Выбрать главу

Pułkownik był niewątpliwie znakomitym dowódcą. W samym jego głosie dawało znać o sobie poczucie władzy, jakkolwiek przemawiał niegłośno i z uśmiechem. Kobieta o imieniu Tantala raczej milczała, czułem jednak na sobie jej badawcze spojrzenie.

Opowiedziałem im tyle, ile powinni byli wiedzieć: o tym, jak opuściłem rodowy zamek, pragnąc podróżować i jak spotkałem podejrzanych komediantów. Guz na ciemieniu wciąż przypominał się tępym bólem, toteż powiedziałem wszystko, co myślałem o aktorach, o ich rozwiązłym życiu w malowanych budach, nieprzyzwoitych spektaklach i o kłamstwie, w jakim egzystują całe życie.

– Nie będę powtarzał plotek – kontynuowałem z pogardliwym uśmiechem – że komedianci porywają dzieci i wychowują je na żebraków lub zajmują się handlem żywym towarem. Chociaż, muszę przyznać, że po historii z Alaną, gotów jestem uwierzyć we wszystko. Ludzkie odpadki, tułające się bez domu i żyjące z tak niecnego procederu, zdolne są do wszystkiego…

Słuchali mnie uważnie: Soll z nieprzeniknionym obliczem, Tantala z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie umiałem rozgryźć.

– Pan Rekotars zrobił dla naszej rodziny tak wiele, że nie wiemy, jak mu za to dziękować – oświadczył pułkownik, gdy zakończyłem opowieść. – Może nam pan podpowie, jak się możemy odwdzięczyć?

Dyplomatycznie nie wspomniał o pieniądzach. Być może nikogo by nie zdziwiło, gdyby dzielny rycerz Rekotars poprosił pokornie o parę złotych tysiączków na pokrycie wydatków.

Czarno Tak Skoro na moim miejscu nie mrugnąłby nawet powieką. Wszystko na tym świecie kosztuje, nawet to, czego nie można kupić. Wspomnienie maga okazało się bardziej niemiłe, niż się spodziewałem. Ostatecznie to, czego miałem zażądać od tych ludzi, nie da się wymienić na brzęczącą monetę…

Wahałem się jakiś czas. Powiedzieć teraz? Dopóki są uszczęśliwieni i gotowi zgodzić na wszystko?

Czy rzeczywiście na wszystko? Patrząc na pułkownika, trudno było uznać, że nie potrafi odmówić. Do tego jeszcze Tantala… Dlaczego mi się tak przygląda?!

Rozparłem się w fotelu.

– Drodzy państwo. Zrobiłem to, gdyż nie mogłem inaczej postąpić i gdyby na miejscu Alany była jakaś biedna sierota…

Zaciąłem się chwilowo, ponieważ zabrzmiało to zbyt patetycznie i wkraczałem na niebezpieczny grunt.

– Szkoda czasu na roztrząsanie tego, co uczyniłem. Wszystko dobre, co się dobrze kończy. Jedyne, o co ośmielałbym się prosić – podjąłem z czarującym uśmiechem, nie bacząc na świdrujące spojrzenie Tantali – to nocleg. Jest już późno, a nie znam tego miasta ani tutejszych gospód.

– Pański pokój jest od dawna przygotowany – oznajmił Soll z lekkim zdziwieniem.

Skłoniłem się wdzięcznie.

Pani Torii nikt nie opowiedział o perypetiach jej córki. Rankiem Alana znalazła w sobie dość sił, by odwiedzić pokój matki i powstrzymać się przy tym od łez. Toria w żadnym wypadku nie powinna była widzieć płaczu, gdyż wpadała od tego w głęboką depresję, przestawała jeść i uśmiechać się. Każdy odwiedzający panią domu zobowiązany był zachować spokój.

Alana wspominała ze smutkiem czas, gdy jej matka, lekka jak motyl, bawiła się z nią w berka na łące obok podmiejskiej rezydencji. Pamiętała, jak dłonie Torii jednym muśnięciem zdejmowały ból od upadku. Jak za niezwykle piękną kobietą oglądali się przechodnie. Córka pamiętała więcej, niż jej ojciec, lecz owego dnia powstrzymała łzy i nałożyła na twarz maskę spokoju.

– Dzień dobry, mamo…

Toria Soll uśmiechnęła się i skinęła głową. Alana wyszła i za drzwiami przywarła na kilka sekund czołem do futryny.

– Mówią ptaszkowi: nie wylatuj z gniazda, na dworze koty biegają – mamrotała niania, jakby sama do siebie. – Ale nie… szu, szu… poleciał…

W połowie drogi do salonu dziewczyna spotkała Retanaara.

Czy jej brat, Luar, był rzeczywiście tak podobny do tego człeka, jak sobie fantazjowała? Przecież doskonale pamiętała, że Luar był jasnowłosy i jasnooki, oczy zaś Retano były tak czarne, że prawie nie widać było źrenic. W owej zatrważającej czerni pobłyskiwały ironiczne promyki.

Alana westchnęła przeciągle.

Pamiętała, że Luar był niesamowicie wysoki. Miała jednak wtedy tylko pięć lat i była tak malutka przy dorosłym bracie. Teraz sama wyrosła, lecz Retano wydaje się jej ogromny jak pałacowy filar.

Więc wymyśliła ich podobieństwo?

Może dlatego, że pamiętała ciepło i spokój bijące od starszego brata, a także szczenięcą ufność, z jaką obejmowała go za szyję. Może czuje do tego mężczyzny coś podobnego? Przecież szlochała na jego piersi, bez wstydu i zmieszania, tak jak nigdy nie odważyłaby się płakać na przykład w objęciach ojca.

– Dzień dobry, księżniczko.

Rekotars był poważny, lecz ironiczne ogniki błyszczały żywiej niż zwykle.

Zrobiła ku niemu krok jak zaczarowana i wyciągnęła dłoń.

– Dzień dobry.

– Pan Rekotars zamierza coś nam oznajmić – usłyszała oschłą uwagę za plecami.

Wzdrygnęła się.

– Życzy pan sobie, oczywiście, by Alana również w tym uczestniczyła?

Tantala uśmiechała się grzecznie, lecz Alana, znając ją od lat, widziała ukrytą pod tym drwinę. Zjeżyła się, ponieważ nikt nie potrafił dorównać byłej aktorce w wyśmiewaniu innych. Jeśli zechce kpić z Retano, Alana wyrwie jej kudły. Człowiek, który ją uratował i walczył dla niej, człowiek z iskierkami w oczach nie zasługiwał na krzywe spojrzenia!

Czuła się niemal urażona. Jej wybawcy nie okazuje się należnej czci. Tantala niegodna mu czyścić buty! Wielkiemu człowiekowi!

– Czemu stoimy?

Tantala wciąż uśmiechała się zimno.

– Pan Egert czeka w salonie.

Alana dumnie skinęła głową. Miała ochotę wziąć swego wybawcę pod ramię naturalnym gestem, jak starego przyjaciela. Powstrzymała się jednak w ostatniej chwili.

Obawiała się, że sparzy dłoń, dotykając jego gorącego ramienia.

Całą noc śniły się Tantali wozy komediantów. Puste, na wzgórzu smaganym wiatrem, który zagłuszał wołanie. Ci, którzy dawniej zamieszkiwali pod płóciennymi budami, dawno odeszli, lecz kobiecie błądzącej między wrośniętymi w ziemię kołami, majaczyły się chwilami dźwięki lutni, donośny chłopięcy krzyk i bas rozkazujący czym prędzej rozstawiać kulisy.

Na ziemi leżały puste chomąta. Walała się miseczka na datki, lecz zamiast monet spoczywał w niej pęk trawy. Wiatr szarpał dziurawymi płachtami zetlałych kostiumów, targał lokami wyleniałych peruk. Z nieba mżył rzadki deszczyk, pokrywał rosą ronda kapeluszy. Papierowa głowa całkiem rozmokła, przypominając główkę kapusty.

Zbudziła się o świcie. Wyskoczyła ze snu jak z lepkiej mazi. Długo obmywała się zimną wodą, później równie długo rozczesywała przed lustrem włosy, dostrzegając ze zdziwieniem pierwsze oznaki siwizny. Wielkie nieba, skończywszy trzydziestkę będzie już całkiem siwa i będą się jej kłaniać z szacunkiem na ulicy, jak jakiejś bogatej staruszce.

Zaśmiała się sucho, patrząc w oczy swemu odbiciu.

Drogo zapłaciła za historię z Alaną. I jak podpowiadała intuicja, zapłaci jeszcze więcej. Człowiek z błyszczącymi czarnymi włosami był wczoraj nie bez powodu tak fałszywy i wygadany. Skrywał jakąś tajemnicę, jakieś sekretne pragnienie. Wydawał się Tantali coraz bardziej podobny do… Wreszcie skojarzyła! Był aktorem, odgrywającym z talentem rolę napisaną dla niego.

Urodzona aktorka, spędzająca najlepsze lata swego życia na scence wędrownego teatrzyku, nie była w stanie zaufać amatorowi, który popisywał się swoją grą w prawdziwym życiu.

Nie pierwszy raz śniła o pustych wozach. Następny dzień zawsze okazywał się nieudany. Tantala zwykle czekała do wieczora z opuszczonymi rękami. Dzisiaj nie mogła sobie pozwolić na zaniechanie. W domu zagnieździł się czarnowłosy przystojniak, a głupiutka Alana patrzyła w niego jak w obraz, myśląc przy tym, że potrafi to ukryć. A Egert… Egert był taki szczęśliwy, że znów nie mógł zasnąć. Nie spał już czort wie jak długo. Będzie niczym pijany we mgle i odpowie z radością „tak" czarnowłosemu…