Выбрать главу

Jeśli tratwa będzie zbyt lekka, zakręci nią pierwszy napotkany wir. Jeśli za ciężka, nie zdołamy nią pokierować.

Wyprawę poprzedzało kilka krótkich, ale burzliwych scen. Nie wątpiłem, że Egertowi wystarczy siły, by zostawić kobiety na brzegu, nawet gdyby zaczęły buchać ogniem ze złości. Niewiele brakowało. Tantala powiedziała coś, co zachwiało na chwilę nie tylko moje zdecydowanie, lecz także Solla.

– Czy zdajesz sobie sprawę, kogo osłania ta powódź? Jesteś pewien, że przeprawiwszy się sam na drugi brzeg, zdołasz go powstrzymać? Chodzi o Torię i Luara. Nie przyszło ci do głowy, że rzeka wylała, aby nie przepuścić jej córki i jego żony?

– I jego siostry – dorzuciła ponuro Alana.

– A jeśli obie utoniecie – warknął Soll – czy to mu w czymś przeszkodzi?

– Wszyscy mamy jednakowe szanse utonąć! – oznajmiła hardo Alana.

Poczułem przeszywające kłucie w boku. Myśl o tym, że ciało Alany popłynie z nurtem i żółte wody będą igrać z nim, jak dopiero co z martwą krową…

– Zostaniecie – powiedziałem z wysiłkiem.

– Lekceważysz Czarno – stwierdziła ze znużeniem Tantala.

Egert ruszył ku niej i chwycił ją brutalnie za ramię.

– Znawczyni magicznych historii. Czy on kontroluje wyczarowaną przeszkodę? Śledzi nas, czy też wzburzywszy rzekę, spokojnie zajmuje się swoim dziełem?

Tantala zamrugała powiekami.

– To znaczy, czy nie palnie nas drewnianą kłodą, kiedy wejdziemy na tratwę?

Szkoda, że w swoim czasie nie przeczytałem magicznych ksiąg.

– Nie wiem – odparła Tantala z wahaniem. – Gdyby nie miał przed sobą głównego celu, pewnie by nas śledził. Ma jednak teraz ważniejszą sprawę i myślę…

– Tantala powinna być z nami – powiedziałem nieoczekiwanie dla samego siebie.

Soll zwrócił na mnie ciężkie spojrzenie.

– Dlaczego?

– Dlatego, że Czanotaks jej nie utopi.

Mało nie przygryzłem języka, napotkawszy spojrzenie kobiety, lecz wystarczyło mi sił, by doprowadzić myśl do końca.

– Nie zechce jej uśmiercić.

– Dlaczego?!

Miała wielką ochotę uderzyć mnie w twarz. Alana spochmurniała. Widziałem, że się solidaryzowała ze mną, ale także współczuła tamtej. Dlatego milczała.

Nie wiem, co pomyślał w tej chwili Egert. Podziałała na niego argumentacja Tantali, czy też moja nieoczekiwana szczerość, lecz trudna decyzja została podjęta i wziął ją na siebie.

Chcąc mu pomóc, zapewniłem kobiety, że nie zamierzamy się topić, tylko przeprawić.

Teraz nastąpiła kolejna gwałtowna scena, ponieważ okazało się, że mnie również Soll nie zamierzał zabierać na tamten brzeg.

Tantala zacisnęła usta. Alana odprowadziła ojca na stronę. Słyszałem tylko wieloznaczne urywki: „nie znasz go", „całkiem wystarczająco", „nie pojadę bez niego", „no to zostań", „stanie za cały twój Korpus". Potem Alana zniżyła głos do szeptu, nie słyszałem więc ani słowa. Soll skrzywił się, odszedł w stronę rzeki, długo patrzył na fale, wrócił, spojrzał na mnie i odrazę w jego oczach wzbogaciło zaciekawienie.

– Umie pan wiosłować?

I teraz jechaliśmy wzdłuż brzegu, a czas upływał, jak mętna woda. Tantala i Alana wiozą naręcza korków, zebrane z okolicznych gospód. Agen z resztą chłopaków pogalopowali naprzód, do niewielkiego tartaku. Wątpię, czy jego właściciel kiedykolwiek spławiał drewno po tak burzliwych wodach.

Soll zawsze zachowywał zdrowy rozsądek. Jeśli uzna radę za sensowną, przyjmie ją nawet od takiego nędznego łotra, jak własny zięć.

Natychmiast wpadliśmy w wir. Niezdarnie odepchnęliśmy tratwę od brzegu, a wówczas zrobiła obrót wokół własnej osi. Przed oczami mignął przeciwległy brzeg, żółtawa powierzchnia wody, zdechły pies w krzakach przy tartaku, kolumny sosen w obręczach brudnej piany.

Egert Soll zakrzyknął. Nie słyszałem słów, lecz głos był gniewny i rozdrażniony.

Rzeka była niesamowicie rwąca. Nieomal wyrwała mi z dłoni wyślizgany wieloma dłońmi trzonek, jakby była nienasycona w zdobywaniu kolejnych trofeów.

Alana i Tantala zamarły pośrodku tratwy, trzymając się podków przybitych do drewna. Początkowo chcieliśmy je przywiązać, co by się jednak stało, gdyby tratwa wywróciła się dnem do góry?

Obie miały na piersiach mokre naszyjniki z korków. Wszyscy okoliczni oberżyści zbiednieli przez to, lecz istniała słaba nadzieja, że kobiety nie utoną, jeśli wpadną do wody.

Wiosłowałem wspólnie z Sollem, dostosowując się do rytmu jego ruchów. Wielkie nieba, tyle siły po pięćdziesiątce…

Wyniosło nas na główny nurt i nie miałem czasu myśleć.

Rzeka ponosiła jak oszalały koń. Pędziła, wyszukując odpowiednie łożysko. Mogła nas równie dobrze zanieść obok miasta na czekające tam ostre kamienie…

Tantala i Alana otwierały usta, lecz nie słyszałem ich krzyków.

Brzegi zlewały się w pstre potoki. Świat przetaczał się obok nas, my zaś staliśmy nieruchomo, jak na ironię: patrzcie, co się z wami stanie. Szkliste oczy, zmierzwiona sierść, rogi, bezsilne wobec wodnej śmierci. Kolejna fala gęstej, żółtawej kipieli…

W mig wyobraziłem sobie, co się dzieje pod nami. Jak masa wody, dla której poprzednie koryto stało się za ciasne, wydziera sobie nową drogę, unosząc z dna kamienie i warstwę mułu, by uczynić odmęt jeszcze gęstszym i bardziej żółtawym.

Powinienem widzieć Egerta. Skoro nie widzę, chociaż wyczuwać. Nie jesteśmy bezwolnymi zabawkami w łapach żywiołu. Nasze wiosła potrafią rozorać jego brzuszysko i nawet jeśli rana zarośnie nową pianą, przesuwać się będziemy choć o włos, choć o palec w stronę brzegu. Brzegu, miasta, Torii i Czanotaksa.

Zabiję cię… Czarno.

Wiosło wyrywa się z rąk. Rękawice podarły się, skóra okaleczała, a jak tak dalej pójdzie, połamią się także kości…

Chciałbym, żeby moje stopy wypuściły korzenie i wrosły w śliskie drewno, muszę ustać na nogach, ustać na no…

Tratwa wzleciała nad grzywą piany. Straciłem od tego dech. Tratwa przechyliła się niebezpiecznie, zanurzając tym końcem, na którym zmagał się z falami Soll.

Nie słyszałem okrzyków kobiet. Być może zawodziły jednogłośnie. Czas rozciągnął się, tratwa stanęła dęba i znalazła wysoko nad wodą. Zobaczyłem nawet rozdziawione gęby ludzi, stojących na rozmytym podjeździe do głównej bramy miasta…

Tratwa zakołysała się do przodu, a potem znów przewaliła w tył, z całej siły waląc w twardą jak kamień, gliniastą powierzchnię wody. Uderzyłem twarzą o własne wiosło, ofiarowując mętnej wodzie kilkanaście kropel krwi.

Egert nie zwykł powtarzać dwa razy.

– Skoro mnie zmyje, nie zwlekaj, dokończ sprawę sam. Jeśli zmyje ciebie, nie będę cię ratował, kobiety są najważniejsze…

Jeśli faktycznie go zmyło, został gdzieś daleko z tyłu, pośród wzburzonych pian…

– Trzymajcie się! – krzyknąłem do kobiet, chociaż i tak mnie nie słyszały.

Żadna siła i tak nie rozewrze ich dłoni… Zauważyłem, że Tantala przytrzymuje kolanami wiosło Egerta.

Za stary, żeby walczyć ze zbuntowaną rzeką…

Chcę mieć nogi jak u muchy, niech podeszwy butów kleją się do drewna.

Wodny prąd odrywał jego ręce od zbawczej krawędzi tratwy. Palce Solla ześlizgiwały się jeden za drugim. Jedną dłonią chwyciłem jego nadgarstek, drugą… nie miałem za co uchwycić…

Dopóki nie natrafiłem na splecione palce Alany.

Cisza. Nie słyszę żadnego huku. Brzegi pędzą wciąż jak szalone, jakby ktoś obracał po obu stronach dwa wielkie bębny z wymalowanymi krajobrazami. Widziałem takie w jakimś teatrze…

Teatr. Śmieszna starucha, która…

Soll podciągnął się. Najpierw oparł na drwach łokcie, później wczołgał się całymi ramionami, a potem…