– Knutem. Na placu. Za gwałty i rozboje.
Książę Sott ostatecznie stracił odwagę. Miałbym z czego się cieszyć, gdybym miał więcej sił. Szkoda, bo złośliwa uciecha dodałaby mi sił…
Soll nie patrzył w moją stronę. Byłem dla niego nikim, fanfaronem, który z pompą poślubił młodą panienkę, by zaraz po chwili porzucić ją na pastwę losu. Niegodnym i niepoważnym.
Tantala siedziała obojętnie w kącie. Alana chodziła za ojcem, jak na sznurku. Poczułem ukłucie zazdrości. Dawniej między ojcem a córką jakoś nie było takiej czułości…
Początkowo chciałem ukryć przed Alaną, których znalazłem komediantów, lecz nie dało się tego przemilczeć. Nie mogłem kłamać, że był tutaj Barian ze swoją trupą i że wszyscy uciekli, gdy zrobiło się nieciekawie. Ci, których znalazłem, rzeczywiście uciekli. Wydaje się, że podczas, gdy zwiedzałem komin, zdążyli wyprowadzić swoje wozy i pojechać dokąd oczy poniosą. Wydawało się to niemożliwe, a jednak zdążyli!
Postanowiłem nie okłamywać Alany, pomijając to spotkanie. Nie chciałem też opowiadać, jak chciałem wciskać gębę z krzaczastymi brwiami w żar na kominku. Kiedy opadły emocje, ów zamiar nie wydał się już taki stosowny. Nie należało o nim mówić, nawet gdyby został spełniony.
Opowiedziałem za to Alanie, jak szef teatrzyku narobił ze strachu w spodnie. Opowiadałem bardzo sugestywnie, pomijając najbardziej drastyczne detale. Alana śmiała się i widziałem, jak moje kłamstewka wyzwalają ją z szoku.
W „małej jadalni" uprzątnięto już ślady pobojowiska. Obmyto mnie z krwi i popiołu, obwiązali głowę czystym płótnem. Wciąż jednak nie mogłem ustać na nogach. Zaraz ciemniało mi przed oczami.
– Chcę wiedzieć wszystko o tym magu – powiedział Egert, kładąc nacisk na każde słowo.
Nie kontaktując się ze sobą, ja i Alana spojrzeliśmy na Tantalę.
– Egercie, Toria nie powinna być sama – powiedziała była aktorka, patrząc w bok. – Próbowałam ci przekazać, żebyś ją ochraniał!
Soll nachmurzył się.
– Wysłałem gońca. Naczelnik straży zatrzyma każdego obcego w bramie miejskiej, a nasz dom będzie strzeżony jak twierdza. Co mogę więcej zrobić?
Mówił powoli i wyraźnie. Zaczynałem po trosze rozumieć, jakim sposobem jego chłopcy wzięli górę nad przeważającymi siłami zabijaków. Kiedy wydawał rozkazy bojowe takim samym, stalowym głosem, jakby wbijał gwóźdź każdym słowem, nie można mu się było sprzeciwić.
I właściwie miał rację. To ja, nieszczęsny, w takiej sytuacji pewnie wskoczyłbym na koń i pędził ze wszystkich sił, będąc święcie przekonany, że nic się nie może zdarzyć beze mnie.
– Teraz chcę się dowiedzieć wszystkiego o magu.
Widać było, że pułkownik nie przywykł dwa razy powtarzać polecenia.
– Mów, Tantalo.
Sporo zataiła. Nie powiedziała na przykład o swojej dziwnej rozmowie z Czanotaksem, gdyż, jak sądziła, nikt nie był jej świadkiem. Nie wspomniała też o tym, jak mag ją „osłaniał" podczas wędrówki do Drzwi. Wiedziałem, dlaczego.
Pułkownik Soll był niesamowicie opanowanym człowiekiem. Nawet gdy była mowa o Luarze, Amulecie i Wrotach Wszechświata, czy o ciężkich przeżyciach Alany, nie drgnął na jego przystojnej twarzy ani jeden mięsień. Bezduszny posąg.
Tantala skończyła opowieść, wzdychając przeciągle. Alana usiadła blisko ojca, trzymając go za rękę. Rozłąka wyraźnie dobrze jej zrobiła. Kiedy była zbuntowanym podlotkiem, nie pozwalała sobie na takie gesty.
– Panie Rekotars…
Wiedziałem, że w końcu do tego dojdzie.
– Panie Rekotars, jest pan teraz ranny i być może, nieskory do rozmowy. A jednak nalegam na odpowiedź: jak to się stało, że moja córka, a pańska żona, tak łatwo wpadła w łapy tego… maga?
Mówił jak poprzednio, niegłośno. Bez nacisku. Nie powiedział niczego szczególnego, a jednak wstrzymałem oddech. „Jak to się stało?"
Jak to się stało, że w ogóle przyszedłem na świat? Jak to się stało, że podpadłem pod Sąd? I jak to się stało, że dożyłem tego dnia, choć tyle razy chciano mnie zabić?!
Nie miałem się czego wstydzić. Dostawiłem Alanę ojcu… śmiałe określenie „dostawić", ale przecież tak jest: siedzą oboje przede mną, trzymając się za ręce i czule spoglądając na siebie.
Nie miałem się czego wstydzić. Zmęczyłem się swymi kłamstwami, dźwiganiem tajemnicy.
Ułożyłem wygodniej głowę i zacząłem własną opowieść.
O poborcy. O Sędzim. O cenie, jakiej zażądał Czarno za moje wyzwolenie. O tym, że chciałem żyć i zdecydowałem się ową cenę zapłacić. Jak wyruszyłem na poszukiwanie Alany i znalazłem ją, odbiłem komediantom, ożeniłem z nią, by zdobyć posag, który wcale nie okazał się cenny.
Potrzebowałem do tego całej swej odwagi.
Podczas mojej opowieści twarz Solla ożywiała się coraz bardziej. Oczy z szarych stały się czarne, zdolne obrócić w popiół każdego wroga. Strach pomyśleć, co może z człowiekiem zrobić ten, kto ma takie oczy…
Uratował mnie upór. Nie odwróciłem oczu na jedno mgnienie. Nawet nie mrugnąłem.
Alana odsunęła się od ojca i wtuliła głowę w ramiona. Jako jedyna znała moją historię w całości. Teraz wysłuchała jej na nowo, mimowolnie oglądając ją oczami Egerta i Tantali. Bez wątpienia, to widowisko mogło każdego wystraszyć.
Dostrzegłem kątem oka, że Tantala ma taki wyraz twarzy, jakbym na jej oczach porastał łuską.
Wreszcie skończyłem. Sczerniałe oczy Solla dławiły mnie tak, jak dławi ziemia kogoś chowanego żywcem.
– Na moją córkę spadły wszystkie możliwe nieszczęścia – powiedział po długiej chwili Egert.
Wstał. Jednym skokiem pokonał dzielącą nas przestrzeń, chwycił mnie za kołnierz i postawił na nogi. Pociemniało mi w oczach i przestałem widzieć pochyloną nade mną, zagniewaną twarz. Gdyby tylko zachować zmysły i nie zamienić się w bezwładną kukłę…
Palce Solla rozprostowały się. Opadłem z powrotem na fotel. Po chwili znów zobaczyłem światło. Przejrzawszy na oczy, ujrzałem, że u ramion pułkownika uwiesiły się dwie córki, rodzona i przybrana.
– Zostaw go, zostaw!
– Żałuję – wyrzęziłem – że dostarczyłem wam tak niemiłych chwil.
Soll przeszył mnie wzrokiem na wskroś, jakbym był ze szkła. Ciągnąc lekko za sobą uczepione u ramion niewiasty, ruszył ku drzwiom.
– Alano, twoja matka tęskni. Tantalo, nasz dom ciebie potrzebuje… Kareta u bramy. Jedziemy.
Alana puściła ojcowskie ramię i odskoczyła do tyłu.
– Ja nie pojadę… bez Retano. Musi z nami jechać!
Soll obejrzał się szybko.
– Zbyt długo i nazbyt wiele ci pozwalałem. Teraz każę, a ty wykonasz. Do karety!
Ostatnie słowa prawie wykrzyknął. Ich siła była tak duża, że Alana, jak marionetka, zrobiła krok w stronę drzwi.
– Posłuchaj, Egercie! – wtrąciła się Tantala. – Musisz nas wysłuchać, przecież my…
Egert otworzył drzwi. Tantala ugryzła się w język ze względu na obcych świadków. Alana, oprzytomniawszy, znów się cofnęła.
– Agen! – ryknął Soll, wypychając na zewnątrz Tantalę. – Jedziemy!
– Nie pojadę – oznajmiła Alana.
Na chwilę zdawało mi się, że wróciły dawniejsze czasy i stoi przede mną zbuntowany podlotek.
Soll nic nie powiedział. Nie spojrzał, oczywiście, w moją stronę.
Wziął po prostu moją żonę wpół i wyniósł jak kociaka na dwór.
– Nie masz… pra…
Drzwi zatrzasnęły się za nim.
Tak zakończyła się historia mojego małżeństwa.
Skoro pozostał mi niecały miesiąc życia, nie powinienem złościć się na los. Raczej być wdzięczny Sollowi za właściwą decyzję. Zachował się jak dobry chirurg. Miłosierny i zarazem bezwzględny.
Tak myślałem w chwili słabości. Straciłem dużo krwi. Tymczasem minęły dwa dni i w moich żyłach zaczęła krążyć znów żywiej. Bierną zgodę z losem zmył nowy, gorący prąd.