Выбрать главу

– Dzień dobry – powiedziała wyraźnie latynoskim akcentem.

– Witam.

– Pani Jennifer Bishop?

– Zgadza się.

Pielęgniarka podłączyła Jennie do monitora zamontowanego na ścianie nad łóżkiem. Rozległ się cichy rytmicznie pulsujący sygnał. Kobieta zerknęła na wydruk komputerowy, a potem na potężny zestaw leków.

– Panie jest pacjentką doktora Willistona, tak?

– Zgadza się.

Pielęgniarka spojrzała na plastikową bransoletkę na przegubie Jennie i skinęła głową. Jennie uśmiechnęła się.

– Nie wierzy mi pani?

– Zawsze trzeba sprawdzić dwa razy – odparła pielęgniarka. – Mój ojciec był stolarzem. I zawsze mówił: „Zmierz dwa razy, a utnij raz”.

Jennie powstrzymała wybuch śmiechu, myśląc, że to niezbyt fortunna uwaga, którą należałoby się dzielić z pacjentami szpitala.

Przyglądając się, jak pielęgniarka napełnia strzykawkę jakimś przezroczystym płynem, zapytała:

– Doktor Williston kazał zrobić mi zastrzyk?

– Tak.

– Ale przyszłam tu tylko na badania.

Jeszcze raz sprawdzając wydruk, pielęgniarka skinęła głową.

– Takie wydał polecenie.

Jennie spojrzała na kartkę, ale niczego nie potrafiła zrozumieć z zapisanych tam słów i liczb.

Pielęgniarka przemyła jej ramię tamponem i wstrzyknęła lek. Gdy wyciągnęła igłę, Jennie poczuła dziwne mrowienie wokół miejsca wkłucia – parzący chłód.

– Lekarz zaraz do pani przyjdzie.

Wyszła, zanim Jennie zdążyła zapytać, co właściwie dostała. Zastrzyk odrobinę ją niepokoił. Wiedziała, że w jej stanie trzeba bardzo uważać z lekarstwami, lecz uspokajała się, że nie ma się czym martwić. Wiedziała, że w jej karcie odnotowano fakt, że jest w ciąży i z pewnością nikt nie będzie narażał dziecka na niepotrzebne ryzyko.

Rozdział 0010000/trzydziesty drugi

Muszę mieć tylko numery jego komórki i mniej więcej milę kwadratową do dyspozycji. Wtedy dam radę zajść go od tylka. Takie zapewnienie padło z ust Garvy’ego Hobbesa, blondyna w nieokreślonym wieku, szczupłego, jeśli nie liczyć mocno zaokrąglonego brzucha, który świadczył o słabości do piwa. Hobbes był ubrany w niebieskie dżinsy i kraciastą koszulę.

Był szefem zabezpieczeń w największej firmie telefonii komórkowej w północnej Kalifornii, Mobile America.

E-mail od Shawna na temat usług łączności komórkowej, który Gillette znalazł w komputerze Phate’a, był przeglądem firm oferujących najlepsze usługi klientom, którzy chcieli łączyć się z Internetem za pośrednictwem komórek. Numerem jeden na liście był właśnie Mobile America, a zespół przyjął założenie, że Phate skorzystał z rekomendacji Shawna. Tony Mott zadzwonił do Hobbesa, z którym wydział przestępstw komputerowych współpracował już w przeszłości.

Hobbes potwierdził, że z usług jego firmy korzysta wielu hakerów, ponieważ do łączenia z Siecią potrzeba stabilnego sygnału o wysokiej jakości, który zapewnia Mobile America. Wskazując Stephena Millera, który pracował z Lindą Sanchez nad ponownym podłączeniem komputerów CCU do sieci, Hobbes powiedział:

– Steve i ja rozmawialiśmy o tym w zeszłym tygodniu. Mówił, że powinniśmy zmienić nazwę na Hacker America.

Bishop zapytał, jak mogą namierzyć Phate’a, skoro już wiadomo, że jest klientem, choć prawdopodobnie nielegalnym.

– Trzeba mieć tylko ESN i MIN telefonu, z którego korzysta – odrzekł Hobbes.

Gillette – który miał za sobą doświadczenia phreakera – wiedział, co oznaczają te skróty, więc wyjaśnił pozostałym członkom zespołu: każdy telefon komórkowy ma ESN (elektroniczny numer seryjny, który jest tajny) i MIN (numer identyfikacyjny – kod kierunkowy i siedmiocyfrowy numer samego telefonu).

Hobbes tłumaczył, że gdyby znał te numery i znalazł się w odległości mniej więcej jednej mili od działającego telefonu, mógłby dzięki sprzętowi radionamierzającemu określić pozycję użytkownika z dokładnością do kilku stóp. Czyli, według słów Hobbesa, „zajść go od tyłka”.

– Jak ustalimy numeru telefonu? – zapytał Bishop.

– Ha, z tym będzie ciężko. Zwykle znamy numery, bo klient zgłasza kradzież telefonu. Ale ten gość chyba nie jest kieszonkowcem. Jakoś jednak musicie zdobyć numery. Inaczej nie damy rady wam pomóc.

– Jak szybko możecie go znaleźć, jeśli będziemy mieli numery?

– My? Migiem. Zwłaszcza jeżeli będę mógł jeździć samochodem z migającymi światłami na dachu – zażartował. Wręczył im wizytówkę. Hobbes miał dwa służbowe numery, numer faksu, pager i dwa telefony komórkowe. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Mojej dziewczynie podoba się, że zawsze można się ze mną skontaktować. Mówię jej, że to z miłości do niej, ale tak naprawdę to firma chce, żebym był zawsze osiągalny, bo co chwila coś się dzieje. Możecie mi wierzyć, kradzież impulsów w łączności komórkowej to będzie poważna zbrodnia nowego wieku.

– Albo jedna z poważniejszych – mruknęła Linda Sanchez, spoglądając przelotnie na zdjęcie Andy’ego Andersona i jego rodziny stojące na biurku.

Hobbes wyszedł, a zespół wrócił do badania dokumentów, które udało się wydrukować, zanim Phate zaszyfrował dane.

Milles oznajmił, że zaimprowizowana sieć CCU już działa. Gillette sprawdził ją, a potem pilnował instalacji kopii zapasowych z taśm – chciał się upewnić, czy maszyna nadal nie będzie miała połączenia z ISLEnetem. Gdy tylko skończył ostatni test diagnostyczny, komputer zaczął wydawać sygnał dźwiękowy.Gillette spojrzał na ekran, ciekaw, czy jego bot znalazł coś nowego. Jednak sygnał oznaczał nadejście e-mailu. OdTrzy-X. Czytając wiadomość na głos, Gillette powiedział: – Mamy coś dobrego na temat naszego przyjaciela.

– Myślałem, że Trzy-X boi się i będzie korzystał tylko z telefonu – rzekł Bishop.

– Nie wymienił imienia Phate’a, a sam plik jest zaszyfrowany. – Gillette dostrzegł, że agent z Departamentu Obrony poruszył się niespokojnie. – Przykro mi pana rozczarować, agencie Backle, ale to nie Standard 12, tylko komercyjny program szyfrowania kluczem publicznym. – Zmarszczył brwi. – Ale nie przysłał nam klucza. Ktoś dostał wiadomość od Trzy-X?

Haker z nikim się nie kontaktował.

– Masz jego numer? – zapytał Bishopa Gillette.

Detektyw poinformował go, że gdy Trzy-X do niego dzwonił, podając adres Phate’a, wyświetlacz telefonu wskazywał, że haker dzwoni z automatu.

Mimo to Gillette obejrzał program szyfrujący. Zaśmiał się i rzekł:

– Założę się, że potrafię to złamać bez klucza. – Wsunął do napędu dyskietkę ze swoimi narzędziami i uruchomił program deszyfrujący, który napisał kilka lat temu.

Linda Sanchez, Tony Mott i Shelton przeglądali strony ze zrzutem ekranu, które Gillette zdążył wydrukować z katalogu „Następne projekty” w maszynie Phate’a.

Mott przykleił kartki na tablicy i zespół stanął przed nią, przyglądając się wydrukom.

– Tu jest dużo informacji o zarządzaniu budynkami i usługami – zauważył Bishop. – Dozór, parkowanie, ochrona, wyżywienie, personel, płace. Zdaje się, że wziął sobie na cel jakieś duży obiekt.

– Patrzcie na ostatnią stronę – odezwał się Mott. – Usługi medyczne.

– Szpital – powiedział Bishop. – Zamierza zaatakować szpital.

– To ma sens – dodał Shelton. – Ochrona, sporo ofiar do wyboru. Patricia Nolan skinęła głową.

– Rzeczywiście, pasuje do jego sylwetki psychologicznej: podejmowanie wyzwań i gra. Mógłby tam udawać kogokolwiek – lekarza, pielęgniarza, stróża. Jest jakaś wskazówka, który szpital mógł wybrać?