Выбрать главу

Pięć minut później w głośniku usłyszeli kowboja z działu zabezpieczeń.

– Zabawne – powiedział wesoło. – Mam. – Po chwili dodał z nutką niepokoju i podziwu w głosie: – Ale dziwne, że jego telefon ma nieprzydzielone numery.

– To znaczy, że Phate dostał się do zabezpieczonej niepublicznej centrali i ukradł numery – wyjaśnił Gillette.

– Nikt się jeszcze nie włamał do naszej płyty głównej. Jakiś niesamowity gość z niego.

– To akurat wiemy – mruknął Frank Bishop.

– Dalej korzysta z tego telefonu? – spytał Shelton.

– Od wczoraj nie. Zwykle jest tak, że jeśli złodziej impulsów nie korzysta ze skradzionego aparatu przez dwadzieścia cztery godziny, to znaczy, że zmienił numery.

– Czyli nie można go namierzyć, kiedy znów będzie online? – zapytał zawiedziony Bishop.

– Zgadza się – potwierdził Hobbes.

Jednak Gillette, wzruszając ramionami, powiedział: – Domyślam się, że zmienił numery, kiedy się zorientował, że jesteśmy na jego tropie. Ale możemy przecież zawęzić pole poszukiwań do terenu, z którego dzwonił w ciągu ostatnich kilku tygodni. Mam rację, Garvy?

– Jasne – odparł Hobbes. – W swoim rejestrze mamy numery komórek, z których pochodzą wszystkie nasze połączenia. Większość połączeń tego telefonu przyszła z komórki 879. Czyli Los Altos. Zawęziłem jeszcze bardziej pole na podstawie danych z MTSO.

– Z czego?

– Z centrali sieci komórkowej – wyjaśnił Gillette – która monitoruje sektory, czyli może ustalić, skąd ktoś dzwoni. Z dokładnością do mili kwadratowej.

Hobbes roześmiał się i spytał ostrożnie:

– Jak to jest, panie Gillette, że zna pan nasz system tak dobrze jak my?

– Dużo czytam – odparł kpiąco haker i poprosił: – Podaj współrzędne. Mógłbyś określić, o które ulice chodzi?

– Jasne. – Hobbes wyrecytował nazwy czterech skrzyżowań, a Gillette zaznaczył punkty na mapie i połączył je. Wyszedł trapez pokrywający sporą część Los Altos. – Jest gdzieś tutaj. – Postukał w mapę.

W obrębie zaznaczonego obszaru było sześć nowych osiedli, których adresy podała im rada planowania przestrzennego Santa Clara.

Lepiej niż dwadzieścia dwa, ale i tak za dużo.

– Sześć? – spytała rozczarowana Linda Sanchez. – Mieszka tam ze dwa tysiące ludzi. Nie możemy zawęzić bardziej?

– Wydaje mi się, że tak – odrzekł Bishop. – Bo wiemy, gdzie robi zakupy. – Bishop pokazał na mapie osiedle znajdujące się w połowie drogi między sklepem Olliego z rekwizytami teatralnymi a „Muzyką i Elektroniką” Mountain View. Nazywało się Stonecrest.

Wszyscy nagle bardzo się ożywili i przystąpili do działania. Bishop powiedział Garvy’emu, że spotkają się w Los Altos niedaleko osiedla, potem zadzwonił do kapitana Bernsteina i poinformował go o najnowszych ustaleniach. Postanowili wykorzystać funkcjonariuszy w cywilu, którzy mieli chodzić w osiedlu od drzwi do drzwi i pokazywać zdjęcie Hollowaya. Bishop podsunął pomysł, żeby kupić plastikowe wiaderka i rozdać policjantom, którzy mieli udawać kwestujących na rzecz dzieci, w razie gdyby widział ich Holloway. Następnie detektyw zaalarmował brygadę specjalną. Zespół CCU był gotów do akcji. Bishop i Shelton sprawdzili pistolety. Gillette sprawdził laptop. Tony Mott, oczywiście, sprawdził jedno i drugie.

Patricia Nolan miała zostać, na wypadek gdyby zespół musiał się połączyć z komputerem CCU.

Kiedy wychodzili, zadzwonił telefon, który odebrał Bishop. Milczał przez chwilę, po czym spojrzał na Gillette’a i odrobinę zdziwiony podał mu słuchawkę.

Marszcząc brwi, haker powiedział do słuchawki:

– Halo?

Chwila milczenia. Potem odezwała się Elana Papandolos: – To ja.

– Cześć.

Gillette przyglądał się, jak Bishop wyprowadza wszystkich z biura.

– Nie sądziłem, że zadzwonisz.

– Ja też nie – odrzekła.

– Dlaczego więc dzwonisz? – Bo chyba jestem ci to winna.

– Jesteś mi winna?

– Chciałam ci powiedzieć, że nic się nie zmieniło i jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku.

– Z Edem? – Tak.

Poczuł, jak jej słowa zadają mu większy ból niż cios pięści Phate’a. Naprawdę miał nadzieję, że Ellie odłoży swój wyjazd.

– Nie jedź.

Znów krępująca cisza. – Wyatt…

– Kocham cię. Nie chcę, żebyś wyjeżdżała. – Ale wyjeżdżamy.

– Mam tylko jedną prośbę – powiedział Gillette. – Zanim wyjedziesz, chciałbym się z tobą zobaczyć.

– Po co? W czym to może pomóc?

– Proszę. Tylko dziesięć minut.

– Nie uda ci się zmienić mojej decyzji. Ależ uda mi się, pomyślał.

– Muszę kończyć – powiedziała. – Do widzenia, Wyatt. Życzę ci szczęścia, cokolwiek będziesz w życiu robił.

– Nie!

Ellie odłożyła słuchawkę, nie mówiąc już nic więcej.

Gillette wpatrywał się w milczący telefon.

– Wyatt – ponaglił Bishop. Zamknął oczy.

– Wyatt, musimy iść.

Haker uniósł głowę i rzucił słuchawkę na widełki. Jak odrętwiały ruszył korytarzem.

Detektyw mruknął coś do niego. Gillette spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, a potem spytał, co Bishop mówił.

– Powiedziałem, że jest tak, jak mówiliście wcześniej z Patricią. Jak w grach MUD.

– To znaczy?

– Chyba weszliśmy na poziom mistrzowski.

El Monte Road łączy El.Camino Real z równoległym kręgosłupem Doliny Krzemowej, autostradą 280 przebiegającą kilka mil dalej.

Kiedy jedzie się na południe, widok z El Monte zmienia się: sklepiki ustępują miejsca klasycznym domom z kalifornijskich rancz z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a potem nowoczesnym osiedlom, których budowa miała uszczknąć część fortun wyrosłych na spółkach internetowych.

Niedaleko jednego z tych osiedli, Stonecrest, zaparkowano kilkanaście samochodów policyjnych i dwie furgonetki brygady antyterrorystycznej policji stanu Kalifornii. Wozy stały na parkingu pod Pierwszym Kościołem Baptystów w Los Altos osłoniętym od El Monte Road wysoką palisadą, właśnie głównie z jej powodu Bishop postanowił urządzić bazę operacyjną pod domem Bożym.

Wyatt Gillette zajmował fotel pasażera obok Bishopa w fordzie. Shelton siedział z tyłu, patrząc w milczeniu na palmę kołyszącą się na wietrze. W samochodzie obok siedzieli Linda Sanchez i Tony Mott. Bishop najwyraźniej zrezygnował z prób powstrzymania młodego policjanta, który miał ochotę udawać Eliota Nessa, i Mott ruszył biegiem w kierunku grupki policjantów w mundurach i rynsztunku bojowym, wkładających właśnie kamizelki kuloodporne. Dowódca grupy specjalnej, Alonso Johnson, znów był na posterunku. Stał samotnie i z opuszczoną głową słuchał komunikatu z krótkofalówki.

Agent Departamentu Obrony Arthur Backle przyjechał tu za autem Bishopa i stał teraz obok samochodu pod parasolem, opierając się o wóz i skubiąc opatrunek na twarzy.

Osiedle Stonecrest przeczesywała już spora grupa funkcjonariuszy – socjotechnicznie zmieniona w kwestujących – potrząsając żółtymi kubełkami i pokazując zdjęcie Jona Hollowaya.

Czas mijał, ale nikomu się jeszcze nie poszczęściło. Powoli zaczęły się wkradać wątpliwości: może Phate mieszka w innym osiedlu. Może ci z Mobile America pomylili się w analizie numerów. Może numery rzeczywiście były jego, ale po starciu z Gillette’em uciekł ze stanu.