryjąc głowę na jego kolanach. – Nie doszłam jeszcze do najgorszego.

Tomas w milczeniu gładził ją po włosach. Rozglądał się po swym pokoju, w którym robiło się coraz ciemniej. Zapadał zmrok. Uświadomił sobie swą niepojętą samotność. Nie chciał do niej wracać, za nic na świecie!

– Cóż może być gorszego niż odebranie życia drugiemu człowiekowi? – zapytał cicho.

– Tomasie… ja… jestem straszna także, jeśli chodzi o intymną sferę życia człowieka.

– Wydawało mi się, że masz tylko jedno doświadczenie. Z mordercą dzieci, który cię zgwałcił,