Выбрать главу

Norm wypchnął przed siebie młodą kobietę, która stała za nim.

– Pozwólcie, że przedstawię wam Esme Fong – powiedział. – Jedną z moich wiceprezesek do spraw marketingu. Promuje naszą nową serię golfową. Brylant. Ta dziewczyna to brylant czystej wody.

Najwyżej dwudziestopięcioletnia, ocenił Myron. „Atrakcyjna młódka” Esme Fong była Azjatką z leciutką domieszką krwi europejskiej. Filigranowa, z oczami w kształcie migdałów. Włosy długie, jedwabiste, jak czarny wachlarz z kasztanowym połyskiem. Beżowy tradycyjny kostium, białe pończochy. Poważna mina atrakcyjnej młodej kobiety, która boi się, że nie wezmą ją poważnie, bo jest młoda i atrakcyjna.

Skinęła im głową i przysunęła się bliżej.

– Miło mi pana poznać, panie Bolitar – powiedziała rzeczowym tonem, wyciągając rękę. – Miło mi, panie Lockwood.

– Ma silny uścisk, co? – spytał Zuckerman – Po co te wszystkie „pan”? Mów im Myron i Win. Do diaska, toż to prawie rodzina. Owszem, jak na mojego krewniaka Win ma w sobie ciut za dużo z goja. Jego przodkowie przypłynęli tu na „Mayflower”, a większość moich zwiała przed carskimi pogromami na statku towarowym. Ale i tak jesteśmy rodziną, prawda, Win?

– Święta.

– Usiądź, Esme. Twoja powaga działa mi na nerwy. Uśmiechnij się, dobrze? – Zuckerman wyszczerzył się w uśmiechu, wskazał swoje zęby, obrócił się w stronę Myrona i rozpostarł ręce. – Powiedz mi prawdę, Myron. Jak wyglądam?

Przekroczył sześćdziesiątkę. Jego powszedni krzykliwy strój, harmonizujący z osobowością, niemal wcale nie rzucał się w oczy po tym, co Myron zobaczył dziś w klubie. Cerę Norm miał ciemną, kostropatą, zapadłe oczy w czarnych oczodołach, rysy ostre jak na typowego Semitę przystało, a brodę i włosy długie i dość rozczochrane.

– Wyglądasz jak Jerry Rubin na procesie Chicagowskiej Siódemki – odparł Myron.

– Tak właśnie chciałem wyglądać. Retro. Supermodnie. Odjazdowo. To jest dzisiaj na topie.

– Tad Crispin się tak nie nosi – wytknął Myron.

– Ja nie mówię o golfie, ja mówię o prawdziwym świecie. Golfiarze nie mają pojęcia, co jest modne i odjazdowe. Już chasydzi są od nich bardziej podatni na zmiany, rozumiesz? Weź takiego Dennisa Rodmana. Czy on gra w golfa? A wiesz, czego chcą golfiarze? Tego samego, co u zarania marketingu sportowego: kopii Arnolda Palmera. Chcą Palmera, Nicklausa, Watsona – porządnych białych chłopców. – Zuckerman wskazał kciukiem Esme Fong. – To ona załatwiła nam Crispina. To jej chłopiec.

Myron spojrzał na Esme.

– Duża sprawa – skomplementował ją.

– Dziękuję – odparła.

– Jak duża, zobaczymy – rzekł Zuckerman. – Zoom wchodzi w golfa na dużą skalę. Wielką. Potężną. Gigantyczną.

– Ogromną.

– Olbrzymią.

– Kolosalną.

– Tytaniczną.

– Gargantuiczną.

– Brobdignańską – zakończył z uśmiechem Win.

– Oooo! To dobre! – pochwalił Myron.

Zuckerman pokręcił głową.

– Jesteście, chłopcy, zabawniejsi od Trzech Frajerów, bez łysego „Kędziora” Howarda. Tak czy siak to kampania na osiem fajerek. Prowadzi ją dla mnie Esme. Dla panów i pań. Pozyskała dla nas nie tylko Crispina, ale również najlepszą golfistkę na świecie.

– Lindę Coldren? – spytał Myron.

– No proszę! – Norm klasnął w dłonie. – Żydowski koszykarz zna się na golfie! Przy okazji, Myron, jak członek narodu wybranego może się nazywać Bolitar?

– To długa historia – odparł Myron.

– Dzięki Bogu, bo nie jestem ciekaw. Spytałem przez grzeczność. Na czym to skończyłem? – Zuckerman zarzucił nogę na nogę, rozsiadł się na krześle, uśmiechnął i rozejrzał się po tarasie. Rumiany mężczyzna przy sąsiednim stoliku łypnął na niego groźnie. – Moje uszanowanie – rzekł Norm i lekko skinął ręką. – Dobrze pan wygląda.

Mężczyzna fuknął i odwrócił wzrok.

Zuckerman wzruszył ramionami.

– Myślałby kto, że nie widział dotąd Żyda.

– Pewnie nie widział – wtrącił Win. Norm znów spojrzał na rumianego mężczyznę.

– Niech pan popatrzy – rzekł, wskazując na swoją głowę – Nie mam rogów.

Nawet Win się uśmiechnął.

– Powiedz mi, próbujesz podpisać kontrakt z Crispinem? – zagadnął Zuckerman Myrona.

– Przecież ja go nie znam – odparł Myron. Zuckerman położył rękę na piersi, udając zaskoczenie.

– W takim razie to niesamowity zbieg okoliczności. Zjawiasz się tu akurat wtedy, kiedy mamy przełamać się z nim chlebem. Czy to nie dziwne? Chwileczkę. – Urwał i przyłożył dłoń do ucha. – Czyżbym słyszał muzykę ze Strefy mroku!

– Ha, ha!

– Spokojnie, Myron, tylko się z tobą droczę. Rozchmurz się! Najpierw jednak pozwól mi na szczerość, zgoda? Nie obraź się, ale wątpię, czy Crispin cię potrzebuje. Chłopak zawarł ze mną kontrakt osobiście. Bez agenta. Prawnika. Wszystko załatwił sam.

– I dał się ograbić – dodał Win.

– Ranisz mnie, Win – oświadczył Zuckerman, kładąc dłoń na piersi.

– Crispin wymienił sumę. Myron załatwiłby mu znacznie lepsze warunki.

– Z całym szacunkiem dla wyższych sfer, które od wieków krzyżują się we własnym gronie, nie masz zielonego pojęcia, o czym mówisz. Chłopak odpalił mi trochę pieniędzy, i tyle. Czy czerpanie zysków to teraz zbrodnia?! Do diaska, to Myron jest rekinem. Rozmawiamy, a ten puszcza mnie z torbami. Wychodzi ode mnie i zostawia w skarpetkach. Bez mebli! Bez biura! Zaczynam w pięknym lokalu, a po jego wizycie kończę nagi i bosy w stołówce dla bezdomnych!

Myron spojrzał na Wina.

– Wzruszające – zakpił.

– Łamie mi serce – rzekł Win.

– Jest pani zadowolona z gry Crispina? – zagadnął Myron Esme Fong.

– Oczywiście – odparła prędko. – To jego pierwszy wielki turniej, a jest na drugim miejscu.

– Gadkę szmatkę zostaw dla tych durniów z mediów – powiedział Norm Zuckerman, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Ci dwaj to rodzina.

Esme Fong poprawiła się na krześle. Odchrząknęła.

– Kilka tygodni temu Linda Coldren wygrała Otwarte Mistrzostwa Stanów – zaczęła. – Przeprowadzimy podwójną kampanię reklamową w telewizji, radiu i gazetach; oboje znajdą się w każdym spocie. To całkiem nowe produkty, nieznane entuzjastom golfa. Oczywiście przydałoby się, żeby nowe wyroby Zoomu reklamowali mistrz i mistrzyni Stanów.

Norm znów wskazał Esme kciukiem.

– Czyż nie jest nadzwyczajna? – spytał. – „Przydałoby się”. Dobre określenie. Ogólnikowe. Myronie, czytasz strony sportowe gazet, prawda?

– Czasem.

– Ile artykułów o Crispinie znalazłeś tam przed tym turniejem?

– Dużo.

– A czy dużo napisano o nim w ciągu dwóch ubiegłych dni?

– Niewiele.

– Raczej nic. Wszyscy rozprawiają o Jacku Coldrenie. Za dwa dni ten nieborak albo zyska sławę golfowego mesjasza, albo najbardziej żałosnego nieudacznika w historii. Zastanów się chwilę. Całe życie człowieka, jego przeszłość i przyszłość, określi kilka machnięć kijem. Na dobrą sprawę, to obłęd. A wiesz, co jest najgorsze?

Myron pokręcił głową.

– Strasznie liczę na to, że zawali sprawę. Czuję się jak ostatni drań, ale taka jest prawda. Mój chłopak odkuje się i wygra. Poczekaj, a zobaczysz, jak wykorzysta to Esme. W obliczu wybornej gry nowicjusza Tada Crispina weteranowi puszczają nerwy. Nowicjusz wytrzymuje presję jak Palmer i Niclaus razem wzięci. Zdajesz sobie sprawę, jak to wpłynie na kampanię naszych produktów? – Zuckerman spojrzał na Wina i wskazał go palcem. – Boże, chciałbym wyglądać jak ty. Spójrzcie na niego! Do diaska, jest piękny!