Выбрать главу

Win zaśmiał się wbrew sobie. Kilku rumianych jegomościów odwróciło ku nim głowy. Norman przyjacielsko skinął im ręką.

– Następnym razem przyjdę w jarmułce – obiecał Winowi.

Win zaśmiał się jeszcze głośniej. Myron nie pamiętał, kiedy ostami raz widział go śmiejącego się równie szczerze. Norm tak działał na ludzi.

Esme Fong zerknęła na zegarek i wstała.

– Wpadłam jedynie, żeby się przywitać – usprawiedliwiła się. – Muszę iść, naprawdę.

Wszyscy trzej poderwali się. Norm cmoknął ją w policzek.

– Uważaj na siebie, Esme. Zobaczymy się jutro rano – powiedział.

– Tak, Norm.

Obdarzyła Myrona i Wina skromnym uśmiechem i nieśmiałym skinieniem głowy.

– Miło było was poznać.

Odeszła. Usiedli. Win złożył palce dłoni.

– Ile ona ma lat? – spytał.

– Dwadzieścia pięć. Członkini Phi Beta Kappa z Yale.

– Imponujące.

– Wybij ją sobie z głowy, Win – ostrzegł Norm.

Win nie musiał sobie niczego wybijać. Dziewczyna działająca w biznesie wymagała dłuższego zachodu. On zaś, gdy chodziło o płeć przeciwną, lubił szybko kończyć sprawy.

– Wykradłem ją tym draniom z Nike – wyjaśnił Norm. – Była tam szyszką w dziale koszykówki. Nie zrozumcie mnie źle. Zarabiała kupę kasy, ale zmądrzała. Powiedziałem jej: w życiu liczy się nie tylko forsa. Wiecie, co mam na myśli?

Myron powstrzymał się od przewrócenia oczami.

– Dziewczyna tyra jak wół. Na okrągło wszystko sprawdza. Teraz jedzie do Lindy Coldren. Na wieczorne przyjątko przy herbatce albo kobiece pogaduszki.

Myron i Win wymienili spojrzenia.

– Wybiera się do Lindy Coldren?

– Tak, bo co?

– Kiedy do niej dzwoniła?

– O co ci chodzi?

– Dawno się z nią umówiła?

– No wiesz, czy ja wyglądam na sekretarkę?

– Mniejsza o to.

– Mniejsza.

– Przepraszam na chwilę. Pozwolisz, że zadzwonię? – spytał Myron.

– Czy ja jestem twoją matką? – Zuckerman zrobił gest „a sio!”. – Już cię nie ma.

Myron rozważał, czy nie zadzwonić z komórki, ale wolał nie ściągać na siebie gromów bogów klubu Merion. Automat telefoniczny znalazł w holu przed szatnią męską i wystukał numer telefonu Chada. Słuchawkę podniosła Linda Coldren.

– Halo?

– Dzwonię kontrolnie – wyjaśnił. – Jest coś nowego?

– Nie.

– Wie pani o wizycie Esme Fong?

– Nie chciałam jej odwoływać – odparła Linda Coldren. – Nie chciałam robić nic, co mogłoby zwrócić uwagę.

– Poradzi pani sobie?

– Tak.

Myron spostrzegł, że do stołu Wina idzie Tad Crispin.

– Skontaktowała się pani ze szkołą? – spytał.

– Nie. Nie zastałam nikogo – odparła. – Co robimy?

– Jeszcze nie wiem. Muszę zdobyć numer telefonu porywacza. Jeżeli zadzwoni ponownie, może uda się go namierzyć.

– Co poza tym?

– Spróbuję porozmawiać z Matthew Squiresem. Zobaczę, co mi powie.

– Już z nim rozmawiałam – odparła zniecierpliwiona. – On nic nie wie. Co jeszcze?

– Włączyłbym w to policję. Dyskretnie. Sam niewiele więcej mogę zdziałać.

– Nie – oznajmiła stanowczo. – Żadnej policji. W tym punkcie ja i Jack jesteśmy nieugięci.

– Mam znajomych w FBI…

– Nie.

Myron wrócił myślami do rozmowy z Winem.

– Kto asystował Jackowi, kiedy przegrał w Merion? – spytał.

Zawahała się.

– A po co panu ta informacja?

– Podobno Jack obwinił o przegraną swego asystenta.

– Tak, poniekąd.

– I go wywalił.

– I co z tego?

– Właśnie dlatego spytałem, czy mąż miał wrogów. Jak zareagował na to ten człowiek?

– Mówi pan o wypadkach sprzed ponad dwudziestu lat. Nawet jeżeli głęboko znienawidził Jacka, to czy czekałby tak długo, żeby się zemścić?

– Od tamtego czasu nie rozgrywano w Merion Otwartych Mistrzostw Stanów. Może obecny turniej rozbudził w nim uśpiony gniew. Nie wiem. Najpewniej jest to mylny trop, ale chyba warto go sprawdzić.

W słuchawce dosłyszał inny głos. Linda poprosiła, żeby Myron zaczekał.

Kilka chwil później w słuchawce rozległ się głos Jacka.

– Sądzi pan, że istnieje związek pomiędzy wydarzeniami sprzed dwudziestu trzech lat i zniknięciem Chada? – spytał bez wstępów Coldren.

– Nie wiem.

– Ale myśli pan… – natarł Coldren.

– Nie wiem, co myśleć – wpadł mu w słowo Myron. – Po prostu badam wszelkie możliwości.

Zapadła kamienna cisza.

– Nazywał się Lloyd Rennart – rzekł wreszcie Coldren.

– Wie pan, gdzie mieszka?

– Nie, nie widziałem go od zakończenia tamtego turnieju.

– Od dnia, w którym go pan zwolnił.

– Tak.

– Nigdy więcej się nie spotkaliście? W klubie, na turnieju czy gdzie indziej?

– Nie. Nigdy – odparł wolno Jack Coldren.

– Gdzie wtedy mieszkał Rennart?

– W Wayne. W pobliżu Filadelfii.

– Ile ma teraz lat?

– Sześćdziesiąt osiem – odparł bez wahania Coldren.

– Czy przed tamtym turniejem łączyły was bliskie stosunki?

– Tak sądziłem – odparł po chwili bardzo cicho Coldren. – Ale nie towarzyskie. Nie poznałem jego rodziny, nie byłem w jego domu, nic z tych rzeczy. Ale na polu golfowym… – urwał. – Myślałem, że jesteśmy w dobrej komitywie.

Zamilkł. Myron słyszał jego oddech.

– Jaki miałby w tym cel? – spytał. – Po co miałby z rozmysłem zniszczyć pańskie szanse na zwycięstwo?

– Przez dwadzieścia trzy lata chciałem poznać odpowiedź – odparł szorstko, chrapliwie Coldren.

Rozdział 6

Myron podał Esperanzy przez telefon imię i nazwisko. Nie spodziewał się większych trudności w odszukaniu Lloyda Rennarta. Ułatwiała to nowoczesna technika. Każdy właściciel komputera z modemem mógł wklepać adres strony www.switchboard.com, będącej w praktyce ogólnokrajową książką telefoniczną. Gdyby nie dało to rezultatu, istniały inne strony. Jeżeli Lloyd Rennart nadal żył, znalezienie go nie powinno zająć wiele. A jeżeli nie, można go było poszukać na innych stronach.

– Powiedziałeś Winowi? – spytała Esperanza.

– Tak.

– Jak zareagował?

– Nie pomoże.

– Żadna niespodzianka.

– Żadna.

– W pojedynkę nie idzie ci za dobrze.

– Nic mi nie będzie – odparł. – Cieszysz się z dyplomu? Przez ubiegłe sześć lat Esperanza studiowała wieczorami prawo na Uniwersytecie Nowojorskim. W poniedziałek skończyła studia.

– Chyba nie pójdę na rozdanie.

– Dlaczego?

– Nie lubię ceremonii.

Jedyna bliska krewna Esperanzy, matka, zmarła kilka miesięcy temu. Myron podejrzewał, że właśnie jej śmierć wpłynęła najbardziej na decyzję przyjaciółki.

– Ja pójdę – oświadczył. – Usiądę pośrodku pierwszego rzędu. Chcę widzieć wszystko.

Zamilkli.

– W tym miejscu mam zdusić łzy, bo komuś na mnie zależy? – spytała po chwili.

Myron pokręcił głową.

– Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem.

– No nie, chcę mieć co do tego jasność. Powinnam się głośno rozszlochać czy tylko pociągnąć nosem? A może mają mi zwilgotnieć oczy jak Michaelowi Landonowi w Domku na prerii?

– Ale z ciebie mądrala.

– Tylko wtedy, kiedy traktujesz mnie z góry.