Выбрать главу

Bishop skinął głową.

– Właśnie to miałem zrobić. – Spojrzał na Boba Sheltona. – Twój kumpel dalej pracuje w RPP w Santa Clara?

– Jasne. – Shelton zadzwonił do rady planowania przestrzennego. Zapytał o pozwolenia na budowę osiedli dwu – i trzykondygnacyjnych domów jednorodzinnych z niewykończonymi piwnicami, które powstały po styczniu zeszłego roku w miastach z ich listy. Po pięciu minutach oczekiwania na odpowiedź Shelton, przytrzymując brodą słuchawkę, zaczął notować. Trwało to jakiś czas; lista osiedli była przygnębiająco długa. W siedmiu miastach było ich pewnie ze czterdzieści.

W końcu odłożył słuchawkę i mruknął:

– Powiedział, że nie nadążają z budowaniem, żeby zaspokoić potrzeby. Wiecie, te wszystkie spółki internetowe.

Bishop z listą osiedli podszedł do mapy Doliny Krzemowej i zakreślił miejsca zapisane przez Sheltona. Wtedy zadzwonił jego telefon. Słuchając, kiwał głową, potem odłożył słuchawkę.

– Huerto i Tim. Sprzedawca w sklepie muzycznym poznał Phate’a i powiedział, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy był w sklepie parę razy, zawsze kupował nagrania sztuk teatralnych. Nigdy muzyki. Ostatnim razem „Śmierć komiwojażera”. Ale facet nie ma pojęcia, gdzie on może mieszkać.

Zakreślił punkt, gdzie mieścił się sklep muzyczny. Pokazał go, a następnie wskazał kółko zakreślone wokół sklepu Olliego z rekwizytami teatralnymi przy El Camino Real, gdzie Phate kupował klej do charakteryzacji i inne elementy przebrania. Sklepy były od siebie oddalone o trzy czwarte mili. Phate musiał mieszkać w środkowozachodniej części Doliny Krzemowej; mimo to wciąż mieli do czynienia z dwudziestoma dwoma osiedlami rozciągającymi się na siedmiu czy ośmiu milach kwadratowych.

– Trochę za dużo, żeby chodzić od drzwi do drzwi.

Przez dziesięć minut patrzyli bezsilnie na mapę i tablicę, wysuwając zupełnie nieprzydatne propozycje zawężenia pola poszukiwań. Zadzwonili policjanci z mieszkania Petera Grodsky’ego w Sunnyvale. Młody mężczyzna zmarł na skutek ciosu nożem w serce – jak pozostałe ofiary rzeczywistej odmiany gry w Dostęp. Ekipa sprawdzała miejsce zbrodni, lecz jak dotąd nie znalazła niczego ważnego.

– Cholera – rzucił Bob Shelton, kopiąc krzesło ze złością, którą zresztą wszyscy odczuwali.

Zespół dalej patrzył w białą tablicę i przez długą chwilę panowała cisza, którą nieoczekiwanie przerwał nieśmiały głos zza ich pleców:

– Przepraszam.

Na progu stał pucołowaty nastolatek w grubych okularach, w towarzystwie dwudziestokilkuletniego mężczyzny.

Jamie Turner, przypomniał sobie Gillette, uczeń ze szkoły św. Franciszka i jego brat, Mark.

– Witaj, młody człowieku – powiedział Frank Bishop, uśmiechając się do chłopca. – Co u ciebie?

– Chyba dobrze. – Spojrzał na brata, który zachęcił go skinieniem głowy. Jamie podszedł do Gillette’a. – Zrobiłem, co pan chciał – powiedział, przełykając niespokojnie ślinę.Gillette nie pamiętał, o czym dokładnie mówi chłopiec, ale kiwnął głową i rzekł:

– Słucham.

– Grzebałem w maszynach w szkole – ciągnął Jamie. – W tej sali komputerowej na dole, pamięta pan? Tak jak pan prosił. I znalazłem coś, co może pomóc wam go złapać, to znaczy, tego człowieka, który zabił pana Boethe’a.

Rozdział 00100100/trzydziesty szósty

Kiedy jestem online, prowadzę notatki – powiedział Jamie Turner. Zwykle niechlujni i niezorganizowani hakerzy trzymają przy maszynach długopisy i zeszyty albo notatniki – czyli wszelkiego rodzaju drewno – z których korzystają, buszując po Sieci. Zapisują w nich szczegółowe adresy zasobów (URL), adresy znalezionych stron WWW, nazwy programów, pseudonimy innych hakerów, których chcą namierzyć, i inne dane przydatne w hakowaniu. To konieczność, ponieważ większość ulotnych informacji w Błękitnej Pustce jest tak skomplikowana, że nikt nie potrafi ich dokładnie zapamiętać – a trzeba je zapamiętać dokładnie; jeden błąd literowy może uniemożliwić dokonanie naprawdę gigahaku albo połączenie z najbardziej genialną stroną, albo BBS-em, jaki kiedykolwiek stworzono.

Było wczesne popołudnie i wszystkich w CCU ogarnęła bezsilna rozpacz – w każdej chwili Phate mógł zaatakować nową ofiarę na uniwersytecie. Mimo to Gillette nie popędzał chłopca, pozwalając mu mówić w jego własnym tempie.

– Przeglądałem to, co napisałem, zanim pan Boethe… – ciągnął Jamie. – Zanim to się stało.

– Co znalazłeś? – zachęcił Gillette. Frank Bishop usiadł obok chłopca i z uśmiechem skinął głową. – Mów dalej.

– Ta maszyna w bibliotece, z której korzystałem – ta, którą zabraliście – działała normalnie, ale jakieś trzy tygodnie temu zaczęło się dziać coś dziwnego. Zaczęły się błędy krytyczne i maszyna… no, zawieszała się.

– Błędy krytyczne? – zdziwił się Gillette. Zerknął na Patricię Nolan, która pokręciła głową. Odgarnęła kosmyk włosów zasłaniający jej oko i bezwiednie okręcała go na palcu.

Bishop spoglądał to na nią, to na hakera.

– Co to znaczy?

– Błędy tego rodzaju zdarzają się zwykle wtedy, gdy maszyna próbuje wykonać kilka różnych zadań jednocześnie i nie umie sobie poradzić. Na przykład, kiedy ktoś pracuje z arkuszem kalkulacyjnym i równocześnie czyta online pocztę elektroniczną.

Gillette przytaknął.

– Jednak firmy w rodzaju Microsoft czy Apple opracowały swoje systemy operacyjne w taki sposób, żeby można było korzystać z wielu programów jednocześnie. Dzisiaj błędy krytyczne zdarzają się bardzo rzadko.

– Wiem – rzekł chłopiec. – Dlatego pomyślałem, że to bardzo dziwne. Potem próbowałem uruchomić te same programy na innych maszynach w szkole. I błędy… no, już się nie powtarzały.

– Proszę, proszę – powiedział Tony Mott. – Trapdoor ma feler. Gillette pokiwał z uznaniem głową.

– Świetnie, Jamie. Chyba znalazłeś to, czego szukaliśmy. – Jak to? – zapytał Bishop. – Nie rozumiem.

– Żeby namierzyć Phate’a, musieliśmy zdobyć numer seryjny i telefoniczny jego komórki.

– Pamiętam.

– Jeżeli będziemy mieli szczęście, dzięki temu je zdobędziemy. Znasz dokładne daty i godziny, w których zawieszał się komputer? – spytał Jamiego Gillette.

Chłopiec zajrzał do notatnika i pokazał hakerowi odpowiednią stronę. Wszystkie przypadki błędów systemu zostały skrupulatnie odnotowane.

– Dobrze. Zadzwoń do Garvy’ego Hobbesa – zwrócił się do Tony’ego Motta Gillette. – I przełącz na głośnik.

Mott spełnił prośbę i po chwili połączono ich z szefem zabezpieczeń Mobile America.

– Cześć wszystkim – powiedział Garvy Hobbes. – Wpadliście na trop naszego łobuza?

Gillette spojrzał na Bishopa, który dał znak, że ustępuje mu pola.

– To nowoczesna policyjna robota – powiedział detektyw. – Ja się już na tym nie znam.

– Mógłbyś spróbować swoich sztuczek, Garvy – powiedział Gillette. – Jeżeli podam ci dokładne daty i godziny, w jakich w jednym z waszych telefonów nastąpiła sześćdziesięciosekundowa przerwa między dwoma połączeniami z tym samym numerem, będziesz mógł zidentyfikować ten telefon?

– Hm. To coś nowego, ale co tam, spróbuję. Podaj mi daty i godziny.

Gillette spełnił jego prośbę, a Hobbes powiedział:

– Nie rozłączaj się. Zaraz się odezwę.

Haker wyjaśnił wszystkim, co robi: gdy komputer Jamiego się zawieszał, chłopiec musiał restartować maszynę, żeby wrócić do sieci. Trwało to około minuty. Oznaczało to, że komórka Phate’a miała przerwę takiej samej długości, a morderca musiał ponownie włączać swoją maszynę i logować się. Porównując dokładny czas zawieszeń komputera Jamiego z czasem, w jakim telefon działający w sieci Mobile America rozłączał się i znów łączył, mogli zidentyfikować aparat Phate’a.