– Co się dzieje, Frank? – powtórzyła Jennie.
– To ten człowiek, którego szukamy. Dowiedział się, że jesteś w szpitalu. Być może gdzieś tu jest.
Do sali wbiegła Linda Sanchez. Strażnik spojrzał na legitymację policyjną, którą nosiła na łańcuszku na szyi, i wpuścił ją. Obie kobiety znały się, ale Jennie była zbyt zdenerwowana, by się z nią przywitać.
– Frank, co z dzieckiem? – szlochała. – A jeżeli dał mi coś, co zrobi krzywdę dziecku?
– Co powiedział lekarz?
– Nic nie wie!
– Wszystko będzie dobrze, kochanie. Na pewno nic ci nie będzie.
Bishop powiedział Lindzie Sanchez, co się stało. Krępa kobieta usiadła na łóżku, wzięła Jennie za rękę, nachyliła się i powiedziała ciepło, lecz stanowczo:
– Spójrz na mnie, skarbie. Spójrz na mnie… – Gdy Jennie posłuchała, Linda ciągnęła: – Jesteśmy w szpitalu, prawda? Jennie skinęła głową.
– Gdyby więc ktokolwiek zrobił ci coś złego, masz pomoc na miejscu. Od razu się tobą zajmą. – Ciemne, krótkie palce policjantki energicznie pocierały jej rękę, jakby Jennie przyszła zziębnięta prosto z deszczu. – Tu jest więcej lekarzy na cal kwadratowy niż gdziekolwiek w dolinie. Mam rację? Spójrz na mnie. Mam rację?
Jennie otarła oczy i znów skinęła głową. Trochę się uspokoiła.
Bishop też poczuł ulgę, obserwując, jak Linda pociesza jego żonę. Jednak przemknęła mu przez głowę inna myśclass="underline" gdyby Jennie lub dziecku stała się krzywda, ani Shawn, ani Phate nie trafią do aresztu żywi.
W drzwiach pojawił się Tony Mott, ani trochę nie zdyszany po biegu przez korytarze, w przeciwieństwie do Boba Sheltona, który wtoczył się do sali, opierał o framugę i z trudem łapał powietrze.
– Phate mógł coś zrobić z lekarstwem Jennie – powiedział Bishop. – Lekarze właśnie to sprawdzają.
– Jezu – mruknął Shelton. Tym razem Bishop ucieszył się na widok Tony’ego Motta w akcji i chromowanego colta na jego biodrze. Doszedł do wniosku, że gdy ma się takich przeciwników jak Phate i Shawn, sojuszników i broni nigdy nie jest za dużo.Sanchez nadal pocieszała Jennie, szepcząc jej różne głupstwa. Mówiła jej, że świetnie wygląda, że jedzenie pewnie będzie okropne i że tamten sanitariusz w korytarzu to prawdziwy przystojniak. Bishop pomyślał, że córka Sanchez jest wybrańcem losu, mając taką matkę – która na pewno będzie na posterunku podczas porodu, gdy dziewczyna w końcu wyda na świat swoje leniwe dziecko.
Mott zachował na tyle przytomności umysłu, by zabrać ze sobą zdjęcia Hollowaya z Massachusetts. Rozdał je strażnikom na dole, a oni przekazali je personelowi. Jednak jak dotąd nikt w szpitalu nie widział mordercy.
– Patricia Nolan i Miller są w dziale komputerowym – powiedział do Bishopa młody policjant. – Szacują straty.
Detektyw skinął głową i zwrócił się do Sheltona i Motta:
– Chciałbym, żebyście…
Nagle monitor na ścianie zaczął głośno buczeć. Linia pokazująca rytm serca Jennie skakała jak oszalała w górę i w dół. Potem na ekranie wyświetlił się czerwony komunikat:
UWAGA: Arytmia
Wstrzymując oddech, Jennie przechyliła głowę i spojrzała na monitor.
– Chryste! – krzyknął Bishop, złapał przycisk przywołujący pielęgniarkę i gorączkowo zaczął go wduszać. Bob Shelton wybiegł na korytarz z wrzaskiem:
– Na pomoc! Szybko! Niech ktoś tu przyjdzie!
Linie na monitorze nagle się spłaszczyły. Sygnał ostrzegawczy przeszedł w przeraźliwy pisk i pojawił się nowy komunikat:
UWAGA: Zatrzymanie akcji serca
– Kochanie – załkała Jennie. Bishop objął ją mocno, czując się zupełnie bezradny. Pot lał się z twarzy Jennie, która drżała, ale była przytomna. Linda Sanchez podbiegła do drzwi i krzyknęła:
– Sprowadźcie tu lekarza, do jasnej cholery!
Po chwili do sali wpadł doktor Williston. Rzucił okiem na monitor, potem na pacjentkę, a następnie sięgnął i wyłączył aparat. – Proszę coś zrobić! – krzyknął Bishop.
Williston osłuchał Jennie i zmierzył jej ciśnienie. Potem odsunął się i oznajmił:
– Wszystko w porządku.
– W porządku? – zdziwił się Mott.
Sanchez posłała lekarzowi takie spojrzenie, jakby miała zamiar złapać go za kołnierz i siłą przyciągnąć z powrotem do pacjentki.
– Niech pan ją zbada jeszcze raz!
– Nie dzieje się nic złego – zapewnił policjantkę lekarz. – Ale monitor… – wykrztusił Bishop.
– Awaria – wyjaśnił doktor Williston. – Coś się stało z głównym systemem komputerowym. Wszystkie monitory na tym piętrze tak się zachowują.
Jennie zamknęła oczy, wciskając głowę w poduszkę. Bishop wciąż mocno trzymał żonę.
– Dowiedziałem się, co to był za zastrzyk – ciągnął lekarz. – Oddział dystrybucji leków dostał polecenie podania witaminy. Niczego więcej.
– Witaminy?
Drżąc z ulgi, Bishop powstrzymywał łzy.
– Nie ma żadnego zagrożenia dla ciebie ani płodu – dodał lekarz, kręcąc głową. – Bardzo dziwne – polecenie rzekomo wydałem ja. Ten, kto to zrobił, zdobył moje hasło, żeby je autoryzować. Trzymałem hasło w prywatnym pliku w komputerze. Nie wyobrażam sobie, jak ktoś mógłby je wykraść.
– Nie wyobraża pan sobie – powtórzył z przekąsem Tony Mott, spoglądając na Bishopa.
Do sali wszedł pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna o sylwetce żołnierza ubrany w klasyczny garnitur. Przedstawił się jako Les Allen. Był szefem ochrony szpitala. Hellman, strażnik obecny w sali, skinął zwierzchnikowi głową, lecz Allen nie zareagował.
– Co tu się dzieje, detektywie? – zapytał Bishopa.
Bishop poinformował go, co się stało z jego żoną i monitorami.
– A więc dostał się do naszego głównego komputera – powiedział Allen. – Będę to musiał poruszyć na dzisiejszym zebraniu ochrony. Ale co możemy w tej chwili zrobić? Sądzi pan, że ten człowiek może tu gdzieś być?
– Tak, na pewno tu jest. – Wskazał monitor nad głową Jennie. – Zrobił to, żeby odwrócić naszą uwagę, byśmy skupili się na Jennie i tym skrzydle budynku. Czyli jego ofiarą ma być inny pacjent.
– Albo pacjenci – wtrącił Bob Shelton.
– Albo ktoś z personelu – dodał Mott.- Podejrzany bardzo lubi wyzwania – rzekł Bishop. – Dokąd w szpitalu najtrudniej się dostać?
Doktor Williston i Les Allen zamyślili się. – Jak pan sądzi, doktorze? Bloki operacyjne? Dostęp do wszystkich jest kontrolowany.
– Też tak przypuszczam.
– Gdzie są bloki operacyjne?
– W oddzielnym budynku, przechodzi się tam tunelem z tego skrzydła.
– Większość lekarzy i pielęgniarek na bloku nosi maski i fartuchy, prawda? – spytała Linda Sanchez.
– Tak.
A więc Phate bez kłopotu mógł się tam poruszać.
– Odbywa się teraz jakaś operacja? – zapytał Bishop. Doktor Williston parsknął śmiechem.
– Jakaś operacja? Pewnie w tej chwili trwa ze dwadzieścia. Wrócę za dziesięć minut – powiedział do Jennie. – Zrobimy badania i będziesz mogła iść do domu. – Wyszedł z sali.
– Chodźmy przeczesać szpital – zwrócił się do Motta, Sanchez i Sheltona Bishop. Jeszcze raz przytulił Jennie. Kiedy wychodził, młody strażnik przysunął sobie krzesło bliżej łóżka. Znaleźli się w korytarzu, strażnik zamknął drzwi, a potem detektyw usłyszał szczęk zasuwki.
Ruszyli szybkim krokiem. Mott trzymał rękę blisko swojego automatu i rozglądał się, jak gdyby miał zamiar zastrzelić każdego, kto będzie choć trochę podobny do Phate’a.