Выбрать главу

Rozmowa zdążała w zdecydowanie niepożądanym kierunku.

– A po co panu adwokat, Tad?

– Nie mówię, że go potrzebuję. Ale gdybym potrzebował…

– Wszystko, co pan powie, zostanie między nami – zapewnił Myron.

Tad Crispin wstał. Wyciągnął ręce, zacisnął dłonie na wyimaginowanym kiju golfowym i zamachnął się. Golf na niby. Win grał w niego bez przerwy. Jak wszyscy golfiści. Koszykarze tego nie robili. Myron nie przystawał przed każdą mijaną szybą wystawową i nie sprawdzał przed lustrem, czy dobrze uderza. Golfiści.

– Dziwne, że pan o tym nie wie – rzekł wolno Tad. Mrowienie w żołądku podpowiedziało Myronowi, że być może wie.

– O czym nie wiem, Tad? – spytał.

Tad znów zrobił zamach, zamarł na chwilę, żeby sprawdzić jego pierwszą fazę, a potem ze spłoszoną miną upuścił wyimaginowany kij na ziemię.

– Zdarzyło się to raptem dwa razy – wyrzucił z siebie słowa jak srebrne paciorki. – Doprawdy nic wielkiego. Spotkaliśmy się przy kręceniu reklam dla Zoomu. – Spojrzał błagalnie na Myrona. – Widział ją pan. Wiem, jest dwadzieścia lat starsza ode mnie, ale świetnie wygląda. Powiedziała, że z jej małżeństwem koniec…

Myron nie usłyszał reszty, w uszach huczał mu ocean. Tad Crispin i Linda Coldren! Niewiarygodne, choć całkiem zrozumiałe. Młodzieniec oczarowany zapierającą dech w piersiach starszą kobietą. Dojrzała piękność w okowach małżeństwa bez miłości znajduje pociechę w ramionach młodego przystojniaka. Co w tym złego?

A jednak poczuł, że czerwieni się jak burak. Zapienił się w środku.

Tad wciąż mówił.

– Czy Jack się o was dowiedział? – przerwał mu. Tad zamilkł.

– Nie wiem. Być może.

– Skąd to przypuszczenie?

– Graliśmy z sobą dwie rundy. Owszem, byliśmy rywalami i chciał mnie speszyć, ale odniosłem wrażenie, że wiedział.

Myron podparł głowę rękami. Mdliło go.

– Czy to wyjdzie na jaw? – zaniepokoił się Tad. Myron powstrzymał śmiech. Byłaby to jedna z największych sensacji roku. Media rzuciłyby się na temat jak starsze panie na wyprzedaż szmatek w domu towarowym Lehmanna.

– Nie wiem.

– Co robimy?

– Miejmy nadzieję, że to się nie wyda.

– A jeśli się wyda? – spytał wystraszony Tad.

Myron spojrzał mu w oczy. Tad Crispin wyglądał tak młodo – poprawka, on był młody. Większość chłopców w jego wieku dokazywała beztrosko. Na dobrą sprawę nie zrobił nic złego. Przespał się ze starszą kobietą, która nie wiadomo dlaczego podtrzymywała obumarłe małżeństwo. Nie zrobił nic wbrew naturze. Myron spróbował wyobrazić sobie siebie w wieku Tada. Gdyby awanse czyniła mu piękna starsza kobieta, taka jak Linda Coldren, czy nie skorzystałby z okazji?

Ba! W tej chwili już chyba nie.

A co z Lindą? Dlaczego się nie rozwiodła? Z powodu przekonań religijnych? Wątpliwe. Ze względu na syna? Chłopak miał szesnaście lat. Mógł to mocno przeżyć, ale by wytrzymał.

– Myron, co będzie, jak dowiedzą się o tym media? – spytał Tad.

Lecz Myron przestał myśleć o mediach. Myślał o policji. Myślał o Victorii Wilson i o uzasadnionych wątpliwościach w związku ze sprawą. Linda przypuszczalnie powiedziała swojej świetnej adwokatce o Tadzie Crispinie. Victoria na pewno dostrzegła, co z tego wynika.

Kogo uznano za mistrza Stanów w golfie po śmierci Jacka Coldrena?

Kto nie musiał się dłużej martwić, że na oczach ogromnej widowni przegra z wielkim nieudacznikiem?

Kto miał wszelkie, przypisane wcześniej Esme Fong, powody, żeby zabić rywala?

Kogo czysty jak łza wizerunek zostałby zbrukany przez rozwód Coldrenów, zwłaszcza gdyby Jack zarzucił żonie niewierność?

Kto miał romans z żoną zabitego?

Osoba, o której mowa w tych wszystkich pytaniach, siedziała przed nim.

Rozdział 35

Tad Crispin odjechał niedługo potem.

Usadowiwszy się na kanapie, Myron i Win puścili sobie Danny Rosę z Broadwayu, jedno z najbardziej niedocenionych arcydzieł Woody’ego Allena. Co za film! Wypożyczcie go sobie.

W trakcie sceny, w której Mia zaciąga Woody’ego do wróżki, przyjechała Esperanza.

Kaszlnęła w kułak.

– Nie chcę was, ehm, pouczać ani się narzucać – zaczęła, świetnie naśladując tempo, opóźnianie mowy, manieryczne gesty i nowojorski akcent Woody’ego. Nikogo nie parodiowała lepiej. – Ale być może mam do przekazania ważną informację.

Myron spojrzał na nią. Win dalej wpatrywał się w ekran.

– Odszukałam człowieka, od którego Lloyd Rennart dwadzieścia lat temu kupił bar – powiedziała już swoim głosem. – Rennart zapłacił gotówką. Siedem tysięcy. Sprawdziłam też, co z domem w Spring Lake Heights. Kupił go w tym samym czasie za dwadzieścia jeden tysięcy dolarów. Żadnej hipoteki.

– Pokaźny wydatek jak na spłukanego workowego.

– Si, senor. Co ciekawsze, nie ma śladu, żeby od chwili wylania go przez Jacka Coldrena do czasu nabycia baru Zardzewiały Ćwiek gdziekolwiek pracował i płacił podatki.

– Może dostał spadek.

– Wątpię – odparła. – Sprawdziłam wstecz aż do roku tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego. Ani śladu, by płacił podatek spadkowy.

Myron spojrzał na Wina.

– Co o tym myślisz? – spytał.

– Nie słucham – odparł Win z oczami utkwionymi w ekran.

– No tak, zapomniałem. Coś jeszcze? – spytał Myron Esperanzę.

– Esme Fong ma alibi. Rozmawiałam z Miguelem. Nie wychodziła z hotelu.

– Można mu wierzyć?

– Tak sądzę.

Jedna podejrzana odpadła.

– Coś więcej?

– Na razie tyle. Aha, odszukałam redakcję lokalnej gazety w Narberth. W archiwum trzymają stare numery. Przejrzę je jutro, może znajdę coś o tym wypadku samochodowym.

Wzięła z kuchni pudełko z chińszczyzną, pałeczki i klapnęła na kanapę. Cyngiel mafii nazwał Woody’ego fajfusem. Woody odparł, że nie wie, co to znaczy, ale z całą pewnością nic dobrego. Ach, ten Woodman.

Dziesięć minut po rozpoczęciu Miłości i śmierci, wkrótce po scenie, w której Woody głowi się, jak to możliwe, żeby stary Nahampkin był młodszy od młodego Nahampkina, Myrona pokonało zmęczenie. Zasnął na kanapie. Mocno. Nic mu się nie śniło. Ani drgnął. Po prostu zapadł się w głęboką studnię.

Obudził się o wpół do dziewiątej. Kiedy spał, ktoś nakrył go narzutą i zgasił telewizor. Pewnie Win. Tykający zegar zadzwonił. Myron sprawdził sypialnie. Wina i Esperanzy nie było.

Wziął prysznic, ubrał się, zrobił sobie kawy. Na sygnał telefonu podniósł słuchawkę.

– Halo! – powiedział. Dzwoniła Victoria Wilson.

– Aresztowali Lindę – poinformowała swoim zwykłym znudzonym głosem.

Znalazł Victorię w poczekalni prokuratury okręgowej. – Co z nią? – spytał.

– W porządku. Wieczorem przywiozłam jej Chada. Uradowała się.

– Gdzie jest teraz?

– W celi, czeka na postawienie zarzutów. Spotkamy się z nią za kilka minut.

– Co na nią mają?

– Prawdę mówiąc, sporo – odparła Victoria, jakby zarzuty policji zrobiły na niej pewne wrażenie. – Po pierwsze, zeznanie klubowego dozorcy, który widział, jak Linda wchodzi i opuszcza pole golfowe, w czasie gdy dokonano morderstwa. Prócz niej zauważył tej nocy tylko Jacka.

– Mimo to ktoś mógł tam wejść. To rozległy teren.

– Racja. Lecz z ich punktu widzenia to Linda miała dogodną sposobność, żeby go zabić. Po drugie, na podstawie wstępnych badań ustalili, że należą do niej włosy i włókna znalezione na ciele Jacka i w miejscu morderstwa. Oczywiście ten dowód nietrudno będzie podważyć. Jack był jej mężem. Siłą rzeczy musiał mieć na sobie jej włosy, i włókna z odzieży. Mógł rozsiać je wokół siebie na miejscu zbrodni.