Выбрать главу

– Nie napaliłem się na nią.

– Jasne – zakpiła.

– Skąd pani wie, że to ona?

– Bo ją znam.

– To nie jest argument.

– A to pech, kowboju. Zrobiła to pańska flama. Chce pan wiedzieć, dlaczego pokłóciłam się z Jackiem? Nazwałam go kretynem, bo nie zawiadomił policji o porwaniu. Odparł, że on i Linda uznali, że tak będzie najlepiej. – Dianę uśmiechnęła się szyderczo. – On i Linda, nie wiesz czasem.

Myron przyjrzał się jej. Znów coś się nie zgadzało.

– Pani zdaniem to Linda zdecydowałaby nie wzywać policji.

– Jasne, że ona. Porwała chłopca. Ta sprawa to jeden wielki pic.

– Po co by to zrobiła?

– Pan ją spyta. – Dianę uśmiechnęła się szpetnie. – Może powie.

– Pytam panią.

Pokręciła głową.

– Hola, kowboju. Wskazałam winną i wystarczy, nie? Myron uznał, że czas spróbować z innej beczki.

– Długo pani asystowała Jackowi?

– Rok.

– Wolno spytać o pani kwalifikacje? Co sprawiło, że Jack wybrał panią?

Zachichotała.

– Co za różnica. Od czasów Lloyda Rennarta Jack i tak nie słuchał asystentów.

– Znała pani Lloyda Rennarta?

– Nie.

– Więc dlaczego Jack panią zatrudnił? Nie odpowiedziała.

– Sypialiście z sobą?

Dianę Hoffman zaniosła się głośnym śmiechokaszlem.

– Jeszcze czego! – Znów sucho się zaśmiała. – Z Jackiem? Jeszcze czego!

Ktoś zawołał go po imieniu. Myron obrócił się i zobaczył Victorię Wilson. Choć twarz miała zaspaną jak zwykle, przyzywała go niecierpliwie ręką. Obok niej stał Bucky. Starszy pan wyglądał tak, jakby zdmuchnąć mógł go lada powiew.

– Cwałuj tam, kowboju – zakpiła Dianę Hoffman. – Pańska luba jest chyba w potrzebie.

Myron spojrzał na nią po raz ostatni i ruszył w, stronę domu. Trzy kroki dalej dopadł go detektyw Corbett.

– Muszę z panem zamienić słowo, panie Bolitar.

– Za chwilę – zbył go i dołączył do Victorii.

– Żadnych rozmów z policją – przestrzegła. – Pojedzie pan do Wina i tam zostanie.

– Nie przepadam za rozkazami.

– Pan wybaczy, że ranie pańskie męskie ego – powiedziała tonem całkowicie przeczącym słowom. – Ale wiem, co robię.

– Czy policja znalazła palec? Victoria Wilson skrzyżowała ręce.

– Tak.

– I?

– I nic.

Myron spojrzał na Bucky’ego. Starszy pan odwrócił wzrok.

– Nie spytali o niego? – zdziwił się Myron.

– Spytali. Odmówiłyśmy odpowiedzi.

– Przecież palec mógł oczyścić Lindę z zarzutów. Victoria Wilson westchnęła.

– Niech pan jedzie do domu, Myron. Gdyby wynikło coś nowego, zadzwonię.

Rozdział 33

Nadszedł czas na rozmowę z Winem.

W samochodzie Myron przećwiczył kilka jej wariantów. Wszystkie miały wady, ale trudno. Win był przyjacielem. Musiał mu przekazać wiadomość o matce, żeby sam rozstrzygnął, co począć z tym fantem.

Najtrudniej było podjąć decyzję, czy w ogóle mu o tym mówić. Z jednej strony niedobrze byłoby zachować wszystko dla siebie, z drugiej – kto chciałby się narazić na wybuch stłumionej wściekłości Wina?

Zadzwoniła komórka.

– Potrzebuję pańskiej rady – usłyszał w słuchawce głos Tada Crispina.

– Co się stało?

– Polują na mnie media, chcą uzyskać wypowiedź. A ja nie bardzo wiem, co mam im powiedzieć.

– Nic. Niech pan im nic nie mówi.

– No tak, owszem, ale to nie takie łatwe. Dwa razy dzwonił do mnie pełnomocnik Amerykańskiego Związku Golfa Learner Shelton. Na jutro zaplanował ceremonię wręczenia trofeów. Chce mnie ogłosić mistrzem Stanów. Nie wiem, co robić.

Mądry chłopak, pomyślał Myron. Rozumie, że jeżeli źle rozegra sprawę, może go to drogo kosztować.

– Tad?

– Tak?

– Wynajmuje mnie pan?

Interesy to interesy. Prowadzenie agencji to nie filantropia.

– Tak, Myron, wynajmuję pana.

– Wobec tego musimy uzgodnić szczegóły. Procenty i podobne sprawy. W większości standardowe. – Porwania, odcinanie członków, morderstwa… Dla wszechwładnego agenta sportowego nic nie było straszne, co pachniało forsą. – Na razie ani słowa nikomu. Za parę godzin przyślę po pana wóz. Przed przyjazdem kierowca zadzwoni do pana w hotelu. Zjedzie pan prosto do samochodu. Niech pan nie reaguje na okrzyki dziennikarzy i milczy. Nie uśmiecha się, nie macha ręką. Żadnych uśmiechów, żadnych pozdrowień. Powaga. Zamordowano człowieka. Kierowca przywiezie pana do rezydencji Wina i omówimy strategię.

– Dzięki, Myron.

– O nie, Tad, to ja dziękuję.

Profity z morderstwa? Myron wreszcie poczuł się agentem pełną gębą.

Pod rezydencją Wina rozbiły obóz media.

– Na wieczór wynająłem dodatkowych strażników – wyjaśnił Win z opróżnionym kieliszkiem w ręku. – Mają strzelać bez pardonu do każdego, kto zbliży się do bramy.

– To mi się podoba.

Win skinął głową i nalał sobie likieru Grand Marnier. Myton wziął z lodówki yoo-hoo. Usiedli.

– Dzwoniła Jessica – rzekł Win.

– Tutaj?

– Tak.

– Dlaczego nie na komórkę?

– Chciała mówić ze mną.

– Aha. – Myron potrząsnął yoo-hoo zgodnie z poradą na puszce: POTRZĄŚNIJ! TO JEST ŚWIETNE! Życie to poezja. – O czym?

– Martwi się o ciebie.

– Dlaczego?

– Podobno zostawiłeś jej na sekretarce zagadkową wiadomość.

– Powtórzyła jaką?

– Nie. Ale wspomniała o twoim napiętym głosie.

– Powiedziałem, że ją kocham. I że zawsze będę ją kochał. Win łyknął likieru i skinął głową, jakby to wyjaśniało wszystko.

– O co chodzi? – spytał Myron.

– O nic.

– No nie. Powiesz mi wreszcie o co?

Win odstawił kieliszek i złożył dłonie palcami.

– Kogo próbowałeś przekonać? Ją czy siebie? – spytał.

– O co ci chodzi, do diabła?

– O nic.

Win postukał palcami o palce.

– Wiesz przecież, jak bardzo kocham Jessicę.

– O tak.

– Wiesz, przez co przeszedłem, żeby ją odzyskać.

– O tak.

– Nadal nie rozumiem, dlaczego do ciebie zadzwoniła. Bo miałem napięty głos?

– Niezupełnie. Usłyszała o śmierci Jacka Coldrena. Więc się zaniepokoiła. Poprosiła, żebym cię pilnował.

– Co odpowiedziałeś?

– Odmówiłem.

Zamilkli.

Win podniósł kieliszek. Zakręcił płynem i wciągnął w nos aromat.

– O czym chciałeś ze mną porozmawiać? – spytał.

– Spotkałem dziś twoją matkę.

Win pociągnął łyk i wpatrując się w dno kieliszka, pozwolił trunkowi spłynąć po języku.

– Udajmy, że zaparło mi dech ze zdziwienia – rzekł, gdy przełknął likier.

– Pragnie przekazać ci wiadomość.

Na ustach Wina pojawił się leciutki uśmiech.

– Domyślam się, że droga mama opowiedziała ci, co zaszło.

– Tak. Win uśmiechnął się szerzej.

– A zatem wiesz już wszystko, Myron, hmm?

– Nie.

– Oho, tak łatwo się nie wykpisz. A gdzie wykład z ulubionej psychologii popularnej? Ośmioletni chłopczyk przyłapuje mamusię, gdy ta na czworakach kopuluje z mężczyzną. To z pewnością go przeraża. Czy to nikczemne przeżycie nie decyduje o tym, na kogo wyrósł? Czy epizod ten nie przesądza o jego stosunku do kobiet, odgrodzeniu się warownym murem od uczuć, o puszczaniu pięści w ruch tam, gdzie inni używają słów? Na pewno wszystko to sobie przemyślałeś, Myron. Niczego nie ukrywaj. Na pewno będzie to szalenie odkrywcze i przenikliwe.

Myron odczekał chwilę.

– Nie mnie analizować twoją psyche, Win – odparł.