Выбрать главу

Obiad u von Blenków zakończył się pełnym sukcesem. Pani von Blenk dała nam do zrozumienia, że zawsze będzie korzystać z naszych usług. Matka pęczniała z dumy, ja czułam zażenowanie, zarówno pochwałami, jak i przewagą, którą w moim odczuciu zdobyłam nad matką.

Czwartek zszedł na przygotowaniach do królewskiego obiadu. Wieczorem padałam z nóg ze zmęczenia. Zapomniałam jednak o nim, kiedy zjawił się posłaniec z listem od Marcusa. Marcus powiadamiał mnie, że czuje się dobrze i zaprasza na przejażdżkę łodzią. Jeśli mam ochotę.

Miałam ochotę! Skończyłam zajęcia w okamgnieniu. Kiedy o zachodzie słońca siedziałam w malutkiej łódce wiosłowej, po zmęczeniu nie zostało ani śladu. Wokół rozpościerała się spokojna toń wody, a ja przyglądałam się silnym dłoniom Marcusa ściskającym wiosła. Jakże go kochałam! A jego wzrok mówił mi, że on odwzajemnia moje uczucia.

Długie rozstanie nie wyszło nam na dobre. Byliśmy równie zawstydzeni i niepewni jak przy pierwszym spotkaniu. Oboje myśleliśmy o listach, które pisywaliśmy do siebie w trakcie choroby Marcusa. Gorące, szczere listy miłosne. Łatwo przelewać uczucia na papier, znacznie trudniej mówić o nich!

Opowiadałam Marcusowi o swoich zajęciach, on o atmosferze w domu Fernérów. Nie zdarzyło się nic nowego, ale wszyscy zaczęli traktować się z podejrzliwością. Cederwed wciąż przebywał w mieście, nikt jednak nie wiedział, gdzie i kiedy uderzy.

Popłynęliśmy na wschód, minęliśmy port i oddalaliśmy się od miasta. Zbliżaliśmy się do starego portu, który nie był w użyciu od co najmniej stu lat. Leżał teraz przed nami, brzydki i zniszczony, musieliśmy go opłynąć, by dotrzeć do pięknych plaż położonych tuż za nim.

Łódka prześlizgnęła się obok kamiennych bloków, pozostałości kei, i zbliżała do starego nabrzeża. W murze z kamienia widać było słabe ślady po wyrytych nazwach statków, które cumowały tam wiele lat temu. Niektóre spoczywały na dnie, inne tkwiły na wpół pogrzebane w przybrzeżnych piaskach.

Czytałam napisy. „Hildur” z Falsterbo. Måsen, Malmø 1701. I…

– Marcus! – szepnęłam bezgłośnie.

Zauważył już to, co ja. Nazwę statku, który przybijał do tego miejsca w poprzednim stuleciu. „Aldebaran”!

ROZDZIAŁ X

Marcus zawrócił łódź do miasta, wiosłując z taką siłą, że spod dzioba tryskały strugi piany. Spytałam go, co zamierza. Odrzekł, że nie wraca do domu Fernérów, bo już nikomu tam nie ufa, nawet własnej siostrze. Pójdzie wprost do komisarza, który też znał datę wizyty pary królewskiej.

Kiedy pomógł mi wysiąść na pomost, przytulił mnie na krótką chwilę, po czym powiedział z powagą:

– Annabello, wygląda na to, że nie dane nam jest to, czego pragniemy najbardziej: być razem, tylko we dwoje. Chcę jednak, byś wiedziała, że ogromnie zależy mi na tobie. Rozmyślałem sporo przez ostatnie dni i jednego jestem pewien. Ty albo żadna inna.

– A twój ojciec?

– Mój ojciec jest głupcem – odrzekł, uśmiechając się krzywo. – Marietta ma rację. Zbyt długo pozwalałem wodzić się za nos. Po śmierci matki nie było nam łatwo. Zostaliśmy z ojcem, nic w tym dziwnego, że decydował o wszystkim. Teraz mam dwadzieścia cztery lata i nie dbam o to, że jest generałem. Chcę żyć własnym życiem! Razem z tobą, Annabello…

Westchnęłam ze szczęścia i przytuliłam się do niego. Potem ruszyliśmy spiesznie do domu komisarza.

Komisarz przyjął nas w szlafroku, ale zapewniał, że nie zdążył się jeszcze położyć. Poprosił nas do środka. Marcus zaczął natychmiast zdawać relację z naszego odkrycia.

– W starym porcie? – Komisarz spoglądał na nas ze zdumieniem. – Tam właśnie ma przybić okręt Jego Wysokości! Więc… wiedzą i o tym. A wtajemniczonych jest tak niewielu…

– Nawet ja o tym nie wiedziałem – stwierdził Marcus. – A biorę udział w przygotowaniach od samego początku.

– Nigdy nie słyszałem o tym wyrytym napisie – mruknął do siebie komisarz.

– Nic dziwnego – odrzekłam. – Z lądu go nie widać, a od morza też trudno dostrzec.

– Hm… czy to oznacza, że zaatakują od strony morza? – zastanawiał się komisarz. – Specjalnie wybraliśmy stary port, by zwieść ewentualnych napastników! Spróbujemy wyprowadzić ich w pole jeszcze raz! Zwołam natychmiast moich ludzi i wyślę ich na okręt królewski, który zakotwiczony jest w dobrze strzeżonym miejscu. Poruczniku Dalin, chcę, by pan rozpuścił pogłoskę w domu Fernérów, że król przybędzie dzień wcześniej, niż zapowiadano. Proszę uczynić to w sposób dyskretny, by nikt nie nabrał podejrzeń. Proszę rozpowiadać, że król przejedzie przez miasto do portu i odpłynie stamtąd jutrzejszego wieczora! Zadbam o to, by w porcie roiło się od policjantów i lojalnych żołnierzy. Puścimy przez miasto powóz podobny do królewskiej karety.

– Co z królewskim okrętem? – spytał Marcus.

– Zjawi się, rzecz jasna, tam gdzie trzeba. Tyle że bez króla. – Komisarz spojrzał na mnie. – Annabello, możesz zagrać rolę królowej? Przez jeden dzień?

– Tylko jeśli ja zostanę królem – wtrącił Marcus, zanim zdążyłam się odezwać.

Roześmieliśmy się serdecznie, a komisarz skinął głową.

– Jeszcze jedna rzecz – dodałam szybko. – To może drobiazg, ale co zrobimy z obiadem królewskim? Nie możemy przygotować posiłku w domu Fernérów, skoro rozniesie się, że król nie będzie tam biesiadował. To może wzbudzić podejrzenia.

Marcus i komisarz zamyślili się.

W końcu Marcus znalazł wyjście z sytuacji.

– Biorę to na siebie. Przygotujcie obiad. Nakażę, by fakt, że król nie przybędzie do domu Fernérów, był najściślej strzeżoną tajemnicą. Nawet służba kuchenna nie może o tym wiedzieć, choćby miała pracować na próżno!

Marcus odprowadził mnie do domu. Utykał mocno, a jego wykrzywiona bólem twarz wzbudzała mój niepokój. Obiecał jednak, że odpocznie następnego dnia. Cieszyliśmy się oboje, że piątek spędzimy razem, pracując w domu Fernérów. Może uda się nam skraść kilka wolnych chwil dla siebie. A wieczorem zagramy rolę pary królewskiej…

Matka czekała na nas przy furcie. Nie zdziwiłabym się, gdyby miała rózgę schowaną za plecami. Zanim Marcus zdołał dojść do głosu, obrzuciła nas potokiem słów o nieodpowiedzialnych dziewczętach, które wieczorami uciekają z domu, o niewiernych mężczyznach, o ciężkiej pracy nad królewskim obiadem.

Matka paplała wciąż, kiedy Marcus poprosił o jej zgodę na małżeństwo ze mną. Kiedy dotarł do niej sens jego słów, zamilkła gwałtownie, szczęka jej opadła i wlepiła bezmyślnie wzrok przed siebie. Potem chwyciła mnie mocno za ramię, rozejrzała się wokół, jakby w obawie, że ktoś usłyszał słowa Marcusa, i powiedziała zmieszana:

– Wejdźcie do środka!

Ruszyliśmy za nią przez furtę i weszliśmy do domu.

– Czyż nie jest tak, że porucznik Dalin ma się ożenić z inną kobietą? – spytała.

– Nie, już ci mówiłam – zaprzeczyłam z rezygnacją. – To zmyślona historyjka.

Matka spojrzała na mnie ostro.

– Milcz, kiedy rozmawiam z porucznikiem – rzuciła.

Kiedy przesłuchujesz porucznika, pomyślałam, ale umilkłam posłusznie.

– Annabella mówi prawdę – wyjaśnił spokojnie Marcus. – To historia bez znaczenia. Jestem wolnym człowiekiem. Zresztą tamta kobieta nie żyje.

– Annabella opowiadała mi o tym – odrzekła matka. – Uważam, że nie czas teraz na nowe oświadczyny, tak krótko po jej śmierci.

– Flora Mørne nie miała nic wspólnego ze mną ani z moim życiem – zapewnił Marcus. – Znalazłem wreszcie dziewczynę, której pragnę, i chcę się z nią zaręczyć jak najszybciej, by ludzie nie wzięli jej na języki.

Matka wyraźnie złagodniała, ale w jej głosie wciąż brzmiała nutka sceptycyzmu: