Выбрать главу

Po dziesięciu minutach ponownie odezwał się dowódca brygady specjalnej.

– Cały dom jest zabezpieczony, Frank. Nie ma go tu. Jeśli chcesz zobaczyć, sam przyjdź.

Rozdział 00100101/trzydziesty siódmy

Dom w środku wyglądał nienagannie. Zupełnie innego widoku spodziewał się Gillette. Większość nor hakerów była zapuszczona, zapchana częściami komputerowymi, przewodami, książkami, podręcznikami, narzędziami, dyskietkami, pojemnikami z zaschłymi resztkami jedzenia, brudnymi szklankami i zwykłymi śmieciami.

Salon w domu Phate’a wyglądał, jakby przed chwilą skończyła go dekorować Martha Stewart. Zespół CCU rozglądał się zdziwiony. Gillette z początku pomyślał, że pomylili domy, ale zobaczył na ścianie zdjęcia w większości przedstawiające Hollowaya.

– Patrzcie – powiedziała Linda Sanchez, wskazując jedną z oprawionych w ramki fotografii. – Ta kobieta to pewnie Shawn. – Zerknęła na inne zdjęcie. – Mają dzieci?

– Moglibyśmy wysłać zdjęcia do federalnych i… – zaczął Shelton. Jednak Bishop pokręcił głową.

– O co chodzi? – spytał Alonso Johnson.

– Fałszywe, prawda? – Bishop zerknął na Gillette’a, unosząc pytająco brwi.

Haker zdjął jedną z ramek i wyciągnął z niej fotografię. Była na błyszczącym papierze, ale wydrukowano ją na kolorowej drukarce.

– Ściągnął je z Sieci albo zeskanował z czasopisma, a potem dokleił swoją twarz.Nad kominkiem, obok zdjęcia szczęśliwej pary siedzącej na krzesłach plażowych nad basenem, stał staromodny zegar dziadka pokazujący piętnaście po drugiej. Głośne tykanie przypomniało im, że w każdej chwili na uniwersytecie może umrzeć kolejna ofiara – lub ofiary – Phate’a.

Gillette obrzucił krótkim spojrzeniem pokój przywodzący na myśl wnętrze domu na przedmieściu należącego do dobrze sytuowanej rodziny.

„Trubadur”… Dom twoich marzeń, którym ty i twoja rodzina będziecie cieszyć się przez długie lata…

Huerto Ramirez i Tim Morgan rozmawiali z sąsiadami, lecz nikt nie potrafił podać żadnych informacji na temat innego prawdopodobnego miejsca pobytu Phate’a.

– Według sąsiada z naprzeciwka – rzekł Ramirez – był tu znany jako Warren Gregg i mówił ludziom, że sprowadzi rodzinę, kiedy tylko dzieci skończą szkołę.

– Wiemy, że jego następnym celem jest przypuszczalnie student z Uniwersytetu Północnej Kalifornii – powiedział do Alonsa Bishop – ale nie wiemy dokładnie kto. Każ swoim ludziom szukać wszystkiego, co mogłoby nam pomóc w ustaleniu tożsamości kolejnej ofiary.

Johnson pokręcił głową i zauważył:

– Nie sądzisz, że teraz kiedy ma spaloną kryjówkę, przyczai się i na jakiś czas zapomni o atakach?

Bishop spojrzał na Gillette’a i powiedział: – Nie przypuszczam. Haker przytaknął.

– Phate potrzebuje teraz zwycięstwa. Zabije kogoś jeszcze dzisiaj, w taki czy inny sposób.

– Powiem chłopakom. – Dowódca brygady specjalnej wyszedł.

Zespół obejrzał inne pomieszczenia, które okazały się niemal zupełnie puste i odcięte od świata zewnętrznego żaluzjami. W łazience znaleźli tylko niezbędne minimum – zwykłe żyletki, krem do golenia, szampon i mydło. Poza tym duże pudełko kostek pumeksu.

Bishop wziął jedną kostkę, marszcząc z zaciekawieniem brwi.

– Palce – przypomniał mu Gillette. – Ściera zgrubiałą skórę opuszków, żeby lepiej stukać.

Poszli do jadalni, gdzie stał laptop Phate’a.

Gillette zerknął na ekran i pokręcił z niesmakiem głową.

– Patrzcie.

Bishop i Shelton przeczytali komunikat.

WIADOMOŚĆ OD: SHAWN

KOD 10-87 WYDANY DLA: ALTA VISTA 34004

– To przyjęty kod ataku – dziesięć osiemdziesiąt siedem. Gdyby nie dostał wiadomości, dopadlibyśmy go – rzekł Bishop. – Naprawdę niewiele brakowało.

– Pieprzony Shawn – rzucił wściekle Shelton. Z piwnicy zawołał któryś z policjantów:

– Chyba już wiem, którędy uciekł. Tędy.

Gillette zszedł za resztą. Ale na ostatnim stopniu przystanął, rozpoznając miejsce uwiecznione na zdjęciu Lary Gibson. Niefachowo wykafelkowana podłoga, niemalowana płyta gipsowa. I smugi krwi na posadzce. Widok był upiorny.

Dołączył w końcu do Johnsona, Bishopa i innych policjantów, którzy oglądali małe drzwiczki w bocznej ścianie. Za nimi widać było rurę szeroką na trzy stopy, jak w studzience burzowej. Jeden z funkcjonariuszy zaświecił do środka latarką.

– Prowadzi do domu obok.

Gillette i Bishop spojrzeli po sobie.

– O nie – jęknął detektyw. – Ta jasnowłosa kobieta w explorerze! Wyjechała z garażu. To był on.

Johnson chwycił radio i wezwał swoich do domu. Potem nadał pilny komunikat o poszukiwaniu pojazdu terenowego. Chwilę później zgłosił się jeden z policjantów. – Dom obok jest zupełnie pusty. Żadnych mebli. Nic.

– Był właścicielem obydwu.

– Cholerna socjotechnika – wyrzucił z siebie Bishop, wypowiadając pierwsze przekleństwo, jakie usłyszał z jego ust Gillette.

W ciągu pięciu minut przyszła odpowiedź, że explorera znaleziono na parkingu centrum handlowego niecałe ćwierć mili dalej. Na tylnym siedzeniu leżała jasna peruka i sukienka. Żaden świadek w centrum handlowym nie widział, żeby ktoś zamienił forda na inny pojazd.

Obydwa domy dokładnie sprawdziła ekipa z wydziału kryminalistycznego, lecz nie znalazła nic istotnego. Okazało się, że Phate – występujący jako Warren Gregg – rzeczywiście kupił obydwa domy, za gotówkę. Zadzwonili do pośrednika, który sprzedał obie nieruchomości. Kobieta nie uważała kupna za gotówkę za nic dziwnego; w Dolinie Szczęścia bogaci młodzi komputerowcy często kupowali jeden dom do mieszkania i drugi jako lokatę kapitału. Dodała jednak, że istotnie jedna rzecz w tej transakcji była dziwna: gdy przed chwilą na prośbę policji zajrzała do sprawozdania kredytowego i wniosku, okazało się, że wszystkie zapisy o sprzedaży zniknęły.

– Ciekawe, prawda? Pewnie zostały przypadkowo usunięte.

– Tak, ciekawe – rzekł z drwiną w głosie Bishop.

– Tak, przypadkowo – dorzucił Gillette.

– Zabierzmy jego maszynę do CCU – powiedział do hakera Bishop. – Jeśli będziemy mieli szczęście, może znajdziemy jakąś wzmiankę o nowej ofierze w college’u. Bierzmy się do roboty.

Johnson i Bishop polecili zakończyć poszukiwania, a potem Linda Sanchez wypełniła” karty dowodowe, a także spakowała komputer i dyskietki Phate’a.

Zespół wrócił do samochodów i pojechał z powrotem do biura CCU.

Gillette poinformował Patricię Nolan, że aresztowanie nie doszło do skutku.

– Znowu Shawn dał mu cynk? – spytała ze złością.

Kiedy zadzwonił telefon, Sanchez przekazała Gillette’owi i Nolan laptopa, po czym odebrała.

– Skąd wiedział, że zaatakujemy dom? – zastanawiał się Tony Mott. – Nie rozumiem.

– Chcę wiedzieć tylko jedno – mruknął Shelton. – Kto to, do cholery, jest Shawn?

Chociaż nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi, miał ją niebawem uzyskać.

– Wiem już, kto to jest – powiedziała Linda Sanchez zduszonym z przerażenia głosem. Patrząc na wszystkich, odłożyła słuchawkę. Nerwowo pstrykając paznokciami, powiedziała: – Dzwonił administrator systemu z San Jose. Dziesięć minut temu zauważył, że ktoś włamał się do ISLEnetu i wykorzystując go jako zaufany system, dostał się do bazy danych Departamentu Stanu. To był Shawn. Polecił systemowi Departamentu Stanu wydać dwa paszporty ze wsteczną datą na fałszywe nazwiska. Sysadmin rozpoznał zdjęcia, jakie Shawn zeskanował do systemu. Na jednym był Holloway… – Głęboko nabrała powietrza. – A na drugim Stephen.